#1
Catherine POV:
Dzień jak codzień. Szłam na swoje ukochane praktyki do mojego taty. Wyjrzałam za okno, by zobaczyć jak bardzo pada. Kocham deszcz i wyszłam bez parasola kierując się do hurtowni. Droga minęła spokojnie, a humor dopisywał od samego rana.
Zatrzymałam się na chwilę przy bramie by poprawić włosy, a następnie pewnym krokiem weszłam na placówkę. Otworzyłam drzwi i udałam się na drugie piętro, gdzie czeka już mój tata. Gdy dotarłam na miejsce od razu powitał mnie tata i....i jego wspólnik, którego szczerze to cieznoszę. Ciągle mówi ojcu, że to nie miejsce dla mnie i że jestem rozpieszczona ...ekhem. odkąd tutaj przychodzę zawsze ma do mnie jakieś wąty.
Rozpakowałam swoje rzeczy i wzięłam się za to, co mam do roboty. Pomóc temu, pomóc tamtego i stu innym osobom w całym budynku. Praca lekka to to nie jest ale znośna jak dla mnie. Po rozpakowaniu oraz przebraniu się w odpowiedni strój poszłam do pierwszej osoby, by jej "pomóc".
Wyjątkowo było dzisiaj gorąco. Nie dało się pracować, a szczególnie dzisiaj mamy zapierdziel i to konkretny. Poszłam do toalety, by trochę odsapnąć. Po pięciu minutach ponownie wzięłam się za swoją robotę. A tak się zapowiadało dobrze z samego rana..
Przechodziłam obok gabinetu, w którym często przebywa tata i natknęłam się na jego współpracownika. Nie zauważył mnie i rozmawiał z moim tatą i szefem.
- Moi ludzie są stworzeniu do tej roboty. Gwarantuję panu, że nie zawiodą.
-Szef: Z chęcią bym ich przyjął ale niestety mamy ponadto pracowników. Niech spróbują za parę miesięcy.
- Niepotrzebnie zatrudnił Pan praktykantów do nas. Nie robią nic, tylko na każdym kroku się obijają.
-Szef: Nie zauważyłem tego jeszcze. Namyśle się jeszcze o zatrudnieniu ich.
- No dobrze, mam nadzieję, że zmieni pan zdanie.
Rozmowa się zakończyła, a ja szybko uciekłam od gabinetu. Po co mu nowi pracownicy? Pewnie są tak samo podejrzani jak i on. Nie mam żadnego zaufania do tego człowieka. Mam wrażenie, że kiedyś coś złego zrobił ale nikt o tym nie wie...
Time Skip:
Po powrocie do domu postanowiłam porozmawiać z tatą. Usiadłam obok niego na kanapie i zaczęłam rozmowę.
- Em tato..dlaczego pan William chce nowych pracowników?
- Nie powinnaś zająć się swoimi sprawami? Co cię pan William obchodzi?
- Tak z ciekawości pytam.
- Sam dokładnie nie wiem. Mam do niego zaufanie i wiem, że wie co robi. Moim zdaniem przydadzą się nowi w naszej hurtowni.
- Ehh no dobrze..ja już pójdę na górę, zmęczona jestem.
- No dobrze, Dorbanoc Catherine.
- Dobranoc tato..
Przebrałam się w piżamę i wskoczyłam do łóżka. Wzięłam pilot i włączyłam telewizor. Obejrzałam jakiś nieciekawy film, po czym miałam zamiar już położyć się spać ale coś przykuło moją uwagę. Niechcący wcisnęłam jakiś przycisk i trafiłam na wiadomości na żywo z moich okolic:
-Reporterka: Akcja wciąż się toczy, a nasi ludzie nie mogą znaleźć sprawcy całej afery. Proszę państwa, byście dzisiaj nie wychodzili z domów, ponieważ nie wiadomo w którą stronę sprawca uciekł.
Na tle reporterki było widać rozbite szkła i mnóstwo policji oraz karetek co mnie trochę zaniepokoiło.
Ciekawe co się stało. Szkoda, że nie obejrzałam od początku wiadomości. Przeszły mnie dreszcze po całym ciele na myśl o sprawcy, który łazi nie wiadomo gdzie. W nocy miałam wrażenie, że nawet słyszałam kogoś za oknem..
______________________________________
Nie wiem czy dobrze zrobiłam wstawiając rozdział w tym tygodniu...mam nadzieję, że nie będę opóźniać się z rozdziałami, które no niestety będą raz w tytoniu, ponieważ mam na głowie pierwszą książkę i artbook.
Piszcie w komentarzach co sądzicie o pierwszym rozdziale 😁.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro