4.
,,ROZMOWA", dzień 2
Minęło już sporo czasu od naszej pamiętnej rozmowy w Twoim pokoju. Od tamtego dnia niewiele się u Ciebie zmieniło. Dalej chodziłeś jakiś taki dziwnie przygnębiony i nawet moje próby pocieszenia niewiele się zdały.
Starałem się zrobić jak najwięcej, abyś znów chodził uśmiechnięty.
Dlaczego to robiłem? Przeciętnie rodzeństwo się ze sobą kłócą, szczególnie Ci młodsi ze starszymi, i to o wszystko, a najbardziej o uwagę rodziców.
U nas, nie powiem, też tak często bywało. Od zwykłych wymiany różnego rodzaju przekleństw, po siłę fizyczną.
Mimo to, zdarzyło mi się przyjść do Ciebie lub Petera od czasu do czasu po jakąś poradę lub po prostu się z czegoś wygadać. Rzadkim zjawiskiem było też to, że także i Wy w razie swoich problemów przychodziliście do mnie.
Naprawdę, dziwnie się wtedy czułem. Jakbym to ja był tym starszym, którego zadaniem jest pomoc temu młodszemu bratu.
Oczywiście, mamy też dwie siostry, które są jeszcze małe, co nie zmienia faktu, że ze względu na ich wiek, nie mógłbym im w czymś doradzić.
Wracając, pamiętasz może jedną z kilku takich sytuacji?
Przygotowywałem się wtedy do sprawdzianu z matematyki, który miał się odbyć następnego dnia. Mój mózg wyraźnie nie chciał ze mną współpracować, dlatego jak nic nie umiałem, tak z widocznym załamaniem nieudolnie próbowałem wbić sobie do tego pustego łba choć kilka wzorów, które mogłyby mi uratować tyłek.
Zamknąłem oczy, łapiąc się za włosy, i przylgnąłem twarzą w książkę.
Gdy już chciałem się poddać, usłyszałem ciche kroki za moimi plecami. Przestraszyłem się, bo wydawało mi się, że zamknąłem za sobą drzwi.
- Cene? Jak żeś tu wszedł?
- Nie zamknąłeś drzwi. Były uchylone dlatego wszedłem. Coś Ty taki załamany, czyżbyś miał jutro mieć ważny sprawdzian? - jak on to robi, że wszystko o mnie wie?
- Skąd wiesz?
- Twoja mina i stos książek mówią same za siebie. Wyglądasz jakbyś miał zaraz coś wyrzucić przez okno. Pomóc Ci?
- Dzięki, ale poradzę sobie sam.
- Już to widzę. Chcesz mieć znowu jedynkę?
- Nie chcę.
- To daj sobie pomóc małolacie.
- Taa, a Ty jakoś nie chciałeś sobie pomóc, kiedy rozmawialiśmy o Twojej dziewczynie.
- Bo to była zupełnie inna sprawa, do której Ty do niczego mi się nie przydasz. A w nauce zawsze dodatkowa głowa się może przydać.
- Skoro tak mówisz. Byłeś dobry z matmy?
- Matma? Już myślałem, że znowu toczysz bój z Twoją ukochaną przyrodą. A z matematyki byłem całkiem niezły.
- Całkiem niezły? I latałeś zawsze do Petera przed klasówkami? - zaśmiałem się. Z całej naszej trójki, to właśnie Pero był najlepszy z królowej nauk.
- Nie śmiej się. Przynajmniej zdawałem z klasy do klasy, a nie jak Ty. Ledwo udaje Ci się zdać półrocze.
- Będziesz tyle gadać, czy pomożesz mi w końcu to ogarnąć? Zaraz mi łeb od tego pęknie.
- Wyluzuj młody. Pokaż mi z czym masz problem.
- Z tym - podałem mu podręcznik.
- No bez przesady. To już ja potrafię to łatwo ogarnąć.
- Bardzo chciałbym też łatwo to ogarnąć jak Ty.
- To nie jest takie trudne jak Ci się wydaje. Zacznij w końcu myśleć, a nie od razu zakładać, że coś się nie uda.
I znowu miałeś rację. Od tamtej pory zacząłem bardziej myśleć nad wszystkim, ale nigdy bym nie uwierzył, że przez to wpadnę.
A winnym tego jesteś Ty. Bo zachęciłeś mnie do rzeczy, których wcześniej w życiu bym nie zrobił.
______________
Witajcie kochani!
Minął już miesiąc od ostatniego rozdziału. Dużo się przez ten czas w moim życiu zmieniło.
W końcu wziąłem się za to opowiadanie, i postaram się je napisać do końca! 🥳
Pogoda nie sprzyja, ale za to mam bujną, dlatego najwyższa pora wyrzucić z głowy różne pomysły na tą książkę 🤗
Miłego i spokojnego dnia Wam życzę, a fanów braci Prevc zachęcam do czytania!
Chyba też zacznę tutaj oznaczać osoby, którym chcę tą książkę dedykować ❤️
lvdb99 ❤️
Filip_Fleur ❤️
Przepraszam, jeśli zapomniałem kogoś tu jeszcze oznaczyć...
Dziękuję, że jesteście! ❤️❤️❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro