Zjawa
Blady cień,
Za twoim ramieniem.
Wygląd jak zjawa,
Żywi się twoim pragnieniem.
Duch, którego tylko oddech poczujesz,
Na skórze, na szyi.
Istota, ale to ty ją kontrolujesz.
Może byli okrutni, niemili?
Postać, której tylko cień,
Światłem się bladym odbija.
Życie pozaziemskie czasem się do drzwi naszego świata dobija.
Zimne, może ciepłe...
Całkiem ciche, ale głośne.
Widoczne, tylko już zanikłe,
Milczą, lecz mówią o smutku radośnie.
Duchy, zjawy, cienie,
Od płomieni świec,
Po blask dusz niewinnych.
Może miłosierdzie okażą, o ile nie spróbujesz uciec.
Od ich krzyków, jęków,
Łez cichych, ale promiennych.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro