Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 46.

Julie

- Nie możesz spać?- zapytał Aiden, w tej samej pozycji, co ja, czyli oparty o poręcz. Zapomniałam, że sąsiednie pokoje mają wspólne balkony.

- Coś w tym stylu- przetarłam oczy- A ty?

- Zły sen- rzekł- a raczej koszmar.

Czyli on również.- pomyślałam.

- Doskonale cię rozumiem- odparłam szczerze.

Spojrzałam na niego. Był nienaturalnie blady, rozkojarzony i jakby smutny.

- Wiesz, że mimo...wszystko zawsze możemy porozmawiać, jak...przyjaciele- wyszeptałam niepewnie.

- Wiem-mruknął i przejechał dłonią po włosach.

- Więc, coś cię dręczy?

- Czy pod moją nieobecność- zaczął- czułaś coś?- wydukał- Brakowało...ci...

- Jak cholera- przerwałam mu, wiedząc do czego zmierza- Z każdym kolejnym pieprzenie ciężkim dniem odchodziłam od zmysłów.

Chłopak myślał nad czymś, kiedy w końcu wydusił.

- Wiesz, Julie. Wspomniałaś wcześniej o przyjaciołach. Tyle, że ja nie potrafię być tylko przyjacielem. Ten wyjazd miał mi dać zapomnienie o tobie, o nas, o tym co się działo przez ostatnie miesiące.

Spojrzał na mnie. Zapewne dostrzegł moje napływające łzy i smutek. Było mi przykro, że chciał zapomnieć o mnie. O nas.

- Jednak...z każdą kolejną minutą w San Diego, zdawałem sobie sprawy, że jest na odwrót. Zamiast zapomnieć, ja przekonywałem sam siebie, że jest innaczej. Że nie potrafiłbym pokochać nikogo tak jak ciebie i tego nie zrobię. Zadzwoniłem do Kat, żeby się czegoś dowiedzieć, głównie o tobie, lecz nie chciała ze mną rozmawiać, więc wróciłem. I moje szczęście, że w samą porę. Nie wiem, co bym zrobił, gdybym wrócił za późno...Nie wiem- pokręcił głową- Siedzimy w tym razem. To nasza decyzja. Miłości się nie wybiera, a skoro jesteśmy tutaj- wskazał na otoczenie- razem, w tym miejscu to coś musi oznaczać.

Stałam oniemiała. Nie sądziłam, że zabrnie do tego. Myślałam, że on chce...

- Mieliśmy sobie wszystko wyjaśnić, ale nie wiem czy jest sens.

...A jednak.

- Do czego zmierzasz?- zapytałam przerażona.

- Nie wiem czy jest sens, ponieważ lepiej by było, gdybyśmy porzucili to co było i zaczęli wszystko od nowa. Razem. Rada się nie podda i prędzej czy później coś wykombinują na nas. Zostaje nam tylko się ukrywać. Maskować. Ale za to będziemy razem z tym co mamy i nigdy, nikt nam tego nie odbierze.

Potaknęłam.

- Czy... Czy chciałabyś zacząć ze mną od nowa, Julie?

Zaskoczył mnie.

Zrobiłam tyle złego, a on po tym wszystkim nadal mnie chce.

- Ja...Aiden, ja cię za każdym razem raniłam. To ja powinnam o ty pytać i błagać ciebie...

- Ja również nie jestem bez winy, mała. Ale o to w tym chodzi, prawda? Dwie, beznadziejnie bezmyślne i nieidealne osoby razem. Po rozłące, myślę, że dość długiej, która dała nam nauczkę, możemy zrobić coś dla siebie. Kocham cię, Julie. I nigdy nie przestanę. Wiem to, na pewno. I teraz pytanie brzmi, czy ty także?

Udawałam, że się zastanawiam. Jednak, nie miałam nad czym. Doskonale znałam swoje uczucia do Aidena.

Podeszłam do niego. Stanęłam naprzeciw i pogłaskałam po policzku. Wtulił się w moją dłoń.

- Pieprzyć to...- mruknął, po czym nachylił się w moją stronę.

Potaknęłam zdecydowanie.

- Kocham cię, Aidenie Deris. Zawsze będę kochała.

To mu wystarczyło. Złączył nasze usta w cudownie słodkim, stęsknionym i namiętnym pocałunku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro