Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 14.

Julie

- Nie odzywał się?- zapytałam po raz dwudziesty.

- Odrzuca mnie non stop. Po cholerę mu ten telefon- westchnęła- Julie, on jest typem faceta, który musi sobie wszystko przemyśleć. Pewnie chodzi po mieście i analizuje całość. Bądź pewna tego, że wróci.

- Dobra laski- klasnęła w dłonie Ally- zagrajmy w jakąś grę.

- Jestem za- powiedziała Cam.

Nareszcie poczułam, jeśli chodzi o nas i Cam, że nareszcie jest jak dawniej. Czyli tak, jak być powinno.

- Dobra- myślała Kate- może zagrajmy w taką grę "Nigdy". Jedna osoba wypowiada zdanie, zaczynając od "Nigdy...". A osoby, które są w grze, jeśli to prawda- siedzą i się nie odzywają, a jeśli czegoś nie robiły bądź to nie prawda piją kieliszek "magicznego "napoju, przygotowanego przez jedną z nas. Przenieśmy się do salonu obok, gdzie jest barek.

Tak też zrobiłyśmy. Siedziałyśmy od dobrej godziny same na górze w moim pokoju. Chłopacy oglądali jakiś fil na dole, więc miałyśmy czas dla siebie.

- Dobra, nie łapię zbytnio, ale możemy w to spróbować- jęknęła Ally.

- Dobra, w takim razie może ja zacznę. Tradycyjnie "magiczny napój" przygotuje na bazie wódki i coli. Nic specjalnego, ale za to niesamowicie dobrego.

Kat przygotowała drinka i podała każdej z nas.

- A teraz zdanie. Hmm...Nigdy nie przyszłam do szkoły bez majtek.

Spojrzałyśmy po sobie rozbawione. Ja i Camille siedziałyśmy spokojnie, ale Allyson sięgnęła po napój. Nie było jej do śmiechu.

- Serio?- zapytała Camille.

- Tak- mruknęła- Ashton robił pranie i moje ulubione majtki od Calvina Kleina zmieniły kolor z białego na żółty, a przecież każdy wie, że żółta bielizna jest...straszna. Reszte zostawiłam w domku letniskowym...Żadnej czystej, też nie miałam na stanie...

- Dobra, nie produkuj się. Dawaj, teraz ty.

- Dobra- mruknęła- ja zrobię tradycyjne mojito z lodem. A ta bardziej oficjalna część to...O już mam! Nigdy nie brałam narkotyków w miejscu publicznym.

Tutaj nie było zaskoczenia, ponieważ każda oprócz Monroe, nie skosztowała napoju.

- Nie patrzcie tak na mnie. To było w pierwszej klasie. Byłam młodsza i głupiutka. Chciałam zaszaleć i usiadłam w kawiarni, przy stoliku na środku obiektu. Pamiętam jak dziś, jak wysypałam zakupiony od jakiegoś gościa w szkole proszek na środku stolika i reklamą z kawiarni robiłam kreski. Boże, jak teraz o tym myślę, to nie dziwie się, że Ashton...

Ashton. Jej przyrodni brat. Trafił na odwyk, ale podobno miał niedługo wyjść. Ten sam, który bił ją w damskiej toalecie, w jednym z najmodniejszych klubów w mieście, ten sam który przywalił mi w twarz. Ten sam, który za sprawą fotomontażu zrobił mi "kawał", ze zdjęciem Lucine.

- Ashton jeszcze ci podziękuje, że go wyratowałaś z nałogu- zakończyła Cam i pogłaskała ją po ramieniu. Ma szczęście, że zadbaliście o to, żeby w porę tam trafił. Miejmy nadzieję, ze ponownie nie wpadnie w te pierdzielone narkotyki.

- Dobra, gramy dalej, koniec smutków i w ogóle...- zabrzęczał czyjś telefon- Ale zaczekajcie. Dostałam sms- powiedziała Kat.

- Aiden napisał, że niedługo wróci.

Ależ się wysilił, przynajmniej dał jakiś znak.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro