Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5




Wyjmowałam po kolei rzeczy z walizek i wkładałam uważnie do wielkiej szafy. Zmarszczyłam brwi na koszulkę o co najmniej kilka rozmiarów na mnie za dużą. Cmoknęłam cicho i rzuciłam ją na łóżko. Rzeczy Josh'a są wszędzie. Rozglądnęłam się po pomieszczeniu. Mój pokój utrzymany był w ciepłych barwach, w odróżnieniu od reszty budynku. Ściany miały przyjemny odcień czerwieni pomieszanej z brązem. Na środku znajdowało się duże łóżko okryte czarną narzutką a na niej duża ilość różnokolorowych poduszek. Naprzeciwko stała wielka szafa, a obok białe drzwi prowadzące do łazienki. Siedziałam właśnie na miękkim dywanie, który podobnie jak zasłony był szary. Podłoga była wyłożona ciemnymi panelami, na których uwielbiałam się ślizgać na skarpetkach.

Podniosłam się z cichym jękiem z ziemi i wzięłam torbę, która leżała koło mnie, by położyć ją na łóżko. Otworzyłam ją i powolnym ruchem zaczęłam wyjmować schowane w niej rzeczy.
Książki wrzuciłam do szuflady szafki stojącej obok łóżka i zatrzasnęłam ją, kręcąc głową. Chyba nie będę miała możliwości w najbliższym czasie wrócić na Uniwersytet. Pomyślałam o naszych przyjaciołach z Greenhills i automatycznie spojrzałam na mój telefon leżący obok torby. Co chwilę na jego ekranie pojawiały się nowe powiadomienia z portali społecznościowych albo imiona naszej paczki informujące o przychodzących połączeniach. Westchnęłam cicho i wzięłam urządzenie do ręki. Odblokowałam je i weszłam w ikonkę wiadomości.

Większość była od Polly, mojej przyjaciółki, również wampirzycy. Polly razem z bratem, podobnie jak ja z Joshem wyjechali z terenów swojego klanu, po tym, jak brat Polly, Mitch, stracił swoją ukochaną. Byli połączeni przez ciemność. Każdy wampir ma swoją drugą połówkę, którą już dawno wybrała dla nich ciemność, czyli przeznaczenie. Kiedy wampir znajdzie swojego połączonego, zostaje z nim związany do końca życia. To romantyczne, ale też bardzo rzadkie.

Fajnie jest wiedzieć, że gdzieś na świecie jest twoja bratnia dusza, ale jeszcze gorzej jest ją stracić. Mitch opowiadał, że to uczucie, jakbyś tracił część siebie i miał wrażenie, że już nigdy nie będziesz szczęśliwy. Twoje moce słabną i nie czujesz już emocji tak intensywnie. Straszne. Moi rodzice są Połączeni, zawsze patrzyłam na nich z podziwem. To jak się nawzajem traktowali, widziałam miłość wypisaną w ich oczach. Pokazywali to sobie w nawet najmniejszych gestach.

Wpatrywałam się w ekran telefonu z kciukiem zwisającym nad przyciskiem, kiedy już chciałam go dotknąć, usłyszałam pukanie. Skierowałam kciuk na czerwoną ikonkę, odrzucając połączenie i rzuciłam telefon na łóżko, jednocześnie krzycząc.

- Proszę.- Odwróciłam się i ujrzałam niską kobietę, którą niedawno spotkałam w holu ze srebrną tacą w rękach. O dziwo była sama.

- Kolacja dla panienki. Czy wszystko w porządku? Potrzebuje panienka jakiejś pomocy?- Spojrzała na mnie, kiedy kładła tacę na drewnianym biurku. Widziałam, jak jej mina wyrażała troskę. Pokręciłam głową, ruszając w kierunku tacy. Na środku leżał biały talerz wypełniony moim ulubionym makaronem z sosem, a obok dwie szklanki- z sokiem i krwią. Wciągnęłam cicho powietrze nosem i sięgnęłam po szklankę z czerwonym płynem. Czułam, jak moje kły się wysuwają, a dookoła oczu pojawiają się żyłki. Wzięłam parę łyków i odstawiłam szklankę na tacę z cichym brzdękiem. Oblizałam usta i spojrzałam na starszą kobietę. Patrzyła się na mnie z uczuciem w oczach. Zrobiło mi się ciepło na jej widok. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jak bardzo tęskniłam za domem.

- Wszystko okej, Maura. - Siadłam na łóżku, tak, że moje nogi nie dosięgały do ziemi. Pomachałam nimi delikatnie, patrząc na kobietę.

- Brakowało mi domu. Nie mów tego Niall'owi. Ma być przekonany, że wcale za nim nie tęskniłam.- Powiedziałam rozbawiona, a kobieta puściła mi oczko.

- To rozkaz, księżniczko.- Zaśmiałyśmy się. Kobieta była matką Nialla, została tutaj, kiedy jej mąż zginął parędziesiąt lat temu na jednej z misji. Razem ze swoimi dziećmi, czyli Niall'em i jego bratem Greg'iem zamieszkują główną siedzibę. Niall wraz z bratem należą do grupy broniącej. To taka jakby armia, broniąca klan. W tych mniejszych budynkach zamieszkuje większa liczba ich członków i tutaj ćwiczą, pod czujnym okiem mojego brata i Liama.

- Przyszłam przekazać, że panienki brat wrócił i chciałby się z panienką zobaczyć.- Powiedziała, w połowie drogi do drzwi. Zamarłam na chwilę i spojrzałam w jej kierunku, ale zobaczyłam tylko zamykające się drzwi.

Poderwałam się szybko z łóżka i zakładając swoje czarne sportowe buty, wyszłam z pokoju. Rozejrzałam się po korytarzu i zostałam obdarowana kilkoma ukłonami. Szybkim krokiem ruszyłam w prawo i po chwili stanęłam pod drzwiami do gabinetu mojego brata. Zmarszczyłam brwi na nieznany mi zapach. Coś jak połączenie cytrusów z piżmem. Wciągnęłam głośno powietrze i w mojej głowie wybuchło milion emocji. Ten zapach był jak afrodyzjak. Drżącą ręką złapałam za klamkę, ale nie zdążyłam za nią pociągnąć, bo drzwi przede mną się otworzyły, a z pomieszczenia wypadł na mnie owy zapach, tylko tysiąc razy mocniejszy. Zatoczyłam się lekko do przodu, łapiąc się ramienia mojego brata, który jak się okazało, otworzył drzwi. Nogi się pode mną ugięły i nie zwracając uwagi na zdziwioną minę mojego brata, przeszukiwałam pomieszczenie wzrokiem w celu odnalezienia źródła zapachu. Poczułam kropelkę potu spływającą po moim czole.

- Mel... - Zaczął mój brat.
- Wszystko w porządku, Harry? - Jak jeden mąż spojrzeliśmy w kierunku Liama, który zadał to pytanie.

Brunet stał do nas tyłem i zasłaniał mi widok na osobę przed nim. Jak mniemam, był to owy Harry. Obok siedziało kilka wampirów płci męskiej, którzy patrzyli się w ich stronę ze zdziwieniem. Poczułam jak Zayn łapie mnie w talii, w obawie przed moim spotkaniem z posadzką. Usłyszałam chrapliwy głos, a moim ciałem wstrząsnęło. Boże, co się dzieje?

- Przesuń się Liam.- Brunet zrobił krok w bok, a moim oczom ukazał się wysoki mężczyzna z burzą kręconych włosów. Cerę miał bladą, szerokie ramiona, i zaciśnięte usta. Był piękny. Siedział na fotelu przed biurkiem mojego brata z ciałem skierowanym w stronę drzwi.

Głowę miał lekko spuszczona i widziałam jak zaciska pięści na obitym skórą fotelu.

Spojrzałam na jego twarz i widziałam jak z trudem łapie powietrze. Po jego czole spływały kropelki potu, wyglądał w tym momencie podobnie do mnie. W jednej chwili uniósł wzrok, a ja zamarłam kiedy spojrzeliśmy sobie w oczy. Piękny szmaragdowy kolor przysłonił blask, a ciszę w pokoju przerwały nasze szepty.

- Połączeni.

_____

miłego dnia ; ))

xdosiaa

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro