Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 49.

Trzy dni później....

Kate

Nie mieliśmy od czterech dni żadnych wiadomości od Dena i Julie.

- Muszę im o wszystkim powiedzieć, zanim ich znajdą. Muszą wiedzieć wcześniej, być świadom postępu sytuacji- próbowałam kolejny raz dodzwonić się do brata.

- Kat, kochanie, myślę że to zbyt ryzykowne. Rada może nas mieć na podsłuchu.

- Faktycznie, nie pomyślałam. W takim razie, jak masz zamiar ich powiadomić.

- Nie mam zamiaru. Jest minimalna szansa, że ich nie odnajdą. Jeśli teraz skontaktowalibyśmy się z Julie i Aidenem, możemy ich wsypać. Rada ma nas na celowniku. Jeden fałszywy ruch i bum, żegnaj Julie- zadrżała Lucine.

- Tak, masz rację. Boję się- przyznałam- o nich, o nas, o wszystko. Nie, ja się nie boję. Ja jestem przerażona.

- Spokojnie, kochanie- kobieta przytuliła mnie do siebie. Allan przyglądał nam się chwilę, po czym się ulotnił. Zostałyśmy same.

- Jestem rozbita. Ta sprawa z moim bratem i przyjaciółką, problemy, a do tego jeszcze mam problem z Willem. Wszystko się sypie. Tak nagle.

- Będzie dobrze- pocieszała mnie, choć wyczułam jej niepewność- Musi być- dodała ciszej.

Nie wiem czemu, ale nie wierzyłam jej słowom.

-------------------

Julie

- Aiden- jęknęłam- musimy zjeść coś pożywniejszego niż puree z pudełka czy pizza. Musimy zjeść porządny obiad. Przecież nikt nas nie zauważy.

- Nie- był nieugięty- nie możemy od tak wyjść, mała- przyciągnął mnie do siebie- musimy coś zamówić. Znowu, ale przynajmniej będę miał pewność, że jesteś bezpieczna.

- Nie, proszę- jęknęłam. Odkąd tu jesteśmy, czyli od prawie czterech dni, nic tylko suche żarcie. Już mi się żołądek przewraca. Aiden, to zajmie tylko parę minut- miałam nadzieję, że na maślane oczy, ulegnie- Jakieś 500 m stąd widziałam małą knajpkę.

Topniał w oczach niczym lód. Widziałam to.

- Cholera, Juls. Wiesz, że ci nie odmówię- warknął- przebierz się jakoś... Inaczej. Nie mogą nas poznać.

- Jasne, szefie- zaśmiałam się.

Ubrałam dresy i bluzę z kapturem. Na głowę narzuciłam czapkę Aidena tył naprzód, wkładając włosy wewnątrz.

- Może być?- zapytałam.

- Hej, koleś widziałeś moją dziewczynę? Blondynka, zgrabna?- udawał.

- Ha ha. Boki zrywać- dałam mu kuksańca- Chodźmy już, bo umieram z głodu.

--------------

- I co było tak strasznie?- zapytałam z wyższością po pożywnym obiedzie. Spokojnie dotarliśmy do hotelu. Aiden widocznie odetchnął z ulgą.

- To ja pójdę do siebie- powiedziałam przed drzwiami. Wprawdzie najczęściej przebywaliśmy w jednym z pomieszczeń, drugi był zbędny to powinnam już wrócić do siebie. W końcu za coś płaciliśmy.

- Jasne- parsknął brunet.

- Aiden- przybliżyłam się do chłopaka- co to za wyczuwalnie słaba ironia?

- Ja?- podniósł ręce absolutnie.

Przybliżyłam się bardziej. Miałam musnąć z rozdrażnienien jego kuszące usta, kiedy przerwał mi niespodziewany głos.

- Proszę Pani- ktoś usilnie próbował wytłumaczyć coś podniesionym głosem recepcjonistce- Jesteśmy z Rady! Wiesz kobieto ile znaczymy w tym mieście?

Rada?!

Spojrzałam na chłopaka. Widziałam, że równie jak ja był przerażony.

- Niech pani powie, czy zatrzymały się tutaj te osoby, przyjrzyj się dokładnie. To bardzo ważne. Blondynka, fioletowe oczy i chłopak, wysoki brunet. Prawdopodobnie są razem.

Nie mieliśmy już żadnych wątpliwości. To ta sama Rada, o której oboje myślimy. Szukają nas. Po trzech dniach mają nas na widelcu.

- Cholera- zaklął Den. Bezszelestnie wciągnął nas do swojego pokoju- Nie ma czasu. Balkonem jakoś wyjdziemy. Mam nadzieję, że nie masz lęku wysokości, bo przed nami skok z wysokości, Juls.

Nie miałam problemów. Na szczęście.

- Dalej, zostaw to- syknął, kiedy próbowałam wziąć kilka rzeczy.

Pchnął mnie w kierunku balkonu. Przeskoczyłam bez trudu, podobnie jak mój chłopak.

Zdążyliśmy w porę, gdyż w pokoju rozbrzmiał odgłos pukania. A następnie charakterystyczny dźwięk kopania i wywarzania drzwi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro