Rozdział 25
Set prowadził, jak wariat, chcąc jak najszybciej dotrzeć na miejsce. Był dobrym kierowcą, ale dziś wyjątkowo musiałam go tonować i prosić, żeby zwolnił. Ostatnimi czasy wisiało nad nami fatum i wolałam nie prowokować losu, do kolejnych nieszczęść.
Do Dalesday dotarliśmy w zaledwie półtorej godziny, od razu wpadając na oddział. Byliśmy tu codziennie, od dwóch tygodni, dlatego nikogo nie dziwił już widok klubowej kurtki, którą miał na sobie mój mąż. Ja, zamiast swobodnych ubrań, wyjątkowo nałożyłam na siebie elegancką garsonkę, którą przed wyjazdem do Anglii, podarował mi ojciec. Zaprezentowanie się w opiece w takim wydaniu, na pewno będzie milej widziane, niż leginsy i tunika.
Serce mi pękło, gdy po wejściu do sali spojrzałam na załamanego przyjaciela, siedzącego przy inkubatorze synka. Alex, niczym jego anioł stróż, czuwał nad nim.
– Adam... – Nie mogąc powstrzymać emocji, podbiegłam i rzuciłam mu się na szyję.
– Chcą mi zabrać Ryana. Chcą mi go zabrać... – powtarzał w kółko, jak mantrę, zaciskając pięści na moich plecach.
Znowu wpadł w stan, z którego siłą wyrwaliśmy go po pogrzebie May. Musiałam natychmiast działać, żeby nie popadł w jeszcze gorszą rozpacz. Odsunęłam się od niego i ujęłam jego twarz w dłonie, zmuszając, żeby na mnie spojrzał. Jego zbłąkane oczy zatrzymały się na moich, szukając wsparcia i pomocy.
– Nie pozwolimy na to. Ogarnij się i jedziemy do opieki. Przeprosisz tę kobietę za zachowanie i zapytamy, jakie warunki musisz spełnić, żeby Ryan został z tobą – mówiłam do niego bezdyskusyjnym tonem, nie dając mu wyboru.
Byłam silna nie tylko dla niego, ale i dla maleństwa, które teraz spokojnie spało, nie zdając sobie sprawy, jakie piekło panowało wokół niego. Ale nie mogłam pozwolić, żeby odczuł je na własnej skórze.
Adam skinął głową i poszedł do łazienki przygotować się do wyjścia.
Na ramieniu poczułam dłoń mojego brata. Przyciszonym głosem zapytał:
– Różyczko, sądzisz, że coś zdziałasz? Ta baba uwzięła się na Riska i podejrzewam, że zrobi wszystko, żeby odebrać mu dziecko.
Nie zdążyłam mu odpowiedzieć, bo nagle odezwał się Set:
– Rose poruszy niebo i ziemię, a nie pozwoli odebrać Riskowi syna, a ja jej w tym pomogę.
Mój mąż nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, ile siły i nadziei dały mi jego słowa. Był moją opoką, motywacją i napędem do działania. Odwróciłam się w jego stronę wyłapując ciepłe spojrzenie. Z moich oczu wyczytał wszystko, a kąciki ust znacząco podniosły się ku górze.
We troje stanęliśmy nad nieświadomym maleństwem podpiętym do aparatury medycznej. Jego początki na tym świecie były tak trudne, ale żadne z nas nie pozwoli, żeby miał ciężkie życie. Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, żeby miał cudowne dzieciństwo, przepełnione szczerą miłością i troską.
Trudno było mi nakłonić Adama, żeby przeprosił tę wredną babę. Pomimo wściekłości na nią, zrobił to od razu po wejściu do jej gabinetu. Byłam z niego dumna, że pohamował wszelkie mordercze zapędy i zapanował nad wybuchowym charakterem.
Już na pierwszy rzut oka było widać niechęć, jaką pałała do mojego przyjaciela. Z odrazą przejechała po nim wzrokiem i wyniośle się do niego odezwała:
– Chyba poszedł pan po rozum do głowy. Jak miło.
Czułam odrazę do tego babiszona, przez jej protekcjonalną postawę i sposób w jaki zwracała się do Adama.
Nie dając się wyprowadzić z równowagi, zacisnął wargi i skinął głową.
Wskazała nam wolne miejsca po drugiej stronie biurka i rozsiadła się na swoim fotelu niczym królowa.
– Proszę nam dokładnie wytłumaczyć, dlaczego Ryan miałby zostać odebrany ojcu – zwróciłam się do urzędniczki uprzejmym tonem.
– A kim pani jest? – Wydęła usta i wbiła we mnie złowrogie spojrzenie.
– Bratową i pierwszą osobą kontaktową, zaraz po ojcu dziecka. A więc?
Fuknęła pod nosem, ale zrezygnowała z pomysłu wygnania mnie ze swojej pieczary.
– Sprawa wygląda tak. Jest pan samotnym, pracującym ojcem, dodatkowo w przeszłości notowanym za bójki i posiadanie substancji odurzających. Z doświadczenia wiem, że w takim przypadku nie jest możliwe, żeby pan sam wychowywał dziecko, które wymaga specjalnej troski. Noworodek, a tym bardziej wcześniak, to nie zabawka.
Ta zbędna uwaga omal nie doprowadziła go do wybuchu. Splotłam palce razem z jego i zacisnęłam na drżącej dłoni, oddając mu swój spokój.
Kobieta spojrzała na niego prowokująco i ciągnęła dalej:
– W pełnych rodzinach noworodkiem zajmuje się jeden rodzic i poświęca mu pełną uwagę, podczas gdy drugi pracuje. Takim maleństwem nie może zajmować się byle kto, a osoba odpowiedzialna, a najlepiej posiadająca też prawa do dziecka. W pana sytuacji nie widzę innego rozwiązania, jak oddać go w ręce rodziny, która poświęci mu czas.
– Zrezygnuję ze wszystkiego, ale nie oddam swojego syna.
– To ciekawe z czego utrzyma pan dziecko. Jest pan współwłaścicielem warsztatu, który dopiero się rozwija i ma jeszcze niskie przychody. Poza nim nie jest pan nigdzie legalnie zarejestrowany. Sprawdziłam. – Prychnęła kpiąco, przyjmując zwycięską pozę na swoim pożal się Boże "tronie". – Przykro mi, ale w tej sytuacji nie mogę nic zrobić.
– Taa... widzę, jak przykro – syknął, ale nie pozwoliłam mu powiedzieć nic więcej, przejmując głos.
– Z takim doświadczeniem i kompetencjami, na pewno mogłaby pani nam podpowiedzieć, co moglibyśmy zrobić, żeby Ryan jednak został przy tacie. – Uśmiechnęłam się życzliwie, pokazując postawą, że nie ruszę się z miejsca dopóki nie przedstawi mi alternatywy jej ubzduranego scenariusza.
Szybko zrozumiała mój niemy przekaz. Zniesmaczona odchrząknęła i poprawiła się na fotelu.
– Istnieje przepis, mówiący o współdzieleniu władzy rodzicielskiej. Ojciec dziecka, nie mając możliwości ciągłej opieki nad noworodkiem, wyznacza osobę, która wspólnie z nim będzie pełnić rodzicielskie obowiązki. Oczywiście, taka osoba musi spełniać dane kryteria, które zostaną zaakceptowane przez naszą instytucję. Po ewentualnej zgodzie, wysyłamy formularze i opinię do sądu, żeby drugi opiekun został oficjalnie wpisany do dokumentacji dziecka – obszernie odpowiedziała na moje pytanie, a ja miałam już w głowie ułożony plan działania.
Spojrzałam na Adama, który z każdą sekundą pogrążał się w czarnowidztwie i się załamywał. Nabrałam głęboki wdech, walcząc dalej z wredną urzędniczką.
– Jakie kryteria musi spełnić taka osoba?
– Na pewno czasowe. Nie może podjąć sprawowania opieki ktoś, kto nie będzie miał dla dziecka czasu. To oczywiste. Mile widziane jest też wspólne mieszkanie. Drugi opiekun mieszkający przykładowo w innej miejscowości, jest od razu przez nas odrzucany. Ważna jest też kwestia finansów. Taka osoba powinna mieć własne oszczędności, żeby nie obciążać ojca dziecka, co mogłoby wpłynąć na pogorszenie stanu majątkowego rodziny. Jeśli jest gdzieś zatrudniona, podobnie jak ojciec, ich godziny pracy nie mogą ze sobą kolidować. Nasza instytucja, od pewnego czasu, zaczęła podchodzić rygorystycznie do przypadków zarówno samotnego wychowywania dzieci, jak i współdzielenia opieki.
Próbowała swoim spojrzeniem ugasić mój entuzjazm, ale uśmiech samoistnie mi się poszerzył, a kamień spadł z serca.
– Jako osoba czasowa i mieszkająca w tym samym domu, co ojciec dziecka, mogę się starać o bycie drugim opiekunem, żeby rozwiązać tą niekomfortową dla nas wszystkich sytuację?
I w tym momencie wszystkich zagięłam. Urzędniczka skrzywiła się, jakbym poczęstowała ją kilogramem cytryn, a Adam raptownie odwrócił się w moją stronę.
– Chce się pani zajmować dzieckiem? – zapytała, wyraźnie zniesmaczona.
– Od początku miałam taki zamiar. Ja i Adam jesteśmy ze sobą bardzo zżyci i nie wyobrażam sobie, żebym nie pomogła mu w wychowywaniu jego syna i nie była częścią ich życia. – Zerknęłam na przyjaciela, który nadal był w szoku. Nie spodziewał się tak wiążącej deklaracji z mojej strony.
– Spełnia pani dwa warunki. A jak wygląda kwestia finansów? Jest pani gdzieś zatrudniona? Ma pani odłożone jakieś oszczędności? – nie odpuszczając dociekała, nieświadomie sama się pogrążając.
Nie odpowiedziałam od razu na jej pytania. Wyciągnęłam z torebki telefon i weszłam na stronę internetową swojego banku. Z miną wygranej pokazałam ekran, mówiąc:
– To moje zaskórniaki.
– Co? Jak to? – Nie dowierzała własnym oczom, widząc sumę ponad dziewięciuset tysięcy funtów.
– Może przedstawię się dokładniej. Rose Dayton z domu Garden. Jestem współwłaścicielem międzynarodowej, prestiżowej firmy architektonicznej. Nie muszę pracować, ponieważ mam comiesięczne zyski przekraczające tę sumę. – Postukałam palcem w telefon, jeszcze raz nakierowując wzrok kobiety na widniejącą na koncie kwotę. – Proszę przygotować potrzebne dokumenty do współdzielenia władzy rodzicielskiej albo wychodzę i już jutro będzie miała pani założony pozew o utrudnianie nam załatwienia sprawy związanej z opieką nad Ryanem. Jak sama pani widzi, stać mnie na wynajęcie najlepszych prawników w tym kraju. – Mój uśmiech poszerzył się, gdy mogłam dopiec tej krowie za zszarganie nerwów Adama.
Nagle z pewnej siebie, zadufanej urzędniczki, stała się maleńka i pokorna. Chyba zrobiło jej się miękko pod stopami i zaczęła martwić się o swoją ciepłą posadkę, bo raptownie zmieniła front.
– Nie ma potrzeby dodatkowo kogoś mieszać do tak prostej sprawy. – Odchrząknęła i zwróciła się, o dziwo, uprzejmie do Adama, który siedział w bezruchu z rozdziawionymi ustami. – Czy w obecnych okolicznościach wnioskuje pan o wyznaczenie pani Dayton na drugiego opiekuna swoje dziecka?
Mój przyjaciel nagle otrząsnął się z dziwnego stanu, w którym tkwił podczas naszej rozmowy i zanim odpowiedział kobiecie na pytanie, zwrócił się do mnie:
– Rose, nie musisz tego robić. Czy na pewno tego chcesz?
Patrząc w jego oczy pełne nadziei i wdzięczności, wzruszyłam się. Zacisnęłam palce na jego dłoni i pewnie skinęłam głową.
– Kocham Ryana i nie pozwolę go tobie odebrać. My jesteśmy jego rodziną i to przy nas jest jego miejsce.
Na jego twarzy wymalowało się szczęście wymieszane z nieopisaną ulgą.
– Dziękuję – uśmiechnął się do mnie, po czym zwrócił do urzędniczki, całkowicie zmieniając swoją postawę. – Tak. Proszę przygotować dla nas dokumenty. Chętnie poczekamy.
Wredna baba miała nas już szczerze dosyć, dlatego pospieszyła się z biurokracją, pomagając nam nawet z dokonaniem reszty formalności. Kolejnym razem dwa razy się zastanowi, zanim zechce niesłusznie kogoś osądzić i rozdzielić rodzinę, która na to nie zasługuje.
Po dwóch godzinach wyszliśmy z urzędu z minami, jakbyśmy wygrali fortunę na loterii. Adam złapał mnie w pasie, podniósł do góry i obrócił wokół własnej osi.
– Uspokój się! – Śmiałam się i piszczałam jednocześnie, czując zawroty głowy.
– Po entuzjazmie Riska wnioskuję, że sprawę załatwiłaś śpiewająco. – Set prychnął z wyczuwalną ulgą, podchodząc do nas razem z Alexem.
– Różyczko, zagroziłaś temu babsztylowi, że spalisz jej biuro czy posunęłaś się do tortur? – zażartował mój brat.
Pomijając komentowanie jego dowcipów, usiedliśmy we czwórkę na ławce i szczegółowo opowiedzieliśmy przebieg spotkania. Bałam się, że Set będzie miał do mnie pretensje o podjęcie tak ważnej decyzji bez wcześniejszej konsultacji z nim, ale jak zwykle mile mnie zaskoczył. Objął mnie ramionami i mocno przytulił.
– Słońce, wiedziałem, że nie pozwolisz nam go odebrać.
Łza wzruszenia spłynęła po moim policzku. Odwróciłam się w jego stronę i złączyłam nasze usta, pocałunkiem próbując wyrazić pełnię swoich uczuć do niego.
– Kocham Cię – wyszeptałam wprost w jego rozchylone wargi.
– Tak samo jak ja ciebie, moja zwyciężczyni.
Gdy emocje opadły, we czwórkę wróciliśmy jeszcze na godzinę do szpitala. Cieszyliśmy się, że pod naszą nieobecność stan Ryana nie pogorszył się i nadal spokojnie spał otoczony troskliwą opieką pielęgniarek.
Adam usiadł blisko inkubatora, nie mogąc oderwać oczu od swojego skarbu.
– Synku, już niedługo będziesz razem z nami w domu.
Serce wywijało mi radosne fikołki, na myśl, że tej dwójki nikt już nie rozdzieli. Byli bezpieczni, a my spokojni, że chociaż ta sprawa nie będzie zabierać nam z powiek snu.
Był późny wieczór, gdy Set z Alexem podwieźli nas do wynajętego mieszkania i wrócili do Mountfall. Odczuwałam smutek, nie wiedząc za ile dni znowu zobaczę męża, ale ze wszystkich sił starałam się ukryć mój wewnętrzny ból, żeby nie dodawać przyjacielowi zmartwień. Niezorientowany w sytuacji klubu, źle zinterpretowałby całą sytuację i obwiniałby się za to, że koczuję z nim w Dalesday zamiast spędzać czas z mężem w domu. Żeby pozbyć się złego nastrój, usiadłam na kanapie przed telewizorem z pilotem w dłoni i zaczęłam przeskakiwać po kanałach. Dobra komedia na pewno poprawiłaby mi humor. Adam otworzył dwie puszki piwa i usiadł obok mnie.
– Skrzacie, do końca życia nie zdołam ci się odwdzięczyć za to, co dla mnie robisz.
Odwróciłam w jego stronę głowę, patrząc wprost w szafirowe oczy.
– Wiesz dobrze, że Set, Alex, ty i Ryan jesteście moją rodziną. Nie wyobrażam sobie dalszego życia bez Was. Nie jesteś mi nic dłużny i nie musisz mi się odwdzięczać. Pomagam ci, bo jesteś dla mnie ważny.
Otulił mnie ramieniem i przyciągnął do siebie.
– I tak ci dziękuję. Jesteś najbardziej niesamowitą kobietą jaką do tej pory poznałem. Nie wiem czym sobie zasłużyłem na twoją przyjaźń. Dlaczego tyle dla mnie robisz? Nie jestem wart twojej uwagi, a mimo to wspierasz mnie na każdym kroku, podajesz mi pomocną dłoń, walczysz, nie tylko o Ryana, ale i o mnie.
Uśmiechnęłam się wtulając policzek w jego ramię.
– Odpowiedź jest prosta. Odkąd się poznaliśmy, zająłeś ważne miejsce w moim sercu i to nigdy się nie zmieni.
– Ze wzajemnością, Skrzacie.
Od autorki
Serduszka moje, w następnym tygodniu kończymy tom drugi, dlatego chcę Was zaprosić do obejrzenia zapowiedzi Zdobyta Wolność, która jest kontynuacją obecnej części.
Filmik odnosi się do samego początku powieści ;)
Dajcie znać w komentarzach, co o nim sądzicie.
Miłego oglądania ;)
https://youtu.be/tAFQ_UsEKs0
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro