Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 36.

Julie

Wsiadłam do auta, a raczej zostałam zmuszona tam wejść, gdy z samochodu wysiadło dwóch wysokich i muskularnych mężczyzn.

- Już powiedziałem- zapewnił mnie- że nic ci nie grozi. Mam powiadomić twoją rodzinę czy sama to zrobisz? Muszą o wszystkim wiedzieć, tym bardziej będą mieć nauczkę, że w porę wszystkiego nie upilnowali. Poza tym, dziwi mnie fakt, że z plecakiem włóczysz się po mieście....Czy...

- Nie twoja sprawa, daj mi telefon sama to zrobię!- wyrwałam od niego urządzenie.

I cały plan poległ. Pięknie!- pomyślałam.

- Halo, kto mówi?- usłyszałam głos Lucine.

- To ja babciu. Jestem z Irwinem, podobno się znacie.

- Znalazł cię?

- Tak, a nie powinien? Jesteśmy na WallMas Street, na parkingu przy lesie. Przyjedź proszę, bo oni nic mi nie chcą wyjaśnić, poza tym- wzięłam oddech. Nie dokończyłam, ponieważ telefon wypadł mi z dygoczącej ręki.

- Co jest?- zapytał Irwin i podniósł go.

- Zacz-yna si-ę. P-rzem-mi-ana!

- O w cholerę! Jeszcze brakowało nam pokazu twojej siły...- mruknął i powiedział coś szeptem do kierowcy.

Mężczyzna otworzył mi drzwi i kazał wyjść na powietrze.

Wstrząsnęły mną spazmy. Odbiegłam dalej zwymiotować na trawę. Mój żołądek fikał w każdą możliwą stronę. Było mi jak zwykle duszno i słabo.

- Masz lekarstwo?!

- T-tak, jj-es-t w ple-caku. Bo-czn-a kki-esz-onka. Sz-y-bbko.

Zwymiotowałam kolejny raz, tym razem krwią.

- Czy to tak musi być?- zapytał staruszek i podał mi strzykawkę.

Poczułam jak moja szyja zwęża się i zaczynam tracić dopływ powietrza.

- M-mu-si, ale - t...- nie dokończyłam, bo zanim igła dosięgła mojej szyi, obalona dreszczami i brakiem powietrza, dusząc się i dygocząc, w bólu upadłam na ziemię. Moje gałki oczne wywróciły się i ukazały białka. Traciłam kontakt z rzeczywistością. Odpływałam.

- Hej, dziewczyno!- potrząsnął mną.

- Ja-jj-a, nie-mo-gę......

Irwin wyrwał mi z bezwładnej dłoni lek i zamaszystym ruchem wbił w zaciśniętą szyję.

Po chwili nie widziałam już nic.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro