Natasza
W hali odlotów zobaczyłam swój numer. Podniosłam bagaż podręczny i skierowałam się w stronę bramek. W Nowym Jorku zamieszkałam pięć lat temu i od tego czasu moje życie nie mogło być piękniejsze. Rozpoczęłam studia prawnicze, zdobyłam nowych przyjaciół i miałam swoją upragnioną wolność. Teraz, czekając na odprawę, ściskałam w ręku bilet do swojej przeszłości. Musiałam wracać do miejsca, z którego pragnęłam na zawsze uciec.
- Witamy na pokładzie naszych linii lotniczych -usłyszałam serdeczny głos stewardessy, zajmując wskazane przez nią miejsce.
Wyjmując telefon odczytałam nadesłane wiadomości i ponownie spojrzałam na wchodzących na pokład ludzi. W oddali zobaczyłam tą samą postać mężczyzny, który jakbym miała wrażenie prześladował mnie odkąd tylko pojawiłam się na lotnisku.
Idąc w moją stronę uważnie obserwował całe otoczenie. Jego wygląd był dla mnie przerażający, w szczególności widoczna blizna wzdłuż lewego policzka.- Przepraszam, mam miejsce obok Pani przy oknie - usłyszałam jego gruby głos.Czym prędzej wstałam, przepuszczając go w przejściu, bojąc się ponownie na niego spojrzeć.
Po około trzydziestu minutach lotu wciąż byłam spięta . W zasadzie odkąd zamieszkałam w Nowym Jorku zawsze dziwnie się czułam u boku jakiegokolwiek mężczyzny. Byłam świadoma swojego wyglądu , czasami tego nienawidziłam , zwłaszcza kiedy ludzi nie interesowało to co miałam do powiedzenia a jedynie moja uroda.
- Whisky z lodem dla Pana- usłyszałam stojącą przy mnie stewardesse i zobaczyłam, jak wręcza trunek mężczyźnie obok. Spojrzałam na jego dłoń, a na niej tak dobrze znany mi symbol. Doskonale wiedziałam co on oznacza i mogłam jedynie przypuszczać kim był ten człowiek.
Od razu poczułam przyśpieszone bicie serca, a przez moje ciało zaczęły przechodzić zimne torsje. Wstałam z miejsca i szybkim krokiem udałam się w stronę toalet z impetem zatrzaskując za sobą drzwi.
Spojrzałam w lustro na swoją bladą twarz i przerażone oczy.Miałam tysiąc myśli na raz i każde mi podpowiadały, że to nie mógł być przypadek. Odkąd wyjechałam z Rosji, nikt się ze mną nie kontaktował . W momencie gdy odebrałam telefon od Olgi z prośbą o pilny przyjazd nie zadawałam pytam, wiedziałam że muszę wracać. Obmyłam twarz zimną wodą próbując opanować nerwy. Ponownie spojrzałam w lustro wycierając rozmazany tusz. Otworzyłam drzwi rozglądając się dookoła.Zobaczyłam, że wciąż tam siedział z głową opartą o zagłówek, trzymając w ręku do połowy upitą szklankę. Przechodząc między miejscami poczułam czyjąś dłoń, mocno ściskającą mnie w talii.- Jesteś śliczniutka skarbie, może usiądziesz koło mnie ?- zanim zdążyłam zareagować moje ciało zostało odepchnięte na bok, po czym zauważyłam jak mężczyzna z blizną prowadzi tego osobnika w przeciwną stronę. Nie rozumiałam co się przed chwila stało. Nikt z pasażerów nawet nie był zdziwiony zaistniałą sytuacją. Usiadłam więc na swoim miejscu, niezdarnie wyjmując książkę, by chodź trochę odgonić skołowane myśli. Przez resztę podróży ich nie widziałam, starałam się zachować spokój, a w momencie gdy samolot zaczął kołować poczułam ulgę.
Po zakończonym lądowaniu i możliwości opuszczenia pokładu skierowałam się w stronę terminala. Spojrzałam na ludzi idących w tym samym kierunku i mój wzrok zatrzymał się na nim. Szedł w obstawie dwóch osobników tak samo ubranych.
- Szef już czeka w swojej posiadłości - usłyszałam gdy stanął na wprost mnie.
* * *
Jechaliśmy już ponad pół godziny. Tajemniczy mężczyzna okazał się być jednym z ludzi Dymitra, wysłanym by mnie osobiście eskortować do domu. Spojrzałam przez okno widząc w oddali olbrzymią posiadłość, w której spędziłam większość życia. Poczułam się tak, jakbym widziała to wszystko po raz pierwszy. Wzdłuż wąskiej alejki rósł idealnie przycięty żywopłot, a jedyne kwiaty jakie można było tu spotkać to były róże, pielęgnowane przez Olgę z niezwykłą starannością. Moim ulubionym miejscem w dzieciństwie była biała altana w głębi ogrodu, otoczona krzewami w różnych odcieniach zieleni. Jednak to co najbardziej przykuło moją uwagę to rzeźby pełniące rolę nowoczesnej dekoracji.
Po wyjściu z samochodu od razu zwróciłam uwagę na zaskakująco dużą ilość ochrony. Poczułam się dziwnie wiedząc że jestem przez nich obserwowana.
- Witaj w domu skarbie - odwróciłam głowę widząc Olgę idącą w moim kierunku.
Na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech. Kochałam tą kobietę z całego serca. Traktowałam ją jak matkę, której nigdy nie miałam.-Tęskniłam, tak strasznie za tobą tęskniłam- powiedziałam przytulając się do niej.Od razu poczułam jej cudowny zapach, który kojarzył mi się zawsze z domem.Olga uwielbiała gotować, zawsze przed moim wyjściem do szkoły robiła dla mnie śniadanie mimo zatrudnionej w domu służby.
- Nataszko wyrosłaś na przepiękną kobietę - spojrzałam na jej twarz i zbierające się w kącikach jej oczu łzy.-Chodźmy, wszyscy już czekają - powiedziała, spoglądając na mnie z zachwytem.
Wnętrze domu było imponujące, przeważały odcienie brązu i złota. Pomimo niezliczonej ilości kryształów i ręcznie robionej ceramiki czułam się tu zawsze komfortowo. Weszłam do salonu wywołując ciszę wśród zebranych gości, nie wiedziałam kim są i mało mnie to interesowało. Swoją uwagę skupiłam na nim. Stał oparty o duże, drewniane biurko, trzymając w ręku szklankę z brązowym płynem. Zobaczyłam w jego oczach rosnącą radość wywołaną moim widokiem. Nie musiał nic mówić, wiedziałam że jest szczęśliwy.Gdy do mnie podszedł, poczułam ten sam spokój i ciepło co dawniej, kiedy tutaj mieszkałam. Jednak te chwilę już nigdy nie wrócą, bo od teraz miałam mieć inny dom i Pana u którego będę służyć.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro