Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Gaster x Toriel

Dedyk dla BonOlcia. Pozdrawiam tych, którzy szipują Gastera i Tori. ^^

- Okej, teraz twoja kolej, Tori - powiedział Sans podając jej butelkę.

Matka koza zakręciła nią i nagle...

- Co wy wszyscy do cholery robicie w moim salonie?!

Ups. Gaster wrócił z Carrefoura. Tum tum TUUUUUM!

Ratuj się kto może! No, dobra, może to nie będzie konieczne... Spojrzałeś/aś na butelkę, którą w tym momencie wszyscy ignorowali (biedna butelka) i zauważyłeś/aś że zatrzymała się wskazując Gastera.

- Uuuuuuuuuuu - mruknąłeś/aś do siebie na tyle głośno, że wszyscy zerknęli na butelkę. Znowu zaczęły się szepty.

- Hej tato - przywitał się z nim Sans. - Przyszedłeś w idealnym momencie. Idziesz do szafy z Tori.

Gaster spojrzał na swojego syna jak na osobę chorą na umyśle. Chociaż tak właściwie, to...

- Nawet się nie waż skończyć tego zdania - wyszeptałeś/aś do siebie. 'No właśnie!' dodała narratorka.

Undyne stanęła za Gasterem i zaczęła go pchać w stronę szafy. Profesor fizyki kwantowej (oczywiście niekanonicznie) nawet nie zareagował. Toriel poszła tuż za nimi.

- H-hej, [T-twoje Imię]!

Odwróciłeś/aś się. Machała do Ciebie Alphys, na wszelki wypadek gdybyś nie rozpoznał/a jej głosu... Co jest niemożliwe. Z tego grona jedynie ona się jąka.

- Co tam Al? - spytałeś/aś podchodząc do niej.

- N-naprawiłam wszystko - oznajmiła zadowolona, po czym wskazała na ekran monitora na którym widać było zdjęcie jej i Undyne całujących się.

Jaszczurka pisnęła i szybko zasłoniła rękoma monitor.

- Prze-przełączyło się n-n-na tapetę...

Teraz powinny rozlec się wiwaty i oklaski na jej cześć. Brawo, brawo... Po chwili na ekranie widać było wnętrze szafy. Gaster i Tori siedzieli na jakichś pudełkach, oddaleni od siebie najdalej jak się dało. Co do... To nie tak miało być...

- Jeszcze sześć minut - Gaster westchnął i oparł głowę o ścianę szafy. Nastała cisza.

Przez kolejne minuty nadal nic się nie działo. Było to takie nużące, że aż zasnąłeś/aś. Z nudów.

W pewnym momencie poczułeś/aś jak ktoś Cię przenosi na kanapę i okrywa kocem.

- Pff... Nie wytrzymał/a jedynie siedmiu minut?

- Nie-e - usłyszałeś/aś nieznany Ci głos.

- To co teraz?

Na moment zapadła cisza. Ciekawe jakim cudem, skoro pokój był wypełniony po brzegi różnymi osobami, ja nie wiem...

- Dajmy mu/jej odpocząć. Trochę rozdziałów przeszedł/a i...

- Rozdziałów?...

- Never mind. A tak w ogóle to wyglądasz słodko w towarzystwie Tori, tato...

- Nmprwd - głos Gastera zagłuszył golf swetra, w którym schował fioletowe rumieńce.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro