Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7

"Merci beaucoup, Madame" napisała dziewczyna i pokazała ekran kobiecie. Ta uśmiechnęła się tylko i odeszła w swoją stronę, postukując obcasami krwistoczerwonych szpilek.

"Miała torbę z Chanel*-*"

Yuri przewrócił oczami.

— Ty się lepiej skup, głupia i powiedz gdzie mamy iść — warknął blondyn. Dziewczyna zarzuciła rudymi włosami i wskazała dłonią w rękawiczce, majaczący między budynkami szklany trójkąt pokaźnych rozmiarów.

— Na co mam patrzeć? — zapytał z irytacją.

"Na Luwr, głąbie" odpisała i ruszyła we wcześniej wskazaną stronę. "Stamtąd trafimy już wszędzie"

— Jesteś pewna? — zapytał rutynowo, tak jak to robił za każdym razem, gdy zapytali kogoś o drogę.

"Nie" jak zwykle odpisała dziewczyna. "Ale może się uda".

Yuri czuł, że zamarza mu nos. Schował dłonie do kieszeni i wtulił twarz w szalik. Torba treningowa obijała mu się o udo i chłopak miał już serdecznie dość tego miasta i tych ludzi, nie umiejących powiedzieć ani słowa po angielsku, o rosyjskim nie wspominając.

Dziewczyna zatrzymała się nagle i spojrzała na witrynę piekarni. Zmarszczyła nos i sięgnęła dłonią do torby, skąd wyjęła czarny portfel. Uniósła palec wskazujący, nakazując Yuriemu aby na nią poczekał i wbiegła do sklepu, zostawiając go samego na mrozie. Chłopak rozważał za i przeciw wejścia za nią do piekarni. Ogrzewane zapewne pomieszczenie krzyczało do niego, że jednak powinien to zrobić. Obecność dumnych żabojadów, mówiących w tym swoich charczącym jak traktor języku, zadecydowała o tym, że jednak postanowił zamarznąć.

Po chwili rudowłosa wyszła z piekarni, trzymając w dłoniach dwie wielkie francuskie bagietki. Yuri uniósł brew, gdy podała mu jedną, jednak nic nie powiedział. Podziękował subtelnym skienieniem głowy i ruszył w stronę, w którą wcześniej zmierzali.

— Skąd miałaś walutę? — zapytał. Katia spojrzała na niego ze zdziwieniem. Oddała mu do potrzymania bułkę i wyjęła telefon.

"Nie wymieniłeś pieniędzy przed wyjazdem?" zapytała. Blondyn wzruszył ramionami.

— Nie.

Dziewczyna pokręciła głową z dezaprobatą i zabrała z rąk łyżwiarza swoje jedzenie.

Oboje szli dalej w milczeniu, podgryzając swoje bagietki i starając się z całych sił nie zacząć krzyczeć z rozpaczy, gdy okazało się, że ostatni autobus jadący pod lodowisko odjechał trzy minuty temu, a kolejny mieli dopiero za dwanaście.

— Nosz kurwa — warknął blondyn i już miał zamiar opaść wściekły na ławkę na przystanku, gdy dziewczyna żwawym krokiem ruszyła chodnikiem wzdłuż ulicy. — Ej!

Katia nie miała zamiaru czekać. Musiała poćwiczyć, a i tak zmarnowali już wystarczająco dużo czasu.

— Czekaj, Ruda, bo się zaraz wścieknę — warknął, a dziewczyna zatrzymał się gwałtownie, tak, że Yuri niemal na nią nie wpadł i rozłożyła ręce jakby chciała zapytać "No co? ".

— Może byśmy wrócili już do hotelu? — zapytał. — Już wystarczająco naraziłaś się na zimno — dodał i wskazał dłonią jej zawiniętą szyję. — Nie starczy?

Dziewczyna odwróciła wzrok i przygryzla wargę.

"Chcę poćwiczyć. MUSZĘ poćwiczyć"

— Ta. Musisz to ty się oszczędzać, bo inaczej Yakov mnie zabije za to, że cię nie przypilnowałem. I chuja będzie z mojego Grand Prix — powiedział, krzyżując ręce na piersi.

"Nie."

— Zostawię cię tu. Samą w Paryżu, słowo daję — powiedział, a dziewczyna skrzywiła się. Odwróciła się na pięcie i ruszyła w swoją stronę. — Świetnie! — warknął chłopak. — Baw się dobrze!

Rudowłosa nie odwracając się pokazała mu środkowy palec i wsunęła dłonie do kieszeni, nie zwalniając kroku. Yuri warknął z irytacją.

— Jebać ją.

***

Plisetsky rzucił telefon na łóżko i jęknął cierpiętniczo. Zapomniał ładowarki. Prze zcale dwa tygodnie będzie musiał ją od kogoś pożyczać.

— Ja pierdolę — warknął i podniósł się z łóżka. Miał do wyboru trzy opcje. Katia, Yakov lub Iwan. Wybrał tę najmniej bolesną i zapukał do pokoju dziewczyny. Odczekał chwilę, jednak odpowiedziała mu cisza. Nacisnął na klamkę, ale ta nie ustąpiła. Chłopak zerknął szybko na zegarek na ścianie w korytarzu i wciągnął ze świstem powietrze. Było zdecydowanie zbyt późno. Powinna już dawno wrócić.

Blondyn już miał zamiar pójść z tym do Yakova, jednak zatrzymał się wpół kroku, słysząc cichy dźwięk z pokoju dziewczyny. Przyłożył ucho do drzwi i czekał. Z każdą kolejną chwilą utwierdzał się w przekonaniu, że jednak tam była. Płakała. Cicho i żałośnie.

Yuri osunął się po drewnie na wykładzinę i oparł głowę o drzwi. Przymknął oczy, wsłuchując się w ciche łkanie i zastanawiał się, czy powinien cokolwiek zrobić. Dobijać się do drzwi? I co jej powiedzieć? Że podsłuchiwał ją od dobrych kilku minut? A może zupełnie nic nie robić? Nawet nie wie o co chodzi.

Yuri usłyszał huk, jakby dziewczyna rzuciła czymś w ścianę. Raz, drugi, trzeci. Blondyn zmarszczył brwi i zacisnął powieki. Powinnien coś zrobić? Nie... Powinien już dawno wrócić do siebie.

Chłopak podniósł się z podłogi i ruszył w stronę pokoju Iwana. Zatrzymał się jednak wpół kroku i obejrzał się za siebie, wbijając wzrok w drzwi do sypialni rudowłosej.

Nie...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro