Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział dziewiąty

— Luka powinien być na dole.

Adrien niepewnie zszedł pod pokład "Libery". Stanął przed drzwiami do pokoju Luki i starał się uspokoić odrobinę przyspieszony oddech. Przecież to nic takiego. Wchodził jedynie do pomieszczenia, gdzie mogło się stać wszystko. W końcu on i Luka będą sami.

— Zapomniałem, że mam dopiero 14 lat — powiedział do siebie szeptem, kiedy wyobraził sobie jak popycha Luke na łóżko, a ten mówi, że do niczego nie dojdzie.

Ostatni raz wziął głęboki wdech i zapukał. Skrzywił się, słysząc głos, który z pewnością nie należał do jego Luki.

— Właź!

Posłusznie otworzył drzwi i ku swojemu niezadowoleniu w pokoju zobaczył jedynie, leżącą na podłodze, Diane, czytającą jakiś magazyn. Kiedy Adrien bliżej mu się przyjrzał, gdy Diana rzuciła go na podłogę, pozostawiając go otwartego na stronie, którą czytała, doszedł do wniosku, że to tego typu magazyn z kobietami.

— Miło cię widzieć, kotku — zawołała, podbiegając do niego i przytulając z całej siły.

Adrien czuł się dziwnie, bo z powodu różnicy we wzroście przyciskała go do swoich piersi. Ucałowała jego włosy. To chyba nie może być kryminalistka — powiedział do siebie w myślach.

— Tęskniłam. To były najgorsze trzy dni mojego życia. Masz ze sobą hybrydkę? — zapytała, odsuwając się od blondyna i kierując wzrok na jego torbę.

Chłopak pokręcił głową. Plagg stwierdził, że nie chce patrzeć na jego miziającego się z Luką albo jeszcze gorzej na Adriena, który nie mizia się z Luką. 

— Plagg, raczej cię nie lubi — wyznał ostrożnie, istniała możliwość, że zareaguje gniewem.

Diana jednak wzruszyła ramionami.

— Aha. Tak myślałam. — Spoważniała. — Przyszedłeś do Luki, co? Nie do mnie? — zapytała, brzmiąc na odrobinę zranioną.

Adrien pokiwał głową. Czuł się odrobinę głupio przez jej pytanie, znowu nim manipulowała.

— Miałem go zapytać, kiedy będziemy mogli się spotkać — skłamał, a raczej nie powiedział całej prawdy. — Marinette bardzo się o ciebie martwi — uśmiechnął się niemrawo na wspomnienie ich rozmowy.

Diana uśmiechnęła się. Delikatnie przygryzła swój palec. Wyglądała na odrobinę tym onieśmieloną.

— Naprawdę? — zapytała najdelikatniejszym głosem jaki Adrien kiedykolwiek usłyszał. — Martwiła się — oblizała swoje wargi — o mnie?

Adrien pokiwał szybko głową. Chyba Diana naprawdę lubiła Marinette, więc lepiej pchać ją w jej kierunku.

— Bardzo — powiedział, wodząc wzrokiem po całym pokoju. — Ciągle o tobie mówi. Czuje się winna, bo nie zatrzymała cię od razu i nie kazała Chloe przestać wygadywać bzdur. Potrzebuje twojego zapewnienia, że wszystko jest w porządku.

Adrien zbliżył się do Diany i położył dłoń na jej ramieniu. Spojrzał jej w oczy wyczekująco.

— Mam do niej iść? — zapytała niepewnie.

Pozbyć się tego czegoś — powiedział głos z głowy Adriena. Adrien odrobinę się z nim zgadzał. Trzeba było naprawić Diane, sprawić by znowu pewność siebie, aż z niej kipiała.

— Musisz. Jesteś jej to winna. Potrzebuje cie. Naprawdę.

Diana uśmiechnęła się, wyobrażając sobie Marinette, czekającą na nią. 

— Wierzę.

Diana przytuliła go do siebie raz jeszcze, poklepała po plecach. Ruszyła w kierunku drzwi, lecz zanim opuściła pokój oznajmiła jeszcze:

— Kupię ci donuty, czekaj na mnie jutro.

Adrien zaśmiał się sztucznie, wzdrygnął się, słysząc trzaśnięcie drzwiami. Westchnął z ulgą. Mimowolnie podszedł do łóżka Luki i rzucił się na nie. Przyciągnął do siebie kołdrę jego Luki.

— Jestem taki zły — jęknął, przypominając sobie jak podkoloryzował odpowiedź na pytanie Diany.

Dla innych w jego wieku kłamanie mogło być czymś normalnym, ale on nienawidził kłamstw, a okłamał przyjaciółkę, nieważne, że znał ją nawet nie 2 tygodnie.

Chciał uderzyć w ścianę, żeby rozładować złość, ale zatrzymał rękę, przypominając sobie, gdzie się znajdował. Podniósł się do siadu. Był w pokoju Luki. W jego pokoju. Spojrzał na swoją dłoń, którą zaciskał na jego pościeli. Szybko ją puścił. Podniósł się i najstaranniej jak umiał pościelił łóżko. Zupełnie zapomniał zapytać Diany, gdzie znajdował się Luka. Przeklął w myślach. Musiał się stąd wynosić zanim przestanie myśleć trzeźwo i zacznie sprawdzać pokój Luki. Nie chciał wyobrażać sobie miny Luki, kiedy zastanie go wąchającego jego ubrania. Biegiem ruszył do drzwi, ale nie dał rady dobiec, bo potknął się o wieże z gazet i z łoskotem uderzył o podłogę. Jęknął z bólu. Zerknął na winnych tego zajścia. Magazyny o modzie mogły należeć do tylko jednej osoby.

Z trudem podniósł się. Poczochrał swoje włosy. Powinien to teraz posprzątać. Jak na złość, usłyszał jak ktoś naciska klamkę i nie była to mama Luki. Skulił się w sobie. Nie było szans, żeby się jeszcze schować.

— Miło cię widzieć, Adrien. Minąłem się z Diną w drzwiach. Udało ci się wyrzucić ją z mojego pokoju. Jestem pod wrażeniem.

Adrien przełknął nerwowo ślinę, kiedy Luka usiadł obok niego i położył dłoń na jego udzie.

— Poszła do Mari — wymamrotał. — Chyba się lubią.

Luka zaśmiał się, a Adrien miał wrażenie, że serce wyrwie mu się z piersi. 

— Marinette to pierwsza osoba, która zawróciła Dianie, aż tak w głowie. Dina to rozwiązła osoba. Lubi się bawić. Nie zmienia się — przyznał Luka — ale Marinette ją zmieniła. Ciągle o niej mówi. Mama ma nas dość, bo ona nawija o Marinette, a ja — Luka spojrzał na Adriena, który poczerwieniał na twarzy — o tobie.

Luka położył dłoń na policzku blondyna. Przez chwilę Adrien miał wrażenie, że Luka go pocałuje i przeraził się na tą myśl, ale Luka odsunął się i z szerokim uśmiechem oznajmił:

— Zagrajmy w coś.

Adrien pokiwał głową na zgodę. Powstrzymał jęk niezadowolenie, kiedy Luka odsunął się od niego. Cholernie mocno chciał tego pocałunku. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro