światła i krzyki
Światło ludzi, światło życia,
Też czasami zgasnąć musi.
Promyk słońca, w deszczu, w burzy,
Promyk z serca, ten nieduży.
Światło prawie niewidoczne,
Błysk tak mały, cienie mroczne,
W środku gdzieś tam coś się tli,
Zgaszone przez delikatne, purpurowe łzy.
Krzyk niegłośny, lecz zuchwały,
Pełny życia, pełny... chwały?
Bo zagłusza głosy przyjaźni,
Rani głęboko, rani wyraźnie.
Krzyki, głosy, palą się światła.
Tyle nadziei, aż ta zniknęła ostatnia.
Człowiek człowiekiem, złotym wytworem,
Światła marzeniem i krzyku potworem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro