Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

18

— Co jej jest? — zapytał Yuri beznamiętnym głosem, patrząc na trenera. Yakov westchnął ciężko i przeniósł wzrok na chłopaka.

— Dość mocno naruszyła struny głosowe, które jeszcze nie do końca się zagoiły, czy zregenerowały, czy jak to tam ten lekarz powiedział — mruknął mężczyzna. — W każdym razie, krwawienie ustało i stwierdzili, że zrobią jej milion różnych badań, cholera wie po co.

Iwan i Yuri spojrzeli po sobie, po czym blondyn przygryzł wargę, odwracając wzrok.

— Kurwa — mruknął.

— Tak — przytaknął Yakov. — Kurwa. 

Między mężczyznami zapadła cisza. Yuri niemal słyszał przepływającą przez kroplówkę ciecz. Iwan wpatrywał się w okno, Yakov wlepił spojrzenie w podłogę, a Yuri dla odmiany gapił się w szpitalny sufit. Żaden się nie odzywał. Cała trójka zastanawiała się w jakim stanie jest Katia i czy ten drobny incydent nie odbije się przypadkiem na jej zdrowiu.

— Dobra, chłopaki, koniec tego — westchnął Yakov, podnosząc się z miejsca. — Jadę ogarnąć formalności dotyczące zawodów. Przy okazji zajrzę jeszcze do Katii. Iwan, mógłbyś pojechać do hotelu i przywieźć tej dwójce trochę rzeczy?

— Jasne — mruknął mężczyzna i wstał z krzesła z cichym westchnięciem. — Gdzie masz klucz do pokoju? — zwrócił się do blondyna.

— W bocznej kieszeni torby — odparł chłopak. Iwan spojrzał na trenera.

— Jest w samochodzie — mruknął. — Chodź, Nikołajewicz — westchnął. — Trzymaj się, Jurij.

Blondyn skinął niemrawo głową i skrzyżował ramiona na piersi.
Mężczyźni opuścili salę, cicho rozmawiając, a Yuri ponownie pogrążył się w zamyśleniu.

— Cholera, Ruda — westchnął. — A tylko spróbuj mi tego nie przeżyć.

***

Chłopak czuł, że jeszcze chwila i zaśnie. Dosłownie minutę temu pielęgniarka wcisnęła w niego jakieś świństwo i blondyn czuł, jakby lada chwila miał odlecieć. Głowa mu ciążyła, a powieki same się zamykały, ale przynajmniej ból trochę zelżał.

Yuri otworzył szerzej oczy, widząc jak drzwi do sali, w której leżał, otwierają się powoli, ukazując rudowłosą łyżwiarkę. Na szyi miała założony opatrunek, a oczy lekko zaczerwienione. Ogólnie nie wyglądała zbyt dobrze. Chłopak gwałtownie podniósł się do pozycji siedzącej, czego niemal od razu pożałował, czując jak kręci mu się głowie. Dziewczyna podeszła do niego i ostrożnie usiadła na brzegu łóżka. Uśmiechnęła się lekko do blondyna i wyjęła telefon z kieszeni.

"Jak się czujesz?" zapytała.

— Jak się czuję? Jak mam się czuć z rozjebanym łbem? Zajebiście się czuję, dzięki, że pytasz! — warknął, a dziewczyna westchnęła.

— Słuchaj, Ruda — zaczął. — Ze mną wszystko okay. Ty lepiej gadaj, co jest z tobą, do cholery.

"Trochę nadwyrężyłam struny głosowe" napisała.

— Nadwyrężyłaś? — zakpił.

"Okay. Rozjebałam je. Dosłownie rozjebałam to, co zdążyło się zagoić od wypadku" odpisała, a blondyn wciągnął ze świstem powietrze, wplatając palce we włosy.

— I po chuj się darłaś, głupia?! — warknął.

"Bałam się" odpisała. "Bałam się, cholera, że skończysz jak ja. W tamtej sekundzie patrzyłam na ciebie i widziałam siebie z rozciętym gardłem, wykrwawiającą się na lodzie. Nie zniosłabym gdybyś skończył tak samo, okay? To był odruch"

Yuri schował twarz w dłoniach i westchnął ciężko.

— Kurwa, Ruda.

Dziewczyna podsunęła mu telefon po nos.

"Wiesz... Możliwe, że ostatecznie straciłam szansę na odzyskanie głosu" napisała.

— I po cholerę mnie dobijasz, idiotko! — warknął, po czym zacisnął pięści, widząc łzy w jej oczach. Katia prychnęła bezgłośnie i chwyciła telefon.

"Dobijam? Od kiedy cię to w ogóle obchodzi?" zapytała.

— Obchodzi, idiotko! — warknął. — Chciałbym chociaż raz, usłyszeć twój wkurwiający głos, wiesz?

Dziewczyna zacisnęła dłonie na prześcieradle i spuściła wzrok.

— Kurwa, Katia — jęknął. — Może i tego nie widać, ale żal mi cię.

Rudowłosa podniosła wzrok i spojrzała na niego ze łzami w oczach.

— Non stop ci dogryzam, a ty, w przeciwieństwie do Nikołajewicza, nie masz nawet możliwości, żeby jebnąć jakąś ripostą — powiedział i prychnął. — Cholera, czasem jestem nawet ciekaw, co byś powiedziała.

Dziewczyna parsknęła i otarła oczy wierzchem dłoni.

— Po twoim pieprzonym "Powodzenia" miałem nadzieję, że zaczniesz w końcu gadać, żebym mógł się z tobą pożreć raz a porządnie, a ty jak zwykle wszystko zjebałaś — zakpił. Dziewczyna zaśmiała się bezgłośnie, a łzy spłynęły po jej policzkach.

— Jesteś głupia, Morozow. Cholernie głupia — powiedział, a dziewczyna rozryczała się na dobre. Nie przez docinki chłopaka. Wręcz przeciwnie. To one opóźniły ten wybuch. Wszystko z niej wypłynęło, nie mogła się dłużej powstrzymywać.

Szloch targnął jej ciałem, a ona sama położyła głowę na kolanach blondyna, ukrywając twarz w białej pościeli szpitalnej. Chłopak westchnął ciężko i położył dłoń na jej włosach.

— Jesteś skończoną idiotką — szepnął, opierając głowę o ścian i pozwalając dziewczynie na tę chwilę słabości.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro