G!Sans x Reader
Dedyk dla Gondoliasz. C;
Właśnie miałeś/aś zakręcić butelką, kiedy nagle do salonu wbiegł Sans. Nie żartuję. Wbiegł! Co za niespodziewany zwrot akcji!!!
- Ludzie, ludzie! Nie zgadniecie co się stało - wydyszał.
- Spadłeś z łóżka? - zasugerowała Toriel. No patrzcie jaka realistka, bierzcie z niej przykład.
- Czy ty nie miałeś przypadkiem spać, śmieciu? - wycharczała Chara, zanim ktoś zakneblował jej usta.
- Wiesz że tu jest tylko czworo ludzi? - spytałeś/aś się unosząc w rozbawieniu jedną brew.
- Dobra, nikogo to nie obchodzi, ale powiem. Otworzyłem portal!
- JAK?! - wydarli się wszyscy tak głośno że aż narrator musiał zasłonić sobie uszy. Wydarli się wszyscy oprócz Chary, która jedynie wymamrotała coś w stylu 'wmfmw!'. W wolnym tłumaczeniu 'zabiję was wszystkich'.
- Normalnie - odparł szkielet wzruszając ramionami, po czym wskazał na drzwi do swojego pokoju. - Panie, panowie i... Eee... Ty, [Twoje imię]... Przedstawiam wam... Mnie. Tak jakby.
Nic się nie wydarzyło. Heh.
Dopiero po kilku sekundach zza drzwi wychynęła głowa jakiegoś szkieleta z dwoma rysami na czaszce.
- To już? Teraz miałem wyjść czy...
Sans strzelił sobie face palm'a, po czym otworzył okno, powiedział 'wychodzę' i wyszedł. Ciekawe czy by wyszedł gdybyście byli w jakimś wieżowcu... W sumie... Umie się teleportować więc...
- Co tam porabiacie leszcze? - spytał się szkielet z innego wymiaru, schodząc po schodach. Był ubrany na czarno i jak już wspomniałam, miał pęknięcia na czaszce. Takie same jak u Gastera...
- Ej właśnie... Gdzie jest Gaster? - spytałeś/aś się. Nikt Ci nie odpowiedział. Chamy.
- Gramy w butelkę. Chcesz dołączyć? - spytał się Papyrus.
- Hm. Pewnie - powiedział szkielet, po czym zakręcił butelką. Trochę powirowała na fioletowym dywanie, po czym zatrzymała się wskazując na Ciebie. Zrezygnowany/a wstałeś/aś i poszedłeś/aś do szafy, ale niestety była zajęta. Tym tym tyyym.
- Kto tam jest do cholery? - spytałeś/aś Undyne warującą przy drzwiach.
- Grillby i Shyren.
Nie miałeś/aś już więcej pytań. Poszliście więc do schowka pod schodami niczym Heri Pota, a drzwi za wami zamknęła Alphys.
Trochę było niekomfortowo, bo musieliście siedzieć tuż obok siebie, stykając się ramionami. Westchnąłeś/aś.
Gaster Sans wyjął z kieszeni paczkę papierosów i podał je Tobie, żebyś się poczęstował/a. Odmówiłeś/aś. Serio? Masz okazję zajarać szluga i z niej nie skorzystasz? Narratorka się na Tobie zawiodła.
Szkielet sobie zapalił, a ty naciągnąłeś/aś koszulkę na twarz żeby nie oddychać dymem. Wiesz co? Niewiele to daje więc przestań. Minutę później cały schowek był zadymiony, a Ty się wręcz dusiłeś/aś.
- Uroczo wyglądasz kiedy tak bezsensownie starasz się nie oddychać dymem - powiedział Gaster Sans i pewnie tylko po to żeby poprawić Ci humor (wyczuj ten sarkazm) dmuchnął Ci dymem w twarz, przez co zacząleś/aś kaszleć.
Szkielet spojrzał na zegarek który miał na ręce.
- Hm. Została jeszcze niecała minuta - mruknął niby to do siebie, niby to do Ciebie. A narratorka właśnie została raperem. Jej debiutowy album będzie się nazywać 'Liryka z Nocnika'.
- Jedyne co mogę zrobić to to - powiedział, po czym 'pocałował' Cię w czoło. Trochę Cię to zdziwiło. Nie potrafiłeś/aś wykrztusić z siebie ani słowa.
I wtedy drzwi schowka zostały otwarte i wyszliście na świeże powietrze które zacząłeś/aś łapać jak ryba wyciągnięta z wody. Powiem szczerze - wyglądałeś/aś bardzo zabawnie.
- Wody! To znaczy... Powietrza! Powietrza! - zacząłeś/aś się czołgać w stronę drzwi wyjściowych żeby trochę pooddychać świeżym powietrzem. W takiej cudownej chwili kiedy toczysz taką heroiczną walkę, musi być jakaś nastrojowa muzyka. Nagle znikąd usłyszałeś/aś melodię piosenki 'Dragon Slayer'. Wygląda na to, że narratorka znowu chce Cię przekonać do słuchania Ninja Sex Party.
- Sraj się - rzuciłeś/aś w przestrzeń.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro