Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 41.

Aiden

Szarpałem się. Nie mogą jej zabrać!

Uderzyłem najlepszego przyjaciela, który odciągał mnie od tego bałaganu.

Warczałem, kiedy wzięli półprzytomną Julie na ręce i wpakowali ją do białego auta.

- Puść mnie, do kurwy, Will, bo zrównam twoją twarz z ziemią- warczałem.

- Sorry, stary, nie ma mowy, uspokój się!- syknął mi do ucha brunet.

- Will, zaraz zapomnę, że jesteśmy przyjaciółmi...Puszczaj mnie!

- Nic z tego- puścił mnie dopiero, gdy samochód ruszył i odjechał z parkingu.

Kawałek biegłem za maszyną. Niestety, byłem na tyle zgaszony, że nie miałem szans w tym starciu.

- I co zrobiłeś, idioto?!- ryknąłem na przyjaciela.

- Den, uspokój się!

- Jak mam się kurwa uspokoić, jeżeli ktoś zabrał "coś" co próbowałem naprawić?! Osobę, która została skazana i prawdopodobnie już jej nie zobaczę, a cholernie mi na niej zależy?! No jak?!- uderzyłem dłonią w maskę swojego auta, robiąc przy tym sporo hałasu, ale również wgniecenie jak po starciu z bykiem.

Will spojrzał na swoje obuwie, po czym podniósł wzrok, wyraźnie zaniepokojony.

- Kurwa mać!- przekląłem.

Kat próbowała mnie uspokoić. Na marne! Nikt nie jest w stanie mnie uspokoić w tym momencie.

- Dowiem się wszystkiego, zaraz do nich zadzwonię i zrobię coś, żeby nigdy do tego nie doszło, rozumiesz?! Nigdy!- krzyknęła Lucine widząc moją postawę.

- Chodźcie do domu- zadecydował Will- tam wszystko objaśnimy! Odbijemy ją Aiden! Musimy! Nic jej nie będzie!

- Will, czy ty jesteś, aż takim kretynem czy udajesz?! Słyszałeś, co mówili! Z Radą nie wygrasz! Na co chcesz czekać jeszcze idioto?!- warknęła Kate.

Co jest?! Oni się kłócą!?

- Spokojnie Kat, wracajmy- skłamałem, wywołując u niej szok.

Poprawka! Oni wracają. Ja nie. Mam już własny plan, w którym działam incognito. Nie potrzebuję więcej problemów, ja potrzebuję Julie. Bardziej niż kiedykolwiek. Zdałem sobie z tego sprawę, może za późno, jednak na miłość nie ma ograniczeń, prawda?

- Nie wierzę- pokręciła głową moja siostra- Po prostu nie wierzę....

Wsiedliśmy do swoich aut. Jechałem sam, mimo iż Kate nalegała, żeby jechać ze mną. Pojechała, o dziwo niechętnie z Willem, Ally i Camille. Drugim autem jechała Lucine i rodzice Julie.

Ruszyliśmy.

Byliśmy już jakieś parę metrów od parkingu... kiedy zrobiłem szybki zawrót autem i z piskiem opon ruszyłem w kierunku, gdzie pojechał Irwin Glade.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro