Rozdział 15
Zimno rozchodziło się po mojej skórze. Chłodny opatrunek, przewieszony przez szyję, przynosił ulgę. Czyjaś dłoń z czułością zwilżała mi wargi mokrą gazą i delikatnie gładziła policzek.
Co się ze mną dzieje?
Zacisnęłam powieki, widząc przed sobą twarz napastnika. Jego oczy, puste jak otchłań, zabierały mi życie. Dusiłam się, a on czerpał z tego chorą satysfakcję. Rzuciłam się, próbując uciec. Drżąc, skuliłam się w kącie i zacisnęłam palce na potylicy. Bałam się. Nie chciałam jeszcze umierać. Nie z rąk tego zwyrodnialca.
- Różyczko... - kojący szept przebił się przez czarne chmury, przywracając mi świadomość. - Jestem przy tobie. Jesteś bezpieczna.
Niepewnie zsunęłam dłonie i z dezorientacją rozejrzałam się dookoła. Ax siedział obok mnie i z troską patrzył moimi oczami. Ten sam krystalicznozielony kolor tęczówek. Tak nietypowy, a jednak mi znany.
Wpadłam w jego ramiona, płacząc. Pragnęłam, żeby wyciągnął z mojej głowy koszmar, który nie chciał opuścić myśli.
- Różyczko, jesteś bezpieczna. Nikomu nie pozwolę zrobić ci krzywdy - zapewniał.
Wierzyłam mu, ale byłam uwięziona w pułapce, z której w żaden sposób nie mogłam wyjść. Drżałam. Bałam się pustych oczu. Rąk zaciskających się, jak imadło, na mojej szyi.
Alex delikatnie ujął moje policzki i zmusił, żebym na niego spojrzała. Niepokój malował się na jego przystojnej twarzy.
- Opanuj się, proszę...
Starałam się, ale mój umysł zatrzymał się na jednym okropnym zdarzeniu i odtwarzał go wciąż od nowa. Dłonie potwora coraz mocniej zaciskały się na mojej szyi. Dusiłam się. Nie mogłam nabrać powietrza.
- Różyczko... błagam cię... Oddychaj... - mówił przerażonym głosem
Łzy ciekły po policzkach, a panika opanowała całe moje ciało. Pętla zaciskała się coraz boleśniej, odcinając mi dopływ tlenu. Oddechy stały się krótsze. Bezskutecznie próbowałam nabrać powietrza, ale płuca całkowicie odmówiły posłuszeństwa. Znowu poddawałam się ciemności.
- Cholera! Rose!
Nagle jego ciepłe usta zderzyły się z moimi. Język wdarł się pomiędzy wargi, zaczynając tańczyć wraz z moim. Ten łapczywy i pełen żaru pocałunek sprawił, że odpłynęłam. Koszmar w końcu odpuścił, a ciało się rozluźniło. Każdym pogłębiającym się ruchem, rozganiał mrok, w którym się znalazłam.
Docisnął mnie do swojego torsu. Czułam się tak bezpieczna, gdy trwający nadal pocałunek przyspieszył bicie serca i przywrócił oddech.
Set!
Krzyk w głowie wyrwał mnie z dziwnego transu. Raptownie oderwałam się od przyjaciela, robiąc na niego wielkie oczy.
- Co ty robisz?
Jego twarz przyodział szeroki uśmiech. Wzruszył ramionami i z dumą odpowiedział:
- Musiałem coś zrobić, bo zachowywałaś się jak opętana. Jeszcze chwila, a udusiłabyś się. Tylko to przyszło mi do głowy.
Zamknęłam oczy i z niedowierzaniem pokręciłam głową.
Boże, z kim ja się zadaję.
- Następnym razem, przy ataku panik, po prostu mnie spoliczkuj.
- Nie biję kobiet - mruknął z obrazą. - Poza tym powinnaś podziękować, a nie przeżywać. To był tylko zwykły pocałunek, żeby sprowadzić cię na ziemię. Nie martw się, nie mam zamiaru odbijać cię Setowi. - Wystawił przed siebie ręce w obronnym geście. - Nie pakuję się w żadne związki, więc nie wyobrażaj sobie za dużo.
Popatrzyłam wprost w jego oczy, z których wyczytałam tylko jedno - szczerość. Nie chciałam rozdrapywać tej sprawy i zepsuć naszej relacji niepotrzebnymi pretensjami. Zależało mi na jego przyjaźni.
Ten tajemniczy mężczyzna zdobył część mojego serca i w jakiś sposób potrzebowałam go w swoim życiu. Dzisiaj mnie uratował. Gdyby nie on, zapewne już bym nie żyła. Czuwał nade mną i nie opuścił mojego boku, wiedząc, że źle mogę się czuć po zajściu w kuchni.
Zbadałam wzrokiem jego twarz. Był zmieszany i czekał na mój wybuch, na który nie zasłużył. Musiałam puścić w niepamięć to, co przed chwilą się wydarzyło.
- Dziękuję - powiedziałam skruszonym głosem.
Rozluźnił się i nieśmiało uśmiechnął.
- Nie dziękuj. To był mój obowiązek. Obiecałem cię chronić, Różyczko.
Splotłam palce razem z jego i zatopiłam wzrok w złączonych dłoniach. Potrzebowałam wsparcia i szczerej rozmowy, która ukoi moje nerwy.
- Cały czas go widziałam. Chciał mnie zgwałcić... potem... gdy mu się wyrwałam, próbował mnie zabić. Gdy nie ty...
Wytarł łzy, które ściekły po policzkach i znowu schronił mnie w swoich objęciach.
Bezpieczna...
- Nie pozwoliłem mu na to. Nie myśl już o tym. Proszę.
Skinęłam głową i ponownie zatopiłam oczy w jego niespotykanych tęczówkach.
- A gdzie Set? Dlaczego nie ma go przy mnie?
- Poszedł z innymi pozbyć się tego śmiecia.
Jego wyznanie sprawiło, że zdrętwiałam.
Przeze mnie będzie miał ręce splamione krwią. Wszystko to moja wina. Do niczego by nie doszło, gdybym nie nalegała, że zostanę sama w kuchni. Gdybym nie opuściła jego boku.
- Nie... On go zabije...
- I tak by zginął, jak nie z ręki Seta, to z mojej albo Warrior. Mix od razu by go odstrzelił, gdyby nie zasady.
Zwęziłam brwi, zastanawiając się do czego dąży.
- Jakie zasady?
- Różyczko, żyjemy w świecie klubów motocyklowych. Tu panują jasne reguły, do których musimy się stosować. Pierwsza z nich brzmi „ Nie krzywdzimy swoich bliskich". Pomimo, że nie nosisz naszych naszywek, jesteś jedną z nas. Set biorąc cię za żonę, jest za ciebie odpowiedzialny. Jesteś żoną głównego Wiceprezesa macierzystej jednostki. Jesteś ważniejsza nawet ode mnie czy Wara.
Pomrugałam z niedowierzaniem, słuchając jego wywodu. Zdradzał mi kolejne klubowe sekrety, które rozjaśniały mój umysł. Dzięki niemu zaczynałam rozumieć, co wokół mnie się dzieje.
- Tig nie dostosował się do panującego pośród nas prawa i hierarchii władzy. Wyciągając po ciebie łapy, zignorował pozycję Seta i potraktował jedną z dwóch najważniejszych Dam Death Road jak zwykłą dziwkę. To niedopuszczalne.
Czułam narastający w nim gniew. Jak widać i na nim odbiła się cała ta sytuacja, chociaż skrzętnie to przede mną ukrywał.
- Zrozum, jeśli Set okazałby mu teraz litość, straciłby wszystko, na co pracował latami. Swoją pozycję. Posłuch wśród Braci. Twoje bezpieczeństwo wisiałoby na włosku. Każdy mógłby zrobić ci krzywdę, wiedząc, że nie poniesie kary.
Alex wytłumaczył mi to, tak jasno, że moje myśli stały się klarowne. Wszystko, co do tej pory robił Set, było teraz dla mnie tak logiczne. Wiedziałam, dlaczego agresywnie zachował się w barze. Dlaczego otaczał mnie tak apodyktyczną ochroną. To wszystko było wynikiem troski.
- Rozumiem - odparłam krótko.
- Nie wiń go za to, że musiał się zemścić. To był jego obowiązek. Proszę, nie patrz na niego jak na mordercę. To dobry człowiek, który tak samo jak ja, utknął w tym brutalnym świecie. Tylko w przeciwieństwie do mnie, on nigdy nie miał możliwości odejść - w jego głosie rozbrzmiał smutek.
Poczułam emanujące od niego cierpienie, które udzieliło się mi. Byliśmy emocjonalnie związani, w niezrozumiały jeszcze dla mnie, sposób. Wtuliłam się w jego tors, a on przytulił policzek do czubka mojej głowy. Staliśmy się dla siebie nie tylko przyjaciółmi, ale też i murem obronnym. Tak samo, ja on mnie, ja też chciałam obdarzać go wsparciem.
- Dziękuję Alex, za to, że przy mnie jesteś i mi to wszystko tłumaczysz. Dzięki tobie patrzę na całe to zajście z innej perspektywy. Nie muszę nikogo obwiniać, ani mieć pretensji do samej siebie.
Czułam ruch na swoich włosach. Uśmiechnął się.
- Nie ma za co, Różyczko. Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. Jeśli cokolwiek będzie cię gnębić, po prostu do mnie przyjdź.
Wyprostowałam się i już w całkiem innym nastroju, powiedziałam:
- Na pewno będziesz pierwszą osobą, do której przyjdę w potrzebie.
- Przez najbliższe tygodnie i tak będę kręcić się blisko. Dziś jedziemy z wami do Mountfall. A powiem ci coś więcej. - Uniósł lekko brew z łobuziarskim błyskiem w oczach. - Wczoraj rozmawialiśmy z głównym Prezesem. Przez ściągnięcie naszego chapteru i ludzi z innych klubów, siedziba będzie pękać w szwach. Risk stwierdził, że głowy klubów będą nocować w jego prywatnej posiadłości. Oprócz ciebie, Seta, mnie, Warrior, Prezesa z małżonką, będzie tam też Howk z Molly i gdy dotrze do nas klub Parrots, również Cast.
- Znam wszystkich oprócz Riska i jego żony - wyznałam, rumieniąc się. - Jacy oni są?
- Prez to zajebisty typ. Udaje srogiego, żeby trzymać tą bandę alkoholików w ryzach, ale nie musisz się go obawiać. Nie pyskuj, a mu nie podpadniesz.
- A jego żona? - dopytałam, będąc ciekawa jego opinii, na temat kobiety, która złamała serce mojemu Setowi. Nadal byłam zazdrosna i czułam jego ciernie w sercu, ale i pragnęłam wiedzieć, kim dokładnie jest. Co w sobie ma, skoro dwóch mężczyzn oszalało na jej punkcie.
- Widziałem ją tylko raz i to przelotnie, gdy do nas wpadli na pięć minut. Jest bardzo piękna, ale też mocno zamknięta. Nie rozmawiałem z nią. Wiem tyle, że Risk ocipiał na jej punkcie.
Czyli nadal będzie dla mnie zagadką.
- Dobrze, że będzie Molly. Bardzo się polubiłyśmy. Gdy Set, po wypadku, przyprowadził mnie do siedziby, całą mokrą i w błocie, to ona pożyczyła mi ubrania.
Ax pokręcił głową i sapnął:
- Masz dar pakowania się w kłopoty. Muszę cię bardziej pilnować.
Roześmiałam się. W tym samym momencie drzwi do pokoju otworzyły się, a w progu pokazał się Set. Był nieobecny, a jego twarz pokrywał nieznany mi grymas. Bacznie mu się przyglądałam, nie mogąc rozszyfrować powodu jego załamania.
Mój przyjaciel raptownie się podniósł.
- Przyjdźcie zaraz do pokoju Starszyzny. Za pół godziny będzie śniadanie - powiedział ogólnie, ale patrząc bezpośrednio na mnie.
Skinęłam, dając znać, że na pewno się zjawimy.
Wychodząc, poklepał po ramieniu Seta, który oparty o ścianę, stał w bezruchu. Jego oczy utkwione były w podłodze, a wilgotne włosy opadały na czoło. Nawet, gdy zostaliśmy kompletnie sami, nie ruszył się na milimetr.
Coś się stało.
Serce ścisnęło mi się w bólu na ten przygnębiający widok. Nie mogłam już dłużej pozwalać, żeby cierpiał w samotności. Podniosłam się z łóżka i biegiem wyrwałam w jego stronę. Wpadłam w silne ramiona, które czule mnie otuliły. Docisnął mnie do torsu, a głowę schował w dole szyi.
Coś było cholernie nie tak.
- Kochanie, powiedz, co się dzieje? - zapytałam delikatnie.
Zacisnął palce na moich plecach.
- Słońce, znienawidzisz mnie za to, co zrobiłem, ale musiałem się zemścić. Jestem pierdolonym potworem. Przepraszam. Nie powinnaś być z kimś takim, jak ja.
Co on plecie?
Cofnęłam się o krok i nakierowałam jego twarz na siebie. Nie miał śmiałości spojrzeć mi w prosto oczy. Mimo to nie odpuszczałam. Musiałam do niego dotrzeć.
- Ax mi to wszystko wytłumaczył. Wiem co się działo i dlaczego tak postąpiłeś. Świadomość, jak funkcjonuje wasz świat, pozwala mi zrozumieć dane fakty. - Przejechałam dłonią od skroni aż do jego zaciśniętej szczęki. - To, co się stało, nie ujmuje temu, kim naprawdę jesteś.
Moja postawa go zaskoczyła. Podniósł zaskoczony wzrok i rozchylił usta.
- Sądziłem, że... będziesz myślała o mnie, jak o mordercy, pomimo, że to nie ja zadałem ostateczny cios. Jestem cholerną kopią ojca. Nie zdziwię się, jeśli zechcesz odejść...
Westchnęłam, nie dowierzając, co zrodziło się w jego głowie.
- Nigdy nie będę tak na ciebie patrzeć i rozumiem, że wszystko, co robisz, jest z myślą o moim bezpieczeństwie.
Zwęził brwi i przenikliwie prześledził moje rysy.
- Ax wszystko ci wytłumaczył?
- Tak. Ceni cię jako przyjaciela, dlatego pomaga mi wejść jakoś w ten świat i zrozumieć panujące w nim zasady.
- Skurwiel. Teraz nawet nie mogę dać mu w zęby za obłapianie żony - burknął pod nosem.
Dobrze, że nie wiedział o tym nieszczęsnym pocałunku. To nigdy więcej się nie powtórzy, ale sama myśl, że do czegoś doszło, mogłaby zaważyć na relacjach nas wszystkich. Pomimo wyrzutów sumienia, muszę całkowicie wymazać to zdarzenie z pamięci.
Widząc, jak się rozluźnia, splotłam palce na jego karku i przyciągnęłam go do siebie. Zmiażdżył moje usta swoimi wargami i łapczywie zaczął je pochłaniać.
Odzyskałam męża, który jeszcze chwilę temu był złamany i bez walki chciał z nas zrezygnować. Jego ojciec był potworem, który chciał stworzyć syna na swoje podobieństwo. Grubo się pomylił. Set miał piękną duszę i dobre serce. Żyjąc w tym okrutnym świecie klubów, cierpiał. Nie odczuwał żadnej satysfakcji z krzywdzenia innych i niejednokrotnie musiał robić coś wbrew swojej woli. Płakałam nad jego losem, modląc się, żeby moja obecność w jego życiu dała mu choć trochę ukojenia.
- Kocham cię, Set. Nigdy w to nie wątp.
Od autorki
Kochani, chciałam zapewnić Was, że będę publikować dalsze części serii Death Road.
Już dziś podzielę się z Wami zapowiedzią kolejnych tomów.
Mam nadzieję, że spodobają się Wam dwie nowe okładki (trzeciej i czwartej książki).
Oczywiście wielkie DZIĘKUJĘ dla trohical za pomoc przy grafice.
Pozdrawiam Was gorąco
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro