± #11 Zabawy ciąg dalszy! (1/2) ±
***
„ Nienawidzę Cię Lily! Rozumiesz?! Nienawidzę Cię! Jesteś nikim! To wszystko twoja wina! To przez Ciebie rodzice nie żyją! - słyszałam jego łamiący się głos, był też roztrzęsiony.
Po czym chłopak wbił mi nóż w brzuch.”
Obudziłam się z krzykiem. Zacząłam rozglądać się po pomieszczeniu, pokój wyglądał na typowo dziecięcy, czyli pełno zabawek, kołdra w misie, na oknach firanki z jakimiś wróżkami, ciepłe kolory ścian, żyrandol w kwiatki, miękki dywan na ziemi. Zaraz, zaraz! To musi być sen! To mój stary pokoju! Wstałam i poszłam z misiem w ręku do sypialni moich opiekunów. Bałam się sama spać, bo nie chciałam, aby Ci źli ludzie z moich snów i traum zrobiliby mi coś złego, szłam długim korytarzem, tuląc mojego pluszaka, słyszałam dziwne odgłosy wokół, jakieś dziwne śmiechy, wbiegłam wręcz do pokoju moich opiekunów i podeszłam bliżej do ich łóżka.
- T-Tato... - powiedziałam lekko dotykając, po ramieniu mężczyznę w brązowych krótkich włosach, lekkim zaroście i krzaczastych brwiach. Mogłoby się wydawać, że śpi jak zabity, dlatego bałam się go budzić, bo może być za to na mnie zły.
Paul, bo tak się nazywał ten mężczyzna, otworzył prawe oko i popatrzył na mnie, od razu na jego twarzy widać było zmartwienie.
- Liliś, kochanie czemu nie śpisz? Jest bardzo późno-zapytał z troską i sennością w głosie. Wygląda na to, że widząc mnie, od razu bardziej oprzytomniał.
- A-Alex powiedział mi, że nie chce mnie znać, bo to przeze mnie rodzice nie żyją ...- momentalnie zalałam się łzami. Paul widząc to usiadł na łóżku i wziął mnie na kolana i przytulił do siebie.
- To tylko sen moja mała księżniczko, nie masz się czego martwić-popatrzył na mnie i uśmiechnął się do mnie. Zaczął mnie głaskać po głowie, abym się uspokoiła. Ja wtuliłam się w jego koszulę i nadal płakałam.
- A-Ale to był o-on... - odpowiedziałam mu łkając w jego krótką koszulkę.
Mężczyzna usadowił mnie na łóżku, wstał i wziął mnie na ręce i poszliśmy razem pod drzwi pokoju mojego brata.
Paul delikatnie otworzył drzwi. W pokoju panował nieład i bałagan, a pod ścianą stało łóżko, na którym spał właśnie mój brat. Patrzyłam się chwilę na niego i odetchnęłam z ulgą w głosie.
- Widzisz kochanie? To tylko zły sen Skarbie-powiedział do mnie szeptem krzaczastobrwiowy z uśmiechem i spokojem w głosie i poczochrał mnie po włosach.
- A-Ale i tak się boję... - odpowiedziałam z przerażeniem w głosie. Mój opiekun zareagował spokojnie na moje slowa i odpowiedział, tylko abym o nic się nie martwiła i poszliśmy z powrotem do jego sypialni.
***
Obudziłam się wyspana i szczęśliwa, fajną niespodziankę zrobił mi mój mózg chociaż raz. Podeszłam do szafy i wyciągałam bieliznę, szara bluzę i czarne jak oczy mojego współlokatora jeansy z dziurami na kolanach i poszłam się przebrać do łazienki. Było dość spokojnie, niestety spokój nie potrwa długo, bo miałam być przez dwadzieścia cztery godziny służąca czarnookiego, miałam nadzieję, że nie wymyślił nic głupiego.
***
- Serio? - powtórzyłam z niedowierzaniem.
- Tak, przebierz się za komornika i idź nabrać Eduardo, że ma oddać te plazmę, co ją ostatnio sobie kupił.
- A co jak się połapie? Będzie wkurwiony!
- I oto właśnie chodzi Skarbie~ - powiedział, lekko podnosząc mój podbródek, a ja momentalnie zalałam się rumieńcem, byłam w szoku, bo gdyby powiedział to Tord dostałby gazetą za to, a jak Tom mi to powiedział? Może czuje do niego cos więcej niż tylko przyjaźń? Nie wiem, może ma już inna i jakbym mu powiedziała wyśmiałby mnie? Nie wiem co robić, na razie chyba poczekam. I nagle z krainy myśli wyrwał mnie właściciel pokoju, w którym aktualnie się znajduje.
- Halooo ziemia do Liliś, żyjesz? - zapytał czarnooki, pstrykając mi przed oczami.
- Emm... T-Tak żyje, chyba-dodałam na końcu zwątpienie i oboje zaczęliśmy się śmiać. W jego towarzystwie czuje się tak dobrze. Ten podał mi strój komornika.
- Te! Skąd go wziąłeś? - zapytałam zdziwiona.
- Mam swoje sekrety słonko, hehe~ - odpowiedział, puszczając do mnie oczko, a ja czułam, że moje poliki wręcz płoną. Ogarnij się Lily! Spróbowałam zakryć twarz w dłoniach, Tom zaczął się, tylko śmiać a ja bardziej płonęłam.
- No dobrze-ubrałam szybko ten strój i poszłam do siebie do pokoju, aby zakryć swoją ciemną skórę jasnym podkładem, aby mnie nie poznali.
=20 minut później=
Dość długo zajęło mi „tapetowanie się”, ale efekt nałożenia dużej ilości jasnego podkładu w końcu dały efekt, niestety nie wyglądało to tak dobrze, jak myślałam. Schowałam w czapce swoje włosy, a Tom widząc to założył mi okulary z zaciemniona szybką.
- Dzięki, teraz żart się uda bardziej-odpowiedziałam z uśmiechem, on odwzajemnił mój gest.
- Ile oni mają zadłużenia w ogóle?
- z tego, co sprawdzałem trzydzieści pięć tysięcy złotych.
- trochę sporo-powiedzialam i wyszłam z domu, schowałam się za samochodem i po chwili podeszłam do drzwi naszych sąsiadów, powiem szczerze, całkiem ładnie tutaj mają. Otworzył mi dość niski chłopak w jasnych włosach, małych czarnych oczach i niebieskiej koszuli.
- O Boże! - krzyknął niski, a ja miałam ochotę wybuchnąć śmiechem jednak zachowałam powagę, aby nie wyjść z roli. Wtedy z pokoju obok jak mniemam, usłyszałam krzyk jakiegoś grubego głosu. Wtedy przyszedł on... Eduardo! A w tle ni z gruchy i z pietruchy zaczął lecieć hiszpański motyw muzyczny przygrywany na gitarce.
- Przesuń się Jon, bo dostaniesz po ryju, wracaj do lekcji Jon- mówiąc to popchnął młodszego aż się wystraszyłam.
- Dzień dobry jestem z urzędu, podobno mają państwo zadłużenie wysokości trzydziestu pięciu tysięcy złotych-Boje się, że wyjdzie, że jestem oszustem, co jeśli Tom zdobył złe dane?
-Uh... Wiedziałem, że kiedyś przyjdziecie- wycedził przez zęby dziewiczy wąsik.
- Kazano mi wynieść rzeczy, które są tyle warte-odrzekłam poważnie. Edu poszedł do salonu i po chwili przyniósł telewizor plazmowy. Wzięłam ten telewizor, mówiąc
- Dziękuje bardzo, uregulujemy państwa dług, jak tylko wpłyną pieniądze, dowidzenia-i wyszłam z tym telewizorem, a Eduardo zamknął z trzaskiem drzwi. Odeszłam kawałek i wybuchłam śmiechem. Chłopaki schowali się za płotem i też nie mogli wytrzymać ze śmiechu.
- Misja wykonana-uśmiechnęłam się zdejmując tą czapkę i okulary.
***
Jak ona ślicznie wygląda, chyba na mojej twarzy pojawiły się rumieńce, co prawda z Lily znam się jakiś rok, a teraz od jakiegoś czasu na dodatek z nami mieszka, na dodatek usługuje mi teraz przez to, że przegrała grę w chowanego, może to odpowiednia pora, aby zaprosić ją gdzieś? Nie wiem! O czym ty myślisz Tom?! Nie mam u niej szans! Natychmiast rumieniec zszedł mi z twarzy i lekko spoważniałem.
- Wow nie spodziewałem się, że Ci się uda Marshall-uśmiechnęłem się do niej.
- No widzisz i się udało, tylko teraz co zrobimy z tym telewizorem? - zapytała.
- Jak to co?! Bierzemy! - odpowiedział Matt wraz z Eddem.
- Ee, ale tak nie wolno-odrzekła szybko Lily.
- Spokojnie nasi sąsiedzi się nie pogniewają słoneczko ~ - i puściłem jej oczko, a ona znowu zalała się rumieńcem, hehe może jednak mam jakąś szanse? Kto wie?
Marshall ogarnij się kobieto! Palisz się przez tego buraka!
- C-Chodźmy do domu-rzuciłam szybko i wróciłam do domku. Chłopaki nadal śmiali się na dworze poza Jednym... Czuje cały czas wzrok rogacza na sobie. Ciekawe, o co tym razem mu chodzi?
-Dobra dość tych podchodów Marshall- powiedziałem wściekłym tonem, paląc swoje cygaro.
- Nie rozumiem, o co ci chodzi? - zapytała.
- Masz jakieś sekrety prawda? - zapytałem, chciałem, aby sama je nam wyjawiła.
- Jak chyba każdy tutaj co nie? - odrzekła idąc w stronę łazienki, złapałem ją za rękę i nie pozwoliłem iść dalej.
- Gadaj jakim cudem ty wczoraj uleczyłaś moje ręce-odpowiedziałem ze spokojem w głosie. Ona próbowała wyszarpać swoją rękę.
- Puszczaj, kiedy będzie odpowiednia pora, opowiem wszystko, a teraz przepraszam idę zmazać swój „makijaż” - odrzekła idąc w stronę łazienki. Po chwili do domu weszła reszta lokatorów z telewizorem.
- Czego od niej chciałeś? - zapytał wściekły pijak.
- Nie twój interes pijaku-wycedziłem przez zęby. Widziałem, po tym zjebie, że jest wściekły. Edd w porę próbował opanować sytuację.
- Ej! Bez kłótni! Spokój ma być, a nie! - wykrzyczał do nas.
- Tord idź ziemniaki obierać na obiad-powiedział Matt.
- Ej czemu zawsze ja?! - zawołałem z lekko wściekłym tonem.
- Bo idealnie obierasz ziemniaki-powiedział Edd z kocim wyrazem twarzy (:3). Przewróciłem tylko oczami i poszedłem do kuchni.
Zjebany komuch znowu pewnie dosypie do moich ziemniaków arszenik, chyba podziękuję, chce jeszcze pożyć trochę, poszedłem na górę szukać Lily.
Byłam właśnie w swoim pokoju i się przebierałam, boże! Za grubo się ubrałam, jest prawie środek czerwca a ja ubrałam długą bluzę i długą spodnie, brawo dla mnie! Aktualnie jestem w samej bieliźnie i szukam w szafie krótkich spodenek i krótkiej koszulki. Nagle ktoś wszedł do mojego pokoju, a był to...
*POLSAAAT HAHAHAHAHAHA*
================================
Hej kochani tak to znowu ja!
spokojnie mam nadzieję, że do końca dnia wstawię kolejna część.
Ten rozdział miał mieć początkowo z 1695 słów, dlatego musialam rozdzielić na dwa i teraz jest ich 1389, więc
Mam nadzieję, że do zobaczenia później a jeśli nie, no to do następnego
Paaa~~
=31.03.2021=
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro