Rozdział 17
– Nie wierzę, że i wy wzięliście ślub przed nami – mruknął Howk, opierając się o kuchenny blat.
Moly na zmianę przytulała mnie i podziwiała, mieniący się na moim palcu, pierścionek zaręczynowy.
– Ale się cieszę! – świergotała zachwycona. – Już oficjalnie jesteś jedną z nas!
– To było do przewidzenia. Od początku, Set nie widział świata poza nią – odezwał się Tim.
– Jeszcze trochę, a zaczniesz wróżyć z ręki – prychnęłam, docinając Bratu, który poszerzył swój głęboki uśmiech.
– A co to za akcja z Prezesem? – dociekał Howk. – Nawet May, nigdy nie ośmieliła się tak na niego nawrzeszczeć przy wszystkich.
Zasłoniłam usta i wybuchłam śmiechem. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, jak komicznie musiało wyglądać nasze niespodziewane spotkanie.
– Ja i Adam to docinające sobie na każdym kroku rodzeństwo z wyboru. Od momentu, gdy pojawił się May w Anglii, związaliśmy się ze sobą emocjonalnie. To właśnie ich szukałam, gdy tu dotarłam, ale w życiu nie pomyślałabym, że Adam jest Prezesem Death Road.
Molly otuliła mnie ramionami, mówiąc:
– Nieznane nam są ścieżki losu i nawet Tim, jako klubowa wróżka, nie jest w stanie wszystkiego przewidzieć.
Zmrużył na nią oczy, a my nie umieliśmy powstrzymać głośnego śmiechu.
– Ale ty zabawna. Ha! Ha! Przy Rose język ci się wyostrzył, czy tylko mi się wydaje?
Od strony drzwi rozniósł się po kuchni radosny pisk.
– Rose!
Raptownie odwróciłam się i ujrzałam idącą w moją stronę przyjaciółkę. Popłakałam się, widząc jeszcze większy ciążowy brzuszek, niż ostatnio. Na przywitanie, rzuciłyśmy się sobie w ramiona.
– Gdy tylko dowiedziała się, że tu jesteś, od razu kazała się przywieźć – mruknął pod nosem Troy, który najwidoczniej odpowiedzialny był za jej ochronę.
May oderwała się ode mnie i drżącymi z nadmiaru emocji dłońmi, wytarła mokre policzki.
– Skarbie, musisz mi wszystko odpowiedzieć. – Złapała mnie za rękę i pociągnęła za sobą.
W życiu nie spodziewałabym się, że kobieta w zaawansowane ciąży umie tak szybko się przemieszczać. Usiadłyśmy w ogrodzie pod altaną, gdzie mogłyśmy na spokojnie porozmawiać.
– Zanim zarzucisz mnie pytaniami, powiedz, jak się czujesz? Jak maleństwo? – Pogłaskałam okrągły brzuszek, czując pod palcami ruchy dziecka.
– Dobrze, a nawet bardzo. Pobyt u ciebie pozwolił mi wrócić do życia. Jestem jak odmieniona. W końcu wolna od koszmarów przeszłości. A synek daje popalić. – Zachichotała. – Błagam cię, Rose, opowiedz mi wszystko. Od Adama wiem tylko tyle, że uciekłaś przed Charlesem. – W jej głosie wyraźnie usłyszałam troskę. – Szukałaś nas. Dobrze, że Set się tobą zajął. To prawda, że wzięliście ślub?
Była zaskoczona, ale z jej ust nie nikł uśmiech. Chyba szczerze cieszyła się moim szczęściem. Przytaknęłam i po raz kolejny dzisiaj opowiedziałam tą samą historię. Byłam zmęczona powtarzaniem w kółko o swoich przeżyciach, ale May zasługiwała na szczegółową prawdę. Ona, jako jedyna, w pełni rozumiała, przez co przeszłam w przeszłości przez mojego byłego i jak ciężką drogę musiałam przebyć, żeby stać się tym, kim teraz jestem.
May, wysłuchując mnie, długo milczała. Wyciągnęła ręce i zamknęła mnie w swoich ramionach.
– Nie martw się o nic. Tutaj nic ci nie grozi. Pomożemy ci. Cieszę się też, że trafiłaś właśnie na Seta. To opiekuńczy facet, który zasługuje na szczere uczucie.
Zacisnęłam mocniej wargi, żeby przypadkiem nie wyrwały mi się słowa, że znam prawdę o tym, co ich łączyło. Nie była ze mną w pełni szczera. Może wstydziła się tego, co zrobiła? Miałam ochotę zrugać ją za oszpecenie serca Seta bliznami. Byłam na nią zła za to, jak go potraktowała. Nie zasługiwał na zdradę.
Rose, to przeszłość! Ich już nic nie łączy. Postanowili się przyjaźnić, więc musisz to uszanować!
Odpuściłam temat, wiedząc, że nie powinnam się wtrąca.
– Jestem z nim szczęśliwa. Naprawdę mocno go pokochałam.
– Kogo tak mocno kochasz? – Dobiegł do mnie znajomy głos, który przyspieszył bicie mojego serca.
Oderwałam się od przyjaciółki i skierowałam wzrok w stronę wejścia do altany. Stał tam Set z Adamem.
– Ciebie mężu. – Moje oczy utkwiły w jego rozpromienionej twarzy.
– Omal zawału nie dostaliśmy, szukając was! – burzył się Adam.
Usiadł tuż za swoją żoną i czule objął ją, delikatnie gładząc brzuch, w którym rozwijał się jego potomek. Piękny widok. Zaczynałam rozumieć Seta, dlaczego do żadnego z nich nie ma pretensji o to, co wydarzyło się kilka miesięcy temu.
Mąż usiadł tuż obok mnie, dociskając do swojego boku. Poczułam ciepłe wargi na szyi. Przyjemny dreszcz rozszedł się po skórze, a rumieńce wypełzły na policzki.
– To moja wina. Przyciągnęłam tu Rose, bo chciałam spokojnie z nią porozmawiać – wytłumaczyła May, kojąc swojego mężczyznę.
Po chwili znowu ekscytowała się moim pobytem w Ameryce i wypytywała Seta o szczegóły naszego wyjazdu do Las Vegas. Moja uwaga skupiła się jednak na czym innym.
Zauważyłam jak Alex wychodzi z siedziby. Jego ruchy wskazywały na duże wzburzenie. Coś musiało wyprowadzić go z równowagi. Ale co?
Zatrzymał się w ustronnym miejscu, odpalił papierosa i z niedowierzaniem zaczął czytać coś na telefonie. Raptownie rzucił go w trawę. Zjechał plecami po ścianie w dół i zacisnął palce na włosach. Ten widok sprawił, że zamarłam, kompletnie nie wiedząc, co wprawiło go w taki stan. Martwiłam się o przyjaciela.
– Rose! Słuchasz mnie? – May szarpnęła mnie za ramię.
Zmieszana, przeciągnęłam na nią wzrok.
– Przepraszam. O co pytałaś?
Cała trójka patrzyła teraz na mnie pytająco.
– Słońce, co się dzieje? – Set od razu wychwycił zmianę mojego humoru.
Westchnęłam ciężko i nie mając wyboru, wskazałam ruchem głowy powód mojego zamyślenia.
Teraz wspólnie przyglądaliśmy się Axowi, który podnosi telefon z ziemi i ponury wraca do budynku.
– Martwię się o niego. Od momentu przyjazdu tu, dziwnie się zachowuje. Nie wiecie co może go trapić?
– Dlaczego się nim przejmujesz? – May zwęziła brwi i spojrzała na mnie skonsternowana.
– Rose, nie powinnaś wnikać w prywatne sprawy Braci, szczególnie tych z innego chapteru – upomniał mnie Adam.
Ogarnęła mnie złość z powodu ich ignorancji. Byli najważniejszymi osobami w klubie, a nie interesował ich los podległych im ludzi.
A może to ze mną jest coś nie tak? Zawsze podchodziłam do wszystkiego zbyt emocjonalnie. Może i tym razem robiłam z niczego wielką sprawę życia lub śmierci?
– To mój przyjaciel. Tak samo będę się nim przejmować, jak on mną do tej pory – próbowałam się wytłumaczyć, napotykając ich dziwne miny.
Set otulił mnie mocniej ramieniem i jak zwykle wsparł. Uśmiechnęłam się wdzięcznie, słysząc jego słowa.
– Rose i Ax bardzo się polubili podczas pobytu w Brightforst, nie dziwcie się, że jest przejęta jego dziwnym zachowaniem. Zresztą ma rację. Nasz Brat najwyraźniej ma jakiś poważny problem. Nie możemy tego zignorować.
Jak ja kocham to jego dobre serce...
Adam przewrócił oczami i sapnął.
– Dobraliście się idealnie. Ech... niech wam będzie... Podpytam chłopaków i postaram się czegoś dowiedzieć. A teraz chodźcie na obiad. Umieram z głodu.
Ucieszyłam się z nadziei, że wspólnymi siłami pomożemy Alexowi.
Przy stole pełnym Braci miałam najlepszą okazję, przyjrzeć się przyjacielowi. Był osowiały i przygnębiony. Z nikim nie podejmował rozmowy. Nawet Warrior to zauważył i dopytywał, co się stało. Niestety nawet on nic nie wyciągnął z Axa, a tylko go wkurzył. Klnąc pod nosem, wyszedł z siedziby.
Miałam ochotę pobiec za nim i wydrzeć z niego całą prawdę, ale nie mogłam teraz tego zrobić.
Set dobrze widział moje przygnębienie. Pochylił się i cicho wyszeptał wprost do mojego ucha:
– Nie martw się. Będziesz miała jeszcze okazję z nim porozmawiać.
Skinęłam głową i wymusiłam na ustach uśmiech.
Szansa na konfrontację nie pojawiła się przez następne trzy tygodnie. Alex omijał mnie szerokim łukiem, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że w jakiś sposób go zraniłam.
Ale czym?
Nawet fakt, że mieszkaliśmy w pięknej posiadłości Adama, ukrytej w sercu lasu tuż przy jeziorze, nie dał mi możliwości zamienienia z nim nawet słowa. Mój przyjaciel wstawał tuż przed ruszeniem z domu, a wracał z patrolu, gdy wszyscy już dawno spali.
Tylko z Setem mogłam o nim porozmawiać. Jako jedyny mnie rozumiał i pocieszał, że to nie z mojej winy Ax tak się zmienił. Starałam się również to sobie wmówić, ale obawiałam się, że prawda jest całkiem inna.
Od momentu mojego pojawienia się w Mountfall, May usilnie namawiała mnie na podjęcie z nią i Frankiem współpracy. Próbowała wciągnąć mnie w wir pracy, ale się nie dałam. Potrzebowała odpoczynku, a mój umysł nie nadawał się teraz do projektowania pięknych ogrodów. Nie umiałam, tak jak ona, patrzeć na świat oczami wyobraźni, widzieć go piękniejszym i przelewać wizje na papier. Miała wrodzony i niepowtarzalny talent, którego niejednokrotnie jej zazdrościłam.
Potrzebowałam zdystansować się i oczyścić umysł. Nie chciałam jednak być bezużyteczna i błąkać się bezsensownie po siedzibie. Już w pierwszych dniach pobytu tu przylgnęłam, jak rzep, do Molly. Pomagałam jej w kuchni, co sprawiało mi największą radość. Całymi dniami plotkowałyśmy na różne tematy, omawiałyśmy ostatnie przygotowania do jej ślubu, a dodatkowo odciążałam ją w codziennych obowiązkach, za co była mi wdzięczna.
Set był ze mnie dumny, że tak zaangażowałam się w życie klubu. Cieszył się też, bo miał mnie całymi dniami blisko siebie i nie musiał martwić się o moje bezpieczeństwo.
Mój spokój nie trwał jednak długo. Od kilku dni, Adam poszedł w ślad May i dręczył mnie z podjęciem pracy w firmie architektonicznej. Podejrzewam, że to ona go nakręcała i ślepo szedł za jej podszeptami. Kłóciliśmy się o moje obowiązki każdego dnia od momentu otworzenia oczu. Chyba każdy miał dosyć tych porannych krzyków, a jedyny Warrior z szerokim uśmiechem obserwował nasze ostre wymiany zdań.
– Mała, po prostu cię ubóstwiam. W życiu nie widziałem, żeby ktokolwiek śmiał się sprzeciwić Prezesowi. Dziś myślałem, że mu przyłożysz. – Zaśmiał się. – Masz tak zajebiście silny charakter, że zaczynam zazdrościć Setowi takiej kobiety.
Odwróciłam się w jego stronę z uśmiechem, stawiając przed nim kawę. Nie wiem dlaczego, ale ten jego drobny komplement sprawił, że dzisiejszy ranek stał się dla mnie pogodniejszy.
– Dzięki War. Tak się zastanawiam, co byś zrobił, jakby twój Prezes oberwał ode mnie z prawego sierpowego?
Zaśmiał się gardłowo.
– Uwierz, chciałbym to zobaczyć. Po ostatnich odzywkach, należy się skurwielowi wpierdol. – Mrugnął do mnie i z kubkiem w ręku wyszedł z kuchni.
Odwróciłam się do blatu i sięgnęłam po nóż, żeby posiekać paprykę na gulasz. Molly, jak na rozkaz, oderwała się od mieszania w garnku i przylgnęła ściśle do mojego boku.
– Nie wiem, jak to zrobiłaś, ale chłopaki z chapteru cię uwielbiają. Nawet ten Mix, który rozmawia tylko ze Starszyzną – wyszeptała mi wprost do ucha. – Słyszałam nawet jak ostatnio kłócił się z Axem o ciebie.
Oszołomiona, pomrugałam powiekami i spojrzałam na nią z zaciekawieniem.
– Mów, co słyszałaś.
– Mix wyskoczył do Axa, że zachowuje się jak nawiedzony. Najpierw ponoć oka z ciebie nie spuszczał, a teraz omija cię na kilometr i zachowuje się w stosunku do wszystkich jak ostatni palant. Ehm... ujął to innymi słowami – wcięła, przewracając oczami. – Ten mu odpowiedział, żeby się nie wpieprzał i że nadal cię chroni, tylko tak, żebyś o tym nie wiedziała. Nic więcej nie usłyszałam, ale wnioskuję, że obaj skoczyliby za tobą w przepaść.
Westchnęłam ciężko, czując wyrwę w sercu, spowodowaną brakiem rozmów z moim przyjacielem.
– A propos... – ciągnęła dalej. – Ax to ciacho... wiesz...
Prychnęłam śmiechem, widząc jej sugestywny ruch brwiami.
– Molly, a miałam cię za taką grzeczną.
– Cicha woda brzegi rwie. – Zażartowała, delikatnie szturchając mnie łokciem w bok.
Śmiejąc się, obie wróciłyśmy do swoich obowiązków.
Kochałam tą kobietę. To dzięki niej czułam się tu jak w domu. Otaczała mnie opiekuńczością, a także zarażała dobrym humorem w momentach nostalgii. W ciągu ostatnich tygodni stała się dla mnie najlepszą przyjaciółką i powierniczką. Była dobrym duszkiem tego klubu, który rozpogadzał swym entuzjazmem pochmurne dni. Cieszyłam się, że mogę spędzać z nią czas, nie tylko w siedzibie, ale i w domu.
Jak co wieczór, ja, Molly i May, siedziałyśmy na tarasie, ciesząc się pięknym wieczorem, gdy nasi mężczyźni pili w salonie piwo. To był dla mnie najpiękniejszy moment dnia, w którym mogłam się odprężyć i poświęcić beztroskim rozmowom z bliskimi.
– Dziewczyny, został już tylko tydzień do mojego ślubu. Nie mogę w to uwierzyć. W końcu z Howkiem staniemy się małżeństwem! – ekscytowała się Molly.
– Uwierz, wszyscy nie możemy się doczekać, szczególnie, że przekładaliście już termin ceremonii dwa razy. – May spojrzała na nią z upomnieniem, ale po chwili znowu w jej oczach zatańczyły radosne iskierki. – Suknia, którą wybrałaś jest przepiękna. Chyba zrobię ci w niej milion zdjęć.
– Zastanawiam się, czy nie jest zbyt wytworna, jak na uroczystość w plenerze.
– Absolutnie nie! – zaprotestowała, dynamicznie kręcąc na boki głową. – To jest twój dzień i masz wyglądać bajecznie, a w niej, na pewno tak będzie.
Przysłuchiwałam się ich rozmowie, ale moje myśli błądziły zupełnie gdzie indziej. Starałam się odszukać pośród dźwięków nocy znajomy odgłos silników motocykli, ale dobiegała mnie jedynie głucha toń.
Co się z nim stało? Dlaczego tak bardzo oddalił się ode mnie? Uraziłam go czymś?
Pytania, bez odpowiedzi, kotłowały się w mojej głowie, męcząc mnie tym od kilku tygodni. Nie mogłam jednak odpuścić. Człowiek, który mnie uratował, dał wsparcie i pociechę, teraz całkowicie się ode mnie odwrócił. To bolało.
– A ty co doła łapiesz? – May zacisnęła palce na moim nadgarstku. – Tylko nie mów, że znowu o nim myślisz. Powinnaś skupić się tylko na Secie.
Napompowałam policzki i zmarszczyłam nos, na zbędną uwagę przyjaciółki Nie powiem, ubodła mnie ta uszczypliwość.
– O kim? – zaciekawiła się Molly, zerkając przez ramię, czy nikt nas nie podsłuchuje.
– O Axie – odpowiedziała, gotując krew w moich żyłach.
Myślałam, że ją zabiję!
– To ty i Ax, coś ten tego? – Dama Howka wytrzeszczyła na mnie oczy.
Tego było stanowczo za dużo. Wyprowadzona z równowagi, zaprzeczyłam:
– Nic z tych rzeczy. Po prostu się martwię. Okazał mi dużo życzliwości, gdy byliśmy u nich, a od momentu przyjazdu do Mountfall bardzo się zmienił. Nie wiem dlaczego mnie unika.
– Naprawdę między tobą, a tym klubowym przystojniaczkiem nic nie było? – dociekała.
– N.I.C.
Raptownie potrząsnęła głową, a miodowe kosmyki figlarnie opadły na jej czoło.
– To nie rozumiem, dlaczego AŻ TAK się przejmujesz – podkreśliła, nie ukrywając zaskoczenia.
Następna. Może rzeczywiście wyolbrzymiałam niepotrzebnie tą sprawę? Ax zajęty był swoimi sprawami i zbędna była mu nowa osoba w życiu, która tylko przysparzała mu problemy.
– Już jej mówiłam to samo, ale ona tylko błądzi myślami, nie potrafiąc stanąć twardo na ziemi. – May spojrzała na mnie z politowaniem.
Zrobiło mi się głupio. Przetarłam dłońmi twarz i sapnęłam zrezygnowana.
– Nie ważne... jest już późno. Idziemy na górę. – Zarządziłam bezdyskusyjnym tonem.
Pomimo, że obie chciały jeszcze podelektować się świeżym powietrzem, ruszyły za mną w stronę drzwi.
Z zaciągnięciem Seta na piętro, również nie miałam problemu. Po całym dniu, był tak spragniony mojego ciała, że po jednym żarliwym pocałunku, sam zaniósł mnie do sypialni.
Zostając sami, w końcu mogliśmy dać się ponieść wirowi namiętności. Upajając się niesamowitym seksem, oderwałam myśli od swoich zmartwień. Mój mąż był lekiem na wszystkie bolączki i strapienia. Byliśmy naprawdę zgrani w łóżku, a nasze ciała cały czas pragnęły, jak największej bliskości. Nigdy dotąd nie czułam się tak zaspokajana i uszczęśliwiona, jak przez tego niepokornego bikera o jesiennym spojrzeniu.
Ułożona na poduszce, tuż koło niego, z uśmiechem na ustach tonęłam w jego tęczówkach. Uwielbiałam zmianę ich barwy, w zależności od jego humoru. Teraz miały w sobie prześwit złota, który niebywale komponował się z głębokim brązem.
– Kocham cię – wyszeptałam słowa, które krzyczało moje serce.
Jego usta ułożyły się w szeroki uśmiech, ukazując drobne dołeczki w policzkach.
– Tak samo, jak ja ciebie.
Pocałował mnie, po czym przytulił głowę do poduszki i zamknął oczy. Nie dziwiłam się, że tak szybko zasnął. Ostatnio sytuacja w klubie stawała się coraz bardziej nerwowa przez czyhające na wszystkich niebezpieczeństwo. Dodatkowo miał pod sobą o wiele więcej ludzi, którymi, wraz z Adamem, mądrze musiał zarządzać. We dwóch, dzień w dzień, siedzieli nad dokumentami, starając się nie zaniedbywać prowadzonych interesów, a po obiedzie robili długie narady z Braćmi. To wszystko się na nich odbijało.
Set był tym wszystkim przemęczony, a ja nie miałam jak mu pomóc.
Do moich uszu dobiegł dźwięk zbliżających się do posesji motocykli. Serce podskoczyło mi radośnie na myśl, że może tym razem uda mi się porozmawiać z Axem. Chciałam spróbować ostatni raz pokonać dzielący nas mur zanim całkowicie się poddam.
Pocałowałam śpiącego męża w policzek i delikatnie wysunęłam się spod jego ciężkiej ręki. Nie zastanawiałam się nad tym, co robię. Działałam niczym automat, zakładając na siebie koszulkę, jeansy i trampki, po czym wymknęłam się z pokoju. Wszyscy domownicy już spali. Żeby nikogo nie obudzić, po ciemku zeszłam schodami w dół i najciszej, jak tylko umiałam, przeszłam przez korytarz, kierując się w stronę wyjścia. Bez chwili wahania podeszłam do dwóch mężczyzn zsiadających ze swoich maszyn.
– Hej mała, a co ty spać nie możesz? – War zdziwił się na mój widok.
Nie odpowiedziałam, zastawiając swoją mizerną posturą, drogę Alexowi.
– Musimy porozmawiać.
– Różyczko, nic nie muszę. – Prychnął lekceważąco. – I nie mam ci nic do powiedzenia.
Auć! Zabolało.
Zacisnęłam piąstki i nie odpuściłam swojej napiętej postawy.
Jeśli myśli, że tak łatwo mnie zbędzie, to się grupo myli!
– Ax, nie dam ci spokoju. Będę twoim upierdliwym cieniem, dopóki ze mną nie porozmawiasz. Rozumiesz?
Zaśmiał się, podnosząc głowę do góry.
– Alex! – krzyknęłam sfrustrowana.
Raptownie na mnie spojrzał, sycząc przez zęby:
– Nie.
Dzięki Bogu za Warrior, który najwidoczniej też nie mógł dłużej znieść dziwnego zachowania Brata. Stanął za mną murem i zmierzył go morderczym spojrzeniem.
– Ax, odpierdalasz coś od trzech tygodni. Albo z nią teraz porozmawiasz i powiesz jej co się dzieje albo jutro siłą to z ciebie wyciągnę. Masz jebany wybór.
Z nienawiścią w oczach spojrzał na Prezesa, który najwidoczniej nie żartował i dał mu jakiś niemy, niezrozumiały dla mnie, przekaz.
Zamachnął się ręką i wskazał na Wara.
– Ja pierdolę, nawet jego przekabaciłaś na swoją stronę. – Zmrużył na mnie oczu i boleśnie zacisnął szczękę. – Dobra, przejdziemy się i pogadamy.
Odwrócił się na pięcie i spięty ruszył w stronę jeziora,
Ścisnęłam potężną rękę Warrior i wyszeptałam:
– Dziękuję.
Ten przerażający łysy olbrzym był cudownym człowiekiem, choć sam przed sobą to ukrywał. Ja jednak dotarłam do jego wspaniałej duszy i ulokowałam w niej kawałek swojego serca.
Pozostawiając go samego, dołączyłam do Axa. W milczeniu dotarliśmy na brzeg jeziora, gdzie usiedliśmy. Nie patrząc na to, czy mnie nie odtrąci, splotłam nasze palce i oparłam głowę o jego ramie. Po długiej chwili namysłu złożył pocałunek na moich włosach i wtulił w nie policzek.
– Rose... – wypuścił ciężko powietrze z moim imieniem na ustach.
Czułam jak łza przedziera się przez mój policzek. Nie mogłam już dłużej tłumić w sobie emocji. Był dla mnie ważną osobą i nie umiałam bez walki z niego zrezygnować.
– Alex, co się dzieje? Dlaczego odsunąłeś się ode mnie? Jeśli cię czymś zraniłam, szczerze za to przepraszam, ale proszę, nie odwracaj się ode mnie...
– Niczym mnie nie zraniłaś – powiedział ledwo słyszalnym głosem
– To dlaczego tak się ode mnie oddaliłeś? Wyjaśnij mi to. Martwię się o ciebie i muszę wiedzieć, co cię gnębi. Może jakoś mogę ci pomóc.
– Różyczko, nie mogę ci tego powiedzieć. To może dużo zmienić w twoim życiu. Nie chcę być przyczyną kolejnych twoich problemów.
Kompletnie nic z tego nie rozumiałam. Klęknęłam pomiędzy jego, podgiętymi w kolanach, nogami i ujęłam jego policzki, zmuszając, żeby na mnie spojrzał. Przeraziło mnie to, co ujrzałam w jego oczach. Przygnębiający smutek i zagubienie. Nie mogłam tego znieść.
– Nie wiem, dlaczego stałeś się mi tak bliski, ale to nieistotne. Jesteś moim przyjacielem i będę o ciebie walczyć. Nie pozwolę ci cierpieć w samotności. Serce mi krwawi, widząc cię w tym stanie. Bez względu na konsekwencje, muszę wiedzieć, co się stało.
Zdjął z policzka moją dłoń i czule pocałował jej wierzch. Widziałam jak ciężką prowadzi, sam ze sobą, walkę i waha się nad podjęciem ostatecznej decyzji.
Uległ. Skinął głową i sięgnął do kieszeni kurtki po portfel. Wyjął z niego stare zdjęcie i podał mi je, podświetlając telefonem, żebym zobaczyła kogo prezentuje. Zamarłam. Nie wiedziałam nawet, czy oddycham.
Mężczyzna widniejący na nim miał włosy tak samo jasne, jak moje, które obecnie owiane były srebrzystą poświatą. Był o wiele młodszy. Jego cera była gładka, a przy uśmiechu nie uwydatniały się zmarszczki.
To niemożliwe.
Podniosłam wzrok, wpatrując się w te same oczy, co moje, które odziedziczyłam po tacie. Przełknęłam głośno ślinę, czekając aż wypowie na głos to, czego już się domyślałam.
– William Garden to mój ojciec, o którym ci mówiłem, a ja nazywam się Alex Garden.
Z wrażenia przysiadłam na piętach. Nie wierzyłam, że to dzieje się naprawdę. Mój mózg zaczął pracować na najwyższych obrotach, łącząc wszystko w jedną całość.
To w momencie, gdy Adam wyjawił moje nazwisko, Ax zaczął się dziwnie zachowywać. W telefonie zapewne znalazł więcej informacji na mój temat i zobaczył niejedno moje zdjęcie z ojcem.
– Dlaczego tak długo milczałeś? – pytanie samo wydarło się z moich drżących ust.
Zacisnął powieki i spuścił głowę, jakby czuł się winny.
– Nie chciałem zaburzyć twoich wspomnień spokojnego dzieciństwa. Nie chciałem, żebyś miała przeze mnie pretensje do ojca. Pewnie nawet nie wiedziałaś o moim istnieniu.
No właśnie. Dlaczego tato nigdy mi o nim nie mówił?
Intensywnie skupiłam się na przeszłości, starając się wychwycić najmniejszy szczegół, który naprowadziłby mnie na odpowiedź. Jedno wspomnienie nagle wybiło się na wierzch. Jak w transie zaczęłam mówić, cofając się pamięcią do tamtego momentu w moim życiu.
– Była noc. Miałam wtedy trzynaście lat. Tato wrócił z długiego wyjazdu służbowego. Słysząc, jak wchodzi do domu, zbiegłam z piętra, żeby się z nim przywitać. Zatrzymałam się w korytarzu, słysząc rozmowę rodziców i rozpacz w jego głosie. „Znalazłem Aleksandra. Susan go przede mną ukrywała. Chciałem zabrać go ze sobą, ale uciekł" – cytowałam słowa ojca, których wtedy nie rozumiałam, a teraz nabierały sensu. Byłam pewna, że to mi się tylko przyśniło, jednak to była prawda. – „Uciekła, będąc w ciąży, ukrywała go, a teraz nie chciała powiedzieć, gdzie może być. Kazała mi się odwalić. Zostawiłem dla niego pieniądze i numer do mnie, jakby chciał porozmawiać, ale boję się, że ich nie przekaże."
Podniosłam na niego oczy, a nasze spojrzenia znowu się spotkały w połowie drogi.
– Nie nazywasz się Alex, tylko Aleksander, a nasz ojciec nigdy o tobie nie zapomniał. Chciał cię zabrać. Chciał, żebyśmy wychowywali się razem. – Dławiłam się od łez, ale nawet to nie przeszkodziło mi mówić dalej. – Wtedy myślałam, że to tylko mi się przyśniło, dlatego nie dopytywałam go o rozmowę z mamą. Nie mówił mi o tobie, bo bał się, że stracił cię na zawsze. Wolał cierpieć z tęsknoty w samotności.
Tego było stanowczo za dużo, jak dla niego. Rozpłakał się, chowając twarz w dłoniach. Objęłam go i przytuliłam do siebie tak mocno, jakbym bała się, że i ja go stracę na zawsze.
– Matka oszukiwała mnie latami. Mówiła, że ojciec ją zostawił. To było kłamstwo – wyrzucił z żalem.
– Moi rodzice poznali się po jego dwuletnim pobycie w Ameryce – tłumaczyłam, starając się opanować łzy. – Mama zaszła w ciąży i zaraz po tym wzięli ślub. Od początku musiała o tobie wiedzieć. Wspierała go w poszukiwaniach. Już rozumiem, dlaczego tak często wyjeżdżał, gdy byłam mała. Wtedy, gdy was spotkał, załamała go twoja reakcja. Widziałam to po nim. Już więcej tu nie wrócił.
– Spierdoliłem wszystko. Gdybym wtedy nie uciekł... dał mu szansę...
Popadał w coraz gorsze poczucie winy, a ja musiałam natychmiast wyciągnąć go z tego stanu. Nie mogłam dłużej patrzeć, jak się zadręcza.
– Ci... to przeszłość, której nie zmienimy. Najważniejsze, że się odnaleźliśmy i nie ma siły, która nas teraz rozdzieli.
Uspokoił się, objął mnie ramionami i przytulił głowę do mojej szyi.
– Już nigdy nie będę sam, bo mam ciebie... – dodał z wyraźną ulgą w głosie, która rozpaliła w moim sercu płomyczek radości.
Zrządzenie losu sprawiło, że odnalazłam zagubioną część mojego serca. Mojego brata. Nikomu nie pozwolę mi go odebrać...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro