Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział trzynasty

Adrien schował się za budynkiem, oddychając niespokojnie. Z trudem udało mu się uniknąć swojego ochroniarza, który miał go odebrać z sesji zdjęciowej. Osunął się na ziemie po ścianie. Usiadł na chodniku i oparł plecy o ścianę. Wyjął ze swojej torby butelkę wody i napił się z niej. Przeszło mu przez myśl, że powinien przestać zostawiać Plagga w domu, bo nie będzie mógł się przemienić, gdy wreszcie zaatakuje Władca Ciem.

— Tu jesteś, kotku — Adrien wzdrygnął się, słysząc po swojej prawej stronie znajomy głos. — Chciałam cię odebrać z sesji zanim pojedziesz do domu, ale już cię nie było.

Diana znalazła się obok niego. Uśmiechnęła się radośnie i wyciągnęła w jego stronę rękę, a chłopak ujął ją, po czym podniósł się z ziemi. Otrzepał z siebie niewidzialny brud i zapytał zaciekawiony:

— Po co mnie szukałaś? Nie masz dzisiaj randki z Marinette?

Diana przyciągnęła go do siebie. Wyjęła ze swojej torebki pudełko z kartami i uniosła je przed nimi.

— Limitowa edycja z tobą i z Biedronką. Mam zamiar oficjalnie poprosić ją o chodzenie.

Adrien zdziwił się, słysząc o kartkach z podobiznami jego i superbohaterki, ale to uczucie znikło, gdy przypomniał sobie jakie rzeczy on trzymał w domu, gdy był zakochany w Biedronce. Wciąż miał figurki, koszulki, torbę, a nawet skarpetki z jej podobizną albo ten kalendarz ze zdjęciami jego i Biedronki w dwuznacznych momentach.

— To jeszcze nie jesteście parą?

Diana zarumieniła się delikatnie.

— No nie — wyznała z trudem. — Nie mieszkam tutaj, a w Londynie. To trochę kłopotliwe i ona ma tylko 13 lat. W moim przypadku to z góry skazane na porażkę, bo mam własne życie bez niej — wyjaśniła pokrótce. — Ale chcę spróbować. I dlatego powiem jej dzisiaj wszystko, i zapytam czy mimo tego chce być ze mną.

— Co musisz jej powiedzieć? Zrobiłaś coś strasznego?

Prócz tego, że miałaś nieciekawe dzieciństwo — dodał w myślach. Diana uderzyła go lekko w głowę i odwróciła w swoją stronę.

— Czy to z tobą mam chodzić? — zapytała, śmiejąc się delikatnie.

— Nie. Ale jesteś moją przyjaciółka — przypomniał Adrien.

Diana spięła się. Jej źrenice się rozszerzyły, a usta delikatnie uchyliły. Przez chwilę bez słowa przyglądała się zdezorientowanej minie Adriena.

— Ach, no tak. Jesteśmy przyjaciółmi — wymamrotała. — No co? — jęknęła, widząc zaciętą minę Adriena. — Nigdy mnie tak nie nazwałeś. Czasami miałam wrażenie, że to jednostronne — zauważyła.

Blondyn westchnął. Po części miała rację. Przez długi czas jej nienawidził, bo myślał, że to ona odebrała mu Lukę. Dziewczyna Luki— powtarzał swego czasu głos w jego głowie. Teraz wiedział, że nie warto go słuchać.

— To po co mnie szukałaś, przyjaciółko? — powtórzył swoje początkowe pytania, podkreślając ostatni wyraz.

— Żeby podnieść się na duchu — odpowiedziała szczerze, przytulając go, a potem odchodząc, tłumacząc się tym, że ma tylko "10 minut" do randki.

Adrien zaśmiał się pod nosem, po czym wyjął swój telefon i sprawdził godzinę. 15.14. Zdecydował się na zajście do piekarni rodziców Marinette, po czym przejście się wzdłuż plaży. 

*****

Znowu siedział w parku. I wydało mu się to dosyć zabawne, że spotykał się z Marinette, godzinę po tym jak spotkał się z Dianą, a one obie miały dzisiaj randkę. Jednocześnie miał bardzo złe przeczucia dotyczące ataku Władcy Ciem. Nie wiedział skąd się brały, ale bardzo chciałby mieć przy sobie teraz Plagga.

Minęło już 10 minut od momentu, gdy dostał wiadomość od Mari. Spóźniała się. Jego ojciec będzie wściekły, gdy wróci do domu późno. I tak będzie wściekły, ale lepiej, żeby był wściekły mniej, bo wtedy jest też mniej zawiedziony. Adrien nie lubił zawiedzionego wzrok ojca. 

Wszystkie pesymistyczne myśli odeszły, gdy usłyszał swoje imię wypowiedziane przez dobrze znany mu głos. Podniósł się i spojrzał w kierunku, z którego dobiegał. Spodziewał się szczęścia, szoku, bo przecież miały dziś zacząć ze sobą chodzić, ale nie łez i poczucia winy na twarzy.

— Adrien, zrobiłam coś strasznego — mówiąc to, dziewczyna wtuliła się w blondyna. — Uciekłam i pewnie ją zraniłam.

Adrien nic nie powiedział, a jedynie mocniej ją do siebie przycisnął i położył ostrożnie dłoń na jej karku. To pierwszy raz, gdy pocieszał tak załamaną Marinette. Nie bardzo wiedział, co robić. 

— Nie wiem, dlaczego. Nie wiem. Nie wiem... Czy ona teraz się smuci? — Marinette spojrzała Adrienowi w oczy. — Czy smuciłbyś się, gdybym cię zostawiła, dlatego że masz potworne uzależnienie i musisz się leczyć?

Adrien pokiwał głową, mimo, że nie miał pojęcia, o co takiego jej chodziło. Potwornym uzależnieniem mogło być prawie wszystko. Ciekawe czy jego bycie bohaterem też można była pod to podciągnąć. Luka, mam potworne uzależnienie... bawię się w bohatera — to nie czas na takie bzdury.

— Na pewno rozumie, jeśli to uzależnienie jest takie potworne — powiedział Adrien, pomagając dziewczynie usiąść. — No więc co takiego się stało?

Marinette pociągnęła nosem i uśmiechnęła się delikatnie. Adrien nie powiedział nic na temat tego jak odstraszająco w tym momencie wyglądała z zasmarkaną twarzą, mokrymi policzkami, zapłakanymi oczami i tą drżącą wargą.

— Dziękuje — wyszeptała, ręką trąc nos. — Okazało się — Marinette nie skończyła, słysząc głośny krzyk i dźwięk wybuchu.

Chwilę później jedynym, co do nich dochodziło była panika. Ogromna panika. Adrien zrozumiał, co się działo w momencie, gdy ktoś krzyknął: "królowa atakuję", a w ich stronę zaczęła iść armia złożona z wysokich mężczyzn ubranych na biało z różnymi wyszytymi na ubraniach znakami karcianymi i cyframi.

— Władca Ciem — wymamrotał tak cicho, że tylko on był w stanie to usłyszeć.

Rozejrzał się wokół siebie, Marinette wybiegała z parku, a ostatnim co usłyszał było: "schowaj się, Adrien". Nie miał zamiaru posłuchać. Miał już sięgnąć do swojej torby, gdy przypomniał sobie, że Plagg został w posiadłości. Zaklął cicho i schował się za fontanną, mając nadzieję, że armia go nie dostrzeże. Ledwo powstrzymywał się od nieporuszania się, gdy słyszał wołania o pomoc. To moja wina — pomyślał. Wyjrzał za fontannę. "Karty" łapały ludzi i skuwały ich. Muszą prowadzić ich do królowej — wywnioskował. Minęło 10 minut. 10 minut, które dłużyły mu się mu niczym godziny nim armia wycofała się z parku i dla niego szczęśliwie, nie dostrzegła go. Przez ten czas myślał jedynie o jednym, o tym jakim idiotą był, zostawiając Plagga w dom. Nie wybaczy sobie jeśli Biedronka zostanie przez niego ranna albo któreś z jego przyjaciół. 

Podniósł się z kolan i rozglądając na każdą stronę, ruszył biegiem w kierunku swojego domu. Musi przemienić się w Czarnego Kota i pomóc Biedronce. Jak najszybciej.

— Aj — schował się za ścianę kwiaciarni, zauważając biegnącego Lukę. — Powinienem być z nim, żeby nic mu się nie stało — mruknął, gdy Luka zniknął, a on znowu ruszył w stronę domu, nie mogąc uwierzyć w to jak wyglądało miasto, którym nie tak dawno szedł.

Powywracane samochody, zniszczone drogi, powyrywane znaki, rozbite szyby w sklepach i domach, ludzie chowający się w popłochu w budynkach i ciągły dźwięk uderzania butów o ziemię, jakby ktoś maszerował. To musi być ta karciana armia, którą widziałem — mruknął. Uśmiechnął się delikatnie, gdy zobaczył dziewczynę w czerwonym kropkowanym stroju, skaczącą po budynkach. Przynajmniej jedno z nich przykładało się do swoich obowiązków. 

Adrien odetchnął z ulgą, gdy znalazł się przed bramą do domu, ale nie miał pojęcia, co dalej. Jeśli wejdzie do środka bramą, dostanie ochrzan, a ojciec zamknie go w pokoju. Przeczesał palcami swoje włosy. Pozostało mu się wdrapać po ogrodzeniu, ale wtedy włączy się alarm. Wziął głęboki wdech. Musiał być jeszcze jakiś sposób. Może podejdzie od strony swojego pokoju i zacznie wołać Plagga, mając nadzieję, że karciana amia go nie dorwie. 

— Kolego — Adrien omal nie zasłabł, słysząc głos nad sobą.

Odwrócił się szybko i miał zamiar uderzyć latające przed nim stworzonko, gdy dotarło do niego, że to jego przyjaciel. 

— Plagg — powiedział, swoim głosem przekazując jak bardzo uszczęśliwia go widok kwami — wysuwaj pazury. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro