Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 28.

Aiden

Wcześniej...

Musiałem się wyrwać. Musiałem odetchnąć. Musiałem pomyśleć w samotności. Z dala od codziennego zgiełku.

Zaplanowałem pojechać prosto do mojego kumpla na kilka dni. Mieszkał w San Diego. A to na pewno mi dobrze zrobi. Może nawet zostanę tam dłużej.

Spakowałem walizkę, zabrałem najpotrzebniejsze rzeczy i zbierałem się do wyjścia.

- Kiedy wrócisz?- zapytała smutno Kat.

Stała obok drzwi w ramionach Willa.

- Nie wiem, wstępnie jadę na tydzień, ale może się przedłuży.

- Jesteś pewien- potaknął- Uważaj na siebie i wracaj szybko, Den- przytuliła mnie.

Will poklepał mnie po plecach, ale również nie wydawał się z mojego pomysłu zadowolony.

- Do zobaczenia wkrótce, uważajcie na siebie. I żebym nie wrócił i zastał cię w ciąży, Kat- wskazałem na ciemnowłosą.

- Nie chcesz nawet zadzwonić do Julie?- zapytała jeszcze na odchodne.

- Na razie- minąłem ją i wyszedłem nie odpowiadając.

Wyjazd i rozmowa z nią... to nie idzie w parze. Nie wyjdzie z tego nic dobrego. Lepiej nie kusić losu.

Teraz...

Siedziałem w przytulnej knajpce, czekając na Kordona. Miał tu być, jakieś 15 minut temu. Wczoraj, po moim przyjeździe, porozmawialiśmy sobie. Opowiedziałem mu co u mnie, on zrobił to samo. W końcu był moim niegdyś najlepszym kumplem, oprócz Willa, rzecz jasna, z którym ostatnio nieco się oddaliłem. Kordon nie miał czasu na przyjaźń, zaczął pracować, wyjeżdżać, a jednak znalazł dla mnie termin i zaprosił do siebie.

- Sorry stary, za spóźnienie. Wiesz, jedna fajna dziewczyna była w potrzebie- mrugnął, a ja zgromiłem go spojrzeniem- Nie w tym sensie, idioto. Po prostu pomogłem jej znieść wózek po schodach. Zbereźny zboczeńcu- zaśmiał się.

- Wal się. Pracujesz dzisiaj?

- Niestety, znów będziesz sam. Kończę koło 22, więc możesz wpaść. Dzisiaj będzie jakaś niezła zabawa u nas w klubie, więc się załapiesz. Laski, alkohol i muzyka. Czego chcieć więcej?

- Nie czego, ale kogo- mruknąłem do siebie.

- No więc?

- Wpadnę- zapewniłem- a teraz nie gadaj tylko zamów nam obiad, bo padnę z głodu, od tego czekania na królewicza.

- Masz u mnie podwójną pizze z bekonem. Zaczekaj tu, idę złożyć zamówienie.

Potaknąłem.

Sprawdziłem telefon. Nikt się nie dobijał. Wcześniej dzwoniła tylko Kat, Will i Loga, z zapytaniem, czy wszystko ok i szczęśliwie dojechałem. Ale wiadomości bądź telefonu od osoby, od której czekam najbardziej, wciąż nie było.

Dobra, Den, widocznie to już koniec i jej nie zależy. Nie daj sobie upaść- skarciłem się.

Rozejrzałem się po pomieszczeniu, odganiając reminiscencje.

W rogu siedziały dwie dziewczyny. Uśmiechały się, szepcząc między sobą. Patrzyły wprost na mnie, jak na smaczny kąsek. Szczególnie niższa dziewczyna, w cieniowanych włosach.

- Patrzą się, odkąd tu wszedłem- usiadł Kordon naprzeciw mnie- Niezłe są- stwierdził.

- Fajnie.- uciąłem.

- Nie zamierzasz nawet tam podejść? Co z ciebie za facet? Gdzie masz jaja?

- Ucięli mi je, durniu- zaśmiałem się.

- Auć! Współczuje stary. Masz przerypane- zrobił dziwaczny ruch ciałem.

- Jesteś nienormalny- zarechotałem.

- A ty ciotowaty. Musisz zacząć się bawić! To co było, nie wróci, Den.

- Jesteś akurat ostatnią osobą od której mógłbym brać porady.

- Możliwe, ale nie powiesz, że się nie staram.

Zjedliśmy, porozmawialiśmy, a następnie Kord musiał wrócić do pracy, a ja poszedłem pospacerować po  pięknym San Diego.

Wyszedłem przed kawiarnie, narzucając uprzednio lekką kurteczkę. Zmierzwiłem włosy, nałożyłem okulary i ruszyłem przed siebie.

Byłem już w połowie drogi, kiedy poczułem delikatne szarpnięcie.

- Przepraszam- usłyszałem, po czym się obróciłem.

Ujrzałem tą samą dziewczynę, która razem z towarzyszką obserwowała mnie w lokalu.

- Słucham?

- Zapomniałeś chyba tego- podała mi mój telefon i portfel.

- Faktycznie, dzięki wielkie..- uśmiechnąłem się wdzięcznie.

- Nie ma sprawy- oddała uśmiech.

Brunetka, duże niebieskie oczy, niska, nieśmiała, ale sympatyczna. Cóż, dobry materiał na współtowarzyszkę, szczególnie pośród mojej samotności.

- Czy...w ramach podziękowania, twoja koleżanka, byłaby zła, gdybym zaprosił cię na niezobowiązującą kawę?

- Uważam, że byłaby szczęśliwa, że jej koleżanka poszła na kawę z przystojnym obiektem plotek w knajpie- uśmiechnęła się i napisała do niej sms'a- A tak poza tym, mam na imię Sarah.

- Aiden.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro