Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9

- Cholera, wiedziałem, że tak będzie - jęknąłem, czując ciężar spoczywający na mojej głowie.

Nie powinienem się dziwić. Spotkania z Castem zawsze kończyły się ciężkim kacem. Przesunąłem się na łóżku, chcąc jeszcze się wtulić w moją kobietę, ale jej miejsce było puste. Automatycznie podniosłem łeb do góry i zacząłem namierzać ją wzrokiem. Nigdzie jej nie było, a pikawa zaczęła podchodzić mi do gardła. Uspokoiłem się dopiero, gdy do moich uszu dobiegł szum wody spod prysznica.

Jak ćpun poczłapałem do łazienki w poszukiwaniu swojego narkotyku.

Była tam. Wyłaniała się z pary, okalającej jej zgrabne ciało. Była niesamowicie piękna. Przypominała mitologiczną boginię, która onieśmielała zwykłych ludzi swym wdziękiem. Chwilę przyglądałem się temu cudowi, zanim postanowiłem do niej dołączyć.

Czując moją obecność, odwróciła się. Jej twarz rozświetlił uśmiech, a ciało przylgnęło do mojego. Zacząłem łapczywie ją całować. Moje dłonie same zaczęły sunąć po gładkiej skórze. Nim się obejrzała, podniosłem ją do góry, opierając o ścianę. Odpowiedziała, pogłębiając ruch słodkich warg i oplatając nogi wokół mojego pasa. Byłem jej złakniony. Pragnąłem cały czas czuć jej ciało przy swoim. Przepadłem dla niej już na zawsze.

Zaczęliśmy się niespiesznie kochać pod strumieniem gorącej wody. Pragnąłem, żeby już wszystkie moje poranki zaczynały się właśnie w ten sposób.

Nasze ciała ocierały się o siebie, a zmysły szalały. Nie odrywając się od siebie, wytarci, poszliśmy do łóżka, oddać się kolejnej fali przyjemności. Z zachwytem patrzyłem jak wije się pode mną. Jej drobne piąstki zaciskały się na brzegu poduszki, a głowa odchylała do tyłu szukając dodatkowego wsparcia. Rozchyliła usta, wydając z nich głuchy jęk rozkoszy. Czułem jak zaciska się na mnie, prowokując do wytrysku. Nie mogłem już dłużej się powstrzymywać.

To ona rozkładała tu karty, nie ja. Mogłem jedynie dopasować się do tempa jakie mi narzucała i poddawać się jej zachciankom. Nie wierzyłem, że na tym świecie istnieje kobieta, która do tego stopnia omami mój umysł i zdobędzie mnie całego. Była moją panią. Nie mogłem w tym temacie dyskutować.

Upojony niesamowitym seksem, opadłem tuż obok niej. Nasze oddechy były przyspieszone, a i tak łączyły się w jeden. Byliśmy idealnie zsynchronizowani. Nawet nasze serca wybijały ten sam rytm.

Kurwa, od kiedy zrobił się ze mnie taki romantyk? Rose, całkowicie poprzestawiała mi w głowie, według swojego widzi mi się...

Przysunęła się bliżej i zatopiła we mnie spojrzenie pełne spokoju i spełnienia.

Znowu odpłynąłem.

- Późno wczoraj wróciłeś? - zapytała, sunąc palcami po moim torsie.

- Tak. Spotkanie z Castem przedłużyło się do trzech godzin. Musieliśmy obgadać kilka ważnych spraw. Za to możemy mieć już wolne do końca tygodnia. Wyjedziemy stąd dopiero w niedzielę. Co ty na to?

Jej oczy rozbłysły z ekscytacji.

- Naprawdę?

- Tak. Dodatkowo dostaliśmy karty VIP, więc możemy korzystać ze wszystkiego za darmo. Cast mówił, żebym wygonił cię do SPA.

Pokręciła głową z niedowierzaniem.

- Nie mam zamiaru przed tym się wzbraniać. - Zachichotała. - A kim jest Cast?

- To właściciel tego hotelu i kasyna oraz Prezes klubu Parrots. Poznałem go, gdy byłem jeszcze dzieckiem. Od zawsze żyliśmy w przyjacielskich stosunkach. Już za naszych rządów miał spore problemy finansowe. Ja i Risk, z własnych kieszeni, pożyczyliśmy mu sporą gotówkę, dzięki czemu odbił się od dna i rozkręcił biznes. Prowadzi go mądrze, więc szybko się odkuł, oddał kasę, a teraz nie narzeka na dobrobyt.

Rose długo rozważała opowiedzianą przeze mnie historię, po czym odparła:

- To miłe, co dla niego zrobiliście. Im bliżej poznaję twój świat, tym bardziej jestem nim zafascynowana. Mało jest społeczności, które bezinteresownie sobie pomagają. Dziękuję ci, że mi to pokazujesz.

Swymi słowami ujęła mnie za serce, odejmując mowę. Tylko ona potrafiła w ciągu chwili mnie rozczulić i sprawić, żebym patrzył na życie z całkiem innej perspektywy.

Odzyskując mowę, zmieniłem temat:

- Słońce, jesteśmy umówieni z nim na dziewiętnastą na kolację. Chce cię osobiście poznać. Zaznaczył, że obowiązuje nas wieczorowy strój, więc zdaję się na ciebie przy wyborze garnituru.

Jej uśmiech poszerzył się, a mnie przeszły ciarki.

Coś czuję, że tylko ona będzie miała niezłą zabawę podczas niespodziewanych zakupów.

Dwie godziny później czułem się jak manekin, gdy Rose bawiła się w moją stylistkę. Dobrze, że żaden z Braci tego nie widział. Do końca życia mieliby ze mnie ubaw. Co chwilę donosiła mi nowe koszule, cmokając z niezadowoleniem przy ocenianiu odcienia i jakości materiału.

Ja pierdolę! W co ja się wpakowałem?!

Nienawidziłem wizytowych ubrań, a najlepiej czułem się w jeansach i klubowej koszulce. Nie wiem co temu staremu Prezesowi strzeliło do głowy, że zmusił mnie do przejścia przez te katusze.

Rose chyba zauważyła moje niezadowolenie, bo nagle objęła dłońmi moją twarz i namiętnie pocałowała, dodając mojej niedoli trochę słodyczy.

- Kochanie, wiem, że garnitur nie należy do najwygodniejszych ubrań, ale schowaj już tą naburmuszoną minę.

Przewróciłem oczami, nie komentując. Jutro nie dam się wplątać Castowi w głupie pomysły. I tak zapewne będę leczyć potężnego kaca, więc niech nawet sobie nie myśli, że wyjdę z łóżka.

Moja kobieta stwierdzając, że jest już bardzo późno, odpuściła mi kolejne przymiarki i ze swoją sukienką w ręku pognała do studia urody.

Zniesmaczony, że zniknęła mi z oczu, poszedłem do pokoju. Jak to ja, bez pracy nie umiem żyć, więc zadzwoniłem do Riska.

- Hej Set. Ty znasz definicję odpoczynku? - Zaśmiał się na przywitanie.

- Nudzę się. Moja Dama u fryzjera i kosmetyczki, a dopiero przed dziewiętnastą mam ją odebrać. Jesteśmy umówieni na kolację z Castem.

Dupek roześmiał się.

- Przyzwyczajaj się. Jak May poszła ze swoją angielską przyjaciółką do SPA, nie było ich cztery jebane godziny! Ty to rozumiesz? Myślałem, że je tam zamordowali!

- No to pięknie - sapnąłem. - Mi kazała czekać zaledwie trzy.

- Coś czuję, że jak zapozna się z May to tyle będziemy je widzieć.

Parsknąłem, w duchu przyznając mu rację.

- A co słychać w siedzibie? Ruszyłeś już temat?

- Tak. Podzwoniłem po klubach i jestem mile zaskoczony z odzewu. Połowa Stanów chce nam pomóc. Ściągam Braci z naszych chapterów, żeby zaczęli już obstawiać okolicę Mountfall. Za dwa dni kończy się jakiś zjazd myśliwych, więc będą wolne miejscówki do wynajęcia. Jeszcze dziś zrobię wstępną rezerwację.

Uspokoiły mnie jego słowa.

- Podczas wyjazdu udało mi się załatwić cztery egzemplarze HD. Nadają się do lekkiego remontu, więc nie powinniśmy mieć z nimi dużo pieprzenia. Zresztą sam zobaczysz.

- No i zajebiście. Czyli mam się szykować na zabawę w smarach, jak za dawnych lat? - Roześmiałem się.

- Dokładnie. Nie wyobrażam sobie oddać tak ważnych maszyn, które mają iść do Europy, w ręce pracowników. Może jestem nazbyt ostrożny, ale do końca im nie wierzę. Od najmłodszych lat byliśmy szkoleni w warsztacie. We dwóch będziemy mieć niezłą zabawę przy tych modelach.

- Już zacieram ręce.

Rzeczywiście cieszyłem się z takiej roboty. Zawsze lubiłem dłubać przy silnikach i próbować ożywić te, które były skazane na złom. Moja i Riska wspólna wiedza i praca może przynieść niezły dopływ gotówki. Dobrze, że zainwestowałem w ten biznes. Z jego obecnymi kontaktami naprawdę daleko zajdziemy.

- Kończę, bo muszę się szykować. Cast kazał mi nałożyć gajer - wyznałem, wzbudzając jego gromki śmiech.

- Współczuję. Nara!

Właśnie słyszałem, jak mi współczuł.

Wziąłem na szybko prysznic i skróciłem zarost, żeby nie wyglądać jak małpa w ZOO. Zapewne nic to nie zmieni, bo właśnie tak będę się czuć w wykwintnej restauracji, do której nie byłem przyzwyczajony. Ubrałem zakupione dziś eleganckie ciuchy, po czym przejrzałem się w lustrze. Pomimo, że moje włosy żyły własnym życiem, wyglądałem jak pierdolona szycha.

Pff... nie jest tak źle...

Rose miała oko, co do szykownych ubrań. Wybrana przez nią marynarka nawet mnie nie wkurwiała, a koszula była jak druga skóra. Dobrze, że chociaż w ten sposób zlitowała się nade mną.

Kwadrans przed dziewiętnastą czekałem na nią przed salonem piękności. Widząc wychodzącą z niego blondynkę, oniemiałem. Po jej zgrabnym ciele snuła się złota suknia, włosy, skręcone w loki, opadały na lewe ramię, a wieczorowy makijaż podkreślał niepowtarzalną zieleń jej krystalicznych oczu. Podchodząc do niej, byłem jak w transie.

- Słońce, odjęło mi mowę. Nie wiem, czym sobie na ciebie zasłużyłem.

Mój komplement, wypowiedziany spontanicznie, zawstydził ją. Chyba nie zdawała sobie sprawy z tego, jaką ma nieskazitelną urodę.

Wchodząc przed czasem do restauracji, już z daleka widziałem, czekającego na nas w loży VIP, podstarzałego Prezesa. Zauważając nas, stanął na baczność z szeroko otwartymi ustami i wymalowanym na twarzy zdziwieniem. Wiem o czym myślał. Zachodził w głowę, co taka piękna kobieta robi u mojego boku?

- Rose, to właśnie Cast, właściciel tego obiektu - przedstawiłem przyjaciela, po czym zwróciłem się do niego. - A to moja Dama, Rose.

Ujął jej dłoń i delikatnie pocałował wierzch.

- Co za cudowna kobieta. Set, po prostu nie wierzę, że udało Ci się zdobyć serce tak czarującej istoty. Proszę, usiądźcie i opowiedzcie, jak się poznaliście?

Odsunąłem krzesło, na którym usiadła z gracją.

Tak, nawet ja potrafię być czasem dżentelmenem.

- Bardzo miło mi poznać. Dziękuję za tak ciepłe przyjęcie nas w twoich progach.

Zanim Cast zdążył jej cokolwiek odpowiedzieć, do stolika podszedł kelner, ustawiając przed nami talerze z nieznanymi mi potrawami.

- To specjalność naszego szefa kuchni. Pozwoliłem sobie zamówić dla nas to danie, żebyście mogli spróbować tych pyszności - oznajmił nasz gospodarz.

Nie wiem, co to było, ale smakowało wyśmienicie. Dobrze, że to on wybierał dla nas menu. Przynajmniej nie strzeliłem żadnej gafy.

Zdziwiłem się, gdy przy doborze alkoholu, Rose nie chcąc od nas odbiegać, również zamówiła sobie whisky z lodem. Obawiałem się, że przy tempie Casta, nie wytrzyma długo picia tak wysokoprocentowego alkoholu. Nie protestowałem, postanawiając mieć ją cały czas na oku.

Kończąc posiłek, nasz towarzysz postanowił ponowić pytanie:

- Proszę, podzielcie się tajemnicą waszego poznania. Jestem ciekawy, jak to się stało, że Set ma przy boku najpiękniejszą kobietę, jaką do tej pory widziałem?

A nie mówiłem? Nie mógł tego pojąć, zresztą, tak samo jak ja. Głupi fart? Wygranie losu na loterii? Wysłuchanie modlitw grzesznika, jakim byłem? Chyba nigdy się nie dowiem.

- To żadna tajemnica - zaczęła odpowiadać swym wzniosłym, arystokratycznym akcentem. - Przyleciałam z Europy do Ameryki, żeby odwiedzić przyjaciół. Chciałam zrobić im niespodziankę, ale ich nie zastałam. Pierwszy raz spotkałam Seta w barze. Odgonił przystawiających się do mnie, nachalnych mężczyzn. Drugi raz spotkaliśmy się kilka godzin później. Wracałam z Miles, bezskutecznie szukając noclegu. Przed maskę wyskoczył mi jeleń. Próbując go ominąć, złapałam kołem pobocze. Samochód stoczył się ze skarpy wprost do rzeki. Set najechał na ten moment. Wyciągnął mnie z tonącego samochodu, zapewnił mi bezpieczeństwo i dach nad głową. Jak po czymś takim mogłabym nie oddać jemu serca?

Uniosła lekko brew i wbiła w niego stanowcze spojrzenie. Cast po raz kolejny oniemiał.

Po dłuższej chwili zerknął na mnie, zbierając myśli.

- Wysoko postawiłeś poprzeczkę, przyjacielu.

- A żebyś wiedział - odpowiedziała za mnie Rose.

Po jej tonie i zachowaniu, łatwo można było wyciągnąć wniosek, że nie jest słodką idiotką, jaką można spotkać wszędzie, a zadziorną kobietą o silnym charakterze.

Cast podniósł palec do góry, podkreślając tym gestem swoje słowa:

- Od razu zaznaczam. Chcę być na waszym ślubie.

Wzrokiem dał mi jasno znać, że nie żartuje. Moja Dama subtelnie się uśmiechnęła.

- Za twoją gościnę, jesteśmy ci to dłużni. Możesz czuć się zaproszony.

Dopiero teraz dotarło do mnie, o czym właśnie rozmawiali.

Rose poważnie myślała o związaniu się ze mną na stałe? Serio? A ja panikowałem, że zaraz ucieknie mi za ocean i za chuja jej nie znajdę.

Siedziałem oszołomiony, grzebiąc łyżką w deserze i dalej im się przysłuchując.

- Widzę, że jesteś kobietą z wyższych sfer. Wiesz, że życie Damy jednego z bikerów to nie przelewki? To nie film romantyczny, ani bajka, a paskudna, brutalna rzeczywistość. - Cast tym jednym stwierdzeniem podniósł jej ciśnienie.

- Zacznijmy od tego, że nie jestem zwykłą dziewczyną pochodzącą z elit. Takie życie zostawiłam za sobą. Uważam, że nie ma rzeczy, którym bym nie sprostała - odparła cierpko, nie siląc się na uśmiech.

Widziałem iskry w oczach starego Prezesa. Rose imponowała mu na każdym kroku, a prowokacjami sprawdzał czy rzeczywiście jest godna funkcji Damy. Jak dla mnie zdawała jego egzamin śpiewająco.

- Mogę mieć do ciebie prośbę? - Zaskoczyła go.

- Oczywiście.

- Czy mógłbyś oprowadzić nas po swoim przybytku? Jestem pierwszy raz w Las Vegas i chciałabym przekonać się, czy to prawda co mówią o tym mieście.

Jego kąciki ust znacząco się podniosły.

- Taki miałem plan. - Ujął szklankę z drinkiem i wzniósł toast. - Za udane zwiedzanie miasta grzechu.

Naszą wycieczkę rozpoczęliśmy od dokładnego poznania budynku, gdzie mieściło się SPA, kręgielnia, bar, kilka sklepików z pamiątkami, a nawet studio tatuażu. Rose była pod wielkim wrażeniem zagospodarowania w ten sposób parteru okazałego obiektu. Zadowolony z pochwał Cast, zaprowadził nas poziom niżej do kasyna. Pomimo, że niejednokrotnie odwiedzałem ten hotel, nigdy nie miałem okazji zejść do podpiwniczenia. Oboje dostaliśmy oczopląsu od nadmiaru automatów, stołów do gier, a także ilości przetaczających się tu ludzi. Z zainteresowaniem słuchaliśmy mojego przyjaciela, który po kolei prezentował poszczególne atrakcje. Alkohol lał się hektolitrami, a my już po dwóch godzinach byliśmy mocno pijani. Cast nas w ogóle nie oszczędzał, podsuwając kolejne drinki i podjudzając do gier.

- Uwielbiam zakłady - oznajmił. - Set, załóżmy się.

- Ale o co? - Zmrużyłem na niego oczy, czując jak procenty odbierają mi ostrość widzenia.

- Jak ty wygrasz, oddam ci swojego ukochanego choppera.

Uuuu wysoka stawka!

Mój przyjaciel kochał swój motocykl i cenił go bardziej niż własne życie. Powstał na podstawie jego projektu, a najmniejszy detal był wykonany z największą precyzją. Gdy Cast ruszał nim w trasę, nie było bikera, który nie śliniłby się na widok tej maszyny. Oczywiście, łącznie ze mną.

- Ostro grasz. A jak przegram? - zapytałem.

- To dziś weźmiecie ślub. Marzę o byciu waszym świadkiem. - Roześmiał się, a ja zbladłem.

- Zdajesz sobie sprawę, że to nie tylko moja decyzja?

Oboje wyczekująco spojrzeliśmy na Rose, która miała, przez nadmiar procentów, rozbawioną minę.

- Mój motocykl jest perełką i każdy, łącznie z Setem, chciałby go mieć. Zaryzykujesz ślicznotko? - ponaglił ją do odpowiedzi.

Nawet na mnie nie patrząc, zamyśliła się.

- Zgoda. Przyjmuję zakład. - Lekko się zachwiała i wyciągnęła rękę do zawarcia umowy.

Coś czuję, że jutro oboje będziemy tego żałować.

Również przyklepałem umowę i skupiłem myśli na wygranej.

Gra była zażarta i szliśmy łeb w łeb. Rose zawzięcie mi kibicowała, a Cast nawet lekko się spocił przy ostatnich rozdaniach. Wszystko szło po myśli, do momentu, aż w ostatniej rundzie przegrałem.

- Jest! - krzyknął, podnosząc łapy w górę. - Będę waszym świadkiem!

Głupek cieszył się, jak małe dziecko, mi za to zrzedła mina. Przyłożyłem szklankę do ust i jednym łykiem wypiłem całą zawartość.

- Słońce, pij i idziemy brać ślub - wychrypiałem.

Spojrzałem na moją Damę, która nadal nie dowierzała, że szczęście w kartach nam dziś nie sprzyjało.

No takiego obrotu żadne z nas się nie spodziewało. Oprócz Casta...

Kurwa, miałem wrażenie, jakby to wszystko skrupulatnie zaplanował. Natychmiast zaciągnął nas do kaplicy znajomego, gdzie zostaliśmy przyjęci jako pierwsi, pomimo długiej kolejki oczekujących par. Dupek nawet w ciągu pięciu minut załatwił nam obrączki, twierdząc, że to prezent ślubny.

Ja pierdolę, on naprawdę to wszystko ukartował!

- Czyli to prawda, że w Las Vegas można wziąć ślub od ręki? - Rose z zainteresowaniem rozglądała się po udekorowanym wnętrzu ze zdobnym ołtarzykiem.

- Ślicznotko, w Las Vegas za pieniądze możesz mieć wszystko, czego zapragniesz, a miejsc takich jak to, jest w tym mieście dużo. Są jak najbardziej zgodne z prawem i wszystko od razu jest wprowadzane w system - wytłumaczył rzeczowo. - I co? Nadal jesteś twarda czy miękniesz i wolisz zrezygnować?

Zdenerwowana jego zaczepką, zmarszczyła nosek i wydęła policzki.

- Jak widać, tak miało być, a Rose Garden nigdy nie wycofuje się z danego słowa! - Jej groźny wzrok przejechał na mnie. - A ty, kochanie, wisisz mi pierścionek zaręczynowy.

Wyszczerzyłem się w szerokim uśmiechu.

- Słońce, stąd idziemy wprost do jubilera. Kupię ci jaki tylko będziesz chciała.

- A za to, że dostanę dopiero po ceremonii, zrobisz sobie tatuaż z moim imieniem

Oooo moja Dama zaczynała grać nieczysto...

- Dobrze, nawet dziś, jeśli ty sobie zrobisz z moim imieniem.

Szach mat, Skarbie!

- Dobra.

No kurwa... Co za zdeterminowane diablątko!

Cast, przyglądając się nam, piał ze śmiechu.

- Dzięki wam, przeżywam najlepszą noc w życiu.

No wcale mu się nie dziwię. Takiego cyrku to nigdy nie widział i chyba drugi raz nie zobaczy.

Pastor zaprosił nas pod ukwiecony ołtarz i wygłosił kilka słów. Nim się obejrzałem, bez zbędnych kazań, szybko przeszedł do rzeczy.

- Set, czy bierzesz sobie Rose za żonę? Czy obiecujesz kochać ją, szanować, dbać i chronić ją, porzucając wszystko inne i trzymając się tylko niej?

- Tak - odpowiedziałem pewnie, patrząc wprost w krystaliczne oczy mojej jedynej.

- Rose, czy bierzesz sobie Seta za męża? Czy obiecujesz kochać go, szanować, dbać i chronić go, porzucając wszystko inne i trzymając się tylko jego?

- Tak. - Z jej ust nie nikł urzekający uśmiech.

- Set, Rose, ponieważ oboje zgodziliście się żyć razem w małżeństwie i przyrzekliście sobie wzajemną miłość, ogłaszam, że jesteście mężem i żoną. Gratuluję, możesz pocałować swoją pannę młodą.

Chwilę... to dzieje się naprawdę?

Nie mogłem oderwać się od podziwiania stojącego przede mną cudu, a moment wymiany obrączek był najpiękniejszą chwilą w całym moim życiu.

Mam nadzieję, że jutro cokolwiek będę z tego pamiętać.

Ująłem jej policzki w dłonie i po raz pierwszy szczerze wyznałem:

- Kocham cię. Swym blaskiem rozświetlasz moją szarą rzeczywistość, Słońce.

- A ja ciebie, Set, za to, że każdego dnia dajesz mi tysiące powodów do uśmiechu.

I znowu mnie rozczuliła.

Wbiłem się w jej wargi, pożądliwie je całując. Nasycałem się każdą sekundą odczuwania niepowtarzalnej słodyczy. Była tylko moja... Nie pozwolę, żeby ktokolwiek mi ją odebrał.

Nawet nie zauważyliśmy, kiedy odszedł pastor, żeby przygotować dla nas zaświadczenie. Z transu, w jakim się znaleźliśmy, wyrwał nas Cast.

- No nie wierzę. - Bił głośno brawo. - Doczekałem się momentu ślubu Wiceprezesa Death Road MC. Życzę wam wszystkiego co najlepsze na nowej drodze życia.

Rose, nie odpuszczając dobrego humoru, odparła:

- Mówiłam, że będziesz na naszym ślubie. Ja nigdy nie rzucam słów na wiatr.

Podstarzały biker ryknął śmiechem.

- Naprawdę uwielbiam cię, dziecinko.

Po chwili oczekiwania otrzymaliśmy nasze dowody osobiste i kwity świadczące o zawarciu związku. Wziąłem je do łapy i z niedowierzaniem pokręciłem głową.

Ja pierdolę! Ja naprawdę mam żonę!

- No Set, czas najwyższy, swojej drugiej połówce, dotrzymać danego słowa. - Cast klepnął mnie po ramieniu, a następnie zaciągnął do jubilera.

Już tam odbyliśmy pierwszą kłótnię małżeńską. Rose upodobała sobie skromny pierścionek z małym, jak główka szpilki, oczkiem. Absolutnie nie mogłem na to się zgodzić. Wybrałem jej taki, który wręcz mienił się kryształami. Nie odpuściłem i kupiłem jej ten, który był jej wart.

Moja wkurzona żona, w ramach zemsty, z wielką przyjemnością zaciągnęła mnie do salonu tatuażu. Ze względu na małą ilość wolnego miejsca na moim ciele, wyznaczyła to najbardziej widoczne - bok szyi, pod lewym uchem.

Kurwa, ale się wjebałem.

Nie byłem jej dłużny i wyznaczyłem dla niej wewnętrzną stronę ręki powyżej nadgarstka. Tatuatorzy, po wspólnej konsultacji, zajęli się nami, a szczęśliwy Cast spijał nas dalej, tłumacząc, że alkohol doskonale uśmierza ból. Ja już byłem od kilku godzin dobrze znieczulony, ale nie dyskutując, dalej siorbałem drina.

Jutro, na bank, nie wstanę z łóżka.

Jak na moje pijane oko tatuaż wyszedł perfekcyjnie. Imię Rose otoczone było cieniowanymi różami. Moja kobieta zaszalała z rozmiarem swojej dziary, która sięgała aż do łokcia. Wykaligrafowane imię „Set" wyłaniało się spośród pięciu takich samych, jak u mnie, kwiatów. Byliśmy naznaczeni tym samym symbolem, który znaczył dla nas tak wiele.

Była czwarta nad ranem, gdy wyszliśmy ze studia. Cast miał jeszcze ochotę oprowadzić nas po mieście, ale stanowczo zaprotestowaliśmy. Byliśmy padnięci po szaleństwach tej nocy i jedyne o czym marzyliśmy to zaszyć się w pokoju. Widząc zmęczenie wymalowane na naszych twarzach, skwasił się i ostatecznie zaproponował ostatniego wspólnego drinka.

Poszliśmy za jego namową do baru, gdzie rozkręcił się z opowieściami z czasów, gdy byłem gówniarzem. Były to śmieszne anegdotki, ale mi kojarzyły się z ciężkim dzieciństwem i bardzo srogim ojcem. Jeśli doczekam się potomstwa, nie popełnię jego błędów i będę dla swojego dziecka przykładem i wsparciem. Nigdy nie pozwolę mu zaznać tego, co sam przeżyłem.

Objąłem Rose w talii i pocałowałem w czubek głowy.

- Słońce, zbierajmy się. Czas najwyższy kłaść się spać. Jutro i tak odchorujemy tą noc.

- Na pewno. Nie wiem, czy jutro będę w stanie podnieść głowę z poduszki. Nigdy wcześniej tyle nie piłam. - Zachichotała, wtulając się w mój tors.

Cast, z miną zbitego psa, podprowadził nas do windy.

- Jutro dam wam spokój, ale pojutrze szykujcie się na zwiedzanie ze mną miasta.

Prychnęliśmy śmiechem, zauważając jak trudno mu się z nami rozstać.

- To jesteśmy umówieni. - Podałem mu dłoń, którą mocno uścisnął. - Jeszcze raz dzięki za tą szaloną noc.

- Podziękujecie, jak wytrzeźwiejecie.

Albo Rose nas obu za to zabije.

Odwrócił się na pięcie, machnął w naszą stronę i zlał się z tłumem gości.

Westchnąłem, zostawiając swoje myśli w ukryciu.

Przez całą długość hotelowego korytarza zaniosłem Rose na rękach do pokoju. Śmiała się i wtulała w moje ramiona. Tuż po przekroczeniu progu postawiłem ją, szczerząc się jak durny.

- Słońce, pierwszy małżeński obowiązek, spełniony.

- Ale z kolejnym wstrzymaj się do jutra. - Chichotała.

Nie miałem zamiaru się sprzeczać. Przez stanowczo za dużą ilość wypitego alkoholu i tak nie dałbym rady nic z siebie wykrzesać. Zostawiając za sobą ścieżkę porozrzucanych ubrań, dotarliśmy po łóżka i wskoczyliśmy pod kołdrę. Jak dobrze było w końcu poczuć pod sobą wygodny materac i miękką poduszkę.

Już odpływałem, gdy Rose jeszcze mocniej przytuliła się do mojego torsu i wyszeptała:

- Kocham cię Set.

Ciepło rozlało się po moim serduchu, a kąciki ust poszybowały w górę.

- Kocham cię Rose. To się nigdy nie zmieni. Zapamiętaj...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro