Wagary I Niepoprawna Yaoistka
Jimin przeciągnął się i jęknął cichutko. Wszystko go bolało jednak był szczęśliwy przez co na jego pulchne wargi wypłynął uśmiech zadowolenia.
-Już z samego rana jęczysz mi do ucha i uśmiechasz się w taki sposób, że mam ochotę zatrzymać cię w łóżku siłą hyung. - poczuł silne ramiona oplatające jego talię i już po chwili leżał na młodszym chłopaku.
-Nie musisz wcale siłą. Sam chętnie zostanę. - blondyn zaśmiał się całując szyję partnera. Usłyszał jego zadowolony pomruk przez co przeszły go ciarki po całym ciele.
-Nie możemy spędzić w łóżku całego dnia Jimin.
-Ze mną nie chcesz spędzić całego dnia w łóżku? - chłopak spojrzał na niego mrożąc oczy.
-Z tobą zawsze ale zdaje mi się, że powinieneś niedługo być na uczelni. Ja już przegapiłem połowę wykładów. - czarnowłosy dał mu całusa w czoło po czym zaczął przeczesywać blond włosy. Podobał mu się ten kolor. Jego hyung wyglądał niczym anioł. Jednak w łóżku zdecydowanie był demonem. Nie żeby mu to przeszkadzało.
Wręcz przeciwnie.
Chociaż musiał sam się przed sobą przyznać, że się nie spodziewał.
Zdecydowanie uwielbiał tą stronę Parka.
-W takim razie daruje sobie dzisiejsze zajęcia. Mam ciekawsze rzeczy do robienia.
-Tak? Na przykład jakie?
-Na przykład wspólny prysznic i śniadanie. A później się zobaczy.
-Zdecydowanie jestem na tak. Złoty guzik. Przechodzisz do finału. - czarnowłosy uśmiechnął się po czym wstał ze starszym na rękach. Od razu ruszył z nim do łazienki nie przejmując się, że są nadzy.
Jimin jeknął kiedy tylko zobaczył swoje odbicie w lustrze. Był cały w malinkach!
Zawstydził się przypominając sobie to co wydarzyło się w nocy. Schował twarz w szyję młodszego chcąc schować się przed całym światem.
Już po chwili byli pod prysznicem.
Ciepła woda spływała po ich ciałach zmywając wszelkie dowody. Myli nawzajem swoje ciała, a kiedy Jimin dotarł do umięśnionych pleców partnera zmarszczył nosek. Odwrócił go do siebie i aż wciągnął gwałtownie powietrze.
Plecy Kooka wyglądały jakby zaatakował je dziki zwierz.
Były czerwone i podrapana. W wielu miejscach znajdowały się strupki oraz długie ślady zaschniętej krwi.
Delikatnie zaczął myć jego skórę i całował każdą rankę, a na koniec przytulił się do niego.
Kilka munut później stali w kuchni z mokrymi włosami. Chim miał na sobie spodenki oraz jedną z ogromnych koszul Jeona. Wyglądał w niej niczym dziecko w ubraniu swojego taty.
Czarnowłosy natomiast jak zwykle miał na sobie jedynie spodnie dresowe.
Zajęci robieniem śniadania nie zauważyli, że do kuchni weszła siostra Jimin, która od razu zaczęła piszczeć podekscytowana.
Obaj spojrzeli na nią jak na wariatkę.
-Jesteście razem? - zapytała siadając na wysokim krześle i nalała sobie soku do szklanki.
-Nie. - powiedział Jimin.
-Zdecydowanie tak. - w tym samym momencie powiedział Jungkook.
-Zdecydujcie się. - dziewczyna obserwowała ich uważnie.
-Tak. Jesteśmy razem. Nie ma opcji, że oddam tą blondynę komukolwiek. - Młodszy objął niższego i pocałował go w czoło przez co ten oblał się rumieńcem.
-Boże! Nareszcie! Będę musiała powiedzieć mamie! I koleżankom. - zaczęła się zachwycać. - Nie pi to przez lata chowałam wszystkie kartki walentynkowe dla Chima byście ostatecznie mieli ze sobą nie być.
-Ty chowałaś moje co? - Park rozchylił usta w zdziwieniu.
-Nooo... Czekaj. - wybiegła z kuchni by po chwili wrócić z wielką torbą. - Chowałam ją pod łóżkiem. - Wysypała zawartość torby na podłogę. Setki kartek walentynkowych i liścików ułożyły się na kształt dywanu.
-Ale dlaczego je chowałaś? - Jeon nie rozumiał. - Jiminowi było przykro za każdym razem.
-Idioto! Jakby się umówił z jakimś debilem i byli by razem to nie był by z tobą! Czego nie kumasz? - wywróciła oczami i dopiła swój sok. - Nawet nie wiesz jak mnie męczyło dokuczanie wam. Teraz mogę bezkarnie nazywać was gejuszkami. - zaklaskała radośnie. - Ide zadzwonić do mamy. Mój plan wypalił! - i już jej nie było, a chłopcy patrzyli po sobie w zdziwieniu.
Przy śniadaniu czytali wszystkie kartki co i rusz parskając śmiechem.
-To jest dobre. Słuchaj. - Czarnowłosy nabrał powietrza do płuc. - "Twój tyłek jest niczym niezmącona woda. Falował by powoli na moich biodrach" - po chwili po salonie przeszły kolejne salwy śmiechu.
-Mam lepsze. - blondyn zmarszczył nos. - "Ty, ja i twój tyłek. To nie może się nie udać".
Spędzili tak dwie godziny aż w końcu uznali, że pojadą nad jezioro.
Póki woda była zamarznięta chcieli jeszcze z tego skorzystać dlatego zabrali ze sobą łyżwy.
Uwielbiali swoje popisy i zawsze się zakładali kto pierwszy okrąży jezioro nie przewracając się przy tym ani razu.
Oczywiście wywrotki były u nich na porządku dziennym. Nie dlatego, że nie umieli jeździć ale dlatego, że nie potrafili się nie wygłupić.
W ich relacji nic się nie zmieniło.
No prawie nic.
Teraz mogli dotykać się bezkarnie i całować nieustannie.
Po południu pojechali na obiad do swojej ulubionej knajpki. Chim cieszył się z tego, że jest zima i że może ukryć malinki pod golfem. Aż się bał co będzie latem.
Wieczorem pojechali na swoje ulubione wzgórze skąd widzieli całe miasto.
Siedzieli w samochodzie na tylnych siedzeniach oglądając zachód słońca.
Z pozoru mogło wydawać się to bardzo romantyczne jednak obaj nie mieli już na sobie spodni.
We wstecznym lusterku odbijały się ich zwrócone ku sobie twarze.
Patrzyli na siebie bardzo długo.
W końcu Kook uniósł okulary, które starszy dzisiaj nałożył zamiast soczewek i złączył ich usta w słodkim pocałunku by po chwili wsunąć między pulchne wargi język.
Jimin jęknął momentalnie i złapał czarnowłosego za szyję przyciągając go jeszcze bliżej.
W świetle zachodzącego słońca blond kosmyki zmieniły swój kolor nadając całemu obrazkowi hektolitry słodyczy.
----------------------------
Tak!
To znowu ja!
Zamiast słuchać na wykładach to jem zamrożonego pączka z biedry z kremem waniliowym i myślę co będzie dalej.
Niedługo będę jadła mrożony ser jak tak dalej pójdzie xd
Kocham was ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro