Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5.

Allyson

Aiden zleciał z góry jak oparzony. "Zleciał" w sensie "zbiegł". Czym prędzej usiadł obok Juls i głaskał ją po dłoni. Zastanawiałam się co takiego mu powiedzieli, że wydaje się, nie to, że zmartwiony, to jednocześnie wkurzony i lekko zdezorientowany.

- Aiden, wszystko gra?- zapytała Kate, uprzedzając mnie.

Spojrzał tylko na nią przelotnie, pokiwał ledwie dostrzegalnie głową i odwrócił się ponownie do blondynki.

Julie wyglądała blado i kruchutko. Leżała na plecach na wznak, jednak nie oddychała. Jej czynności życiowe...wyłączyły się. Włosy, nieco splątane przypominały złocistą koronę. Delikatnie różowawe usta, były lekko rozchylone. I to był jedyny kolor, jaki znajdował się na jej bladziutkiej buzi. Reszta pozostawała bez wyrazu. Aż żal było patrzeć.

- Kiedy ona się wreszcie wybudzi...- mamrotała czarnowłosa.

Po schodach zeszli rodzice nieprzytomnej. Spojrzeli tylko na nas z troską i współczuciem, po czym skierowali się do innego pomieszczenia. Jednak w połowie zatrzymali się na ułamek sekundy i oznajmili:

- Dajcie jej jeszcze czas. Musicie odpocząć. Za chwilę poproszę Carly, żeby przygotowała dla was pokoje. Odpoczniecie, odświeżycie się, zjecie coś i będziecie przy niej, ale wypoczęci.

Nikt nie zaprotestował. Pokiwaliśmy zgodnie głowami. Rano miała się zjawić...

Niespodziewanie drzwi trzasnęły, a w nich stanęła Camille z niewielką torbą na ramieniu.

- Miałaś być rano!- doskoczyła do niej przyjaciółka i ją uściskała.

- Potrzebowaliście mnie i znalazłam najbliższy transport tutaj. Logan pomógł mi odnaleźć to miejsce. Nie wiedziałam kompletnie, gdzie to jest, ale na szczęście udało się- westchnęła.

- Jest z tobą Logan?- zapytał szczerze zdziwiony Den.

- Tak, parkuje auto. Już jest z nim lepiej, więc koniecznie chciał pomóc. Dobra, to gdzie osoba, którą mam się zająć?

Ukazała się sylwetka Cambrille. Camille zgarbiła się nieco, na widok nieznajomej.

- Przepraszam, że się wprosiłam bez zapowiedzi. Nazywam się Camille Sorenso. Jestem przyjaciółką Julie. A pani to...?

- Mama Althei- wskazała na nieprzytomną córkę.

Camille patrzyła z szeroko otwartymi oczyma. To na nas. To na kobietę. To na Julie.

- Prze-przepraszam, ja...

- Nie przejmuj się kochanie. Chodź na górę, Gareth pewnie jeszcze śpi, ale zaprowadzę cię tam.

- Przyjechałam z chłopakiem. Czy nie będzie to....

Przerwała mi i machnęła delikatnie szczupłą dłonią.

- Przyjaciele mojej córki, są zawsze mile widziani w naszym domu. Poza tym znałam waszych rodziców, więc to także jest pretekst, żeby was gościć. Byli cudownymi ludźmi...- zamyśliła się, jednak po chwili oprzytomniała- Na górze...

I zniknęły nam z oczu.

Kobieta wydawała się sympatyczna i opiekuńcza, jak Julie. Poza tym była piękna, jak na swój wiek i mogłaby bez problemu stawać do konkursu piękności ze swoimi kształtami i wzrostem. Była niemożliwe idealna.

Chwilę później przyszła do nas kobieta imieniem Carolyn i zaprowadziła nas do swoich pokoi, podała coś do jedzenia i dała czyste ubrania na zmianę. Postanowiliśmy na chwilkę zniknąć i odpocząć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro