13. Tak przynajmniej myślałem/am do pewnego momentu
Pov: Wiktoria
1 dzień później.
3:45
Obudził mnie budzik, dzwonił już chyba piąty raz, bo ciągle ustawiałam drzemki. Patryk był już na nogach. O 5:10 mamy samolot. Niechętnie zsunęłam się z łóżka i udałam się do łazienki. Przemyłam twarz, związałam włosy w niechlujnego koka, z którego wystawały mi kosmyki. Założyłam luźny T-shirt i najwygodniejsze dresy jakie mam. Do torby podręcznej spakowałam ładowarkę, powerbanka, pomadkę nawilżającą, chusteczki i słuchawki. Więcej nie potrzebowałam. Podeszłam do wyspy kuchennej i usiadłam na krzesełku. Nie miałam zamiaru jeść śniadania, w sumie nigdy tego nie robiłam, z kolacją było tak samo. Czasem potrafiłam nie jeść nic przez 3 dni. 2 pierwsze były najgorsze ale potem już nie czułam głodu.
Nagle poczułam ciepło owiewające mój policzek. Patryk złapał mnie w talii i złożył szybki, lecz czuły i delikatny pocałunek na moim policzku.
P: Cześć śpiochu, wyspana? - boże, dlaczego on był taki idealny? Poczułam przyjemne ciepło rozlewające się w moim podbrzuszu. Lubiłam takie małe gesty.
W: W miarę, a Ty? - przeprowadziliśmy normalną rozmowę, niezbyt ciekawą. Ale właśnie takie momenty doceniałam najbardziej.
Zamówiliśmy ubera i wpakowaliśmy tam nasze bagaże, było ich całkiem sporo. Po dotarciu na lotnisko zebrali się nasi przyjaciele. Nie mogliśmy się od siebie oderwać, będzie mi ich bardzo brakować, a tego jednego bruneta, którego tu nawet nie było, najbardziej. Ciekawe czy on w ogóle zauważy, że mnie nie ma. Muszę przestać o nim myśleć, muszę wymazać go ze swojego życia na dobre, i on powinien postąpić ze mną tak samo. Chociaż co ja pierdolę? On zrobił to już dawno, teraz czas na mnie.
Wszyscy zostali aż do samego odlotu, i każdy się popłakał, ja i Patryk również. Przyciągnął mnie do siebie i objął mnie swoim ramieniem, było to przyjemne.
Weszliśmy na pokład. Oparłam głowę o ramię Patryka i zasnęłam. Obudzę się już w nowym kraju i zacznę nowe życie, z nowymi osobami.
Pov: Bartek
Stałem przy oknie i patrzyłem jak kropelki deszczu spływały po szybie. Obserwowałem je i zastanawiałem się czy to napewno dobry pomysł. Po jakimś czasie stwierdziłem, że jak nie teraz to nigdy. Szybko wskoczyłem w buty, zarzuciłem na siebie kurtkę bo padało, i przysłoniłem głowę kapturem. Wybiegłem z domu i miałem wyjebane w to czy będę chory czy nie. Obrałem kierunek do kwiaciarni. Kupiłem pierdolony bukiet 1000 czerwonych róż. Trochę wolniej ruszyłem do jej domu aby się nie wypierdolić po drodze, bo nie miałbym prezentu.
Po 10 minutach stałem pod jej drzwiami. Zapukałem, drzwi się otwarły i już miałem nadzieję, że to ona a to tylko jej mama.
B: Dzień dobry, jest Wika? - kobieta zmarszczyła brwi.
MW: To Ty nie wiesz? Wiktoria dziś rano wyjechała - co? Dokąd kurwa? Nie... Błagam nie, niech to nie będzie to o czym myślę.
B: Jak to? Gdzie? - patrzyła na mnie jak na debila. Nie dziwiłem jej się, bo nasi rodzice myśleli, że nadal się przyjaźnimy, więc podejrzane było to, że nie miałem o tym zielonego pojęcia.
MW: Wyprowadziła się do Anglii z Patrykiem, niewiadomo na jak długo - miałem nadzieję, że moje domysły się nie sprawdziły, ale jednak - wyjechała głównie dlatego, że jej siostra jest poważnie chora i potrzebuje opieki, a nie stać jej na pielęgniarkę, mimo to Wika będzie mieszkać z Patrykiem - moje oczy się zaszkliły i miałem w chuju czy jej matka to widziała.
B: Okej... Ja już muszę iść, miłego dnia - szybkim krokiem ruszyłem do Przemka.
Załamany jebnąłem tymi kwiatami o drogę, którą pokrywała deszczowa woda. Zdeptałem te cholerne badyle i zmieszały się z błotem. Idealnie odwzorowywały mój aktualny stan psychiczny. Zadzwoniłem do mieszkania przyjaciela. Nie otwierał. Sprawdziłem powiadomienia i faktycznie Przemek pisał mi, że jak coś będę potrzebował to go dzisiaj nie ma.
Osunąłem się po jego drzwiach, podciągnąłem kolana pod brodę i owinąłem je rękami. Zacząłem płakać i z wyczerpania po jakimś czasie zasnąłem na klatce schodowej.
15:17
Poczułem jak ktoś mnie szturcha, była to kobieca ręka. Wstałem jak oparzony z pieprzoną złudną nadzieją, że to ona, jednak była to Hania. W tym samym bloku mieszkał Laskowski więc nie zdziwiła mnie jej obecność tu.
H: Hej, co Ci jest? - zapytała z troską. Spojrzałem na nią przekrwionymi oczami od płaczu.
B: Nic - wydusiłem ledwie słyszalnym głosem. Wstała i odeszła. No tak, kogo by interesowała moja osoba?
Jednak chwilę później jak przez mgłę widziałem i czułem, że Bartek i Hania wnoszą mnie do mieszkania. Trochę mną obijali po ścianach, bo w sumie nie pomagałem, moje ciało było praktycznie bezwładne. Miałem wszystko w dupie, moje życie straciło sens. Ona była moim sensem. To dla niej walczyłem, dla niej nadal żyłem. Teraz było mi wszystko jedno, nie interesowało mnie co się ze mną stanie.
Może gdybym nie wpadł na ten głupi pomysł, to wymyślilibyśmy wspólnie jakieś rozwiązanie? Tak bardzo nienawidziłem siebie za to co zrobiłem, za to jak ją skrzywdziłem i jak zepsułem naszą relację. To była moja iskierka szczęścia, umiała wzniecić karuzelę śmiechu. Może i widziała we mnie tylko najlepszego przyjaciela ale chociaż miałem ją blisko, przy sobie. Miałem w niej oparcie, razem stawialiśmy czoła problemem.
Jasne, że przed tym co odjebałem, czułem jak się od siebie odsuwamy. A może to ja się odsuwałem od niej aby odsunąć od siebie moje uczucia do niej? Myślałem, że jak rzadziej będziemy się widywać to moje uczucia będą słabły, a było wręcz przeciwnie. Im dłużej jej nie widziałem, moje uczucia rosły, moja tęsknota była nie do opisania.
Naprawdę nie wyobrażałem sobie życia bez niej.
***
3 lata później...
K: Teraz podejdziemy i pogratulujemy Bartkowi - powiedział Karol do kamery, uśmiechnąłem się - bo też wygrywasz program jako 3 osoba!! - Hania i Fausti zaczęły piszczeć i były mega ucieszone. Ja nie mogłem uwierzyć w to co się właśnie działo, ja z moimi dwoma przyjaciółkami z dawnych lat wygraliśmy ten program! To jakiś obłęd, nie docierało to do mnie.
Karol wytłumaczył nam wszystko co i jak, powiedział też, że dołączą do nas dwie inne osoby, ale ma być to niespodzianka. Byłem mega podjarany, zawsze chciałem tworzyć filmy na youtubie.
Od razu zadzwoniłem do Emilki i pochwaliłem jej się, że wygrałem program. Emi to moja dziewczyna, byłem z nią w związku od dwóch lat, pomogła mi się pozbierać z tego całego syfu.
Już nic do niej nie czułem. Tak przynajmniej myślałem do pewnego momentu.
Pov: Wiktoria
Wraz z Patrykiem, pakowaliśmy się do Krakowa. Podobno mamy dołączyć do jakiegoś projektu Friza. Nie wiem za bardzo o co z tym chodzi bo mój chłopak nie chce mi nic zdradzić. Nie mam pojęcia kto w nim będzie i na czym ma to polegać. W jednym już byłam, ale nie było to na aż taką dużą skalę.
Mieliśmy świetną paczkę, na długo zapamiętam kumpli. A właśnie, moja siostra rok po mojej przeprowadzce wyzdrowiała, jednak postanowiłam, że już tu zostanę, nie chciałam opuszczać mojego partnera. Byłam z nim bardzo szczęśliwa, przepracowaliśmy razem sytuację z moim byłym przyjacielem, a moje chwilowe zauroczenie szybko minęło. Tak przynajmniej myślałam do pewnego momentu.
Przy Patryku wyszłam z zaburzeń odżywiania, i przestałam się samookaleczać, moje życie było spokojne, wraz z miłością mojego życia, i nie miałam pojęcia, że niebawem wywróci się do góry nogami.
Nie odwiedzałam żadnego z rodziców od tak długiego czasu, miałam do nich żal. Rozwiedli się, byli dorośli i to ich decyzja a mnie to tak cholernie bolało. Ale byłam egoistką. Nie mogłam ich obwiniać za to, że oboje chcieli być szczęśliwi, i dopiero niedawno to zrozumiałam ale bałam się konfrontacji.
Jednak konfrontacja z nimi to jeszcze nic, w porównaniu z tą, do której miało dopiero dojść.
____________________
Hejooo, i jak się podoba?
Ogólnie niektóre rzeczy będą pozmieniane na potrzebę książki.
Na początku dziewczyną Bartka miała być Maja, ale stwierdziłam, że mega dziwnie by mi się to pisało a lubiłam ją. Ola też wydaje się być mega spoko, więc nie chcę dawać tej roli ani jednej ani drugiej.
Papaaa 🫶🏻
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro