Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

WRÓCIŁAM! Rozdział 11


Pokój Harry'ego był podobnej wielkości, co pokój mojego brata. Niezaścielone łóżko rzucało się w oczy od razu po wejściu, wielkością przypominało moje. Prosta czarna pościel bez zbędnych ozdobnych poduszek na tle metalowych, pięknie ozdobnych ram. W pokoju panował względny porządek, choć było kilka widocznych rzeczy, które świadczyły, że pokój jest często użytkowany. Utrzymany w jasnych barwach dawał wrażenie jeszcze większego i przytulnego. Był całkowicie w moim stylu.

- Ile zostało nam czasu? - Spytał Harry, kierując się jednocześnie do kremowych drzwi, które były albo garderobą, albo łazienką. Kiedy otworzył drzwi i ukazało nam się wnętrze zapełnione ubraniami, okazały się tą pierwszą opcją.
Odblokowałam telefon, klikając w ikonkę nowo dostałej wiadomości, przewijając je, odczytałam tą od Josha.

- Josh mówi, że za dziesięć minut samochód odjedzie, jeśli się nie pośpieszymy.- Powiedziałam trochę głośniej, na co chłopak parsknął.

- Mogą odjechać na twoją imprezę powitalną bez ciebie?- Zachichotałam i wzruszyłam ramionami.

- Pewnie kazaliby mi biec za samochodem.- Odpowiedziałam, patrząc, jak przebiera w szafie. Zajęło mu pięć sekund wyjęcie dwóch koszul. Jedna była z długim rękawem w kolorze głębokiej czerni, a druga miała krótki rękaw i była ciemnogranatowa. Odwrócił się w moją stronę z uniesionymi w górę brwiami i koszulami. Zmrużyłam delikatnie oczy i podeszłam do niego, a on przesunął się nieznacznie, widząc, że moje ręce kierują się w stronę wieszaków wiszących w szafie. Przeglądałam je powoli, dokładnie je studiując. Po chwili wyciągnęłam ze środka męską koszulę w kolorze złamanej bieli z czarnymi pionowymi paskami. Odwróciłam się w jego stronę i dopiero zauważyłam, jak blisko siebie stoimy. Musiałam nieźle podnieść głowę, żeby spojrzeć mu w oczy. Jego twarz przyozdabiał uśmiech, który ja niepewnie odwzajemniłam i podałam mu wieszak z wybraną przez siebie rzeczą.

- Myślę, że jaśniejsza będzie lepszym wyborem.- Odchrząknęłam cicho pod jego spojrzeniem. Patrzył się intensywnie w moją twarz, cały czas się uśmiechając. Po chwili pokiwał głową i odebrał ode mnie koszulę. Nasze dłonie delikatnie się o siebie otarły, a ja znowu poczułam przyjemny dreszcz spowodowany kontaktem naszej skóry. Odsunęłam się delikatnie, by mógł odłożyć wcześniej wybrane ubrania z powrotem na miejsce. Ponownie odwrócił się w moją stronę.

- To zajmie chwilkę, postaram się, abyś nie była skazana na bieg w tych butach.- Puścił mi oczko, a ja się zaśmiałam, patrząc przez chwilę w dół, by po chwili znów unieść głowę. Pokiwałam delikatnie głową.

- Myślę, że nie byłby to komfortowy bieg.- Uśmiechnęliśmy się do siebie rozbawieni i brunet ruszył w stronę drugich drzwi.

- Czuj się jak u siebie. - Puścił mi oczko, a ja znowu zachichotałam. Technicznie znajdowaliśmy się w moim domu, więc zabawnie to zabrzmiało. Po błysku w oku Harry'ego zauważyłam, że o taką reakcję mu chodziło. Po chwili zniknął za drewnianą powłoką i zaczęłam słyszeć ciche odgłosy krzątania się.

Rozglądnęłam się bardziej po pokoju i ruszyłam w stronę ciemnego, mahoniowego biurka stojącego pod oknem. Na nim leżały niedbale papiery, ale tylko z lekkim niezainteresowaniem przebiegłam po nich wzrokiem. Moją uwagę przyciągnęła ramka na zdjęcia, więc wzięłam ją do ręki. Na fotografii ujrzałam Harry'ego w towarzystwie dwóch kobiet. Harry wydawał się młodszy, miał jeszcze młodzieńcze rysy twarzy, a włosy zdecydowanie dłuższe, które zabawnie się kręciły. Kobieta obok była brunetką mniej więcej chyba w jego wieku. Była do niego ogromnie podobna. Włosy miała długie i również kręcone. Dołeczki w policzkach posiadała cała trójka. Stojąca nieco wyżej blondynka, chyba farbowana wyglądała na nieznacznie starszą. Obejmowała młodszych i pięknie uśmiechała się do obiektywu. Przekrzywiłam głowę. Obie kobiety były piękne, a zielone oczy wskazywały na to, że byli raczej spokrewnieni.

Poczułam na karku delikatny chłód, przez co niemal natychmiast odwróciłam lekko głowę i spotkałam się prawym profilem Harry'ego, który stał za mną, niemal stykając się klatką piersiową z moimi plecami i wzrokiem utkwionym w ramce, którą dalej trzymałam w dłoni.

- To moje siostry. - Westchnął cicho. Spojrzałam ponownie na trzymaną fotografię. Skinęłam lekko głową i odłożyłam delikatnie na poprzednie miejsce.

- Przepraszam, z natury jestem wścibska.- Przyznałam cichym głosem i odwróciłam się przodem do mężczyzny. Posłał mi lekki uśmiech, który natychmiast odwzajemniłam.

Pochylił się w moją stronę, a ja zamarłam i wstrzymałam powietrze. O matko. Ze wszystkich stron uderzył we mnie ten cytrusowo-piżmowy zapach, aż poczułam lekkie zawroty głowy. Kiedy się odsunął, zmarszczyłam brwi i spojrzałam, że w dłoni trzyma ramkę. No tak, po prostu po nią sięgnął. Westchnęłam głęboko. Ta cała więź robi mi z mózgu papkę. Przeniosłam wzrok na trzymaną przez niego rzecz.

- To jest Gemma, a to Joey. - Wskazał palcem najpierw na niższą dziewczynę stojącą koło niego, która wyglądała prawie jak on, a następnie na krótkowłosą blondynkę. Delikatnie pogładził szkło kciukiem.

- Są piękne. - Mój głos był delikatny. Zielonooki skinął głową. Przez chwilę się jakby zawahał. Zmarszczyłam brwi.

- Joey została wygnana z klanu. Chciała zabić Gemme.- Podniósł na mnie swój wzrok. To, co zobaczyłam w jego oczach, w ułamek sekundy trafiło mnie prosto w serce. Oddech ugrzązł mi w płucach. Ból innego człowieka jeszcze nigdy nie wywarł na mnie takiego uczucia. Aż sapnęłam.

- Czemu chciała ją zabić?- Założę się, że moje czoło nabawi się niezłych zmarszczek przez tak częste marszczenie go.

- Joey miała przejąć tron po rodzicach razem ze mną. Niestety dla nas wszystkich, się zakochała. W odłączonym. Rada się o tym dowiedziała i nie było za przyjemnie. Czarę przelał fakt, że Joey okazała się w ciąży. Tego już nie mogli znieść. Na miejsce Joey trafiła Gemma, przez co między dziewczynami rozpętała się niezła kłótnia. Jeden z ochroniarzy powstrzymał Joey sekundę przed rozszarpaniem gardła Gemmie. Zachowywała się kompletnie nie jak ona, wszyscy mówią, że to przed tego jej odłączonego. Zaczęła dziczeć jak on. - Parsknął bez humoru i spojrzał w dół. Również przeniosłam tam wzrok, zauważając, że moja mniejsza stanowczo dłoń obejmuje prawie dwa razy większą mężczyzny. Nawet nie wiem, kiedy to się stało. Chciałam ją zabrać, zawstydzona, ale brunet w tym samym czasie ścisnął ją i pogładził zewnętrzną część kciukiem. Przebiegł mnie delikatny dreszcz.

- Czasami mam do siebie żal o to, że nic nie zauważyłem.- powiedział po chwili, a ja byłam zdumiona, że tak się przede mną otworzył. Przecież nie znamy się długo, a on rozmawia ze mną, jakbyśmy znali się kilka dobrych lat. Moje serce zabiło mocniej.

- Czy ktoś inny zauważył?- Zapytałam, patrząc mu w twarz. Mężczyzna chwilę się zastanawiał, aż pokręcił głową.

- Dobrze się ukrywali.- Skrzywił się. Podniosłam dłoń do góry i kciukiem wygładziłam mu skórę koło ust. Zobaczyłam, że jego oddech zamarł.

- Nie możesz winić się o coś, na co nie miałeś wpływu, Harry. To, że się ukrywali i to, że się w nim zakochała, a także każda inna sytuacja, do której doprowadziła to była tylko i wyłącznie jej decyzja. Nie możesz brać na siebie win innego człowieka, nawet jeśli jest to twoja siostra.
To jak pokierowała swoim życiem, zależało wyłącznie od niej i to tylko w jej interesie martwić się o swoje czyny. Złe decyzje prędzej czy później odbiją się na człowieku jak czkawka. Nieznośna i nie do przerwania czkawka. - Powiedziałam twardo, a on chwilę analizował to, co powiedziałam. Moją własną czkawką były niesamowite wyrzuty sumienia.

- Ale każdy ma swoją czkawkę. Nie ma człowieka, który nigdy nie popełnił błędu i nigdy nie podjął złej decyzji. Takie jest życie i już tego nie zmienimy. - Następne co poczułam to chwilowy brak oddechu, spowodowany tym, że Harry mocno przycisnął mnie do swojej klatki piersiowej.

- Hej, to, że skopałam Ci tyłek, nie znaczy, że umiem oddychać bez tlenu- Zachichotałam, na co on również się zaśmiał i lekko poluzował uścisk. Objęłam go powoli ramionami dookoła talii i położyłam głowę na jego torsie.

- Był remis. - Powiedział po chwili, a ja ponownie się zaśmiałam. No tak, męskie ego.



- Thia! Nareszcie. Josh był sekundy od wtargnięcia na górę i wyciągnięcia cię stamtąd siłą.- Krzyknęła Lottie . Zeszłam z Harrym po schodach, trzymając go pod rękę i spojrzałam na całe towarzystwo okupujące hall. Z dziewczyn byłyśmy tu tylko ja, Stacey, Lottie i narzeczona Grega, Cynthia.

To, co zobaczyłam, sprawiło, że aż się zatrzymałam. Zaśmiałam się głośno i puszczając rękę Harry'ego ruszyłam w stronę chłopaków, a dokładniej trzech z nich. Luke, Michael i Calum to chłopacy, których znam, odkąd dołączyli do naszego klanu po emigracji, ze słonecznej Australii. Luke i Calum są szeryfami kolejno szóstej i dziewiątej strefy, a Michael prowadzi małą knajpkę na Brooklynie. Serwują tam nieziemskie burgery. Cała trójka jest w moim wieku, czyli jesteśmy dużo młodsi od Liama, Nialla i Zayna, przez co zazwyczaj traktowano nas jak dzieci. Aż nie przejęłam władzy nad klanem wraz z Zaynem, a chłopcy nieco dorośli zachowaniem przez stanowiska, jakie zajęli. Choć wszyscy wiedzieli, że gdy tylko się spotykamy, dalej zachowujemy się jak duże dzieci.

- Mała Mel dalej jest taka mała. Czasami zastanawiam się, czy nie przestałaś rosnąć zaraz po urodzeniu.- Wszyscy wokół się zaśmiali, a ja wywróciłam oczami i pchnęłam Mike'a w ramię. Przyzwyczaiłam się do komentarzy na temat mojego wzrostu. Nie widziałam jeszcze wampirzycy, która ma poniżej metr siedemdziesiąt. Z natury jesteśmy dość wysokie. Ja z moim marnym trochę ponad metr pięćdziesiąt wyglądam zazwyczaj śmiesznie przy długonogich wampirzycach.

Kątem oka zobaczyłam, jak Harry wita się z innymi i zamienia z nimi kilka słów, kiedy Luke wypuścił mnie ze swoich objęć, brunet stanął koło nas i przywitał się z całą trójką męskimi uściskami.

- Cześć stary, paintball dalej aktualny? - Luke pogłaskał mnie po głowie, ale zwrócił się do Harry'ego. Zmarszczyłam brwi. No tak, przecież znają się już dwa lata, tyle ile trwa łączenie klanów.

Poczułam na sobie palący wzrok, więc odwróciłam się, nie przysłuchując się zbytnio rozmowie samców. Niebieskie i miodowe oczy patrzyły na mnie intensywnie z szokiem. Kiedy skinęłam im głową, podeszły bliżej, a ja odchrząknęłam,

- Harry, to moje najlepsze przyjaciółki Stacey i Lottie. Dziewczyny, to Harry. Mój przeznaczony.- Z moim ostatnim słowem nagle wszystkie rozmowy ucichły i ponad dwadzieścia par oczu wbijało wzrok w naszą dwójkę. Delikatnie przysunęłam się do bruneta pod wpływem tych spojrzeń, a mężczyzna objął mnie delikatnie ramieniem. Od razu się rozluźniłam. Rozumiem ten szok. Tylko parę osób wiedziało o naszym połączeniu, jeszcze nie zdążyliśmy tego ogłosić. Ani nawet o tym porozmawiać. Westchnęłam w duchu, orientując się, że muszę odbyć jeszcze z Harry'm długą, szczerą rozmowę. Połączenie to coś nowego dla nas. I niespodziewanego.

- Miło mi was poznać. - Harry posłał delikatny uśmiech dziewczynom, a w moim brzuchu pojawił się delikatny ścisk. No tak, ta zaborczość wśród wampirów działa w dwie strony. A u Przeznaczonych o wiele bardziej. Skarciłam się w głowie, przez to bezsensowne w tej sytuacji uczucie.

- Nam również, Panie.- Odpowiedziała Char i obie pochyliły głowy w geście oddania. Chyba szok, który miały wcześniej na twarzach, poniekąd był związany z tym, że zdawały sobie sprawę, kim jest Harry. Z nimi też czeka mnie zapewne rozmowa. Jęknęłam w głowie, po raz nie mam pojęcia, już, który w ciągu tych kilku minut.

- Mówcie mi Harry.- Powiedział od razu, na co dziewczyny podniosły na niego wzrok i posłały mu przyjazne uśmiechy.

- Nie jesteś stąd? - Harry zwrócił się do stojącej na lewo Stacey, na co dziewczyna się wyprostowała. Stacey, przez to, że nie należała już do naszego klanu, miała inny tatuaż na ręce, a jej zapach był wyczuwalny jako obcy. Każdy z naszego klany miał na nadgarstku tatuaż nadany przez Ciemność w kształcie okręgu, który ma symbolizować księżyc, bo nasz klan nazywa się Dzieci Ciemności, a jak wiemy, ciemno jest zazwyczaj w nocy. Klan Harry'ego jak i sam on mają inny, z tego, co zauważyłam, ich tatuażem jest drzewo. Będę musiała dowiedzieć się, co ono oznacza. Kiedy nasze klany połączą się, tatuaże też się połączą. Stacey nosi na nadgarstku czerwone słońce. Klan, do którego należy, zrodził się w dzień, w którym słońce zaszło czerwienią.

- Nie, należę do Krwawego Słońca. Ale urodziłam się tutaj. Mój Przeznaczony nie jest stąd. - Wyjaśniła, na co mężczyzna pokiwał głową. Znowu zapanowała cisza, a ja delikatnie przygryzłam wargę i rozejrzałam się, napotykając wzrok Josh'a i posyłając mu błagalne spojrzenie.

- No dobra, skoro okazało się, że mamy tu nową parę, którą nasza najwspanialsza Ciemność postanowiła połączyć aż do śmierci to mamy kolejną okazję do świętowania! - Kupię Joshowi tę wannę z mlekiem sojowym. Będę go nim nawet w niej oblewać. Mój przyjaciel zawsze potrafi uratować sytuację.

Nagle wszyscy zaczęli wiwatować i podchodzić, by złożyć nam gratulacje. Przytulałam kolejno osoby, których nie widziałam tyle czasu i zrozumiałam jak bardzo, za nimi tęskniłam. Zwiedzanie, a następnie życie w Greenhills było super, ale to tutaj mam rodzinę. Przytulając i słuchając kolejnych gratulacji, spojrzałam na Harry'ego, który również dziękował za miłe słowa. On, jakby czując, że na niego patrzę, skierował wzrok w moją stronę. Posłał mi uśmiech, puszczając przy tym oczko. Odwzajemniłam go od razu, czując ciepło w środku.

Może powrót to nie był wcale taki zły pomysł?

_______

Nawet nie wiem od czego zacząć! Na wstępie chciałam was serdecznie przywitać i też przeprosić. Trochę mnie nie było. Bardzo trochę. Nie chcę się tłumaczyć i żalić, ale kiedy weszłam dziś na Wattpad i zobaczyłam na tym opowiadaniu 1K wyświetleń w sekundę odpaliłam nie włączanego chyba z parę miesięcy laptopa i dokończyłam rozdział, który aż wstyd się przyznać od dawna już był w większości napisany. Nie chcę wam obiecywać, że rozdziały znowu będą regularne, ale kiedy tylko najdzie mnie wena postaram się coś napisać.

ZAPRASZAM DO CZYTANIA I DZIELENIA SIĘ SWOIMI OPINIAMI NA TEMAT ROZDZIAŁU I TEGO, CO MOŻE STAĆ SIĘ W KOLEJNYCH.

Co do mojego drugiego opowiadania to również postaram się wam wynagrodzić długą nieobecność;)

xdosiaa

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro