Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 20.


Aiden

Wstałem i pośpiesznie nałożyłem na siebie czyste, pachnące ubrania, leżące na szafeczce, poprzedzając to kąpielą, oczyszczającą mnie z cuchnącego zapachu tytoniu i procentów. Ogarnąłem się , po wczorajszej konfrontacji.

Bez słowa wybiegłem z domu i kierując się lasem, ruszyłem drogą w kierunku głównej  ulicy, a następnie w kierunku miejsca do którego zmierzałem.

Miałem nadzieję, że to coś pomoże i nareszcie wszyscy przestaną patrzeć na mnie jak faceta, który, po zerwaniu z dziewczyną, wyskoczył do łóżka z nieznaną blondynką.

Stanąłem przed budynkiem i nie rozglądając się na boki, wszedłem do środka.

W środku nie było tłumów. Na moje szczęście. Cel był zatem, łatwy do wychwycenia.

- Gdzie jest Kal?- zapytałem blondynkę, która odwiozła mnie do domu.

- Oo, przystojniak wytrzeźwiał. Wczoraj nieźle zabalowałeś- zaśmiała się.

U jej boku pojawiła się wysoka, krótkowłosa brunetka. Popatrzyła na mnie jak na wroga, po czym  objęła ją w pasie zaborczo.

- Naprzykrza się, skarbie?- wskazała na mnie i popatrzyła z wyższością.

- Nie, Clacy, chłopak szuka naszego Kala.

Jej oczy pojaśniały.

- Kal, złowił sobie kolejną rybkę? Całkiem nieźle. Na pewno lepszy niż ta poprzednia piczka- obrzuciła mnie bacznym spojrzeniem- Teraz przynajmniej widać prawdziwego mężczyznę w związku.

Zniecierpliwiłem się. Jej uwagi także, niezbyt mi się spodobały. Wzdrygnąłem się na samą myśl, że wzięła mnie za geja.

- Wiecie, gdzie jest Kal?- warknąłem mimo sobie- To pilne.

- Oho! Chłopaczyna się gorączkuje- zaśmiała się brunetka- chyba ma chętkę na naszego geja. Dobra, jest na tyłach. Tylko spokojnie, ogierze. Nie rozsadźcie mi klubu.

Pominąłem jej chorą uwagę i ruszyłem we wskazanym kierunku.

Na tyłach, przeszły mnie ciarki na sam widok, co tam się działo.

A jeszcze wczoraj, nieświadom siedziałem i piłem w klubie dla homoseksualistów- pomyslałem zażenowany.

Nie wierzę.....

Zastałem chłopaka przyssanego do ust...Ochyda!..do ust innego faceta! Obejmowali się, przypierali do muru i połykali.

Chrząknąłem niechętnie, przerywając ten nieapetyczny widok.

Nie zwrócili na mnie uwagi.

Najwyraźniej było to dla nich na porządku dziennym.

Chrząknąłem ponownie, tym razem nieco ostrzej.

- Kal!- warknąłem.

Odsunął się gwałtownie od chłopaka, na dźwięk moich ostrych słów.

- Co jest, kurwa?- spojrzał na mnie, mrożącym krew w żyłach wzrokiem. Najwyraźniej przerwałem w nieodpowiednim momencie- Och, to ty..

- Tak, ja. Mam sprawę- spojrzałem ponaglająco.

Kal odwrócił się do swojego towarzysza i coś mu powiedział na ucho. Ten odwrócił się do mnie i zgromił porządnie spojrzeniem. Patrzyłem na niego, bez strachu. Widząc, że nie łatwo mnie nastraszyć, odszedł.

Kal patrzył na mnie pytająco, więc mu opowiedziałem o "problemie". Bez sensu było wyjaśnianie i opowiadanie reszcie, jakby mi i tak nie uwierzyli. Wiec wybrałem tą drugą opcję.

- Więc, co mam zrobić?

- Musisz mi pomóc. Wszyscy myślą, że przespałem się z twoją przyjaciółką. Oficjalnie stałem się męską dziwką, która po zerwaniu z dziewczyną znalazła sobie nową ofiarę, w tym wypadku barmankę z baru. Musisz im wszytko wytłumaczyć, bo mi raczej już nie uwierzą. Chociaż spróbujmy, bo coś wydaje mi się, że to nie będzie łatwe.

- Dobra, kiedy?

- Najlepiej jak najszybciej- zarządziłem.

Chłopak zastanawiał się chwilkę.

- Zaczekaj, powiem Sami, że wychodzę- powiedział, po chwili namysłu.

Odszedł, a ja skierowałem się do wyjścia.

Usłyszałem śmiechy i gwizdnięcia za sobą. Obróciłem się i jak mi się zdawało, tak było. Barmanka i krótkowłosa brunetka uśmiechały się znacząco w moją stronę, a następnie, zwróciły się do Kala.

- Leć, lalusiu! Wybaw się!- mrugnęła Sami.

Usłyszałem to. Niestety. Zemdliło mnie aż. Mruknąłem coś w ich stronę, na co zrobiły zaskoczoną minę, po czym wybuchły śmiechem.

Wyszedłem, a za mną Kal.

- Nie przejmuj się nimi, po prostu myślą, że jesteś..

- Nie jestem!- warknąłem- ale jak jeszcze raz napomkną o tych pieprzonych diabelstwach, zapomnę, że są dziewczynami...

- Dobra, mniejsza z tym. Mamy chyba jakiś problem, prawda?

Potaknąłem.

- W takim razie prowadź. Musimy wyjaśnić twojej księżniczce, że jej nie zdradziłeś.

A żeby to było jeszcze takie łatwe...- pomyślałem.

Nakazałem mu ruchem dłoni, w którym kierunku mamy zmierzać.

Ruszyliśmy w stronę Ballton.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro