22. Ja też postanowiłam namieszać
Pov: Bartek
Zastanawiałem się co odpisać, aby nie było to podejrzane. Przecież jak napiszę, że nie dziś to przyjdzie jutro.
Do: Emilcia 🩷
Może lepiej jak ja do Ciebie przyjadę?
Od: Emilcia 🩷
Oki, czekam
Nie chciało mi się tam jechać, ale nie miałem wyboru. Wszedłem na górę i zapierdoliłem jakiś podkład Wiki, a następnie zacząłem zakrywać dwie malinki na szyi. Cholerstwo, ciężkie było do zakrycia, ale ostatecznie się udało. Można było wyczuczuć ode mnie jej perfumy, więc się przebrałem i popsikałem moimi.
W: Co Ty robisz? - zapytała uchylając drzwi.
B: No wychodzę.
W: Gdzie?
B: Do rodziców - skłamałem.
Pov: Wiktoria
Wiedziałam, że kłamie, tylko nie miałam pojęcia dlaczego.
W: O tej godzinie?
B: Tak, później Ci wytłumaczę, a teraz już lecę, papa! - przebiegł obok mnie, zostawiając delikatnego całusa na policzku.
Byłam pewna, że coś jest nie tak. Kto normalny jeździ po północy do rodziców i jeszcze specjalnie się przebiera? Widziałam, że ma zakryte malinki, co było jeszcze dziwniejsze, bo każdy z genzie i tak je już widział. Ale trudno, skoro nie chce być szczery, to nie. Ja też postanowiłam namieszać.
Zeszłam na dół i pocałowałam Oliwiera w policzek.
W: Idziemy do mnie? - uśmiechnął się.
O: A po co?
W: Coś obejrzeć, bo tu i tak już każdy śpi - złapałam jego dłoń i poszliśmy do jego pokoju.
Faktycznie włączyliśmy jakiś serial. Położyłam się na jego klatce piersiowej, a on pocałował mnie w głowę. Leżeliśmy tak do rana, nic pomiędzy nami nie zaszło, po prostu spędziliśmy razem czas, jak bliscy przyjaciele. A o Bartka w ogóle nie byłam zazdrosna, ani nie ciekawiło mnie gdzie teraz tak naprawdę jest, jest dorosły i może robić co chce. Nie interesuje mnie to. Kogo ja próbuję oszukać?
Nagle ktoś zapukał do drzwi. Oli stwierdził, że to pewnie nic ważnego, i żebym spokojnie leżała. Tak też zrobiłam, ale pukanie zamieniło się w napierdalanie w drzwi. Blondyn niechętnie zwlókł się z łóżka, i poszedł otworzyć. W drzwiach stał Kubicki. W drzwiach stał Kubicki, z lekko rozpiętą koszulą, i malinką na szyi. A ta malinka nie była zrobiona przeze mnie.
Niby nie byliśmy razem i to z mojego wyboru, ale zabolało mnie to. Niby miał zerwać z Emilką, a już znalazł sobie nową? Właśnie widać, jak mu na mnie zależy. Podszedł do mnie i przytulił się do mojego brzucha. Waliło od niego wódą.
W: Nie dotykaj mnie alkoholiku - powiedziałam chamsko. Nie uważałam go za alkoholika, ale byłam zdenerwowana i trochę zraniona.
B: Wika no... Mam ochotę Cię rozebrać i... - zatkałam mu usta łokciem.
W: Zamknij się, nie gadaj takich rzeczy - pomogłam mu się podnieść, i złapałam go pod ramię - idziemy, ale masz być cicho.
B: Miau, jaka dominacja, podoba mi się to - nawet tego nie komentowałam, nie miałam na niego siły.
W: Oliwier, to my idziemy, muszę go jakoś doprowadzić do normalnego stanu - uśmiechnęłam się słabo - dzięki za wieczór - Bartek niby był nieświadomy, ale popatrzył na mnie spod byka.
B: Jaki kurwa wieczór? - nagle otrzeźwiał. Nie odpowiedziałam, to nie jego sprawa - nooo Wika - jęczał.
W: Możesz zamilczeć? Muszę się Tobą zająć, ale Twoje jojczenie, wyprowadza mnie z równowagi - uśmiechnął się głupio.
B: Mmm, zająć się mną? Jak? - poruszył brwiami. Błagam, zabierzcie go ode mnie.
W: Jak jesteś taki rozgadany, to chcesz opowiedzieć czemu wróciłeś pijany od rodziców? - nie odpowiedział, 1:1.
Dobre pytanie tak swoją drogą, co on robił, że do rana nie wytrzeźwiał? Jedną ręką otworzyłam drzwi do jego pokoju, a potem popchnęłam go na łóżko, tyle, że pociągnął mnie ze sobą. Dosłownie moment leżałam na nim, bo póżniej odwrócił nas tak, że to on górował nade mną. Podpierając się rękami o materac, nachylił się aby mnie pocałować.
W: Nie chcę - bo tak było. Tym razem naprawdę nie chciałam, nie chciałam być jedną z wielu - nie chcę być Twoją zabawką - odepchnęłam go i wybiegłam z pokoju. On oszołomiony siedział na skraju łóżka.
Pov: Bartek
Co ja sobie myślałem? Że pogodzę związek z Emilką i kręcenie z Wiką? Gdybym tylko mógł wybrać, wybrałbym Wiktorię, ale nie mogę. Ta, znów ją ranię "dla jej bezpieczeństwa". Tyle, że teraz to prawda.
Byłem u Emilii, w celu zerwania ale ona powiedziała wszystko swojemu bratu, a on ze swoimi kolegami mnie pobił. Powiedzieli, że jak z nią zakończę związek, to zrobią coś Wice i całemu Genzie. Nie mogłem ich na to narażać. A tym bardziej jej.
Na groźbach się nie skończyło, wpadłem w dużo większe bagno. Kazali mi dilować, nie miałem wyjścia, zgodziłem się. Ale ani razu, nie wziąłem tego syfu, i nie mam zamiaru. Nie wiem jak przeprosić Wiktorię, nie powiem jej prawdy, bo jeszcze zacznie się martwić. Albo co gorsza nie będzie chciała mieć ze mną nic wspólnego, bo będzie bała się o mnie i o Genziaków.
A pijany jestem, dlatego bo chciałem zapić te wszystkie problemy. Alkohol zawsze pomaga zapomnieć, niby na chwilę ale pomaga. A potem tylko wszystko rujnuje. Czyli ja i alko, jesteśmy do siebie podobni. Jak ktoś się do mnie przywiąże, to też wszystko się jebie.
Dobra, nie mogę wiecznie uciekać od problemów. Wstałem i ociężałym krokiem, ruszyłem pod drzwi Wiki. Zanim zapukałem, doszły mnie śmiechy z pokoju Oliwiera. Super. Mimo to, chciałem spróbować, może otworzą? Drzwi się otwarły a w nich stanęła czerwonowłosa.
W: Po chuj tu przychodzisz? - powiedziała zimnym tonem.
B: Chcę pogadać.
W: A ja nie - próbowała zamknąć drzwi, ale jednak byłem silniejszy i je przytrzymałem.
B: Wika proszę... - niemal błagałem.
W: Czego kurwa nie rozumiesz w słowie "nie"? Czy to aż takie trudne? - mówiła dosadnie - nie chcę z Tobą rozmawiać, rozumiesz? Idź sobie do innej, przecież masz duży wybór - gdybym miał, to wybrałbym bez zastanowienia Ciebie.
O: Stary... Może pogadacie kiedy indziej? - a ten po co się wtrąca?
W: Oli, dam sobie radę sama.
O: Ale dlaczego ten śmieć jest taki nachalny? - nagle śmieć, a ja mu jeszcze życzyłem z nią szczęścia.
W: Nie nazywaj go tak.
O: Bo? - prychnęła.
W: Jesteście siebie warci - minęła nas i wyszła z pokoju.
Przynajmniej nie była już u kostusia.
___________________
UDALO MI SIE NAPISAC ROZDZIAL PRZED WYJAZDEM!!!
btw jedzismy o 2 w nocyXD
pozdrooo🫶🏻
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro