Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12


Chodziłam po pokoju, jak nakręcona, od godziny czekając na męża. Jego zdenerwowanie, po telefonie od Prezesa, udzieliło się i mi. Wiedziałam, że przy nim jestem bezpieczna, ale myśl, że ktoś może nas napaść, a Set przez to ucierpi, przerażała mnie.

Musiałam się jakoś uspokoić zanim wróci. Gdy zauważy mój strach, zacznie się bardziej przejmować, a i tak ma już za dużo problemów na głowie. Muszę być silna dla niego i dla siebie samej.

Nabrałam kilka głębokich wdechów i opanowałam burzę emocji. Byłam mu wdzięczna za to, że wyjawił mi klubowe sekrety. Dzięki temu mogę być bardziej czujna i ostrożniejsza.

Żeby odgonić złe myśli, zajęłam się pakowaniem naszych ubrań i kosmetyków. Przez nieoczekiwane zakupy zrobiło ich się o wiele więcej. Musiałam dokładnie je poskładać i mądrze rozplanować układanie, żeby wszystko zmieściło się w dwóch średniej wielkości plecakach.

Dokument świadczący o naszym ślubie był dla mnie najważniejszy. W aneksie kuchennym znalazłam czystą reklamówkę, którą zabezpieczyłam zaświadczenie przed ewentualnym zamoczeniem podczas podróży.

Spakowana i ubrana niczym prawdziwa motocyklistka siedziałam, jak na szpilkach, nerwowo zerkając na zegarek. Set pojawił się dopiero po kolejnym kwadransie, a jego mina wskazywała wyłącznie podminowanie i zdenerwowanie.

– Już gotowa? – zapytał, wymuszając na ustach blady uśmiech.

Skinęłam głową, podeszłam do niego i zarzuciłam ręce na silne ramiona. Starając się go uspokoić, powiedziałam:

– Kochanie, wszystko będzie dobrze.

Moje słowa niestety nie dodały mu otuchy. Schylił się i czule mnie pocałował. W ciszy wyszliśmy z pokoju, kierując się bezpośrednio na hotelowy parking.

Ze smutkiem opuszczałam Las Vegas, w którym wydarzyło się tyle dobrych rzeczy. Mijając tablicę oznaczającą wyjazd z tego miasta, zamknęłam oczy i wypowiedziałam życzenie:

– Chciałabym, żebyśmy jeszcze kiedyś tu wrócili.

Był późny wieczór, gdy zajechaliśmy na parking baru na jakimś odludziu. Widząc, dużą ilość ustawionych w rzędzie motocykli i mężczyzn w typowych kurtkach z logo Death Road MC, byłam pewna, że dotarliśmy do celu naszej podróży. To właśnie tu mieliśmy spędzić dzisiejszą noc.

Gdy tylko zdjęłam kask i rozejrzałam się dookoła, przeraził mnie ten widok. Zauważyłam kilka par, które bez skrępowania uprawiały seks przy ścianach budynku oraz dwóch bikerów, bijących się przed wejściem. Na Secie nie zrobiło to żadnego wrażenia.

Czy to normalne zachowanie w tym klubie?

Zadrżałam, nie przyzwyczajona do tego typu obyczajów.

– Słońce – schylił się i zaczął mówić wprost do mojego ucha – nie masz jeszcze klubowej kurtki, która oznacza, że jesteś Damą. Dopiero ją dostaniesz. Żebyś była bezpieczna, musisz trzymać się blisko mnie.

Głośno przełknęłam ślinę, mocniej wtulając się w jego bok i bacznie obserwując otoczenie. Po jego słowach nie spodziewałam się niczego dobrego.

W środku było jeszcze gorzej, niż zakładałam. Wyuzdane kobiety swoimi wdziękami nęciły pijanych facetów. Niektóre z nich już dobierały się do rozporków, a inne pozwalały dotykać się w intymnych miejscach. Jak widać fakt, że ktoś patrzy, tylko je nakręcał.

Do gardła podchodziła mi żółć i nie mieściło mi się w głowie, jak można zachowywać się w ten sposób.

Podeszliśmy do baru, gdzie młody chłopak w koszulce z napisem „rekrut" obsługiwał klientów. Przerzucił się przez ladę, żeby lepiej usłyszeć zamówienie Seta. Głośny dźwięk metalu, wydobywający się z głośników, całkowicie zagłuszył słowa mojego partnera rozmawiającego z barmanem. Byłam oszołomiona, nie mogąc odnaleźć się w nowym otoczeniu.

Nagle poczułam czyjąś dłoń na pośladku. Od razu podskoczyłam, odwracając się w stronę niechcianej zaczepki. Obok mnie stał obleśny typ, który przejechał wzrokiem po mojej sylwetce i oblizał usta. Był potężny, a jego półdługie włosy opadały na szerokie ramiona.

– Suko, chodź ze mną. Zabawimy się i zaraz wrócisz do swojego kochasia – powiedział, perfidnie śliniąc się na mój widok.

Zamarłam.

Ten oblech wziął mnie za jedną z klubowych dziwek? Serio?

Pomrugałam z niedowierzaniem, gdy nieoczekiwanie ta góra mięśni wylądowała u moich stóp. Zanim zdążyłam się zorientować, Set siedział na jego torsie, okładając go pięściami.

Boże, co tu się dzieje?

W życiu nie spodziewałam się zobaczyć takiego oblicza mojego męża. Spadający grad jego uderzeń zmasakrował obleśnemu typowi całą twarz. Z transu, w którym się znalazł, wyrwał go rozlegający się po pomieszczeniu wystrzał z pistoletu. Muzyka ucichła, a Set stanął nad wpółprzytomnym mężczyzną, złowrogo warcząc. Jego napięte barki gwałtownie się unosiły i opadały, a twarz przybrała nieznany mi wyraz.

Oderwałam od niego wzrok i podążyłam za odgłosem kolejnych wystrzałów. Nie było na sali osoby, która nie patrzyłaby na idącego w naszą stronę osiłka. Był szerszy w ramionach niż Set i nieznacznie wyższy. Jego łysa głowa ozdobiona była tatuażami. Twarz pokrywały liczne blizny. Przerażał mnie i w życiu nie chciałabym zostać z nim sam na sam w jednym pomieszczeniu.

Schował za pasek broń i zatrzymał się tuż obok nas.

– Niezłe powitanie, Vice. – Wyszczerzył się, ukazując szereg ostrych zębów.

– Warrior, musisz lepiej wychowywać swoje pieski. Dobieranie się do mojej żony, chyba wiesz czym grozi?

Oczy strasznego mężczyzny bacznie mnie zlustrowały. Nawet nie starał się ukryć zaskoczenia, jakie wywołała w nim wiadomość, kim jestem.

– To twoja żona? Ty masz żonę? Kurwa, od kiedy?

Set dumnie podniósł do góry rękę, pokazując widniejącą na palcu obrączkę.

– Mam, od kilku dni, więc lepiej niech nikt z twoich ludzi nie próbuje się do niej zbliżać, inaczej z tej speluny zrobię rzeźnię.

Łysy poszerzył swój przerażający uśmiech, odwrócił się do gapiów i wskazał mnie palcem.

– Słyszeliście? To Dama Wiceprezesa macierzystej jednostki. Jeśli, którykolwiek skurwiel spróbuje ją tknąć, osobiście poderżnę mu gardło.

Zadrżałam, jak liść na wietrze, będąc pewna, że nie żartuje. Miałam cichą nadzieję, że coś dotarło do tych zapijaczonych łbów, bo nie chciałam być powodem niczyjej śmierci.

– A co z Tigiem? – zapytał Seta, wskazując skręcającego się na podłodze oblecha.

– Dostał upomnienie. Następnym razem nie będę już tak miły.

Obrócił się do baru i wytarł w ścierkę zakrwawione ręce, po czym objął mnie i docisnął do swojego boku.

Nadal dygotałam po tym, co się stało. Wkraczając z nim w związek wiedziałam, że należy do ludzi żyjących w innych realiach. Niejednokrotnie widziałam to na filmach lub czytałam, o takich miejscach jak to, w książkach. Bezpośrednie starcie się z tym światem było dla mnie wstrząsającym doświadczeniem. Musiałam jednak wziąć się w garść i opanować emocje.

– Słońce, dobrze się czujesz? Jesteś blada – zapytał na tyle cicho, żebym tylko ja go usłyszała.

Wypuściłam z siebie nadmiar powietrza i kilkukrotnie powtórzyłam w myślach, że jestem przy nim bezpieczna. Uspokojona, bez trudu wydobyłam z siebie uśmiech.

– Wszystko dobrze. – To szczere zapewnienie zaprowadziło spokój w jego oczach.

Sięgnął po dwie szklanki whisky i, u boku łysego, przeszliśmy na sam koniec sali do odizolowanej części lokalu.

W niewielkim pomieszczeniu przy stole siedziało pięciu mężczyzn. Po typowych symbolach na kurtkach i koszulkach, od razy wywnioskowałam, że są klubowymi Braćmi. Wszyscy byli wytatuowani i dobrze umięśnieni. Trzech z nich wyglądem przypominali mi typowych motocyklistów z amerykańskich filmów. Charakteryzowały ich długie szpakowate włosy, brody i wąsy. Siedzący obok nich chłopak był krótko ostrzyżonym brunetem. Miał wzrok zatopiony w nicości, a dłonią nerwowo obracał na blacie szklankę z drinkiem. Ostatni z nich bacznie prześledził mnie swoimi zielonymi oczami. Ten ciemny blondyn znacząco różnił się urodą od towarzyszy. Był po prostu istnym modelem z okładki Vouge'a. To on jako pierwszy odezwał się do mojego partnera.

– Vice, miło, że w końcu do nas wpadłeś. A co to za suczkę przyprowadziłeś nam do towarzystwa?

Uroda całkowicie nie współgrała z jego mało wyrafinowanym językiem.

– Ax, stul dziub, bo Set zaraz odstrzeli ci łeb za obrażanie jego żony – ryknął na niego przerażający osiłek.

Cała piątka z zaskoczenia rozchyliła usta. Mój mąż głośno się roześmiał.

– Warto było tu przyjechać, żeby zobaczyć wasze zdziwione gęby.

Z każdym przywitał się uściskiem dłoni, a następnie zaczął przedstawiać mi po kolei Braci.

– Słońce, to jest Warrior, Prezes tego chapteru. – Wskazał łysego, którego najbardziej się bałam. Następnie przejechał ręką na przystojniaczka. – A to jest Ax, Wiceprezes. Dalej siedzą Mix, Break, Hugo i Dante.

Uśmiechnęłam się do niech nieznacznie.

– A to moja żona, Rose – dodał, zerkając na mnie.

Trzech najstarszych bikerów skinęło w moją stronę, krótko obcięty brunet tylko zmierzył mnie badawczo, a ten cały Ax uroczo się uśmiechnął i jako jedyny odezwał:

– Powiedz Różyczko, jak to zrobiłaś, że założyłaś naszemu głównemu Vice małżeńskie kajdany?

Set warknął ostrzegawczo, ale ja nie miała zamiaru być dalej przestraszoną dziewczynką z londyńskich elit.

– To proste. Wystarczyło go porządnie spić, a reszta poszła z górki.

Moja odpowiedź poruszyła nawet, nie wyrażającego emocji, Mixa. Wszyscy ryknęli śmiechem, a Warrior poklepał Seta po ramieniu.

– Już lubię twoją Damę. Widać, że uroda to jedno, a charakterek to drugie.

– Żebyś wiedział. – Prychnął pod nosem. – Casta tak owinęła dookoła paluszka, że skoczyłby za nią w przepaść.

Chyba Prezes Parrotsów miał duże uznanie w tych kręgach, bo osiłek zerknął na mnie z niemym uznaniem.

Usiedliśmy na wygodnych sofach przy stole i zanurzyliśmy usta w whisky.

– I jak było w Vegas? – zapytał Hugo.

– Jak to u Casta. Dużo alkoholu. – Zaśmiał się Set. – Po raz pierwszy byłem u niego nie tylko w celach klubowych. W końcu zażyłem trochę wolnego.

– Ty i wolne. – Prychnął Warrior. – Chyba żona cię do tego zmusiła.

– Raczej Risk. Po swoim półrocznym urlopie najchętniej wysłałby mnie na o wiele dłuższe wakacje, ale sytuacja na to nie pozwala.

Prezes ze zrozumieniem popatrzył na mojego męża. Nie wydawał mi się już taki straszny. Szanował wytyczone granice i jak najbardziej unikał spoglądania w moją stronę, żeby nie rozjuszyć przyjaciela.

– Wybacz Set, ale musimy omówić teraz z tobą ważne tematy, a nie mam w zwyczaju rozmawiać o klubie przy jakichkolwiek kobietach. Pozwolisz, że Ax oprowadzi Rose po naszym przybytku, a my ustalimy pewne sprawy? – zapytał uprzejmie, ale mój mąż i tak zaczął się gotować.

Zerknął na mnie, nie chcąc wypuszczać mnie spod swojego ramienia. Musiałam coś zrobić, żeby nie doszło do kolejnych nieporozumień.

– Chętnie się przejdę i wyprostuję nogi po tak długiej podróży. Nic mi się nie stanie – powiedziałam ciepło, nie ukazując strachu, który i tak chciał przejąć nade mną kontrolę.

Set zmierzył blondyna zabójczym wzrokiem.

– Jeśli włos spadnie jej z głowy, poczujesz na własnej skórze, co znaczy stara szkoła tortur.

Przystojniaczek roześmiał się.

– Spokojnie. Przy mnie nic jej nie grozi.

Set, oczywiście, tak pożądliwie pocałował mnie na pożegnanie, że serce omal nie wyskoczyło mi z piersi, a z ust wydobył się cichy jęk. Niechętnie wstałam i podeszłam do czekającego na mnie mężczyzny.

– Będziemy za godzinę – oznajmił, zamykając za nami drzwi.

Bez pytania zgarnął mnie pod swoje ramię i docisnął do boku. Zesztywniałam, czując przy sobie jego wypracowane mięśnie i odurzający zapach męskich perfum.

Po drodze zabrał z baru czteropak i przeprowadził mnie przez salę do głównego wyjścia. Czułam skupione na mnie dziesiątki par oczu i mściwe spojrzenia kobiet.

Czy one naprawdę myślą, że idziemy na jakąś schadzkę?

Mogły myśleć co chcą. Miałam to gdzieś. Skupiłam się na tym, że byłam teraz w obcym miejscu, z przymusu rozdzielona z mężem i w dodatku skazana na towarzystwo kogoś, kogo kompletnie nie znałam. Czułam narastający lęk i zmieszanie, a w głowie roiły się najczarniejsze scenariusze.

W milczeniu przeszliśmy na tył budynku i usiedliśmy na osamotnionej ławce. Było bardzo ciemno, a jedynie księżyc swoją łuną oświetlał zarys przystojnej twarzy mojego towarzysza.

– Różyczko, nie musisz się mnie bać. Nic ci nie zrobię – odezwał się łagodnym tonem.

– Nie boję się.

– Jasne. – Roześmiał się. – Widziałem twoją przerażoną minę, gdy przyszłaś u boku Seta i Warrior.

Otworzył dwie butelki piwa i jedną z nich podał mi. Uchyliłam duży łyk i dopiero odpowiedziałam:

– Nie jestem przyzwyczajona do takich miejsc, jak to. W siedzibie Seta jest inaczej. Spokojniej.

– Na pozór. – Prychnął pod nosem. – Kiedyś było tam gorzej, niż tu. Istny burdel. To było za rządów staruszków Seta i Riska. Pamiętam dobrze te czasy, bo wówczas byłem tam kandydatem. Gdy następcy doszli do władzy, wszystko zaczęło się zmieniać. Jako lojalnych ludzi, mnie i Wara posadzili tu, w jednym ze swoich chapterów. Sami zaprowadzili pokój między klubami, a z jednostki macierzystej wypieprzyli najgorsze szumowiny, w tym Bone'a, który rozpoczął nową wojnę. Ale o tym zapewne już wiesz.

Nie odpowiedziałam nic, nie chcąc przerywać jego wywodu, który mógł mi wiele wyjaśnić.

– Uwierz, Różyczko, jeszcze rok temu w Mountfall było podobnie jak tu. Dziwki, alkohol, bójki to była codzienność. To się zmieniło, gdy Prez sprowadził do siedziby swoją kobietę, a obecnie żonę. Ograniczył imprezy do weekendów, gdzie Bracia mogą zaszaleć. Teraz jesteś i ty, więc głowy naszego klubu będą zachowywać się porządnie, ale uwierz, były czasy, że nie poznałabyś swojego męża. Nadmiar procentów, agresja i niezobowiązujący seks to świat, w którym się wychował.

– Mogę mu tylko współczuć, że nie doznał prawdziwego dzieciństwa i mieć nadzieję, że przy mnie doświadczy choć namiastki normalnego życia, na które zasługuje.

Ax długo milczał, w zadumie mi się przyglądając. W końcu wyciągnął przed siebie długie nogi i podniósł głowę do góry. Poszłam jego śladami. Nad nami niebo było usłane tysiącem gwiazd, a droga mleczna mieniła się zaklętymi w niej diamentami.

– Nie dziwię się Setowi, że związał się z tobą. Jesteś niesamowita. Wystarczy zamienić z tobą dwa zdania, żeby się o tym przekonać – powiedział, będąc nadal w głębokim zamyśleniu.

– Dziękuję. Mi też miło się z tobą rozmawia. Jesteś inny niż reszta. Bardziej otwarty i kontaktowy.

– To tylko kolejne pozory, Różyczko. – Westchnął ciężko i wziął długi łyk piwa.

Coraz bardziej ciekawił mnie ten tajemniczy mężczyzna. Chciałam poznać go lepiej. Dowiedzieć się czegoś więcej o jego przeszłości, która zapewne nie była kolorowa.

– Opowiesz mi coś o sobie? – zapytałam.

Nawet w mroku widziałam jego szeroki uśmiech.

– Coś za coś. Pytanie za pytanie.

Podoba mi się ta gra.

– Ok – zgodziłam się natychmiastowo.

– Skąd pochodzisz? Masz dość nietypowy akcent.

– Z Europy, a dokładniej z Anglii. Wychowałam się w Londynie. – Widziałam, że zainteresował go ten temat, ale zanim uchylił usta, odezwałam się pierwsza. – Co kryje twoja przeszłość, że jesteś... hm... wewnętrznie smutny?

Zaskoczyłam go. Nie spodziewał się po mnie takiej przenikliwości.

– Ta odpowiedź jest warta dwóch moich pytań.

– Dobrze – zgodziłam się, chcąc uzyskać upragnioną odpowiedź.

– Jak to się stało, że z Anglii trafiłaś do klubu Death Road?

Zaśmiałam się bez radości, ale po chwili zastanowienia stwierdziłam, że mogę mu wyjawić niektóre sekrety.

– W moim ojczystym kraju czyhało na mnie niebezpieczeństwo. Jeszcze za młodych lat wpakowałam się w towarzystwo narkomanów. Udało mi się z tego wyjść, ale mój były nigdy nie pogodził się z rozstaniem. Po latach urósł w siłę i chciał mnie porwać, dlatego uciekłam do Ameryki. Chciałam zatrzymać się u przyjaciół, ale ich nie zastałam. Seta spotkałam najpierw w barze, a drugi raz, gdy uratował mnie podczas wypadku. Tak już zostałam ze swoim aniołem stróżem.

– Niezwykła historia – podsumował. – Żałuję, że nie zabłądziłaś w tych stronach. Chętnie stanąłbym na jego miejscu i stał się twoim rycerzem na lśniącej maszynie.

Wyszczerzył się, a ja parsknęłam głośnym śmiechem.

– Jesteś niemożliwy Ax, ale nie czaruj, tylko opowiedz mi swoją historię.

Jego twarz stężała, a oczy utkwiły w rozgwieżdżonym niebie.

– Moja przeszłość nie jest wesoła. Jestem synem dziwki, która krążyła po różnych klubach, a wpadła z jakimś turystą. Przez piętnaście lat nie znałem swojego ojca. Któregoś razu, przez przypadek, spotkaliśmy go, gdy ponownie przyjechał w te strony załatwiać interesy. Chciał mnie lepiej poznać, nawet zabrać ze sobą, żebym oderwał się od tego pieprzonego środowiska klubów. Nastawiony do niego negatywnie przez matkę, uciekłem. Wszystko spieprzyłem. Miałem szansę na lepsze życie, którą zmarnowałem, przez chore obwinianie ojca za całe zło tego świata.

Westchnął i zamilkł, zbierając myśli. Było mu ciężko otwierać przede mną poranioną duszę, ale najwidoczniej chciał to z siebie wydusić, bo ponownie się odezwał.

– Zapewnił jej mieszkanie w godnych warunkach i zostawił sporą kasę. Ja, w tym czasie, zaciągnąłem się do DR. Byłem bardzo młody, więc kilka lat przesiedziałem na stanowisku kandydata. Można powiedzieć, że nastoletnie lata spędziłem u boku Seta i Riska. Pewnie myślisz, że przeżywałem horror, siedząc pod rządami ich starych. – Pokręcił przecząco głową. – Nie. Musiałem tylko wykonywać polecenia, jak grzeczny piesek. To dwaj dziedzice mieli przejebane. Szkolono ich na następców i traktowano twardą ręką, gdy tylko pomyśleli o normalności. Cieszę się, że po latach i tak postawili na swoim.

Serce ścisnęło mi się w bólu na myśl, że nie tylko mój mąż, ale i dwóch jego przyjaciół mieli tak ciężkie życie.

– Ale nadal nie odpowiedziałeś na moje pytanie. Dlaczego odczuwasz wewnętrzny smutek? – dociekałam.

Odwrócił głowę w moją stronę i cicho odpowiedział:

– Bo straciłem jedyną szansę na dobre i szczęśliwe życie, a teraz jest już za późno, żeby ją odzyskać. Nie mam pojęcia, jak odnaleźć ojca. Nie wiem skąd pochodzi. Czy nadal żyje.

Doskonale rozumiałam jego ból rozstania i tęsknotę. Obwiniał się za odrzucenie osoby, która chciała go bezwarunkowo pokochać. Miałam cichą nadzieję, że los wynagrodzi mu ten smutek i kiedyś wypełni się jego wyrwa w sercu.

Wsunęłam dłoń w jego i splotłam z nim palce. Tym gestem chciałam dodać mu otuchy, której tak bardzo teraz potrzebował. Spojrzał na nasze złączone ręce i ciepło się uśmiechnął, rozumiejąc nieme przesłanie.

Ta obca osoba stała się mi tak bliska. Otwierając przede mną swoje serce, zburzył mur, który istnieje zawsze na początku znajomości.

– Mogę o coś jeszcze zapytać?

– Ej! Ale teraz moja kolej! – Nieudolnie próbował pokazać oburzenie, czym tylko mnie rozbawił.

– To pytaj.

Otworzył nam po kolejnym piwie i zwalił mnie z nóg.

– Jakbyś w razie rozstała się z Setem, wyjdziesz za mnie?

Złapałam się za brzuch i zaczęłam dusić się ze śmiechu.

– Pierwszy zapytał o to Cast.

– No nie mów, że ode mnie wolisz tego starego dziada! – Padł na kolana i przyłożył dłonie do torsu. – Różyczko, proszę, nie łam mi serca.

Przez jego wygłupy nie mogłam opanować dławiącego rechotu. Otarłam w końcu kąciki oczu i starając się przyjąć poważną postawę, oznajmiłam:

– Jego odprawiłam z kwitkiem, a ciebie wpiszę na listę rezerwowych.

Teraz i on nie mógł się powstrzymać. Głośno parsknął, siadając obok mnie na ławce.

– Trzymam cię za słowo i nie dam się wygryźć ze swojej pozycji.

– Och... Ax, jesteś mistrzem odwracania mi uwagi. – Pokręciłam na boki głową. – Przypominam o swoim pytaniu.

– Dawaj.

– Ax to twoja klubowa ksywka, a jak masz na imię?

– Alex – odpowiedział krótko.

– Ładnie. Mogę tak się do ciebie zwracać?

Wzruszył ramionami.

– Nikt tak do mnie nie mówi, ale ty, Różyczko, możesz. – Zerknął na zegarek i niechętnie wstał. – Musimy już wracać. Jeszcze nie raz będzie okazja porozmawiać.

Podniosłam się i już bez obaw przylgnęłam do jego boku. Szliśmy przez ciemny plac, a ja zdałam się na niego, kompletnie nie widząc drogi. W pewnym momencie zatrzymał się i skierował w moją stronę.

– Mam nadzieję, że to o czym rozmawialiśmy, zostanie tylko między nami.

– Nie martw się. Nie zepsuję ci reputacji bezdusznego bikera. Możesz mi zaufać – zapewniła, znowu wzbudzając jego śmiech.

Spędzona z nim godzina sprawiła, że i w tym, mało przyjemnym miejscu, odnalazłam swoją bratnią duszę. Przyjaciela, pochodzącego z całkowicie innego świata, niż mój.

W lokalu znowu wszyscy zmierzyli mnie dziwnym wzrokiem, a dziwki, swoimi oczami próbowały zrobić mi trepanację czaszki.

– Chyba mnie nie lubią – szepnęłam Alexowi na ucho, pokazując miny kobiet.

Prychnął pod nosem, obdarzając mnie słodkim uśmiechem.

– Różyczko, są zazdrosne, bo chciałyby być na twoim miejscu, ale żadna z nich nie dorównuje ci do pięt. Nie powinnaś zwracać na nie uwagi.

Zarumieniłam się, nadal tkwiąc przy jego boku.

Drzwi odizolowanego pomieszczenia były już otwarte, co świadczyło o zakończeniu zebranie. Weszliśmy do środka, a Ax od razu wesoło oznajmił:

– Włos jej z głowy nie spadł.

Set zmierzył go morderczym spojrzeniem i warknął:

– Ale tobie zaraz spadnie, jak nie zabierzesz z jej ramienia swojej łapy.

W obronnym geście podniósł obie ręce do góry i odsunął się ode mnie o krok. Przewróciłam oczami i głośno sapnęłam.

Podchodząc do męża, nie omieszkałam go lekko skarcić.

– Jesteś niereformowalnym zazdrośnikiem. Czy możesz już przestać grozić każdemu, kto obok mnie stoi?

– Nie.

Ręce opadają.

Zmrużyłam na niego oczy. Oczywiście w ogóle się tym nie przejął.

– Piękna, odpuść mu. Ja, na jego miejscu, zabijałbym każdego, kto ośmieliłby się spojrzeć w twoją stronę – odezwał się Warrior, próbując bronić swojego apodyktycznego przyjaciela.

Wymierzyłam w niego palec i mu pogroziłam.

– I uwierz, ciebie też bym wychowała.

Wyszczerzył się do mnie, a ja opadłam na kolana męża. Objął mnie i pocałował tak namiętnie, jakbyśmy się nie widzieli przynajmniej przez miesiąc.

– Wszystko ustaliliście? – zagadnęłam.

Set skinął głową ale odpowiedzi udzielił mi sam Prezes.

– Jutro pełnym składem jedziemy z wami do Mountfall. Nie wydaruję sobie zobaczenia miny Riska, gdy dowie się, że Set wziął ślub.

– To on nie wie? – Ax zrobił wielkie oczy.

– Nie. – Parsknął śmiechem War. – Hajtnęli się na wyjeździe. Risk nawet jeszcze jej nie widział.

Alex ułożył usta w literę O i popatrzył na mnie z niedowierzaniem.

– No co? – Wzruszyłam ramionami. – Mijaliśmy się, a w resztę nie wnikaj.

Jego usta ułożyły się w szeroki uśmiech.

– Ja pierdolę! Też muszę to zobaczyć!

Gdy skończyli się z nas nabijać, zaczęły się luźne rozmowy. Chłopcy opowiadali mi różne anegdotki z życia klubu i po dwóch godzinach udało mi się nawet zdobyć serce strasznego łysola. Również go polubiłam i już przestał wywoływać we mnie paniczny lęk, jak to było na samym początku.

W miłej atmosferze rozstaliśmy się dopiero po północy. Wraz z mężem udaliśmy się do przydzielonego nam pokoju na tyłach klubu. Byłam strasznie zmęczona, a wtulając się w kochające ramiona Seta, zasnęłam niczym małe dziecko.

To był męczący dzień, w którym poznałam tyle życzliwych mi osób. Byłam ciekawa, co przyniesie mi jutro...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro