3. dom.
Kiedyś się jeszcze spotkamy.
Wierzę w to.
Jestem tego niemalże pewna.
A ta myśl jest bezwiedna i bez potwierdzenia.
Bo nie mogę pogodzić się z czymś, czego nie ma.
Bo nie mam sumienia.
Nie mam też w sobie dojrzałości.
Gdy mnie coś złości - wiesz, że mnie złości.
Więc kiedy nie ma Ciebie, w myślach łamię sobie kości.
I każdy mi zazdrości
Ładnej mamy i nowej fryzury.
Nikt nie widzi tego, że całymi dniami pokonuję góry,
W beznadziei wpadam dziury.
Choć jednak wychodzę,
A wszyscy pytają:
,,Czym ty jesteś niby tak zmęczona?"
Boże mój, ja całe życie swe konam.
Więc muszę mieć jakiś punkt odniesienia.
Smugę światła, źródło cienia.
Jakiś cel w tego rozżalenia wszystkim.
Bo dokąd ta droga prowadzi,
Jeśli nie do Ciebie.
Przy życiu mnie trzymasz,
Szkoda, że o tym nie wiesz.
Gdy się spotkamy,
O tym Ci opowiem.
O tym kim jesteś,
A jesteś dla mnie domem.
~ Z dedykacją dla najpiękniejszej duszy w całym wszechświecie, która od roku patrzy na mnie z góry.
Babciu, nigdy nie powiedziałam Ci o tym, że piszę. Niestety już tego z ust moich nie usłyszysz. Lecz ja jednak wiem, że wiesz. Wiem, że mnie rozumiesz.
Szukam Cię w każdym pięknie tego świata. O dziwo - znajduję Cię w kwiatach, słońcu, zachodach i wschodach.
Kocham Cię babciu i nikogo nigdy tak nie będę kochać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro