12. Los chciał inaczej
Pov: Wiktoria
W: Wyjeżdżam - każdy rozszerzył oczy - wyprowadzam się do Anglii.
Ś: Ale jak to, skąd weźmiesz kasę na utrzymanie?
H: Na długo tam jedziesz? - przerywali sobie.
F: Jedziesz sama?
O: Uuuu Anglia, trapowo - parsknęliśmy.
W: Spokojnie, spokojnie, nie wszyscy naraz - zaśmiałam się - odpowiadając na wszystkie pytania, wyjeżdżam z Patrykiem, zamieszkamy razem, Patryk znalazł jakąś pracę, i na ten moment nie wiem czy na długo - wszyscy słuchali uważnie. Oliwier niby był duszą towarzystwa, ale teraz był cicho. Dziewczynom zebrały się łzy w oczach.
W: No chodźcie do mnie - podeszły i się do mnie przytuliły. Widziałam, że Świeży i Oliwier tez powstrzymywali płacz, no bo wiecie "chłopaki nie płaczą", ten stereotyp jest okropny, nie wiem kto go wymyślił - wy też chodźcie - tak też zrobili. Został sam Patryk i tylko kiwnęłam głową, żeby też do mnie podszedł.
Leżeliśmy tak przez 15 minut, i przez ten czas zrozumiałam jak bardzo będzie mi ich brakować. Hania zawsze mnie wysłuchiwała i wiedziała o mnie naprawdę sporo. Z Fausti było podobnie jak z Hanią, a do tego z nią od początku szkoły poczułam jakąś więź. Ale nie silniejszą, niż tą z Bartkiem. Julitka to był mój promyczek, zawsze umiała mnie rozśmieszyć, ale jednocześnie mogłam z nią porozmawiać na każdy temat. Świeży to był mój starszy brat, z nim też czułam silną więź. Oliwier zawsze przy mnie był, i podobnie jak Julitka umiał rozświetlić mi każdy dzień, nawet gdy przysłaniały go burzowe chmury. Na koniec pomyślałam o Bartku. Przecież to on był dla mnie najważniejszy. No właśnie był. Muszę o nim zapomnieć i iść dalej, przecież w końcu o nim zapomnę, prawda? Może i tak by było, ale los chciał inaczej.
W: Kocham was, wiecie? - wszyscy się rozkleili, nawet chłopaki.
H: My Ciebie też - w końcu pękłam i wybuchłam płaczem. Patryk wytarł mi łzy z policzków na co się uśmiechnęłam, bo było to naprawdę słodkie. Kiedyś to Bartek mnie pocieszał. Ale różnica jest taka, że Bartek to mój przyjaciel... To znaczy to był mój przyjaciel, a na Patryka patrzę jak na potencjalnego partnera.
O: Przestańcie ryczeć bo staję się mniej męski - zaśmiał się przez łzy, a my razem z nim. To było urocze. Po jakimś czasie się uspokoiliśmy, i usiedliśmy.
F: Będzie nam Ciebie brakowało - każdy jej przytaknął - i Ciebie Patryk też.
P: Nam was również, ale będziemy się odzywać - westchnęłam, bo brałam pod uwagę to, że nasz kontakt przetrwa może z miesiąc, dwa... Takie właśnie były uroki znajomości na odległość, rzadko kiedy przechodziły tę próbę.
W: Zostaniecie dziś na noc? Po jutrze wyjeżdżamy.
Ś: Jasne, zróbmy maraton filmowy i nie śpijmy całą noc! - uśmiechnęłam się.
J: Popieram, a w środę odprowadzimy was na samolot - mój uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej.
Cieszyłam się, że ich miałam ale mimo to brakowało mi jednej osoby. Ta osoba miała brązowe oczy i tego samego koloru włosy, i kiedyś odgrywała cholernie ważną rolę w moim życiu. Próbowałam oszukać samą siebie, że wcale mi go nie brakuje, a brakowało i to bardzo. Ale cóż, skoro wybrał inną ścieżkę to rozumiem, i nie mam prawa go zatrzymywać. Nadal życzę mu jak najlepiej. Wiem, że zawsze chciał założyć kanał na youtubie, podobnie jak Patryk, i mam nadzieję, że uda mu się. Jest osobą, która przyciąga do siebie samym charakterem więc napewno zyskałby uznanie wśród widzów.
Z transu wyrwali mnie moi przyjaciele. Ja ze Świeżym poszliśmy zrobić popcorn i przynieść napoje, a reszta wybierała film.
Pov: Bartek
Siedzieliśmy na kanapie i oglądaliśmy Szybkich i wściekłych 5. Chłopaki komentowali film, jednak ja myślami byłem zupełnie gdzieś indziej, a dokładnie przy brązowookiej dziewczynie o wiśniowych włosach. Skoro jesteśmy przyjaciółmi to może mnie zrozumie? Przecież to, że się w niej zabujałem to nie przestępstwo, i to niezależne ode mnie. Jednak wiedziałem, że wiele zmieniłoby to w naszej relacji. Poza tym, nie dawało mi spokoju dzisiejsze zajście. Dlaczego się do mnie przytuliła z płaczem?
P: Dawajcie zostańcie do jutra - przerwał moje myśli Przemo.
Q: Spoko - odparł, a potem przeniósł wzrok na mnie - a Ty? Też zostajesz? - kiwnąłem głową ale nadal byłem trochę nieobecny.
P: Co Ci stary? Jesteś jakiś rozkojarzony - powiedział.
B: Hm? A, nie, nic, wszystko dobrze.
Q: Był dzisiaj u Wiktorii, miał z nią pogadać ale był tam mój imiennik - westchnąłem ciężko.
B: Nie chodzi o to - spojrzeli na mnie pytająco - gdy miałem wyjść przytuliła się do mnie, płakała i widziałem ból w jej oczach, ale nie wyjaśniła co ją do tego skłoniło i nie daje mi to spokoju. Przeczuwam, że szykuje się coś złego.
Q: Może miała okres? - moi przyjaciele się zaśmiali, ja niby też więc uznali, że rozluźnili atmosferę.
Chłopaki gadali coś między sobą, a ja raz na jakiś czas się wtrąciłem.
Q: Ej ej ej, Patryk dodał storkę z ich "ekipą", i dodał podpis "Ostatni raz w pełnym składzie" - uniosłem brwi - może się wyprowadza? Nie tylko kurwa on.
B: Oby - syknąłem.
P: Bartek, ale wiesz, że to nie musi chodzić o to? To może być cokolwiek, możliwości jest wiele - i tu miał pierdoloną rację.
______________________
A taki krótszy i luźniejszy rozdział, jutro postaram się dodać kolejny
Buźki 💋
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro