Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9




Starszyzna to wampiry, jedne z najstarszych, którym udało się przeżyć. Kiedy wampir osiągnie odpowiedni wiek, dołącza do starszyzny. Tak zasadniczo to nie wiem, ile oni dokładnie mają lat, ale chyba tylko ciemność wiedziała. Na ziemi niby pozostają władcy, jak nasza trójka, ale i tak jesteśmy podporządkowani pod Starszych. To trochę do kitu, bo przeważnie mamy odmiennie zdania, a Oni nie lubią niesubordynacji.

Jako pierwsza weszłam do pomieszczenia, a moje niewysokie obcasy uderzały o wypolerowaną posadzkę. Zrobiłam parę kroków i pochodnie na ścianach się zapaliły. Lekko się wzdrygnęłam.

- Zabawne. - mruknęłam, jak zobaczyłam, że Harry i Zayn mieli rozbawione miny, kiedy mi się przyglądali. Odwróciłam się do nich plecami, rozglądając się po pomieszczeniu. Dałabym sobie palce uciąć, że słyszałam od nich ciche parsknięcie. Zacisnęłam usta.

Zayn po chwili ciszy ruszył na środek pomieszczenia. Byliśmy w wielkiej sali z marmurowymi ścianami. Na ścianach wisiały wielkie obrazy ukazujące nasz gatunek. Były trochę przesadzone, bo halo, czy ja mam wielkie szpony, niczym struś? Na środku wyryty był okrąg z dziurami prowadzącymi pod ziemię. To tam, w stanie hibernacji znajdowała się część starszyzny. Nie mogli być tu wszyscy, bo byłoby to za bardzo niebezpieczne. Dlatego porozrzucani są po całym świecie. Widziałam, jak Zayn zapala jedną z wielkich, zżółkniałych przez czas świec. Rozglądając się tak, napotkałam spojrzenie szafirowych oczu, które mi się przypatrywały.

Posłałam Harry'emu lekki uśmiech, a on wykrzywił swoje usta w bardziej łobuzerskim.

- Gotowi? - Usłyszałam Zayna i oboje zwróciliśmy się w jego stronę. Skinęłam głową i ruszyłam, by stanąć koło mojego brata, który zdążył już wszystko przygotować. Poczułam obok siebie obecność Harry'ego. Zauważyłam, że jeśli spędzamy więcej niż chwilę w swoim towarzystwie, to już nie jestem tak podatna na jego zapach. Dalej go czuję, ale nie aż tak intensywnie. Staliśmy w trójkę wokół wyrytego okręgu, oświetlani wielkimi świecami. Nie czułam się tutaj za komfortowo. Czułam tu duchy przeszłości.

Było przeraźliwie cicho, a mój wyczulony słuch wyłapywał tylko pojedyncze, bardzo ciche, niesłyszalne dla ludzkiego ucha dźwięki z innych zakątków posiadłości. Zayn podniósł niewielki nóż ze złotą rękojeścią. Spojrzał na nas i wbił sobie lekko nóż w wewnętrzną część dłoni i nim przejechał, tworząc podłużną ranę. Krew zaczęła skapywać do wyrytego okręgu, mknąc w kierunku niewielkich dziur. Po chwili to samo zrobił Harry. Obaj się nawet nie skrzywili. Kiedy odebrałam od Harry'ego nóż nasze palce się dotknęły i przeszedł przez nie przyjemny prąd. Widziałam, jak z jego szaty wystaje czarny tusz w postaci tatuażu. Zauważyłam je już na treningu. Wzięłam głęboki oddech i z cichym sykiem zrobiłam to, co oni. Na mojej dłoni pojawiła się czerwona plama więc skierowałam dłoń nad okrąg, a moja krew zmieszała się z dwoma innymi, wypełniając dziury. Świece wokół nas zamigotały i powietrze stało się gęstsze.

- Gloria Tenebris.- Wyszeptaliśmy, a wokół nas nastała ciemność.






Odczuwałam lekki chłód i kiedy otworzyłam oczy, cała nasza trójka znajdowała się w jasnym korytarzu. Zmarszczyłam lekko brwi i spojrzałam na moich towarzyszy. Zayn ruszył bez słowa w kierunku białych drzwi. Poczułam palce Harry'ego na plechach, więc zwróciłam na niego wzrok.

- Chodźmy, nie mam ochoty patrzeć na te stare mumie. - Powiedział i delikatnie pchnął mnie do przodu. Ruszyliśmy za moim bratem.

- Ciszej, bo Cię usłyszą.- Skarciłam go, ale wzrok miałam rozbawiony. To określenie mnie rozbawiło. Harry spojrzał na mnie i puścił mi oczko. Nachylił się nade mną i poczułam jego ciepły oddech na skórze.

Wyprostowałam się lekko i głęboko nabrałam powietrza. On spojrzał zadowolony na moją reakcję.

- Myślę, że ich uszy są już za stare, by cokolwiek usłyszeć, poza swoimi przechwałkami. - To prawda, większość starszyzny jest bardzo zadufana w sobie, ale to raczej przez ich wiek. Są też bardzo wścibscy, wszędzie wtykają swoje nosy. To czasami uciążliwe.

Parsknęłam cicho i spojrzeliśmy na Zayna, który stanął przed drzwiami i spojrzał na nas karcąco.

Jego spojrzenie padło na dłoń loczka, która dalej spoczywała na moich plecach.

Już otwierałam usta, żeby coś powiedzieć, ale w tym samym czasie brunet pchnął ciężkie drzwi.
Usłyszeliśmy multum głosów i kiedy zrobiliśmy krok, wchodząc do pomieszczenia, kilka z nich ucichło.

W wielkim półokręgu na marmurowych tronach obitych miękką tkaniną siedziało kilkadziesiąt osób.

Uwaga wszystkich spoczęła na nas, a my stojąc obok siebie, ukłoniliśmy się, pochylając głowy.

- Powstańcie. - Usłyszeliśmy ciężki głos, więc posłusznie to uczyniliśmy.

- Chcieliście nas widzieć. - Powiedział Zayn, swoim służbowym głosem. Zerknęłam na niego kątem oka, widziałam jego lewy profil. Przeniosłam wzrok na Starszyznę. Na środku siedział Mężczyzna w lekko falowanych włosach do ramion i jasnozielonymi oczami. Miał na sobie ciemną szatę przepasaną fioletowym pasem. Jego rysy twarzy były surowe.

- Tak, to prawda. Chcieliśmy ustalić datę połączenia klanów.- Odezwał się mężczyzna. Wow, szybko przechodzą do rzeczy. Zobaczyłam, że Zayn szybko na mnie spojrzał, a ja posłałam mu wzrok mówiący, że już wszystko wiem. W odwecie posłał mi na krótko przepraszający i znów wrócił nim do mężczyzny.

- Czekamy na przyjazd Gemmy. Musiała zostać, bo Odłączeni znowu bez naszej wiedzy wkroczyli na tereny zachodnich lasów.- Nie słuchałam dalej o czym mówią, tylko spojrzałam na kobietę, siedzącą jako trzecia od lewej strony mężczyzny, z którym rozmawiał Zayn. Ona również przeniosła na mnie spojrzenie i posłała mi mały uśmiech, który od razu jej odwzajemniłam. To po niej odziedziczyłam swoje brązowe oczy.

- Doszły nas słuchy, że Harolda i Melanthie połączyła ciemność. - Kiedy usłyszałam swoje imię, przeniosłam uwagę z powrotem na mężczyznę.

- Tak, to prawda.- Odpowiedział Harry i przybliżył się odrobinę w moją stronę. Czułam ciepło jego ciała przez materiał sukni.

- Niezmiernie się cieszymy, że ciemność odnalazła kolejnych połączonych. Macie nasze błogosławieństwo. - Cóż, niewiele i tak mielibyście do gadania, bo to już się stało. Nie da się tak po prostu wyłączyć połączenia. Zerwać je może, choć niecałkowicie, tylko śmierć.

- Dziękujemy- odpowiedziałam niepewnie.

- Nieczęsto dzieje się, że dwa tak mocne rody krwi okazują się przeznaczonymi. Wasi potomkowie będą mieli naprawdę silne geny.- Mężczyzna dziesiąty od brzegu zabrał głos, patrząc na mój brzuch, a ja otworzyłam szeroko oczy, cofając się o pół kroku pod jego spojrzeniem.

Mimo że się nie starzejemy i trochę bardzo odbiegami naszymi zdolnościami od ludzi, Ciemność dała nam dar płodności. Dzieci wolniej się starzeją, a kiedy Ciemność uzna, że doszła do odpowiedniego wyglądem wieku, kończy ten proces i wtedy przestajemy się starzeć. Trochę to skomplikowane.

- Masz rację, Maurycy. Nie możemy doczekać się tak silnych potomków naszej rasy.- Odpowiedział mężczyzna, który rozmawiał na początku z Zayn'em.

- Yym... - Nie wiedziałam co powiedzieć. Znamy się niecałe dwa dni, a oni serio gadają o naszych dzieciach?

- Potrzebujemy jeszcze trochę czasu, ojcze.- Ojcze?! Spojrzałam na Harry'ego ze zdziwnieniem. Po chwili się opanowałam. To chyba logiczne, że po kimś musiał przejąć tron. Tak jak my po naszych rodzicach. Nie wiedziałam tylko, że jego rodzina jest tutaj jedną z najważniejszych. Spojrzałam szybko na nich, ale rozmawiali właśnie ze sobą po cichu. Westchnęłam delikatnie.

- Ach, tak. To zrozumiałe. To przecież inne czasy. Teraz ludzie najpierw się poznają, prawda?- Starszy zielonooki na mnie spojrzał. Znałam go od dziecka. Każdego z nich.

- Dokładnie. - Odpowiedziałam cicho.

- Panie. Chciałbym również zdać raport z ostatniego tygodnia. Było wiele misji. Odłączeni cały czas nas zaskakują. - Powiedział po chwili Zayn. Mężczyzna skinął głową i odprawił resztę Starszyzny ruchem dłoni. Podnieśli się ze swoich siedzeń i rozmawiając, ruszyli do drzwi, które stały niedaleko tych, przez które my weszliśmy. Zobaczyłam, że Zayn i Harry rozmawiają z ojcem Harry'ego i naszym.

Poczułam delikatne szarpnięcie za rękę i zostałam odwrócona.

- Tęskniłam, słoneczko.- Po chwili tkwiłam w ramionach Trishy, mojej matki. Poczułam jej delikatny zapach i mocno ją objęłam.

- Ja też, mamo. - wymamrotałam cicho. Odeszłyśmy na chwilę na bok, widziałam kątem oka, że Harry cały czas co chwilę zerka w naszym kierunku, jakby oceniał, czy nic mi nie jest. To nawet miłe. Spojrzałam na moją rodzicielkę, która złapała mnie za dłoń.

- Podobało ci się poza granicami?- To ona przekonywała ojca, żeby zgodził się na mój pomysł. Musiałam dostać zgodę każdego członka Starszyzny. Skinęłam jej głową.

- Było wspaniale, dziękuje wam. - Nie byłam niewdzięcznicą. Naprawdę jestem im wdzięczna.

- Przykro mi, że musiałaś wrócić, ale to się kiedyś musiało zdarzyć. To twoje przeznaczenie, motylku. - Moje imie to jeden z gatunków motyla. Rzadko spotykany.

- Mamo... Wystąpił pewien mały problem.- Ucięłam temat, bo mama zapewne by się nad tym rozwodziła bardzo długo. Sięgnęłam dłonią za pas sukni i wyciągnęłam stamtąd wisiorek, unosząc go lekko ku górze. Kobieta zrobiła zdziwioną minę i sięgnęła po niego.

- Coś z nim nie tak?- Zmarszczyła czoło i wzięła go do ręki. Lekko podskoczyła, zdziwiona. Uniosła na mnie wzrok.

- Co się z nim stało, Melanthio? - Obracała go w dłoni, a ja cicho westchnęłam i pokręciłam głową.

- Nie mam pojęcia, mamo. Nagle przestał działać. Tak po prostu. Byłam w Greenhills i Odłączeni mnie wyczuli. To nie miało prawa się stać. Gdyby dalej działał.- Powiedziałam powoli, a kobieta zacisnęła na nim dłoń, zamykając oczy. Wokół zrobiło się troszkę zimniej i światło zamrugało. Po chwili poczułam za sobą obecność.

- Wszystko w porządku, Thia?- Poczułam dłoń na ramieniu i odwróciłam lekko głowę. Harry patrzył na nas ze zmarszczonymi brwiami, a z drugiej jego strony stanęła reszta mężczyzn.

- Tak, tylko rozmawiałyśmy. Bardzo mi miło słyszeć, że Ciemność połączyła Cię Haroldzie i moją córkę przeznaczeniem.- Mama spojrzała na Harry'ego z lekkim uśmiechem, chowając wisiorek tak samo, jak ja, za pas sukni. Mama bardzo dobrze umie zmieniać temat. Dalej zastanawiam się, czemu ukryła sprawę wisiorka przed innymi. Coś poważnego się z nim stało?

- Przykro mi, że przerywam spotkanie rodzinne, ale musimy już iść. Mam za chwilę spotkanie ze zwiadowcami.- Przerwał Zayn, zanim ktokolwiek z nas się odezwał. Popatrzyłam na niego i lekko skinęłam głową.

- Masz rację, też mam trochę rzeczy do zrobienia, Harry pewnie również. Lepiej już pójdziemy.- Powiedziałam, lekko się uśmiechając do rodziców i ojca Harry'ego.

- Naturalnie, nie będziemy was zatrzymywać.- Powiedział starszy Styles, a my wszyscy się im pokłoniliśmy, następnie kierując się do drzwi.

- Motylku!- Usłyszałam swoją matkę i razem z Harrym się odwróciłam.

- Tak, mamo?- Przekrzywiłam lekko głowę.

- Cieszymy się, że do nas wróciłaś.- Posłała mi uśmiech, który odwzajemniłam. Jednak widziałam w jej oczach coś jeszcze. Nasza rozmowa się jeszcze nie skończyła.

_____

NO JESTEM! ;) Jak wam mijają wakacje? Przepraszam, że rzadko dodaję rozdziały, ale wakacje mną zawładnęły XD

CO MYŚLICIE O ROZDZIALE? ;)

Buziaki, xdosiaa

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro