#9
Narr. POV:
Szkielet leniwie otworzył swoje powieki i przed oczami miał tylko mgłę. Dziwne odgłosy dobiegały ze wszystkich jego stron i były niezrozumiałe. Czuł się skrępowany i bezsilny, ponieważ nie mógł się poruszać albo coś go trzymało, tylko nie wie co.
Zaczął panikować ale psychicznie, bo fizycznie mu to nie wychodziło. Zaczęło go wsystko boleć, a świadomość zaczęła wracać do normy. Zaczął rozglądać się w miejscu w jakim się znajduje, które okazało się dziwnym, małym i białym pomieszczeniem. Pot spłynął mu z czoła na maskę, a następnie na szyję.
Nagle zza jego głowy pojawił się człowiek. Szkielet bacznie go obserwował i nie spuszczał nawet na sekundę z oczu. Gdy człowiek stanął po prawej części jego ciała zaczął warczeć i się wiercić. Bał się... Bał się, że nieznajoma mu osoba zrobi mu krzywdę. Jednak ten ktoś miał inny zamiar ale szkielet stracił (prawe całą) pamięć i tego nie rozumie..
Nieznajomy człowiek, a raczej kobieta zaczęła go badać i szukać czegoś... Tylko czego? Nagle kątem oka szkielet zauważył kogoś znajomego... Okazała się to Catherine, która była potrzebna przy badaniach. Usiadła metr od szkieleta, a kobieta obok niego przywołała "ich" Duszę. Osłuchała ją, obejrzała ze wszystkich stron i nic nie mogła wywnioskować. Jedynie to, że są załączone ze sobą, a dusza szkieleta ma przewagę nad drugą i dlatego nie można je rozłaczyć, bo szkielet ma kontrolę.
Przez długi czas lekarze główkowali nad tą sprawą.. Niestety nie udało im się wyjaśnić nic ani pomóc Catherinie rozłączyć się ze Szkieletem. Zostało tylko obserwowanie obojga przez cały czas.
______________________________________
Wróciłam...jej....
Rozdziały będą krótkie. I rzadko. Nie znoszę tej książki.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro