Prolog
Wzrok każdego spoczywał na nim, dając mu tym samym aprobatę tego co zrobił. Powolnym krokiem podszedł do stołu nalewając sobie szklankę whisky. Spojrzał w moja stronę unosząc rękę w geście toastu, upijając do połowy trzymany trunek.
Chciał mnie złamać, pokazać wszystkim, że ma nade mną władzę. Uniosłam dumnie głowę, czekając na jego kolejny cios.
Zamiast tego podszedł bliżej, powoli dotykając skóry na mojej szyi.
- Taka piękna- powiedział, przejeżdżając kciukiem po ustach.
Nie bałam się. Swoją uwagę skupiłam na nim. Stał przy kominku z kamiennym wyrazem twarzy. Spojrzałam w jego oczy i zobaczyłam w nich coś czego nigdy nie miałam prawa zobaczyć.....
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro