Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#18

Przerwaliśmy nasze czułości i w bardzo szybkim tempie zebraliśmy ubrania z podłogi. Wzięłam swoją koszulkę i poszłam do łazienki, która przynależała do sypialni mojej mamy i Michaela. Zamknęłam za sobą drzwi i ubrałam się. Usłyszałam, że kobieta weszła do pokoju.

- Nie uwierzysz, co mi się przydarzyło - powiedziała.

- Chodź, zejdziemy na dół.

- Zostańmy tutaj, mam dla ciebie niespodziankę - nalegała, a ja stawałam się coraz bardziej nerwowa.

- Nie mam nastroju, Julio - odpowiedział szorstko Michael. - Idę do kuchni, a ty rób, co chcesz.

Usłyszałam trzask drzwi. Spanikowałam. Moja mama została w sypialni i w każdej chwili mogła wejść do łazienki, w której się schowałam. Spojrzałam na klamkę i zauważyłam, że się poruszyła. Drzwi się powoli otwierały, ale nagle zatrzymały się. Do pokoju wrócił Michael.

- Przepraszam - powiedział.

Moja mam zamknęła drzwi i razem wyszli z sypialni, a ja odetchnęłam z ulgą. Poczekałam kilka minut, aby się upewnić, że zeszli na dół. Po chwili pobiegłam do swojego pokoju.

Skoczyłam na łóżko i wtedy do mnie dotarło, co ja chciałam zrobić. Zaczęłam się śmiać i nie mogłam przestać. Chyba oszalałam. Uspokoiłam się, a wtedy zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz i zobaczyłam zdjęcie Kate. Odebrałam, ale nie zdążyłam się nawet odezwać.

- Czemu wczoraj zniknęłaś? Co się stało? Nie podobała ci się randka? Wiesz w jakiej sytuacji mnie postawiłaś? - zadawała mnóstwo pytań.

Randka, niebieski samochód, wypadek, wspomnienia...

- Przepraszam - powiedziałam. - Idąc do samochodu, źle się poczułam i postanowiłam wrócić do domu.

- Nawet do mnie nie napisałaś. Zniknęłaś bez śladu.

- Nie pomyślałam. Następnym razem będę pamiętać o tym, aby cie poinformowac - zapewniłam.

- A jak randka? Była cudowna, prawda? - zapytała z ciekawością w głosie, a ja podejrzewałam, że się uśmiecha.

Cudownie było po jej zakończeniu. Wtedy, gdy Michael mnie przytulił i zabrał do domu, a najlepiej, gdy razem zasnęliśmy.

- Prawda. Dobrze się bawiłam - powiedziałam. Nie było to kłamstwo. Miło nam się rozmawiało, a film był ciekawy.

- Dałam im nasze numery. Powiedzieli, że się odezwą.

Nie byłam przekonana, czy dobrze zrobiła. Randka minęła przyjemnie, ale nie sądzę, że chciałabym to powtórzyć.

Porozmawiałam z Kate kilkanaście minut i pożegnałyśmy się.

Cały czas leżałam na swoim łóżku. Emocje we mnie już się uspokoiły i mogłam przeanalizować całą sytuację. Nagle przypomniał mi się tatuaż Michaela i to, że już widziałam ten wzór. Postanowiłam dłużej o tym pomyśleć.

Wydawało mi się, że był on na naszyjniku, który znalazłam na strychu. Poszłam na górę bez klucza, pamiętając, że poprzednim razem, nie zamknęłam drzwi. Weszłam do środka i od razu zobaczyłam szkatułkę, po którą przyszłam. Otworzyłam ją i przejrzałam jej zawartość ponownie. Natknęłam się na to, co szukałam. Wzięłam naszyjnik do rąk i dokładnie mu się przyjrzałam. Miałam rację. Był na nim dokładnie ten sam wzór, co na udzie Michaela. Postanowiłam zabrać go ze sobą. Włożyłam naszyjnik do kieszeni i wróciłam do swojego pokoju. Gdy kładłam go na łóżku, przyszła Lucy.

- Co tam masz? - zapytała.

- Nic ważnego - powiedziałam i włożyłam naszyjnik pod poduszkę.

- Zbieraj się. Idziemy na zakupy! - krzyknęła.

Stwierdziłam, że nie będę protestować.

- Daj mi dwadzieścia minut i możemy wychodzić - powiedziałam, otwierając szafę.

Zdążyłam się przygotować w określonym czasie i razem zeszłyśmy na dół. Miałam już wychodzić, gdy pojawiła się moja mama.

- Oj, dopiero teraz się widzimy. Myślałam, że wyszłaś rano - powiedziała.

- Byłam w pokoju.

- Czekolada jest w lodówce. Kupiłam twoją ulubioną.

- Dzięki - powiedziałam i wyszłam.

Idąc w stronę samochodu Lucy, zobaczyłam, że Michael także wyszedł z domu.

On jest taki przystojny... Ta biała koszulka idealnie podkreśla jego mięśnie, a te spodnie...

- Grace! - krzyknęła Lucy, wyrywając mnie z zamyślenia.

- Idę, idę - powiedziałam, wchodząc do samochodu.

Pół godziny pózniej byłyśmy w centrum handlowym. Lucy zachowywała się, jakby pierwszy raz wyszła do ludzi.

Nie wiedziała, do których sklepów wejść, więc stwierdziła, że pójdzie do wszystkich. Oczywiście, ja miałam tam iść z nią.

Po trzech godzinach i po zwiedzeniu dziesięciu sklepów, trzymałam sześć toreb z zakupami. Nie miałabym nic przeciwko, ale jeśli te ubrania byłyby moje. Niestety tak nie było. Wszystko, co niosłam i, co zasłaniało mi widoczność, należało do Lucy. Powoli traciłam cierpliwość.

Po kolejnych dwóch godzinach, moja kuzynka stwierdziła, że skończyła swoje zakupy.

- Jesteś pewna? Nie kupiłaś jeszcze dywanu - zapytałam z sarkazmem.

- Nie dzisiaj, poczekam na przecenę - odpowiedziała.

- Wielka szkoda.

- Dlaczego nic sobie nie kupiłaś? - zapytała.

Byłam zajęta noszeniem twoich zakupów...

- Nie znalazłam nic dla siebie - odpowiedziałam.

Poszłyśmy do małej restauracji i zamówiłyśmy lody. Po zjedzeniu, Lucy odwiozła mnie do domu i wróciła do siebie. Położyłam się na sofie w salonie. Byłam zmęczona i odpuściłam sobie drogę do pokoju. Zasnęłam od razu. Obudził mnie dźwięk otwieranych drzwi. Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że jest środek nocy. Usiadłam i czekałam, aż pojawi się osoba, która weszła do domu. To był Michael.

- Gdzie byłeś? - zapytałam.

Nie odpowiedział, więc podeszłam do niego. Zobaczyłam krew na ubraniach. Podniosłam mu delikatnie głowę. Miał rany na twarzy. Ominął mnie, nie odzywając się. Zauważyłam, że chodzenie sprawiało mu trudności.

- Usiądź - powiedziałam, wskazując na sofę.

Posłuchał mnie. Zostawiłam go samego i poszłam po apteczkę i wszystkie rzeczy, które będą przydatne w takiej sytuacji. Wróciłam po chwili i opatrzyłam jego rany na tyle, na ile mogłam. Nie odezwał się nawet słowem. Wstał ostrożnie, a ja byłam pewna, że idzie do sypialni. Myliłam się. Skręcił w stronę drzwi wyjściowych.

- Gdzie idziesz? - zapytałam.

- Jutro, Grace, jutro - powiedział cicho i wyszedł.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro