Chara x Reader
- Oooooo - lekko zaskoczona Chara przekrzywiła głowę i uśmiechnęła się sadystycznie.
- O nie nie nie nie. Nie! Powiadam wam, NIE!
Nawet narratorka się zdziwiła, bo nie planowała czegoś takiego. Ty i Chara... W szafie? Oddychaj skarbie bo się udusisz do cholery. Oddychaj! Nie umieraj! Nie idź w stronę światła!...
- Zapraszam do szafy - tu Undyne wskazała w stronę przedpokoju.
- Wspomnijcie mnie przyjaciele - powiedziałeś/aś przymykając oczy i unosząc dłoń do czoła niczym prawdziwa drama queen. Niestety, Oscara za to nie dostaniesz. Przykro mi. W tym momencie nikt na Ciebie nie patrzył. Taki mamy klimat.
Lekko naburmuszony/a dałeś/aś się wepchnąć do szafy siłą przez rybę, a drzwi do wolności się zamknęły. Siedem minut? Pff... Spoko, wierzę w Ciebie, wytrzymasz. Tak jak wytrzymałeś/aś z A-... Czekaj czekaj... Ty jeszcze nie byłeś/aś z nim w szafie... Cholera, pomyliłam scenariusze!
- Ekhem - spojrzałeś/aś na Charę z lekko uniesionymi brwiami. Epidemia NSFW ostatnio się szerzy. Może się zaraziła? Oo nie... Nie nie nie nie nie...
- Co, ty też masz alergię na zajebistość jak Jerry? Widać po tobie.
- Niegrzecznie - powiedziało demoniczne dziecko przekrzywiając głowę na bok jak narratorka kiedy idzie ulicą i śledzi ją jakiś facio którego uważa za pedofila i chce go zniechęcić więc udaje chorą na umyśle i...
Gdybyś wiedział/a gdzie aktualnie przebywa narratorka, chętnie byś jej posłał/a mordercze spojrzenie. Już się zamykam.
Chara zaczęła się wiercić i próbować wydostać się z kaftanu. Lekarz zalecał w takich przypadkach używać paralizatora ale los chciał że nie masz go przy sobie. Jaka szkoda. Trochę odsunąłeś/aś się od niej, tak na wszelki wypadek. I słusznie. Chwilę później dziewczyna pozbyła się w jakiś magiczny sposób kaftanu i w równie magiczny sposób wytrzasnęła skądś nóż. Robi się nieciekawie. W sensie... Dla Ciebie. Ja tam mam inne zdanie...
- No. Nareszcie - ucieszona jak nigdy Chara przyłożyła Ci nóż do gardła i przycisnęła Cię do drzwi. - Więc... Co tam mówiłeś/aś o mojej alergii na zajebistość?
To koniec. Tak mi przykro że zaraz zginiesz... A tyle rozdziałów dla Ciebie szykowałam... Przed śmiercią mogę Cię jeszcze powiadomić że to Mettaton zużył ostatnio cały Twój szampon.
I w tym momencie drzwi szafy się otwarły. Oczywiście Ty i Chara wypadliście z niej na podłogę.
- Wiedziałem - o dziwo to nie Undyne otworzyła drzwi, a Sans. Zdjął z Ciebie Charę swoją magią i wytrącił jej nóż z ręki.
- Zaczynało się tam robić ostro, c'nie? - nawet w takich momentach, kiedy byłeś/aś o włos od śmierci, żartuje. Cały Sans. Pewnie na swoim pogrzebie też będzie żartował.
- Eeee... Chyba 'gorąco' - poprawiłeś/aś go.
Szkielet przymrużył oczodoły i odsunął się od Ciebie o krok.
- Czekaj! To nie o to chodziło! Tak się tylko mówi! Ja nic nie...
***
Taaak wiem, był prawie miesiąc przerwy, ale po pierwsze primo miałam blokadę, a po drugie primo przypadkowo się wylogowałam z Watt i później nie miałam intertetu. ;-;
Ale fear not! Wyczekujcie jutro/pojutrze rozdziałów. >.<
Edit: co ja chrzanię, jaki k[CENZURA] miesiąc? Kilkanaście dni x'D
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro