Sans x Chara
Dedyk dla OryginaNazwa. C'x
- Aaaale ja nieeeee chcę!
- MUSISZ! TAKIE SĄ ZASADY!
- Aaale nieeee chcę!
- SANS PUŚĆ TĄ FUTRYNĘ DO CHOLERY!
- To moja futryna w moim domu, mogę z nią robić co mi się podoba. Aaaale ja nieeee chcę!
Obserwowałeś/aś całe to zajście popijając spokojnie herbatę. Papyrus starał się zaciągnąć brata do szafy, ale coś mu nie szło, gdyż ten uczepił się futryny w drzwiach i nie chciał jej puścić. Klasyk.
- Pamiętasz naszą umowę? - zawołała do niego matka koza.
Szkielet zastanowił się chwilę, po czym zostawił wreszcie futrynę w spokoju, co skutek miało taki, że upadł na ziemię wraz z Papsem.
- SANS! - wydarł się na niego i zrzucił go z siebie, uważając ze względu na jego jeden punkt HP. Sans natomiast wstał, mrugnął oczodołem do Toriel znajdującej się na drugim końcu pokoju i grzecznie poszedł do szafy. Ty natomiast chwyciłeś/aś Charę za jej różowy (nowy, uszyty przez matkę kozę) kaftan bezpieczeństwa i poszedłeś/aś za szkieletem.
Drzwi się zamknęły, a Ty oparłeś/aś się o nie, żeby nasłuchiwać.
- Nawet nie waż się ruszyć chociażby o milimetr, skościsuko - ostro. Wobec Ciebie tak się nie zachowywał.
- Zamknij pysk, góro kości.
- Ja przynajmniej nie muszę nosić ch[CENZURA]ch sweterków.
- Uszyła mi go mama, tępa dzido.
- Sama jesteś tępa, żmijo.
- Dzięki za komplement, śmieciu.
- W śmieciach to ty mieszkasz.
- Przynajmniej nie mieszkam z bratem.
- Przynajmniej nie widzę suki kiedy patrzę w lustro.
- Taa, bo chy-
W tym momencie rozległ się huk, a w drzwiach szafy pojawiła się dziura. Krótko to trwało, myślałam że dłużej wytrzyma... Ty natomiast dostałeś/aś zawału, bo laser prawie Cię musnął.
- Hmm - szkielet nie wiedział co powiedzieć kiedy Cię zobaczył przez drzwi. - To będzie nasza tajemnica, okej? Nie chcę resetu...
- A co im niby powiemy? - zapytałeś/aś dopijając herbatę.
- Powiemy że... Poszła do domu - Sans pstryknął palcami, przez co w magiczny sposób naprawił szafę i wyszedł z niej.
- Mało prawdopodobne...
- A niby co im pow-
- Powiedz że ty z innego wymiaru ją porwał.
- No dobra, niech Ci będzie...
- Yass - ucieszyłeś/aś się. A teraz minuta ciszy dla Chary Dreemurr...
Taki żart, bo przecież nikt jej nie lubi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro