Rozdział 8
Dawno nie czułam takiego stresu, jak wtedy kiedy wbijałam się w jedną z moich sukienek. Była ona długa do ziemi koloru ciemnej czekolady z gdzieniegdzie obszytymi złotą nicią wstawkami. Sukienka pamięta jeszcze czasy tak odległe, choć mam czasami wrażenie, że wcale nie minęło tyle czasu. Przypominała też o naszej nieśmiertelności. Chociaż działała ona na dziwnej zasadzie, bo dawała nam tylko pewność, że już się nie zestarzejemy. Zabić się nas dało. Na nogach miałam delikatne buty, wiązane na cienkie paseczki.
Spojrzałam na lustro wiszące w łazience i westchnęłam, patrząc na siebie. Na mojej twarzy nie było ani grama makijażu, ukazując moją ciemną z natury cerę. Dzięki genom wampirów była ona pozbawiona wszelkich niedoskonałości. Wszystkie wampiry miały gładką jak porcelana skórę.
Moje jeszcze lekko wilgotne włosy z powodu niedawno wziętego prysznica zaczęły się kręcić na końcach. Wiedziałam, że kiedy wyschną całkowicie, moje plecy będą okalać puszyste loczki.
Przymknęłam oczy i wzięłam do lekko drżącej ręki delikatną ozdobę. Uniosłam ją lekko i spojrzałam na nią. Korona. Zrobiona z czystego złota, bardzo delikatna i nieprzesadzona. Na środku znajdował się niewielki kamień koloru krwistej czerwieni z delikatnym niebieskim odcieniem, tak zwany czerwień krwi gołębiej. Owym kamieniem był rubin, który dla wampirów był bardzo cennym klejnotem.
Podobno pierwszy wampir został stworzony z romansu Ciemności z człowiekiem. Bardzo dawno temu. Człowiek zakochał się w niej, a ona o dziwo to odwzajemniła. Na krótką chwilę, bo kiedy inni ludzie przypadkowo dowiedzieli się o zrodzonym przez nich, jak to oni nazwali ' potworze', poczuli tak wielki strach i obrzydzenie przed nieznanym, więc zabili pierwszego wampira, wbijając mu platynowy sztylet w serce. Ciało upadło na średniej wielkości kamień, a cała krew wsiąknęła w niego, zmieniając jego barwę na krwistoczerwoną. Platyna jest dla nas niebezpieczna. Zazwyczaj trzymamy się od niej z daleka. Nawet zwykłe dotknięcie tego metalu szlachetnego pozostawia na naszej skórze oparzenia i szwankują przy niej nasze moce. Wracając do historii, z żalu Ciemność zabiła ukochanego, nienawidząc jednocześnie jego rasy i pogrążając się w smutku na wiele lat. Aż stało się coś, czego ani Ciemność, ani ludzie nie przewidzieli. Z mroku wyszły kolejne wampiry. Okazało się, że pierworodny wampir przed śmiercią zmienił jednego z ludzi w równego sobie. Poprzez ugryzienie i zabicie człowieka, zmienił go w wampira. A on stworzył kolejnego. I kolejnego. Aż było ich tyle, że ludzie nie mieli szans ich wybić, choć bardzo tego pragnęli. Tak więc postanowili zapomnieć. Zapomnieć, że wampiry istnieją i traktować ich jak ludzi. Udało im się, bo teraz ludzie nie wierzyli w ich istnienie, a wampiry nie chcą się ujawnić, by nie zapanował chaos na ziemi. Przyzwyczaili się do życia wśród nich.
Założyłam jednym ruchem koronę na głowę i ponownie uniosłam wzrok, napotykając spojrzenie identyczne, jak moje. Wstrzymałam oddech, prostując się momentalnie. Patrzyłam się na mojego brata, który właśnie wkraczał do łazienki, by stanąć koło mnie. Był wysoki. Bardzo. Ciemne jak noc włosy, które były u nas rodzinne, ciemne brwi, ostre rysy i szerokie barki. Wyglądałam przy nim naprawdę mizernie. Byłam niska i drobna, z odrobiną ciałka tam gdzie trzeba. Staliśmy ramie w ramie, milimetry od siebie. Poczułam jego delikatny, ale męski zapach, który powoli zapełniał jasne pomieszczenie.
Na głowie również miał koronę. Patrzyliśmy na siebie w lustrze, a w pomieszczeniu było słychać tylko nasze oddechy.
- Jesteś na mnie zły, Zayn?- Mój głos był cichy i lekko zachrypnięty. Gdyby nie wampirzy słuch, jestem przekonana, że brunet by mnie nie zrozumiał. Mężczyzna ściągnął brwi, dalej patrząc na mnie w lustrze. Widziałam cały czas, jak jego wzrok przelatuje cały czas po moim ciele. Ale nie w zły sposób. Bardziej, jakby chciał od nowa zapamiętać każdy mój szczegół, po dość długiej jak na nas rozłące, spowodowanej moim wyjazdem. Zawsze trzymaliśmy się razem.
- Dlaczego miałbym być na ciebie zły, małpko?- Moje serce zatrzepotało na dawno niesłyszane przezwisko, które brat nadał mi w dzieciństwie, kiedy jako mały wampirek byłam bardzo śmiała i ufna co powodowało, że do wszystkich napotkanych mi osób się tuliłam, niczym małpka, co wszyscy wspominają jako coś uroczego. Zagryzłam delikatnie dolną wargę. Mój odwieczny nawyk.
- Unikałeś mnie. - Odwróciłam się w tym samym momencie co on i teraz byliśmy ze sobą twarz w twarz. Albo raczej twarz w klatkę piersiową, bo ja musiałam wysoko podnieść głowę, a on ją pochylić. Naprawdę. Jak na wampira, którzy zawsze są pięknie umięśnieni i wysocy, byłam niczym karzełek. Było to w większości przypadków nieco denerwujące, kiedy patrzyłam na te piękne długonogie wampirzyce. Zayn cicho odchrząknął.
- Nie chciałem ci sprawić przykrości, małpko. Po prostu musiałem trochę ochłonąć, po tym...- Widziałam, jak nieco się spiął.
- Po tym, jak znalazłam przeznaczonego?- Zmrużyłam lekko oczy. - Nazywaj rzeczy po imieniu, Zayn. - Powiedziałam stanowczo. Nie rozumiałam go. To ja musiałam spędzić z Harry'm całą wieczność, choć wcale się nie znaliśmy. To ja straciłam wolność, której tak bardzo pragnęłam. To jego potrzebowałam, by mi pomógł przyswoić się z całą tą sytuacją.
- Jesteś moją małą siostrzyczką, Mel. Boże, tak bardzo nie chciałem, żeby Cię to spotkało. Wiem, jak bardzo chciałaś się stąd wynieść. To popieprzone. - jego twarz przybrała wyraz brutalnej rozpaczy i chęci przepraszania. Pokręciłam lekko głową.
- Nie jestem już dzieckiem, wiesz o tym?
-Cholera wiem. Jesteś już piękną, dorosłą kobietą. Ale dla mnie zawsze zostaniesz moją maleńką, niewinną i delikatną siostrzyczką, którą muszę chronić przed światem. - Złapał mnie za dłonie, delikatnie je ściskając, jakby większy nacisk mógłby zrobić im krzywdę. A to nie prawda. Byłam dorosłym wampirem. Delikatność i kruchość już mnie nie dotyczyły. A Zayn chyba dalej tego nie dostrzegał.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś, że nie radzisz sobie z rządzeniem klanem? - Zapytałam po chwili, a jego spojrzenie odrobinę stwardniało.
- Nie powiedziałem Ci, bo tak nie jest.- Uniosłam lekko brwi. Oho.
- Nie pieprz, Zayn.- Powiedziałam, po prostu, marszcząc brwi.
- Mel...- Jego ton głosu był karcący, a ja tylko przewróciłam oczami. Starszy braciszek znowu się w nim odezwał.
- Zasługujesz na wszystko, co najlepsze, Mel.- Powiedział po chwili. Spojrzałam mu w oczy.
- Ty również, Zee. - Jego spojrzenie złagodniało, a kciuki zaczęły delikatnie głaskać moją skórę.
- Wiem, jak pragnęłaś...- Przerwałam mu, przymykając oczy.
- Nie zawsze dostajemy to, czego chcemy. - Ucięłam. Było mi ciężko, ale chyba każdy musiał pogodzić się ze swoim losem. Mój nie był, taki jaki sobie wymarzyłam, ale nie powinnam narzekać. Powinnam zachować się, jak należy. Chociaż ten jeden raz. Powinnam dziękować, za to, że chociaż przez chwilę miałam to, czego większość z nas nie miała. Wolność.
- Przepraszam, braciszku. - W moich oczach zalśniły łzy. Zayn wciągnął powierzę i wyglądał, jakby bolał go ten widok. W ciągu sekundy znalazłam się w jego silnych ramionach, a on przyciskał mi głowę do swojego torsu, wpychając twarz w ciemne włosy. Zazwyczaj twardy, budzący strach w innych król, tulił właśnie jak ulubioną zabawkę swoją dużo młodszą siostrę. Zabawne, ale i urocze.
- Nie chciałam być taką egoistką. Zrzuciłam ci to wszystko na barki i zostawiłam jak jakaś ostatnia kretynka. Dostaliśmy klan pod opiekę we dwoje i we dwoje powinniśmy o niego dbać. A ja zachowałam się jak nieodpowiedzialna gówniara i przy pierwszej okazji zwiałam. Wybaczysz mi, Zee? Tak bardzo mi przykro, ty też masz swoje życie. Masz Liama. Jezu, to było nieodpowiedzialne z mojej strony.- To wszystko dotarło do mnie, jakby ktoś rzucił mnie kamieniem w głowę. Mocno.
Poczułam pocałunek we włosach. Delikatny jak skrzydełka motyla.
- Dla ciebie zrobiłbym to kolejny raz. A nawet i tysiąc razy, małpeczko.
Kiedy już opanowałam swoje lekkie zachwianie emocjonalne, przemyłam twarz wodą i razem z moim bratem, z ramieniem wsuniętym w jego, szłam korytarzem do najniższego piętra posiadłości. Ludzie przyglądali nam się, co chwila, kłaniając się z szacunkiem. Dawno nie widzieli nas w takich strojach. Czułam się trochę jak na jakimś balu przebierańców. Albo, chociażby na Halloween, bo założę się, że nasze twarze był teraz blade niczym duch. Dość dłuższą chwilę schodziliśmy po marmurowych schodach, a nasze buty wytwarzały głuche stukoty. Nie lubiłam tu schodzić. Było tu ciemno i ponuro. Jak większość domu. Ozdobne żyrandole oświetlały długi korytarz, którym szliśmy, nie odzywając się, każde pogrążone w swoich myślach. Starszyzna dość rzadko kogoś do siebie wzywała. Czasami woleli wleźć komuś do głowy, co nie jest przyjemne.
Po dotarciu, do końca korytarza, dostrzegłam postać. Kiedy się zbliżaliśmy, okazało się, że to Harry, czekający na nas. Oddech ugrzązł mi w gardle. Ubrany był podobnie do Zayna, w ciemną szatę, która pewnie również należała do czasów, z których pochodziła moja sukienka. Była koloru ciemnozielonego, a mojego brata granatowego. Starszyzna podchodziła do ubioru bardzo rygorystycznie, dlatego cała nasza trójka wyglądała teraz, jakby cofnęła się o kilka dekad. Na głowie zielonookiego również dostrzegłam koronę, tak samo masywną, jak mojego brata, choć trochę różniła się wzorem. Do moich nozdrzy dotarł jego słodki zapach i cicho westchnęłam. Po chwili staliśmy już obok mojego przeznaczonego. Pod jego ciężkim spojrzeniem odsunęłam się lekko od Zayna. Może to było trochę dziwne, bo przecież to mój brat, ale wampiry, kiedy znajdą swoją partnerkę, są bardzo terytorialni i zaborczy. Opiekuńczy również. Nawet jeśli przed poznaniem jej, tak nie było, więź to zmienia. Posłałam obu lekki, odrobinę wymuszony uśmiech i spojrzałam na wielkie, żelazne masywne drzwi.
- To jak? Gotowi na spotkanie staruszków?
__________
WRÓCIŁAM! NAŁADOWAŁAM SIE NIC NIE ROBIĄC I POCZUŁAM W KOŃCU, ŻE MOGĘ WRÓCIĆ :)
PODOBA SIĘ KOMUŚ ROZDZIAŁ? I TAKIE MAŁE SPROSTOWANIE!! NASZA THIA MOZE WYDAWAC SIE TERAZ JAK JAKAS ROZHISTERYZOWANA LALA, ALE TO SIĘ ZMIENI ;) CHCĘ POKAZAĆ, ŻE JEJ TERAZ TRUDNO, KIEDY W KOŃCU WSZYSTKO ZACZYNA DO NIEJ DOCIERAĆ, ŻE NIE JEST PĘPKIEM ŚWIATA W JEJ CUKROWYM ŚWIECIE ;)))))))) nw czy to ma większy sens, ale mam nadzieję, że zrozumiecie. Chcę też wykreować Harry'ego na super mniam kolesia, ale to stanie się dopiero w najbliższych rozdziałach. Teraz wydaje mi się, żebyśmy poznawali lepiej Mel, na Harry'ego również przyjdzie czas.I wiele niespodzianek, buziaki!!
xdosiaa
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro