Rozdział 27
Nie byłam pewna czy to sen, czy rzeczywistość. Czułam ściśle otulające mnie ramiona i ciepły oddech, wplatający się w moje włosy. Docisnęłam policzek do silnego torsu i wsłuchałam w monotonny rytm serca, które biło tylko dla mnie. Osnuta bezpieczeństwem i miłością, nie pragnęłam niczego więcej, jak tkwić w tym stanie zawieszenia.
Przysunęłam się jeszcze bliżej, zachłystując bliskością z moim mężem. Minęło już tyle czasu, od momentu, gdy tak beztrosko budziłam się w jego objęciach. Ruch moich bioder pobudził męskość, która twardniejąc, wbiła się w moje podbrzusze. Pomimo, że mój umysł zasnuty był cieniem sennych mar, ciało zareagowało natychmiastową potrzebą zaspokojenia pragnień. Mimowolnie próbowałam zacisnąć uda, ale nasze splątane ze sobą nogi skutecznie mi to uniemożliwiały.
Złożyłam kilka drobnych pocałunków na jego skórze, a dłońmi przesunęłam po plecach, badając każdy zarys napiętych mięśni. Nieposłuszne palce przesunęły się na brzuch, chcąc znaleźć się pod elastycznym materiałem bokserek. Gdy opuszkami zjechałam do opinającej jego biodra gumki, seksownie mruknął. Wiedziałam, że jeszcze śpi. Niejednokrotnie budził się dopiero wtedy, gdy zaczynałam zaciskać na nim palce i ruchem nadgarstka zachęcać do porannego seksu.
Irytujący dzwonek telefonu rozległ się po cichym pomieszczeniu, odrywając mnie od lubieżnych myśli. Nie mając zamiaru otwierać oczu ani zmieniać wygodnej pozycji, wyciągnęłam rękę spod koca i sięgnęłam po aparat. Na oślep, przesuwając kciukiem po ekranie, odebrałam połączenie.
– Halo?
– Cześć siostrzyczko, a co ty jeszcze śpisz? – Ze słuchawki dobiegł głos Alexa.
– Która godzina? – wymruczałam z dezorientacją.
– Dziesiąta, o tej porze zawsze jesteś już na nogach. Coś się stało?
– Tak. Odsypiam.
Zaśmiał się, słysząc moje rozleniwienie w głosie.
Cóż poradzić? Dostałam niesamowitą niespodziankę, budząc się w objęciach męża, który najwidoczniej nie wytrzymał naszej rozłąki i przyjechał pod osłoną nocy. Dłuższa chwila relaksu w tym przypadku jest usprawiedliwiona.
– W takim razie przepraszam, że cię obudziłem. Dzwonię wyjątkowo wcześniej, żeby sprawdzić, czy niczego nie potrzebujesz. Mamy tu dziś kocioł. Set prosił, żebym cię uprzedził, co się u nas dzieje. Postara się do ciebie odezwać przed wieczorem.
Set? Chwila... to Set jest nadal w siedzibie?
Ax nieświadomie wylał na moją głowę kubeł lodowatej wody, uświadamiając, co właśnie się dzieje. Wczoraj, ja i Adam, opróżniliśmy całą butelkę whisky i doprawiliśmy się na koniec piwami. W pewnym momencie urwał mi się film, ale byłam pewna, że do niczego między nami nie doszło. Nadal miałam na sobie bieliznę, koszulkę i szorty. Z drugiej strony obudzenie się przy nim w takiej pozycji i sprośne myśli, które kołowały mi po głowie, to stanowcze przekroczenie stosownej granicy.
O Boże! Gdyby nie telefon od Axa, moja dłoń wylądowałaby w bokserkach Adama! Cholera!
Nie czułam nawet bicia swojego serca, a oddech gdzieś się zawieruszył, uznając, że w tym momencie kompletnie go nie potrzebuję. Może i lepiej. Wolałabym się udusić niż dopuścić zdrady. Sam fakt, że nasze ciała nadal były ze sobą splątane, doprowadzał mnie do strasznych wyrzutów sumienia.
– Różyczko, jesteś tam? – Głos brata przywołał mnie z zaświatów, po których przez chwilę wędrowałam, niczym zbłąkana dusza.
– Tak.
– Dobra, słyszę, że jeszcze przysypiasz. Odpoczywaj i o nic się nie martw. Postaram się później zadzwonić.
– Do usłyszenia – wymamrotałam.
– Miłego dnia.
Rozłączył się, a ja bałam się wykonać jakikolwiek ruch. Klatka piersiowa pod moim policzkiem równomiernie podnosiła się i opadała, dając mi znać, że jej właściciel nadal pogrążony jest w głębokim śnie. Nie byłam pewna, co mam teraz zrobić.
Uciekać czy zostać? Obudzić go czy wymknąć się i udawać, że nic się nie stało? Jak mam się zachowywać w stosunku do niego, jeśli nasza relacja niebezpiecznie zacieśnia się z każdym kolejnym dniem?
Natłok myśli nie pomagał w podjęciu logicznych decyzji. Przez moje ciało przepływały niepokojące ciarki, a serce, które chwilę wcześniej z wrażenia zamarło, teraz biło z zawrotną prędkością. Zebrałam się w sobie i postanowiłam niepostrzeżenie wysmyknąć z łóżka, żeby nie stawiać nas oboje w niezręcznej sytuacji.
To nie było takie proste. Jego ręce oplatały mnie niczym bluszcz, a nasze nogi były ze sobą poplątane do tego stopnia, że zachodziłam w głowę, jak do tego doszło. Zacisnęłam zęby i podjęłam próbę ucieczki. Tak jak przypuszczałam, mój plan zawiódł i odniosłam porażkę już przy pierwszym ruchu.
Adam mruknął coś niezrozumiałego pod nosem, podniósł dłoń i przetarł ociężałe po śnie powieki. Nadal odrętwiała, wbiłam wzrok w środek jego torsu, czując, jak serce podchodzi mi do gardła.
– Rose? – wyraźnie wyczuwalne zdziwienie w jego głosie wcale mnie nie zaskoczyło. Musiał tak samo mało pamiętać z końcówki naszego wspólnego wieczoru, co ja.
Nieśmiało uniosłam głowę, żeby skrzyżować nasze spojrzenia. Jego twarz nie wyrażała zdenerwowania, a jedynie szok, którego właśnie doznał. Nieznacznie rozchylił usta, nabierając coraz głębsze wdechy. Szafirowy kolor jego tęczówek wydawał się teraz o wiele jaśniejszy niż dotychczas. Potargane, jasne włosy opadały na czoło, dodając mu chłopięcego uroku. Gdybym nie była zamężna, chyba właśnie w tym momencie oczarowałby mnie swoim niewinnym obliczem.
– Co... co się wczoraj stało? Czy my... – wydukał, a jego grdyka raptownie podskoczyła.
Wykorzystując moment rozluźnienia jego zniewalającego uścisku, wyskoczyłam spod okrywającego nas koca, jakby właśnie poraził mnie prąd. Starając się zapanować nad drżeniem całego ciała, odpowiedziałam z udawaną beztroską:
– Nic się nie stało, po prostu zasnęliśmy na kanapie przed telewizorem.
Po wyrazie jego miny bez problemu zrozumiałam, że nie dał się zwieść i zauważył moje zdenerwowanie. Chciał coś powiedzieć, ale zanim z jego ust padło jakiekolwiek słowo, zniknęłam za drzwiami łazienki, zamykając je na klucz.
Cholera, po tym, co wczoraj mi wyznał, powinnam być dla niego wsparciem, a nie kolejnym powodem do zmartwień.
Przez jego historię byłam do tego stopnia rozbita, że kompletnie straciłam nad sobą panowanie i piłam whisky niemal w tym samym tempie, co on. Cudem był brak uporczywego bólu głowy, a jedynie delikatny ucisk w skroniach.
Chcąc się opanować i uporać z kumulującymi we mnie emocjami, rozebrałam się i weszłam pod orzeźwiający strumień. Stanęłam nieruchomo, pozwalając wodzie swobodnie ściekać po moich włosach i skórze. Próbowałam ochłonąć i wytłumaczyć sobie w logiczny sposób, że nic się nie stało. Nie całowaliśmy się. Nie uprawialiśmy seksu. Po prostu zasnęliśmy razem na kanapie!
Skoro to nic złego, dlaczego czuję się, jak zdrajca? Dlaczego mam wyrzuty sumienia, które zżerają mnie od środka?
Mój pobyt w łazience wydłużył się do godziny, a próby ukojenia nerwów zakończyły się niepowodzeniem. Nabierając głęboki wdech, drżącą dłonią nacisnęłam na klamkę i weszłam do wąskiego korytarza, nie wiedząc, co zaraz nastąpi. Nie mogłam przewidzieć reakcji Adama, a to było najbardziej frustrujące.
Do moich uszu dobiegły dźwięki z kuchni. Robił śniadanie. Zamiast skierować się w jego stronę, znowu postanowiłam uniknąć konfrontacji. Jak przeciąg przemknęłam przed długość korytarza i zniknęłam za drzwiami swojego pokoju. Moje zachowanie, godne niezrównoważonej nastolatki, było zdecydowanie nie na miejscu. Powinnam wziąć się w garść, dołączyć do przyjaciela przy posiłku i normalnie z nim porozmawiać, tak jak zawsze. Przecież do niczego nie doszło, a ja niepotrzebnie robiłam z tej sytuacji aferę stulecia.
W zaskakująco wolnym tempie ubrałam się w jeansy i jasną koszulkę. Na nogi nałożyłam białe trampki, półmokre włosy zostawiłam rozpuszczone, a przez rękę przerzuciłam ulubiony ażurowy sweter. Z podchodzącym do gardła sercem, opuściłam zaciszny azyl, żeby stanąć oko w oko z Adamem. Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, nie zastałam go w kuchni.
Może również odczuwał dyskomfort i obawiał się rozmowy ze mną?
Usiadłam za stołem i sięgnęłam po przygotowane dla mnie kanapki. Zrobiło mi się miło, że pomyślał o mnie. Zazwyczaj to ja robiłam dla nas posiłki, dlatego ten gest wywołał szczery uśmiech na moich ustach.
Zmywałam talerz po skończonym posiłku, gdy usłyszałam skrzypnięcie drzwi od jego pokoju. Odwróciłam się i wtedy go zobaczyłam. Spięty, nie patrząc w moją stronę, podszedł do zawieszonej na wieszaku kurtki i zgrabnym ruchem nałożył ją na siebie.
– Gotowa? – zapytał nienaturalnym głosem, sięgając po klucze do mieszkania.
– Tak.
Byłam zmieszana, a panujący pomiędzy nami chłód, dreszczami przeszył moje ciało. Odłożyłam umyte naczynia, wytarłam ręce w kuchenną ściereczkę i dołączyłam do niego w otwartych drzwiach wyjściowych.
Odległość pomiędzy wynajętym lokum, a szpitalem była na tyle mała, że bezsensu było ruszać z parkingu auto. Jak co dzień, przeszliśmy pomiędzy blokami i przez osiedlowy skwer, docierając na miejsce w zaledwie kilka minut. Panująca cisza była wręcz nie do zniesienia. Kilkukrotnie próbowałam otworzyć usta i rozpocząć rozmowę, ale za każdym razem, gdy je otwierałam, nie byłam w stanie wydobyć z siebie żadnego słowa.
Adam wydawał się być osowiały, spięty i głęboko pogrążony we własnych myślach. Gdy weszliśmy na oddział, od razu oddalił się ode mnie, znikając w pokoju lekarzy. Kompletnie nie wiedziałam, jak oczyścić złą atmosferę, panującą między nami i wrócić do tego, co było.
Mój humor natychmiast się poprawił, gdy weszłam do sali, w której leżał Ryan. Zatrzymałam się przy inkubatorze i palcami przeciągnęłam po dzielącej nas szybie.
– Witaj skarbie. Już przy tobie jestem. Przepraszam za spóźnienie – wyszeptałam, skupiając na nim pełną uwagę.
– W porę państwo przyszli. – Położna pojawiła się przy moim boku niczym duch, przez co lekko się wzdrygnęłam. – Chyba tęsknił, bo od godziny kręci się i nie daje się uspokoić.
Poczułam wyrzuty sumienia, bo przez swoje rozmyślenia i spowolnione szykowanie się do wyjścia, byliśmy tak bardzo spóźnieni.
Kobieta odpięła go od aparatury, troskliwie otuliła kocykiem i podała mi go na ręce. Ryan, wyczuwając, że to właśnie ja go obejmuję, uspokoił się i wtulił we mnie. Serce oblała mi fala ciepła, gdy patrzyłam na jego maleńką buzię. Kochałam go bezwarunkową miłością i zrobiłabym wszystko, żeby mieć go już cały czas przy sobie.
– A nie mówiłam? Tęsknił. – Uśmiechnęła się do mnie życzliwie, po czym zostawiła nas samych.
Usiadłam na fotelu, nie odrywając oczu od mojego maleńkiego szczęścia. Lekko bujając się w przód i w tył, nuciłam mu swoje ulubione kołysanki z dzieciństwa. Zasnął, a ja oderwałam się od rzeczywistości, wyobrażając sobie, jak będzie wyglądać nasz pobyt w domu. Piękną wizję najbliższej przyszłości zaburzyły mi ponowne zwątpienia.
Czy poradzę sobie w roli jego opiekunki? Czy sprostam temu zadaniu? Jak będzie wyglądać wówczas moja relacja z Adamem? Czy cała ta sytuacja nie wpłynie na moje małżeństwo?
Coraz więcej nękających pytań rodziło się w głowie, przytłaczając tym samym moją duszę. Poczułam się tak, jakbym upadła pod ciężarem własnych obaw i nie miała siły się podnieść. Dodatkowo wydarzenia z poranka i przepaść, która samoistnie stworzyła się pomiędzy mną, a najlepszym przyjacielem, dodawały mi smutku.
Przygnębiona, ciężko westchnęłam i podniosłam do góry głowę. Znieruchomiałam, gdy moim oczom ukazał się Adam. Oparty ramieniem o framugę, obserwował nas w głębokim zamyśleniu. Na jego ustach malował się subtelny uśmiech, a rozluźnioną twarz okalał spokój. Nawet nie wiedziałam, jak długo tam był.
Zostając przyłapany na gorącym uczynku, znowu spochmurniał. Odbił się ręką od wejścia i spięty, w kilku długich krokach, podszedł do fotela, na którym siedziałam. Ukląkł tuż przy moich nogach i delikatnie, opuszkami palców, pogładził pogrążoną w śnie buzię synka.
– Chcesz go potrzymać? – zapytałam, przerywając panującą ciszę.
Przecząco pokręcił głową, nawet na chwilę nie spuszczając z oczu dziecka.
– Później – szepnął. – Tak pięknie razem wyglądacie.
Jego komplement wbił się cierniem w moje zbolałe serce. Zdałam sobie sprawę, że pomimo słów, które od niego wczoraj usłyszałam, on jednak widział we mnie swoją zmarłą żonę. Poczułam się jak cholerny zamiennik May.
To dlatego tak się dziwnie zachowywał? To stąd nasze zbliżenie? Jego reakcja na mnie? Ciepłe spojrzenie, gdy tuliłam w ramionach Ryana?
Rozpadałam się na drobne kawałki, a do oczu samoistnie zaczęły napływać łzy. Nie umiałam poradzić sobie z targającymi mną emocjami ani uspokoić burzy panującej w głowie. Starając się nie wybuchnąć płaczem, wycedziłam przez zaciśnięte gardło:
– Weź go ode mnie.
Raptownie podniósł na mnie zaskoczone spojrzenie.
– Rose, co się dzieje?
Głupie pytanie.
– Muszę się przejść.
Pocałowałam Ryana w czółko, a w myślach przeprosiłam go za to, że dzisiaj nie będzie mnie przy nim. Potrzeba ucieczki i chwili samotności przyćmiła zdroworozsądkowe myślenie.
Adam, nie mając innego wyjścia, przytulił go do torsu i zajął moje miejsce na fotelu. Nie miałam siły, żeby podejmować z nim rozmowę lub choćby uraczyć go pełnym rozgoryczenia wzrokiem. Byłam już blisko drzwi, gdy jego pytanie zatrzymało mnie w pół kroku.
– To przez to, co stało się między nami?
Brawo, geniuszu.
– Nie. Przecież do niczego nie doszło. Po prostu potrzebuję chwili dla siebie.
Adam znacząco westchnął, co świadczyło o tym, że mój wykręt nie przeszedł. Byłam pewna, że chciał coś powiedzieć, ale nie dałam mu na to szansy. Uciekłam z sali i oddziału, jakby ktoś mnie gonił. Zatrzymałam się dopiero na samotnej ławce w głębi osiedlowego parku, gdzie pozwoliłam swobodnie popłynąć łzom. Byłam zła na siebie, że zamiast być przy Ryanie, płaczę w osamotnieniu, z dala od niego. Opuściłam nie tylko jego, ale i przyjaciela, który potrzebował rozmowy. Powinnam szczerze wyznać, co czułam i jak bardzo przerażała mnie nasza pogłębiająca się relacja. Nie zrobiłam tego z nieznanych mi powodów. Miałam do siebie o to żal.
Czas leciał nieubłaganie, a ja nie miałam odwagi by wrócić do szpitala. Bałam się naszej konfrontacji i tego, co może z niej wyniknąć. Nie chciałam stracić Adama, ani odpychać go od siebie. Był zbyt ważną osobą w moim życiu. Może zbyt cenną?
Fala goryczy i wyrzutów sumienia skierowała mnie do wynajętego mieszkania. Nadal nie umiałam rozszyfrować swoich uczuć, a jedyne osoby, które mogłyby rozgonić czarne chmury znad mojej głowy, były w Mountfall. Nie zastanawiając się nad tym, co robię, sięgnęłam po kluczyki od samochodu, a na kartce przyklejonej do lodówki, napisałam:
„Pojechałam do siedziby. Wrócę najszybciej, jak to możliwe.
Rose."
Moja wiadomość doda Adamowi smutku, ale miałam nadzieję, że mi wybaczy i zrozumie, dlaczego potrzebowałam spotkać się z bliskimi. Owładnięta potrzebą zobaczenia męża i brata, bez zastanowienia wyszłam z bloku i wsiadłam do auta.
Podczas dwugodzinnej podróży nie mijały mnie żadne motocykle ani podejrzane pojazdy. Byłam czujna, bacznie spoglądając we wsteczne lusterko i co chwilę upewniając się, czy nikt mnie nie śledzi. Bezpiecznie dotarłam na teren siedziby, gdzie doznałam szoku.
Parking przepełniony był lśniącymi motocyklami i gromadą plączących się, nieznanych mi mężczyzn. W tłumie dostrzegłam znajomą mi postać. Wysiadłam z samochodu i od razu udałam się w jego stronę.
– Cześć Troy – przywitałam się radośnie.
Uśmiech zniknął mi z ust, gdy odwrócił się w moją stronę. Był kompletnie pijany.
– Rose? – zachwiał się, a na jego twarzy wymalowało się przerażenie.
Jego kompani bacznie ocenili mnie pożądliwymi spojrzeniami, które skutecznie zignorowałam. Byłam wściekła do granic możliwości.
No pięknie! Zamiast, jak najszybciej uporać się z gangiem Bone'a, oni świetnie się bawili i chlali!
Z nerwów zacisnęłam pięści i rzuciłam ostrym tonem pytanie:
– Gdzie znajdę Seta albo Alexa?
– Twój brat pożarł się z Warrior. Powiedział, że to wszystko pierdoli i zaszył się w garażu.
– A Set?
Po jego minie zauważyłam zmieszanie. Celowo chciał uniknąć odpowiedzi, próbując mnie spławić.
– Przejdź do Axa, a ja go poszukam.
Wrzałam przez narastającą we mnie irytację.
Jeśli myśli, że jestem głupia i dam się mu wodzić za nos, to grubo się myli.
Nie odpuszczając, wysyczałam przez zaciśnięte zęby:
– Gdzie jest Set?
Troy zbladł i nerwowo przełknął ślinę, a stojący obok niego obcy mi biker, odparł z beztroskim uśmiechem:
– Nachlał się i poszedł do pokoju. Pewnie pieprzy teraz tę dziwkę, co polazła za nim, więc musisz poczekać w kolejce, laluniu.
Przestałam oddychać. Cała krew odpłynęła mi z głowy i miałam wrażenie, jakbym zaraz miała upaść. W uszach, zamiast rozmów, słyszałam jedynie narastający szum.
Nie! To nie prawda! Set nigdy nie zrobiłby mi czegoś takiego!
Ruszyłam biegiem w stronę budynku, chcąc przekonać się, że ten mężczyzna kłamie. Troy, klnąc na głos, popędził tuż za mną, próbując mnie zatrzymać. Nie udało mu się. Zgromadzony w salonie tłum skutecznie go spowolnił. Byłam na tyle drobna, że bez problemu przecisnęłam się pomiędzy rosłymi mężczyznami, którzy nawet nie zauważyli mojej obecności. Impreza trwała w najlepsze, a ja przeskakiwałam co drugi stopień, pragnąc znaleźć się, jak najszybciej w naszym starym pokoju.
Nie wahałam się. Szarpnęłam za klamkę i wparowałam do pomieszczenia. To, co tam zastałam przemieniło moje serce w popiół. Rozpadłam się na drobne kawałeczki, których nikt nie będzie w stanie na nowo poskładać. Pomimo łez nagromadzonych pod powiekami, nie pozwoliłam ani jednej spłynąć po policzku. Znieruchomiała, patrzyłam na otumanionego alkoholem Seta, który leżał na łóżku z przysłoniętymi ręką oczami. Co chwilę odpływał, tracąc kontakt z rzeczywistością. Klubowa dziwka miała za to najlepsze pole do popisu. Z wywalonymi na wierzch cyckami, robiła mu loda. Jak widać bardzo się starała, żeby zająć moje miejsce przy jego boku, a wykorzystanie sytuacji w tak perfidny sposób było godne pożałowania. Ale dopięła swego. To ona była razem z nim w naszym wspólnym łóżku, nie ja.
– Rose, poczekaj! – krzyknął z oddali korytarza Troy, któremu dopiero udało się dotrzeć na piętro.
Nie miałam zamiaru się posłuchać. Coś we mnie pękło i bez zastanowienia rzuciłam się na tę szmatę. Zanim się zorientowała, leżała pode mną na podłodze, a ja okładałam ją na oślep pięściami. Troy owinął rękę wokół mojej talii i przyciągnął mnie do siebie. Nie spodziewał się jednak, że w ostatniej chwili złapię to blond czupiradło za włosy, a wolną ręką dokończę swoją zemstę.
– Opanuj się. Puść ją. Nie jest tego warta – spanikowany Brat próbował mnie uspokoić, ale dopiero głos mojego męża wyprowadził mnie ze stanu szału.
– Rose? – zdziwiony, wybełkotał moje imię.
Zastygłam w bezruchu. Perfidna krowa wyrwała się z mojego uchwytu i na wpół naga, z zakrwawioną twarzą, wybiegła z pokoju. Troy, czując, jak opadam z sił, zwolnił uścisk ręki, dzięki czemu obróciłam się i spojrzałam prosto w twarz Seta. Nigdy dotąd nie widziałam go w stanie tak głębokiego upojenia. Z dezorientacją rozejrzał się po pomieszczeniu, a po chwili zatrzymał błędne spojrzenie na mnie.
– Co jest grane? – Od nadmiaru alkoholu, plątał mu się język. – Co robiła tu ta dziwka? Przecież my...
Nieoczekiwanie dotarło do mnie, co miał na myśli. W pijackim delirium wydawało mu się, że to ja robiłam mu dobrze.
Naprawdę? Pomylił mnie z jakąś wywłoką?!
Musiałam stąd jak najszybciej wyjść. Nie mogłam patrzeć na niego ani na cyrk, który odbywał się tu pod naszą nieobecność. Przelała się moja fala goryczy. Zsunęłam z palca pierścionek i obrączkę, po czym rzuciłam mu je w twarz.
– To koniec! Odchodzę! Jak wytrzeźwiejesz, niech Troy wyjaśni ci, dlaczego. – Zaakcentowałam z wyczuwalnym sarkazmem.
Na moje słowa, zaczęła mu wracać przytomność umysłu, ale na to było stanowczo za późno.
– Rose! Rose! – krzyczał za mną, lecz go nie słuchałam.
Biegłam, ile sił w nogach, nie zwracając na nikogo uwagi. Jadąc tu byłam przepełniona wyrzutami sumienia przez to, że obudziłam się w ramionach przyjaciela, podczas gdy mój mąż zmagał się z niebezpiecznym gangiem i narażał własne życie, żeby mnie chronić. Prawda tak bardzo różniła się od moich wyobrażeń. Gdy mnie zżerały smutki, on bawił się w najlepsze, a na uwieńczenie tych szaleństw, dał sobie zrobić loda podrzędnej dziwce, myśląc, że to byłam ja!
– Różyczko! – przez szum moich myśli przebił się głos Axa. Nie zareagowałam. Nie miałam siły z nikim rozmawiać, nawet z nim.
Zatrzasnęłam za sobą drzwi samochodu, odpaliłam silnik i z piskiem opon ruszyłam z miejsca. Zostając całkowicie sama, wybuchłam płaczem. Obraz zamazywał mi się od nadmiaru łez, a na klatce piersiowej osiadł cholernie ciężki głaz, uniemożliwiający oddychanie.
Chwilę później zrozumiałam, jak wielki błąd popełniłam, opuszczając Dalesday. Teraz zostało mi jedynie się modlić, żebym jeszcze kiedyś mogła przytulić w ramionach synka.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro