Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Hotel

Następnego dnia Jungkook wszedł do mieszkania Jimina jak do swojego. Można by powiedzieć, że prawie tam mieszkał. Miał swoje mieszkanie. Ładne, przyjemne mieszkanko, jednak dużo dalej od centrum, a po nocy spędzonej w towarzystwie nigdy nie chciało mu się jechać tak daleko. Walnął się na kanapę, która już miała permanentnie odciśnięte kształty jego ciała i zasnął niemal natychmiast.

Rankiem Jimin wszedł zaspany do salonu. Przetarł oczy piąstkami i ruszył do kuchni zrobić sobie kawę. Nie lubił tego napoju jednak potrzebował się rozbudzić. Niemal pół nocy spędził na czytaniu jakichś teorii spiskowych o Rosji. Musiał zająć czymś swoje myśli. Z gorącym napojem ruszył do salonu gdzie postawił kubek na stoliczku i już chciał usiąść na kanapie kiedy zauważył Jeona. - Kook!- jęknął. - Spaaadaj.

Jęknął coś sennie pod nosem i podkulił nogi, dając trochę miejsca koledze. Złapał za różową, puchową poduszkę i przytulił ją do siebie, otwierając lekko usta, przez które wydostawały się spokojnie pokłady powietrza.

Park jedynie westchnął i usiadł skulony obok przyjaciela. Poczekał trochę aż kawa ostygnie i wypił ją niemal duszkiem by jak najszybciej mieć to już za sobą. Jednak wcale nie poczuł się rozbudzony więc jedynie wcisnął się między ramiona Kooka i również zasnął.

Obudził się jak zawsze, w okolicach południa, czując jakiś nienaturalny ciężar na swojej klatce. Otworzył szeroko oczy, widząc Jimina spokojnie śpiącego na jego ciele. Odchrząknął, nie wiedząc co ma innego robić.

Jimin mlasnął kilka razy wtulając się w umięśnioną klatkę piersiową przyjaciela.- Daj jeszcze pospać nooo.

- Ale... Emmm... Ugh. - Nie miał serca go budzić, więc po prostu leżał tak, czując się dość dziwnie.

-Zrobić ci śniadanie?- zapytał chłopak nadal bełkocząc sennie.

- Emmm... a co ty tu w ogóle robisz?

-Mieszkam. A ty?- wspiął się wyżej i schował twarz w rozgrzanej szyi chłopaka. Teraz mógł by zasnąć na nowo.

- Hej! - Zrzucił go z siebie na podłogę. - Na za dużo sobie pozwalasz.

-Zimno mi po prostu! Gnoju jeden nie dostaniesz śniadania.- Chim wstał i rozmasował pupę. Zabrał Kookowi koc i poszedł na fotel. Skulił się w kulkę i odwrócił do młodszego.

- Hej! To mój koc! - Znaczy Jimina, ale korzystał z niego głównie Kook.

-Teraz to spadaj jak się nie chcesz przytulać. A tak to miał byś połowę koca. To nie masz wcale.- odwrócił się i pokazał mu język.

- Co ty się ostatnio taki tulaśny zrobiłeś, co?

-Bo nie ma mnie kto przytulać. Mama wyjechała, a moja głupia siostra to jak szympans jakiś. Tylko krzyczy żebym ugotował obiad, a to ona jest starsza. I brzydsza... Ale to tak w gratisie.

- I ja miałem zostać twoją przytulanką?

-Koronka by ci z głowy nie spadła.- przeciągnął się w końcu i wstał. - Dobra. Nakarmię cię bo robisz się gburowaty.

- No. Nareszcie mówisz jak osoba myśląca. - Podniósł się i przeciągnął po niezbyt wygodnej drzemce.

-Chcesz dostać?! Dosypie ci arszeniku kiedyś do jedzenia. Zobaczysz.- Jimin tupnął nogą.

- Jasne... - Przewrócił teatralnie oczami. - Za bardzo mmie kochasz.

-A właśnie, że wcale cię nie kocham. Ja nie wiem co to uczucia.

- Ehem... Ta, jasne... - Poszedł za nim do kuchni. - Dostałeś jakieś powiadomienie. - Wskazał na telefon.

-I co? To pewnie nic ważnego bo ty jesteś u mnie. Jakby cię nie było to może i bym sprawdził.- wyjął z lodówki składniki na tosty.

- W sumie to urocze... Dobra. Co na śniadanie? Mam dziesięć minut, a potem lecę.

-Tosty mogę zrobić. - mruknął. - W ogóle przestań do mnie przychodzić żeby zjeść i się wyspać!

- Co? Dlaczego? - Wziął sobie sok i zaczął pić z gwinta.

-Bo mnie wykorzystujesz. Nie jestem... Hotelem. - Park powiedział smutno.

- No wiem, nie ma tu szlafroka dla mnie.

-Wypchaj  się. - starszy rzucił go kawałkiem szynki. - Nie ma i nie będzie. Następnym razem zamknę drzwi na klucz.

- Klucze swoje też mam, zapomniałeś?

-Więc je oddaj.- Jimin denerwował się co raz bardziej. Wyjął gotowe już tosty i podał młodszemu.

- Nie, moje. Dziękuję. - Potarł dłonie i zaczął jeść. - Co robisz wieczorem tak w ogóle?

-Nie wiem. Dlaczego pytasz?

- Wpadnę wieczorem, co? Znaczy w nocy albo nad ranem.

-Zabarykaduję drzwi komodą. Już powiedziałem. Jesteśmy przyjaciółmi, a ty prawie tu mieszkasz. Mógł byś się chociaż do zakupów dokładać. Nie po to pracuje w piątki i soboty żeby cię żywić. - Jiminowi czasami naprawdę było przykro, że młodszy tak postępował.

- Okej... Wezmę coś do jedzenia, Jezu. - Przewrócił oczami. - też pracuje. Wiesz?

-I też masz własne mieszkanie. Wiesz? Pamiętasz o tym w ogóle?

-----------------------------------
Myślę nad długością tego opowiadania i tak... Czy dwadzieścia rozdziałów będzie wystarczające? Nie mam pojęcia.
Dbajcie o siebie kochani, pijcie dużo herbatki i często się uśmiechajcie nawet pomimo smutku. Bądźcie silni
Kocham was ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro