23. Nikogo oprócz Patryka
Pov: Wiktoria
Szybkim krokiem wyszłam z pokoju, trącając Kubickiego w ramię. Miałam dość tej dwójki, musiałam z kimś pogadać, tyle że nikogo nie było w domu. Nikogo oprócz Patryka. Dawno z nim nie rozmawiałam, jedynie wymienialiśmy kilka zdań na odcinkach. Tak w sumie każdy z nas zajął się swoim życiem. Patryk trochę bardziej skupił się na swoim kanale, a ja? No właśnie, ja kolejny raz się za... Zauroczyłam.
Ale jak widać szczęścia w miłości to ja nie mam. Nigdy nie pomyślałabym, że Bartek taki jest. A Oliwier? Nie czuję z nim takiej chemii, po prostu jest spoko ziomkiem. Jednak nic poważnego z tego nie wyjdzie, tego jestem bardziej niż pewna.
Nawet nie wiem, w którym momencie dotarłam pod drzwi Mortala. Postanowiłam zapukać, bo naprawdę czułam się okropnie. Nie musiałam długo czekać, drzwi praktycznie od razu się otworzyły, był tam Patryk i Posti.
W: To... może nie będę przeszkadzać - chciałam się wycofać, ale Patryk złapał mnie za ramię, i wepchnął do pokoju.
P: Nigdzie nie idziesz i nie przeszkadzasz, prawda Alan? - posti pokiwał potwierdzająco głową - więc siadaj wygodnie i opowiadaj co się stało - nie czułam się zbyt komfortowo w obecności Alana. To znaczy, kiedyś mieliśmy lepsze relacje, ale po zerwaniu, już nie traktuję go jako bliskiego przyjaciela.
A: Zostawię was samych, i tak miałem zaraz spadać - Patryk nie protestował, ja też nie. Pożegnaliśmy się. Mortal złapał mnie za ręce i delikatnie je gładził.
P: Powiesz mi co Cię gryzie? Jesteśmy przyjaciółmi, możesz mi powiedzieć - w bardzo dziwny sposób wypowiedział te słowa.
Pov: Patryk
Chyba nadal kocham Wiktorię... Zjebałem, po całości. Zerwałem z nią, już po wszystkim. Nawet nie chcę próbować, bo ona kocha kogoś innego. Miałem dziewczynę, która jest skarbem, i wielu oddałoby dużo za taką partnerkę. Jednak wolałem ją zdradzić, i dać sobie wmówić, że straciłem uczucia. Najlepsze jest to, że to Kinga na siłę mnie przekonywała, że już jej nie kocham.
Byłem głupi, myślałem chujem a nie rozumem. Ale z drugiej strony, czy ona mnie kochała w tamtym momencie? Też mnie zdradziła, oboje byliśmy winni. Chociaż skoro oboje zepsuliśmy nasz związek, to może nam obu uda się go naprawić? Głos Wiki przywrócił mnie na ziemię.
W: W dużym skrócie, Bartek powiedział, że zerwie z Emilką, bo mu na mnie zależy - zaśmiała się ironicznie - nie kazałam mu tego robić, sam wpadł na taki pomysł. Jak wróciłam ze szpitala, to on też wrócił, cały pobity i nie chciał powiedzieć o co chodzi, nadal nie wiem. Póżniej wyszedł gdzieś, mówiąc mi, że idzie do rodziców - spuściła wzrok na podłogę, a ja ją do siebie przyciągnąłem i pocałowałem w głowę - wrócił z malinkami na szyi. Ja wiem, że nie jesteśmy razem ani nic, ale to boli... Po powrocie był pijany, i jeszcze bezczelnie próbował mnie pocałować. Pachniał inną dziewczyną... - łzy zaczęły spływać po jej policzkach. Tak bardzo chciałem oszczędzić jej cierpienia, mimo że sam jej kiedyś to zafundowałem.
P: Odegramy się na nim - wpadłem na pewien pomysł.
W: Co masz na myśli? - ten plan przyniesie korzyści Wiktorii, i być może jej relacji z Bartkiem, oraz mi. Niby ja najmniej skorzystam, ale ważne, że chociaż trochę.
Pov: Wiktoria
Wyszłam z Patrykiem z pokoju i zeszliśmy do reszty Genzie. Nasze dłonie były splecione. Każdy zmierzył nas wzrokiem od góry do dołu, i się uśmiechnęli. Oprócz Bartka. No i kostka, ale tym się jakoś nie przejęłam. Widziałam jak Kubicki walczy ze sobą, aby nie wydrzeć się na cały dom.
H: A wy co? - powiedziała z uśmiechem Hania. Udając, że nie wiem o co chodzi, spojrzałam na nasze dłonie.
W: O jezu Patryk... Jeszcze się domyślą - szepnęłam, tak aby wszyscy słyszeli i go puściłam. Postanowiliśmy odstawić małą szopkę, żeby wzbudzić w kimś zazdrość.
F: Nie chcecie nam o czymś powiedzieć? - posłała mi rozbawione spojrzenie Fausti.
W: Nie - przegryzłam wargę. Wszystko robiłam celowo, tak aby wyglądało naturalnie. Bartek momentalnie do mnie podszedł.
B: Wiktoria możemy pogadać? - popatrzył błagalnym wzrokiem na mnie i Patryka. Chciałam odmówić.
P: Idź Wika - a ten co? Przecież nie taki był plan - potrzebujecie szczerej rozmowy. Nie spieprz tego stary - poklepał Bartka po plecach.
Niechętnie podążyłam za Kubickim. Wzrok każdego był zawieszony na nas. Szliśmy w całkowitej ciszy, jedyne co było słychać to nasze kroki i oddechy. Wyszliśmy z domu, ale zmierzaliśmy w kierunku jakiegoś parku. W końcu Bartek się zatrzymał, przy jakiejś ławce.
W: Po co mnie tu zaciągnąłeś? - byłam na niego mocno wkurwiona - zgwałcisz mnie czy co? - syknęłam.
B: Czy Ty siebie słyszysz? - prawie krzyknął.
W: A Ty siebie słyszałeś, jak kłamałeś mi w żywe oczy? Weź, nie jestem aż taka głupia jak Ci się wydaje. Doskonale wiem, że nie byłeś u rodziców - powiedziałam na jednym wdechu.
B: Byłem u rodzi...
W: I co? Ojciec czy matka zrobili Ci te malinki? - udawał, że nie wie o co chodzi, ale na marne - nie pogrążaj się. Chcesz coś jeszcze dodać? - nastała cisza - tak myślałam.
B: Chcę - wydusił.
W: No to słucham - chyba się stresował, bo zaczął bawić się palcami.
B: Wika, ja byłem u Emilki, chciałem zerwać. Naprawdę niczego bardziej nie pragnę, niż rzucić ją i być szczęśliwy z Tobą - przerwałam mu.
W: Więc czemu tego nie zrobiłeś? Na chuj mi teraz słodzisz? Dużo mówisz, a mało robisz - prychnęłam.
B: Nie skończyłem - przewróciłam oczami - ona powiedziała o wszystkim swojemu bratu, a on ze swoimi kolegami mnie pobił i zagroził, że jak z nią zerwę, to zrobi coś Tobie i całemu Genzie. Wiktoria ja nie mogę nic zrobić, tak cholernie przepraszam... - on płakał... Bartek Kubicki przy mnie płakał. Nadal nie wiedziałam co o tym sądzić, ale serce mi się krajało. Przysunęłam go do siebie tak, że głowę położył na moich kolanach. Zaczęłam głaskać jego głowę.
W: Csii... Spokojnie, rozumiem - powiedziałam już łagodniejszym głosem.
B: Wybaczysz mi? - powiedział chwiejącym głosem.
W: Tak, ale już wracajmy - wstaliśmy i ponownie w ciszy, udaliśmy się do domu.
Pov: Bartek
Czułem, że znów postąpiłem źle. Od razu mogłem powiedzieć o narkotykach, już nie raz przekonałem się, że ukrywanie nigdy nie jest dobre. Ale niby co ona by sobie o mnie pomyślała? Teraz nie może nic złego z tego wyjść, przecież nie biorę tego syfu. I nigdy nie wezmę.
Teraz starałem się tym nie przejmować. Wika szła obok mnie, nie wiedziałem czy mogę, ale splotłem nasze dłonie. Nie nakrzyczała na mnie, nie puściła mnie, po prostu się uśmiechnęła, i poczułem, że jestem w domu. Ciekawe na jak długo. Ale jedna rzecz nie dawała mi spokoju.
B: Wróciliście do siebie z Patrykiem? - popatrzyła na mnie, nie ukrywając rozbawienia.
W: Nie - zaśmiała się.
B: I co Cię tak bawi? - zrobiłem minę jak obrażone małe dziecko.
W: Po pierwsze przypomniałam sobie, jak siedziałeś na kanapie, i zaciskałeś pięści z zazdrości, co było słodkie... I zamierzone - uśmiechnęła się przebiegle.
B: Co?
W: Patryk zaproponował mi coś takiego... Myślałam, że pociągniemy to trochę dłużej, ale zepsułeś nam plany - powiedziała sarkastycznie.
B: Boże Wika - zaśmiałem się.
Nie zauważyłem kiedy przystanęliśmy. Byliśmy oddaleni od domu Z, staliśmy w środku jakiegoś osiedla. Staliśmy bardzo blisko siebie... Patrzyłem raz na jej usta, a raz na oczy. Wiem, że miała do tego słabość. Ona zrobiła dokładnie to samo, a do tego oblizała wargi. Ja pierdolę, kiedyś z nią zwariuję. Popchnąłem ją na ścianę, jakiegoś bloku. Wiktoria sunęła rękami po mojej klacie, aż do... Zatrzymała się, na podbrzuszu, nie zjechała niżej. I bardzo dobrze, bo chyba bym oszalał, a jesteśmy w miejscu publicznym. Za wcześnie się ucieszyłem, delikatnie musnęła mojego chuja, zrobiła to celowo.
B: Cholera... Wiktoria, nie ładnie tak - wydusiłem z siebie.
Ona tylko się do siebie uśmiechnęła, i kontynuowała zmysłowe drapanie mojego brzucha. Normalnie byłbym zadowolony, ale z racji, że nie mogłem nic z nią zrobić, to były to tortury. Nie mogłem już wytrzymać, musiałem chociaż poczuć jej usta na swoich. Złapałem ją za uda, i podniosłem, co nie było najlepszym pomysłem. Była na wysokości mojego krocza, i była do niego dość dociśnięta... Wierciła się, a to nie ułatwiało niczego.
B: Wika przestań - sapnąłem.
Chciała się odezwać, ale połączyłem nasze wargi, w pożądliwym pocałunku. Każde z nas walczyło o dominację.
W: Barteeeek... - Przegryzła wargę, a ja dokładnie wiedziałem co chodziło jej po głowie.
B: Słońce, to nieprzyzwoite... - powiedziałem z trudem. Jakoś zachowywałem zdrowy rozsądek, chociaż wolałbym być Wiką, która się nie przejmuje tym, że to jest osiedle.
W: Pieprzyć przyzwoitość - kurwa, byłem na cienkiej granicy.
B: Wiktoria, nie.
W: To się pierdol - powtórzyła moje wcześniejsze zachowanie, bo obraziła się jak dziecko. Wyrwała się w mojego uścisku i ruszyła szybszym krokiem w stronę domu. Wyglądało to naprawdę komicznie, bo była ode mnie dużo niższa.
B: Nie obrażaj się no, mamy jeszcze cały dzień - zaproponowałem.
W: Teraz to spierdalaj, sztywny się zrobiłeś - no żebyś kurwa wiedziała, że się taki zrobiłem... Ale nieważne, nie odzywałem się już, ani nie przejmowałem tym. Przejdzie jej jeszcze zanim dotrzemy do domu.
Nie myliłem się, w połowie drogi, zaczęła mi opowiadać o jakichś paznokciach, coś tam, że korektor musi sobie nowy dokupić... Nie ogarniałem tego, ale słuchałem uważnie, i byłem w nią wpatrzony jak w obrazek. Co jakiś czas zadałem jakieś pytanie, albo skomentowałem, by sprawić jej przyjemność tym, że jej słucham. Sam cieszyłem się z takich małych rzeczy, miałem nadzieję, że ona też.
Bardzo chciałem z nią być, chciałem w końcu stworzyć z nią coś stałego. Ale to nie wyjdzie, dopóki nie postawię na szczerość. Starałem wyrzucić sobie z głowy to, że to, że diluję może jakoś dojść do Wiki. W opinię innych mam wyjebane, dla mnie liczy się tylko i wyłącznie ona.
To uczucie jest tak niesamowite, mimo tylu przeszkód na naszej drodze, tak długiej rozłące, i tak obdarzam ją taką samą miłością. A może nawet silniejszą, niż w szkole średniej. Tylko czy to działało w dwie strony? Czy ona też myśli o mnie w taki sposób? Może mieć każdego, i to dosłownie. Dlaczego więc miałaby wybrać kogoś takiego jak ja? Zakłamanego, z okropnym charakterem chłopaka, który nigdy nie doznał prawdziwej miłości, i jego sposób kochania może być toksyczny? Emilkę kochałem, przez pierwsze trzy miesiące było super. Ale nie jest to takie silne, jak do Wiki. Nie przetrwałoby aż takiej próby czasu. Emi jest ładna, mądra, ale to Wiktoria ma to coś.
Nie mam pojęcia, kiedy znalazłem się w swoim pokoju. Leżałem na łóżku, lekko przykryty kołdrą. Nagle drzwi do mojego pokoju się otwarły, a w nich stanęła czerwonowłosa dziewczyna. Trzymała w rękach telefon, uniosła głowę by spojrzeć gdzie jest.
W: O jezu, sorki zagapiłam się - chciała wyjść.
B: Poczekaj, chodź tu do mnie - tak też zrobiła, położyła się obok mnie, a głowę schowała w zagłębieniu mojej szyi - obejrzymy coś? - pokiwała radośnie głową.
W: Obejrzyjmy jakąś bajkę! - serio?
B: Dziewczyno, masz 20 lat - zaśmiałem się.
W: A mentalnie 10. Dobra nie odzywaj się, tylko puszczaj.
B: Przez te trzy lata, zrobiłaś się naprawdę zadziorna - dostałem z łokcia w żebra - ała! A to za co niby?
W: Bo gadasz głupoty, należało Ci się - szybko podniosłem się do pozycji siedzącej.
B: Tak? - pokiwała głową ze śmiechem. Zacząłem ją gilgotać po całym ciele, a ona mnie kopała, machała rękami i piszczała. Przypomniały mi się stare czasy, jak byliśmy przyjaciółmi. Nie mieliśmy takich problemów jak teraz, po prostu cieszyliśmy się swoją obecnością.
W: Dobra Bartek stop - nadal nie przestawała się śmiać, ale ja posłuchałem się jej.
Wróciliśmy do wcześniejszej pozycji, a ja wystukałem na klawiaturze "Barbie - Tajne Agentki". Napewno będę bardzo zaciekawiony, tym męskim filmem. Ale czego się nie robi dla osoby, którą się kocha? Niby mała rzecz, a sprawiła jej uśmiech na twarzy. Najsłodszy uśmiech, jaki kiedykolwiek widziałem.
_______________
Siemankoooo
Dzisiaj cos mnie naszlo, i napisalam dla was troche dluzszy rozdzial.
Myslicie, ze to juz koniec problemow na drodze do ich szczescia?
Buziakiiii
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro