Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 20

Tej nocy nie mogłam zasnąć, tak samo jak Set, Alex i Adam. Bar już opustoszał, gdy znowu wynurzyliśmy się ze swoich pokoi i we czwórkę zajęliśmy miejsce w rogu ciemnej sali.

Nie było sensu nadal rozgrzebywać sprawy May, która zraniła i zawiodła nas wszystkich, choć nadal dominowała moje myśli. Nie poznawałam własnej przyjaciółki, z którą byłam nierozłączna przez tyle miesięcy i nie mogłam zrozumieć, co wpłynęło na jej diametralną zmianę. Adam był jej wielką miłością. Widziałam to na własne oczy. W głowie mi się nie mieściło od pytań, dlaczego zostawiła go w tak okropny sposób? Dlaczego go zraniła? Dlaczego wykorzystała? Zabrała jego upragnionego potomka, do kraju, do którego nie mogłam teraz wrócić, żeby przemówić jej do rozsądku.

Byłam na nią zła, że niepotrzebnie wezwała tu mojego ojca, a z drugiej strony cieszyłam się z takiego obrotu sytuacji. Dzięki jego pomocy, szybciej sprowadzimy ją z powrotem, poza tym w końcu będzie miał możliwość zobaczyć się z synem, za którym tęsknił tyle czasu.

Alex obawiał się pierwszego spotkania z tatą. Wstydził się zachowania z młodzieńczych lat i tego, jak go wtedy potraktował. Starałam się odwieźć go od czarnych myśli i zbędnych zgryzot. Od tak długiego czasu obaj marzyli o tym spotkaniu, a dziś miałam być świadkiem jego realizacji. Niezaprzeczalnie byłam podekscytowana tym faktem i już nie mogłam się doczekać tej chwili.

Znałam dobrze przyzwyczajenia ojca. Zapewne już o piątej nad ranem był w Ameryce. Z lotniska udał się do hotelu, gdzie zdrzemnie się godzinę i odświeży, po czym ruszy w naszą stronę. Jeśli nic go nie zatrzyma, zjawi się u nas najpóźniej do godziny dwunastej.

Obawiałam się, jak przyjmie wiadomość o moim małżeństwie z Setem. Mam nadzieję, że nie zrazi się do mojego męża i da mu szansę na lepsze poznanie. Postaram się, jak najszybciej mu to wszystko wytłumaczyć, żeby zechciał zaznajomić się z ludźmi, którzy tyle dla mnie znaczą.

Wtulona w bok męża, przysłuchiwałam się rozmowie przyjaciół. Ax z Setem robili wszystko, żeby pocieszyć Adama, który na ustach wymuszał blady uśmiech, a jego serce rozrywał ból. Łzy cisnęły mi się do oczu, gdy patrzyłam jak cierpi, nie wiedząc, czy uda mu się odzyskać rodzinę.

Była godzina dziewiąta, gdy zaczęli dołączać do nas inni Bracia. Warrior, chcąc zachować znikome pozory, pozbył się z klubu kobiet lekkich obyczajów i nakazał chłopakom zachowywać się przyzwoicie. Śmiałam się, gdy jeden klnąc na drugiego, przypominał o dobrych manierach.

Oj... chłopaki...

Tuż po śniadaniu wyciągnęłam Adama na spacer, żeby porozmawiać z nim w cztery oczy. Widziałam, jak bardzo męczy go cała ta sytuacja i boi się o swoje małżeństwo. Usiedliśmy w cieniu pod murkiem, obserwując, jak mężczyźni majsterkują przy stojących na placu motocyklach.

Zaciągnął się papierosem i sam z siebie zaczął wylewać nagromadzony w sercu żal.

- Gdybym wiedział, że tak się zmieni, nigdy nie wyjechałbym z tej pieprzonej Anglii.

Oparłam głowę o jego ramię, starając się zrozumieć, jak okropnie musi się teraz czuć.

- May, po tragedii, jakiej doznała w przeszłości, przeszła załamanie nerwowe. Frank był przy niej, wspierał ją, ale nigdy nie zmusił do pójścia do specjalisty. Adam, wiem, że to może głupio zabrzmieć, lecz podejrzewam u niej chorobę wywołaną traumatycznymi przeżyciami. Nie znajduję innego wytłumaczenia dla jej nienormalnego zachowania.

Ciężko wypuścił oddech wraz z dymem, a jego oczy się przeszkliły.

- Nie wiem, jak jej pomóc? Jak ją odzyskać? Jak uratować nasz związek? ­- zadał pytania, na które żadne z nas nie umiało odpowiedzieć. - Ja naprawdę szczerze ją kocham.

Przytulił policzek do moich włosów i spletliśmy ze sobą dłonie, starając się wzajemnie wesprzeć. Obojgu nam było ciężko, ale mój ból był niczym, w porównaniu do tego co odczuwał teraz mój przyjaciel.

- Wiem i pomożemy ci. Nie możesz się załamać. Musisz być silny, a wszystko dobrze się skończy.

- Dziękuję, Skrzacie - Słysząc przydomek, którego tylko on używał, przez moje usta przemknął uśmiech.

Wszyscy w Death Road byliśmy rodziną i założę się, że cały klub stanie za nim murem, żeby tylko pomóc mu wyjść na prostą. Nie pozwolimy przyjacielowi upaść, a nawet, jeśli do tego dojdzie, wyciągniemy ku niemu dłoń, żeby znowu się podniósł.

Na naszych oczach Bracia nagle oderwali się od swoich maszyn, kierując wzrok w stronę bramy. Na plac zajechał wielki, błyszczący czernią Dodge Ram. Dobrze wiedziałam, kto siedzi za jego kierownicą. Wraz z Adamem poderwaliśmy się z miejsca i ruszyliśmy szybkim krokiem ku wysiadającemu mężczyźnie.

- Czego tu? - zapytał Jazz nieprzyjemnym tonem.

- Chcę rozmawiać z Prezesem - odpowiedział stanowczo, zamykając za sobą drzwi samochodu. Brat, ruchem głowy wskazał, idącego obok mnie Adama.

Starszy mężczyzna odwrócił się i widząc nas, zastygł w bezruchu.

- Tatusiu! - pisnęłam niczym mała dziewczynka, podbiegając do niego i rzucając się mu na szyję.

Długo tkwiliśmy w pełnym tęsknoty uścisku, zanim wyszeptał przez zaciśnięte gardło:

- Myślałem, że coś ci grozi. May mówiła...

Odsunęłam się o krok, nie dając mu dokończyć zdania.

- Tato, May kłamała. Pozwól, że na spokojnie ci to wytłumaczę, ale wiedz, że czuję się dobrze i jestem szczęśliwa.

Patrzyłam mu wprost w migoczące ze wzruszenia oczy, żeby był pewien szczerości wypowiedzianych przeze mnie słów. Odetchną z wyraźnie wyczuwalną ulgą.

- Witaj Williamie - odezwał się, podchodzący do nas blondyn.

- Adam! - Mój ojciec ucieszył się na jego widok i odwzajemnił serdeczne powitanie. Zdezorientowany spojrzał na nas. - Ale nic z tego nie rozumiem.

- Po pierwsze, miło cię ugościć w moim klubie. Jestem tu Prezesem. Po drugie, wybacz, że moja żona wprowadziła cię w błąd. Kłamała, za co cię bardzo przepraszam. Za chwilę o tym porozmawiamy.

- Dobrze dzieciaki. Najważniejsze, że jesteście bezpieczni.

Ojciec otulił mnie ramieniem i pocałował w czubek głowy. Kątem oka dostrzegłam wychodzących w licznym gronie Braci i przeciskających się przez tę grupkę, Seta i Axa. Serce wywinęło radosnego fikołka, gdy pomyślałam o tym, co za chwilę się wydarzy.

- Tatusiu, nigdy o tym nie rozmawialiśmy, ale przez lata widziałam, jak cierpiałeś przez utratę syna.

Zrobił wielkie oczy, a jego usta rozchyliły się, ukazując zaskoczenie.

- Skąd... skąd o tym wiesz...

- Bo los sam pozwolił nam się odnaleźć. - Wyciągnęłam dłoń do Alexa, który niepewnym krokiem do nas podszedł i splótł palce razem z moimi. Ten drobny gest zawsze dodawał mu otuchy.

- Aleksander... synku... - wycedził, a po policzkach pociekły mu łzy.

- Witaj tato.

Zaczęłam płakać ze wzruszenia, gdy ojciec złapał go w ramiona i ściskał tak, jakby bał się, że za chwilę znowu go straci.

- To twój brat?! - Adam omal nie zapowietrzył się z wrażenia.

Dłońmi przetarłam mokre oczy i rozejrzałam się po zebranym wokół nas tłumie. Nikt nie spodziewał się takiego obrotu sytuacji i prawdy, która w końcu wyszła na jaw. Skinęłam głową i dumnie odpowiedziałam:

- Tak, Alex jest moim bratem.

- Już wszystko rozumiesz? - Set klepnął przyjaciela po ramieniu, również nie mogąc ukryć emocji. Cieszył się, z tego niesamowitego spotkania po latach, w równym stopniu ze mną.

Prezes zmrużył na niego oczy i mruknął:

- Normalnie ci dokopię, że to przede mną ukryłeś.

Mój mąż prychnął pod nosem, spoglądając na niego z politowaniem.

- Tato, dość przytulania, bo i tak mi lipy narobiłeś. - Ax z trudem wyrwał się z niedźwiedziego uścisku. - Chłopaki i tak będą mieli ze mnie polewkę przez najbliższy rok.

Ojciec roześmiał się w głos. Popatrzył na naszą dwójkę i z niedowierzaniem pokręcił głową.

- Jak to możliwe, że się odnaleźliście?

Mój brat wzruszył ramionami i odparł lakonicznie:

- Gdy usłyszałem, że jej panieńskie nazwisko to Garden i pochodzi z Europy, postanowiłem poszperać w Internecie i dowiedzieć się czegoś więcej o Rose. Znalazłem wasze wspólne zdjęcia. Wyznałem jej prawdę i od tego momentu staliśmy się nierozłączni.

- Tak się cieszę, moje dzieci. Ale, jak to panieńskie? - Zwęził srebrne brwi, nie kryjąc kolejnego zaskoczenia. - Przecież Rose nie ma męża.

Zbladłam.

Czas wyznać mu prawdę.

- Już mam. - Odwróciłam się w stronę Seta, przywołując go do siebie samym spojrzeniem.

Był bardzo zdenerwowany i zmieszany, mimo to uśmiechał się, nie odrywając ode mnie oczu. Jego ręka otuliła moją talię, a ciepłe wargi musnęły skroń.

- Tato, to mój mąż - Set. Moja druga połówka serca, która mnie rozumie, szanuje, kocha, chroni i każdego dnia wzbudza na mojej twarzy uśmiech.

Ślina utknęła mi w gardle, a plecy oblał zimny pot, gdy posępnym wzrokiem zmierzył od góry do dołu mojego partnera, po czym zatrzymał się na mnie.

- Córeczko, jesteś tu zaledwie miesiąc, a już bikera zaciągnęłaś pod ołtarz? - mówił z udawaną pretensją.

Poczułam niewyobrażalną ulgę.

Akceptacja. Tego właśnie pragnęłam...

Kolejno zwrócił się do Axa, wskazując mnie dłonią.

- Jak ty siostry pilnujesz?

- To Set ją tu przyciągnął już jako swoją żonę. - Przewrócił oczami i prychnął pod nosem. - Ciesz się, że ma dobry gust i przygruchała sobie Viceprezesa, a nie rekruta.

Nie udało mi się powstrzymać głośnego śmiechu. Mój brat był po prostu bezbłędny, ale jak widać, pod tym kątem wdał się w tatę.

Z uśmiechem na ustach, ojciec wyciągnął rękę do Seta.

- William Garden. Witam w rodzinie, synu. Jeśli nie chcesz mi podpaść, mów mi po imieniu.

- Oczywiście, będę pamiętać. - Mój mąż odwdzięczył się uściskiem dłoni. - Jest sporo rzeczy do omówienia. Może masz ochotę na dobrą whisky?

- Whisky nigdy nie odmawiam.

Takim sposobem mój ojciec trafił w progi Death Road MC, a raczej, jak się później okazało, wrócił na stare śmieci...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro