Uspokój mnie, uratuj mnie
Praktycznie każdy w dzieciństwie ma najlepszego przyjaciela, z którym spędza prawie cały wolny czas i trzyma się z nim w szkole. Czasem te znajomości nie przechodzą testu czasu i po prostu się kończą, chociaż nie jest to niczyją winą. Czasem ciągną się latami i trwają całe życie, a czasem z tej wieloletniej przyjaźni rodzi się coś więcej - uczucie zwane miłością. Czasem okazuje się ona być jednostronne i wtedy, albo przyjaciele są w stanie to przetrwać i po pewnym czasie wszystko wraca do normy lub też przyjaźń kończy się w momencie wyznania uczuć - to tak naprawdę zależy od osób. Czasem natomiast uczucie to okazuje się być dwustronne i wtedy mamy do czynienia z ogromnym szczęściem dwóch stron (którego długość znowu jest zależna od osób, których to dotyczy, ale zdarza się, że miłość ta utrzymuje się wówczas już do końca ich życia). Właśnie to ostatnie miało miejsce między Castielem Novakiem i Deanem Winchesterem.
Poznali się przez przyjaźń ich rodziców. Mieszkali po sąsiedzku kilka metrów od siebie, chodzili razem do szkoły i często przychodzili do siebie nawzajem po szkole lub ganiali się po miejscowych lasach. Lubili też chodzić na pobliskie jezioro, siadać na pomoście i po prostu tam odpoczywać, gdy byli zmęczeni długimi zabawami.
Z czasem, gdy zaczęli dorastać, pomost ten zaczął się stawać miejscem spędzania czasu. Był takim azylem od świata. Był ich miejscem. To właśnie na tym pomoście, latem 2012 roku, Dean i Catiel odważyli się wyznać sobie prawdę.
Siedzieli wpatrując się w zachód słońca. Był lipiec, było późno, ale nie dbali o to. Jeśli ich rodzice wiedzieli, że są gdzieś we dwóch, nie martwili się, jakby wierząc, że gdyby coś się stało to drugi kogoś o tym powiadomi. Dean bardziej wierzył w to, że gdyby napadł ich ktoś z bronią to prędzej obaj by zginęli niż któryś powiadomił kogokolwiek o tym, że coś się stało, ale pasował mu brak wydzwaniania i konieczności meldowania się co chwila, więc był cicho.
Rok temu odkrył coś o sobie, co rozrywało go od środka za każdym razem gdy tylko patrzył na Castiela. Miał piętnaście lat, więc początkowo myślał, że mu się wydaje, ale z każdym dniem to wszystko było coraz mocniejsze. Bał się jego reakcji, więc nie chciał od razu mówić całej prawdy - wolał wyznać to stopniowo. I wtedy Novak zaskoczył go wychodząc z inicjatywą wyznania pierwszy.
- Chyba jest coś, co powinienem ci powiedzieć - zaczął, a Dean momentalnie skupił całą swoją uwagę na przyjacielu.
- Co takiego? - spytał niepewnie, jakby bojąc się, że usłyszy, że Castiel zauważył jego spojrzenia i zechce zerwać ich znajomość.
Novak wziął głęboki oddech.
- Obiecasz, że ta informacja nigdy nie trafi do mojego ojca? - poprosił.
Dean nie miał pojęcia o jaką informację chodzi i przestraszył się. Po głowie zaczęły krążyć mu różne głupie myśli.
- Zaczynasz mnie przerażać - powiedział Winchester, próbując żartować.
- Obiecaj - poprosił Castiel.
- Cas, znamy się od zawsze. Oczywiście, że obiecuję. Możesz mi ufać.
Novak wziął głęboki oddech czując na sobie spojrzenie Deana. Bał się, że Winchester ucieknie, ale musiał to powiedzieć.
- Zakochałem się - wyznał Castiel, a Dean miał wrażenie, jakby serce pękło mu na milion małych kawałków, które dodatkowo ktoś podeptał. Był idiotą. Jak teraz miał odważyć się powiedzieć przyjacielowi, że go kocha?
Próbował jednak nie dać tego po sobie poznać.
- I czemu ta informacja miałaby nie trafić do twojego ojca? - spytał, bo to było coś, czego nie rozumiał.
Novak opuścił wzrok na swoje ręce.
- Chodzi o chłopaka.
Zabolało jeszcze mocniej, bo to oznaczało, że miał przecież u niego szanse.
- Jesteś gejem? - spytał zdezorientowany Dean, a Castiel przytaknął lekko.
Cóż... Dean stwierdził, że jeśli kiedyś jego uczucia do Casa przeminą, to przynajmniej będą mogli normalnie gadać o tym, jaki ktoś jest przystojny i się nawzajem radzić. Mimo wszystko ta sytuacja bardzo go bolała. Ale powinien być na to przygotowany, prawda?
- Myślałem, że twój ojciec jest tolerancyjny - zauważył Dean.
- Jest tolerancyjny dopóki nie dotyka to jego rodziny - odparł Cas.
Dean przytaknął i przygryzł wargę. Głupio mu było powiedzieć, że on też jest gejem, kiedy Castiel wyznał, że zakochał się w jakimś chłopaku. Postanowił więc nie mówić mu tego wprost, wierząc, że Novak i tak się domyśli.
- Kim jest ten szczęściarz? - spytał. - Znam go? Może mi też się kiedyś spodobał.
Okej, to zabrzmiało źle. Dean miał ochotę strzelić sobie w łeb.
Castiel zamarł na te słowa i spojrzał poważnie na speszonego teraz Deana.
- Żartujesz sobie ze mnie, czy mówisz poważnie? - spytał patrząc na Winchestera.
Dean przygryzł wargę, po czym spojrzał na Castiela wzrokiem, w którym próbował skryć ból. To zaniepokoiło Novaka.
- Nigdy bym z ciebie nie żartował, Cas. Wiesz o tym - zapewnił go. - Więc... znam go?
Przez chwilę zapadła cisza. Castiel widocznie bał się odpowiedzieć i Dean nie rozumiał dlaczego.
- Przecież ci go nie poderwę - obiecał Dean. - Kto to jest?
- Ktoś, kto siedzi teraz obok mnie - wypalił Castiel, a Dean zamarł.
I to zamarł na dłuższą chwilę, analizując to co przed chwilą powiedział Novak. Rozejrzał się nawet dookoła, aby upewnić się, że nie ma tu nikogo innego, ale było tak jak zawsze - byli tylko we dwóch. Dean przykrył dłonią swoje usta, aby ukryć fakt jak bardzo się cieszy z tej informacji, jak szeroko się teraz uśmiechał. Castiel go kochał. To nie było jednostronne.
- Zrozumiem, jeśli to coś zmieni i... - zaczął Novak, ale Dean nie dał mu dokończyć, bo w tym momencie złączył ich wargi w czułym pocałunku, który Castiel odwzajemnił i Dean był pewien, że to najlepsze uczucie, jakiego kiedykolwiek doświadczył.
Po chwili przerwali pocałunek i złączyli swoje czoła. Obaj uśmiechali się szeroko.
- Nie spodziewałem się takiej reakcji - stwierdził Castiel. - Ale podobała mi się.
Dean zaśmiał się lekko.
- Chciałem ci powiedzieć dzisiaj ile dla mnie znaczysz - wyznał. - Byłeś szybszy.
Castiel uśmiechnął się szeroko.
- Bałem się, że uciekniesz.
- Nigdy bym cię nie zostawił.
Nigdy bym cię nie zostawił - niby proste i jednocześnie bardzo ważne słowa, ale nie mieli pojęcia jak bardzo wiążące okażą się zaledwie trzy lata później, kiedy ich ojcowie wpadli na pomysł wspólnego wypad na wakacje.
Przez kolejne trzy lata żaden z nich nie powiedział rodzicom o tym, że między nimi jest coś więcej niż przyjaźń. Mimo, że teoretycznie oboje rodzice Deana i prawdopodobnie mama Casa powinni to zaakceptować. Tuż przed wyjazdem powiedział rodzicom, że jest gejem i ma chłopaka, ale nie chciał podawać jego imienia. Bał się, że w ten sposób informacja ta dotrze do ojca Novaka, a to wiązałoby się z problemami, których chcieli uniknąć. Dean tym bardziej był za ukrywaniem się, kiedy u Castiela wykryto depresję. Bał się, że nie da rady go uratować, jeśli ojciec chłopaka zacznie go atakować za jego orientację.
Tak naprawdę nie wiedział o nich nikt - w szkole nie mieli zbyt wielu znajomych i choć nie kryli się jakoś bardzo, to w miejscach publicznych ograniczali się do obejmowania się ramieniem. Nie chcieli prowokować kilku nietolerancyjnych osób, dla których pocałunek na korytarzu czy przed szkołą mógłby się okazać punktem zapalnym. Obejmowanie się ramieniem zawsze mogło uchodzić za przyjacielskie.
Już pierwszego dnia wyjazdu zrobili wieczorne ognisko, więc gdy tylko w ruch poszedł alkohol, Dean i Castiel postanowili sprawnie ewakuować się od reszty towarzystwa i pobiegli kilkadziesiąt metrów dalej, gdzie znajdował się las.
Dean przycisnął Castiela do drzewa i pocałował go, napierając na niego swoich ciałem. Novak odwzajemnił pocałunek i wplótł dłonie we włosy Winchestera. Mogliby się całować cały czas, bez przerwy, a Castiel był pewien, że i tak by mu się to nie znudziło.
- Szczęśliwe trzeciej rocznicy, Cas - powiedział z szerokim uśmiechem Dean, kiedy odsunął się, aby wziąć oddech.
- Szczęśliwej trzeciej rocznicy, Dean - odpowiedział Castiel, przyciągając Winchestera do kolejnego pocałunku.
Podczas, gdy osiemnastolatkowie okazywali sobie uczucia, ich rodzice zaczęli prowadzić dyskusję, która raz na zawsze miała zakończyć jakikolwiek kontakt między ich rodzinami.
- Chuck, co był zrobił, gdyby Castiel okazał się być gejem? - spytał John, już po sporej ilości alkoholu.
- Skąd w ogóle takie pytanie? - spytał zaskoczony Chuck.
- Stąd, że Dean wyznał nam wczoraj, że jest gejem i kogoś ma, ale uparcie nie chce mówić jego imienia, a twój syn przychodzi do nas prawie codziennie...
- Czekaj, czy ty sugerujesz, że nasi synowie są razem? Ty kurwa zdrowy na umyśle jesteś?!
Gabriel zaczął się śmiać. Był starszym bratem Castiela i nie był ślepy. Teraz był w college'u i nie chodził już z nimi do szkoły, ale widział co działo się jeszcze rok temu na korytarzach. Obejmowanie się ramieniem? Spojrzenia? Może i nie całowali się publicznie, ale dla Gabriela to było oczywiste, że ta dwójka jest razem.
- Przepraszam - wypalił Gabriel czując na sobie pytający wzrok dorosłych. - Przypomniało mi się coś...
- Nie wykluczam tego. Są blisko i temu nie zaprzeczysz.
- Przyjaźnią się od zawsze, jesteśmy sąsiadami. To normalne, że są blisko.
Po chwili przybiegła do nich przerażona Anna - pięcioletnia siostra Casa.
- Mamo, czemu Dean zdejmuje ubrania z Casa? - spytała próbując zrozumieć to co przed chwilą zobaczyła i w tym momencie Chuck zrobił się czerwony na twarzy ze złości, chociaż było to stosunkowo słabo widoczne w świetle ogniska.
- Gdzie? - spytał stanowczo, a dziewczynka wskazała w stronę lasu.
Chuck bez namysłu rzucił się biegiem w tamtą stronę, a John ruszył za nim, próbując go uspokoić. Było mu ciężko ze świadomością, że jego starszy syn jest gejem, ale widział w jakim stanie jest Chuck i nie zamierzał pozwolić mu skrzywdzić któregoś z tych chłopców.
Zastali ich bez koszulek, całujących się.
- Castiel?! - warknął Chuck, a John próbował go trzymać, ale nie dał rady, więc szybko odciągnął Deana i pokazał mu, żeby się nie mieszał.
W tym samym czasie Chuck przycisnął swojego syna do drzewa.
- Jesteś pedałem?!
W oczach chłopaka pojawiły się łzy.
- Tato, proszę...
Chuck go uderzył, a John nie miał zamiaru na to patrzeć i z całej siły odciągnął go od Castiela, zanim zrobi mu większą krzywdę.
- Zabierz go stąd - polecił Deanowi, który skinął wdzięcznie głowa i momentalnie złapał Castiela za rękę, ruszając w stronę ogniska, ignorując fakt, że są bez koszulek. Nie schyli się przecież po nie w momencie, w którym ich ojcowie się tam bili.
- Gdzie wasi ojcowie? - spytała mama Deana, zaskoczona widokiem nastolatków bez koszulek. Czyli jednak ich podejrzenia co do tego, że chłopakiem Deana jest Castiel były słuszne...
- Biją się - powiedział Dean dysząc. Próbował to ukrywać i udawać twardego ze względu na Castiela, ale bał się. Brunet natomiast płakał, więc Dean przyciągnął go mocno do siebie, a w tym czasie Gabriel i ich matki ruszyli biegiem w stronę lasu w celu powstrzymania bójki. - Będzie dobrze - obiecał. - Mocno cię uderzył?
- Nie wiem - powiedział cicho przez płacz, a Dean nie chciał naciskać, więc po prostu zaczął gładzić go po plecach, próbując chociaż trochę uspokoić. Nie dbał o to, że ich młodsze rodzeństwo to widzi. I tak już wszyscy wiedzieli.
- Jesteś z Casem? - spytał zdezorientowany Sam.
- To problem, Sammy? - spytał widocznie zirytowany Dean.
Obiecał chronić Castiela, a nie był w stanie ochronić go przed ojcem. Obiecał, że Chuck nigdy się o nich nie dowie. Zawiódł.
- Nie - powiedział speszony chłopak. - Po prostu jestem zaskoczony.
Dean skinął słabo głową.
- Ja... ja przepraszam - powiedziała Anna.
- Za co? - spytał Dean, bo Castiel nie był teraz w stanie niczego powiedzieć.
- To ja powiedziałam tacie, co robicie.
Dean przymknął oczy. Wpadli przez dziecko. Powinni byli bardziej uważać.
- Nie obwiniaj się - poprosił dziewczynkę, wciąż nie puszczając Castiela, który płakał w jego ramię.
Nie było nawet najmniejszej nadziei na to, że może być dobrze i to było w tym wszystkim najgorsze.
Po chwili wrócili ich rodzice.
- Sam, Dean, jedziemy do domu - oznajmił stanowczo John.
Sam wstał i podszedł do ojca, ale Dean nie zareagował. Nie zamierzał odsuwać się od swojego chłopaka.
Ojciec szarpnął go za ramię.
- Jedziemy - powiedział stanowczo.
Dean pokręcił głową.
- Nie zostawię go.
- Nie będę z tobą dyskutował - powiedział stanowczo.
Po chwili obok nich pojawił się Gabriel odciągając Casa, a John odciągnął Deana. Próbowali się wyrywać, ale mieli mniej siły niż John i Gabriel.
- Tak będzie lepiej dla was obu - powiedział smutno Gabriel. - Przykro mi.
Dean ze łzami w oczach został siłą zaciągnięty do samochodu. Nie odzywał się do rodziców całą drogę powrotną i kolejne dni, w które nie mógł nawet zobaczyć się z Castielem - zabronili im się spotykać.
Zostawało im więc pisanie, jednak po trzech dniach Castiel przestał odpisywać, więc Dean spanikował i zaczął wypisywać do Gabriela, który dopiero po kilku godzinach odpisał mu, że odwieźli Castiela na terapię organizowaną przez jakąś grupę religijną. Dean poczuł jak łzy napływają mu do oczu. Słyszał o tych terapiach i wiedział, że były nieskuteczne i tylko wyniszczały psychicznie. A skoro Castiel miał depresję... Bał się, że nie wróci, że nie udźwignie tego, co mu tam zrobią.
Wybiegł z domu ignorując krzyki rodziców i pobiegł na pomost, na którym to wszystko się zaczęło - trzy najlepsze lata jego życia. Trzy lata, przez które codziennie widział uśmiech na twarzy Castiela, nawet mimo jego depresji. Zawsze wiedział, jak poprawić mu humor, jak mu pomóc.
Teraz się bał. Poza Castielem nie miał nikogo, a teraz mu go odebrali.
Nie miał pojęcia co robić. Prawda była taka, że nie miał nawet możliwości na to, by cokolwiek zrobić. Castiel był gdzieś daleko, gnębiony, bezbronny, samotny. On był tu sam zdając sobie sprawę z tego jak go teraz krzywdzą i nie potrafił mu pomóc.
Do cholery, obiecał mu, że nikomu nie pozwoli go skrzywdzić. Zawiódł. Więcej niż raz odkąd zostali przyłapani. Castiel był delikatny, wrażliwy, niewinny. Nie zasłużył na to, co go spotkało.
Leżał na pomoście, płacząc i przepraszając go (chociaż wiedział, że go nie usłyszy) prawie do północy.
Dopiero wtedy powolnym krokiem ruszył w stronę domu, ignorując rodziców, którzy robili mu awanturę, że nie zabrał telefonu i mogło mu się coś stać. Miał ich gdzieś. Miał wszystkich i wszystko gdzieś.
Chodził na ten pomost codziennie, próbując żyć wspomnieniami, bo tylko to mu teraz zostało. Czuł się winny. Cholernie winny.
Kiedy zaczął się nowy rok szkolny, a Castiel nie wrócił do szkoły, zaczął podejrzewać, że nie żyje, tylko nikt go o tym nie poinformował.
Stał się cieniem samego siebie. Na lekcjach często wychodził z sali, aby płakać w toalecie. Nie radził sobie ze świadomością, że może już nigdy więcej nie zobaczyć Castiela, że nigdy więcej go nie przytuli, nie pocałuje.
Nauczyciele zauważyli, że z Deanem dzieje się coś nie tak i próbowali rozmawiać z jego rodzicami, ale ci twierdzili, że mu przejdzie.
Nie przechodziło.
Nadeszła jesień, a Castiel wciąż nie wracał. Dean nadal chodził na ten pomost. Codziennie po szkole. Nie chciał wracać do domu, gdzie widocznie nie czuł się kochany. Czuł się wręcz skazą, czarną owcą, kimś niepotrzebnym.
Minęły ponad cztery miesiące od sytuacji na wakacjach i ani razu nie usłyszał pytania jak się czuje. Od nikogo. Ile razy wracał do domu cały zalany łzami i jego rodzice to widzieli, ale ignorowali? Raz tylko usłyszał to, co powiedział Gabriel podczas ich ostatniego spotkania: Tak będzie dla was lepiej. Ale dla kogo było lepiej, skoro obaj teraz cierpieli?
Wreszcie zareagował pedagog szkolny, który zlecił Deanowi badania wykazujące depresje i dość mocny alert wskazujący na możliwość próby samobójczej. Dopiero wtedy jego rodzice próbowali z nim rozmawiać, ale problem był taki, że Dean już tego nie chciał. Nauczył się żyć w całkowitym odosobnieniu, we własnym świecie, który opierał się na egzystowaniu z dnia na dzień i modlitwach o powrót Castiela.
Był grudzień, kiedy siedząc na pomoście poczuł czyjąś dłoń na ramieniu. Odwrócił się niepewnie, bo nikt tu nigdy nie przychodził i wtedy ujrzał jego.
Wstał i przytulił Casa mocno do siebie. Brunet wtulił się w niego i obaj zaczęli płakać.
Jeszcze pół roku temu byli silni, szczęśliwi... dziś byli wychudzeni, złamani, bez chęci do życia.
- Myślałem, że cię straciłem - powiedział cicho Dean, w ramię Castiela.
- Byłem pewien, że już nie wrócę - powiedział płacząc. - Ale nie pozwalali mi umrzeć.
- Co ci tam robili? - spytał załamany.
Usiedli na pomoście i Castiel zaczął wszystko opowiadać, łkając wtulony w Deana, który pokazywał mu swoje wsparcie. Chłopak mówił o gwałtach, poniżaniu gorszym niż mógłby sobie wyobrazić, biciu, a nawet o torturach. Z każdym kolejnym słowem Dean płakał coraz mocniej. Nie potrafił sobie wyobrazić jak to jest przeżyć coś takiego.
Kiedy Castiel skończył, kolejne dwie godziny spędzili w milczeniu, próbując uwierzyć, że znowu są razem.
- Będę musiał udawać, że podziałało - powiedział łamiącym się głosem Castiel. - Musisz być na to przygotowany, Dean.
- Wracamy do życia w sekrecie?
- Większym niż kiedykolwiek, Nikt nie może wiedzieć, że się widujemy.
Dean przygryzł warg i skinął słabo głową. Nie podobało mu się to, ale jeśli to był jedyny sposób, aby mieć Castiela to musiał to przetrwać, bo nie zamierzał z niego rezygnować.
Kolejne tygodnie były męczarnią. Zamykanie się w pokojach na klucz, aby mogli wymykać się jeden do drugiego. Szczęście dopisało im przynajmniej w tym, że ich domy były w odległości kilku metrów i akurat przy ich oknach były umieszczone drabiny pożarowe, ułatwiające wchodzenie na dach, więc tak naprawdę wystarczyła umiejętność cichego korzystania z drabin przeciwpożarowych i wciskania się przez okna, aby niepostrzeżenie przemknąć z jednego pokoju do drugiego.
Codziennie spali razem. Potrzebowali tego - potrzebowali poczuć, że to wszystko się skończyło. Dodatkowo Castiel miał koszmary związane z tą całą pseudo-terapią, a Dean doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nikt inny go nie uspokoi. Tylko on jeden wiedział jak do niego dotrzeć, jak go uspokoić.
Wreszcie przyszedł styczeń, w którym Castiel przestraszony komentarzami rodziców i wizją powrotu do tamtego miejsca, został zmuszony do udawania związku z dziewczyną. Dean wiedział, że to udawane, ale i tak widok ich razem go bolał.
Nadal wymykali się do siebie nocami, podczas których Castiel płakał, że nie daje rady. Brzydziło go całowanie się z tą dziewczyną, ale musiał to robić, szczególnie przy rodzicach. Mało to - niespełna miesiąc po rozpoczęciu fałszywego dla Castiela związku, zaczynała go obmacywać, ewidentnie dając mu do zrozumienia, że chce czegoś więcej. Ale Castiel nie chciał niczego więcej, bo to byłaby zdrada. Mógł znosić pocałunki, żeby się ratować, żeby nikt się o nich dowiedział, ale nie potrafił uprawiać z tą dziewczyną seksu. Kochał Deana i chciał być mu wierny.
Deana irytowało, że dziewczyna nie przejmowała się tym, że Castiel z każdym dniem był w coraz gorszym stanie. Mało to - miał wrażenie, że widział to jako jedyny, a przecież nie mógł tego nikomu powiedzieć, bo oficjalnie nie miał z nim już żadnego kontaktu. To było najgorsze.
Pomagał mu, jak mógł. Starał się. Ale widział, że to niewiele pomaga.
Dlatego zabrał Castiela do kina, co naprawdę poprawiło brunetowi humor. Przypomniał sobie stare czasy, kiedy chodzili do kina na randki. Czuł się po prostu dobrze i pierwszy raz od dawna czuł, że znowu jest szczęśliwy.
Problem pojawił się w momencie, kiedy wychodząc z budynku, zauważyła ich ta cała Hannah, z którą Castiel rzekomo chodził. Pech chciał, że akurat przechodziła obok z przyjaciółką.
- A więc to jest to twoje pomaganie koledze z nauką? - spytała ewidentnie zdenerwowana. - Kto to jest?!
- Czy to ważne? - spytał Castiel, a dziewczyna się zbulwersowała.
- Czy to ważne?! - spytała krzycząc na niego, a Castiel momentalnie się skulił. Dean nie myśląc o tym co robi, przyciągnął go do siebie. - Jestem twoją dziewczyną, więc to chyba ważne?!
- Jesteś suką, nie jego dziewczyną - powiedział ostro Dean. - Nie widzisz co się z nim dzieje?
- Co proszę?! - spytał widocznie urażona. - Okłamał mnie!
- A pozwoliłabyś mu iść z przyjacielem do kina, gdyby powiedział ci prawdę?
- Kim ty kurwa jesteś? Rodzice Casa mówili, że nie ma przyjaciół.
Dean zaśmiał się nerwowo. Oczywiście, że dziewczyna miała kontakt z rodzicami chłopaka...
- A pochwalili ci się, że to przez nich jest w takim stanie?! - warknął. - Pozwolili na to, by obcy ludzie go krzywdzili. By go torturowali, gwałcili... - Deanowi zaczął się łamać głos. Wziął głęboki oddech. - Ale oczywiście, słuchaj się jego rodziców.
- Dean... - powiedział słabo Castiel. Chłopak splótł ich dłonie, aby go uspokoić.
- Już kończę - powiedział spokojnie.
- Jasna cholera - to była reakcja przyjaciółki Hanny na widok ich splecionych dłoni.
- Jeśli któraś z was powie, że nas razem widziałyście i informacja ta dotrze do jego rodziców, to gwarantuję, że tego pożałujecie.
- Grozisz nam? - spytała niedowierzająco "dziewczyna" Castiela.
- Ostrzegam - odparł stanowczo Dean. - Nie pozwolę, by znowu go tam zabrali.
Jeszcze tego samego dnia Hannah poinformowała rodziców Castiela, że nie są już parą i z zemsty wysłała do jego ojca zdjęcie, na którym Dean przytulał chłopaka, próbując go uspokoić, potem jak poszła zdenerwowana w swoją stronę mówiąc mu, że to koniec.
- Castiel! - zawołał na cały dom Chuck, a speszony chłopak po chwili pojawił się obok ojca.
- Tak? - spytał niepewnie, widocznie skulony.
Ojciec obdarzył go wzrokiem pełnym pogardy.
- Masz mi może coś do powiedzenia?
Castiel pokręcił głową.
- A może coś związanego z Hanną? - spytał widocznie zirytowany.
Chłopak westchnął.
- Ah, tak... - powiedział cicho i położył rękę na kark. - Tak jakby zerwaliśmy.
- Tak jakby zerwaliście... - mruknął wściekły. - A coś na temat Deana?
- Co z Deanem? - spytał udając zaskoczenie.
Chuck starał się nie wybuchnąć, ale było mu coraz ciężej.
- Podejdź tu - poprosił, a Castiel niepewnym krokiem podszedł do ojca, by zobaczyć zdjęcie, na którym przytulali się dzisiaj z Deanem pod kinem. Przeklął w myślach Hannę i przygryzł wargę. - Coś powiesz na ten temat?
Castiel spojrzał na ojca i nie mógł nic powiedzieć. To co ujrzał w jego oczach... przeraziło go.
- Nadal się z nim pieprzysz, prawda? - spytał ostro, a chłopakowi nie zostało nic innego jak ucieczka.
Rzucił się w stronę drzwi, jednak szybko został zatrzymany przez ojca, powalony na ziemię, a następnie z całej siły pchnięty na ścianę tak mocno, że aż zakasłał, nie mogąc złapać oddechu i zamroczyło go przed oczami. Mężczyzna złapał go za ubrania i przyciskając syna mocno do ściany, spojrzał na niego z nienawiścią w oczach.
- Czemu? - spytał. - Wyleczyliśmy cię! Jesteś zdrowy, do cholery!
- Nie podziałało - wyznał, na co Chuck zamarł.
- Coś ty powiedział?! - warknął.
- Nie podziałało - powtórzył Castiel ze łzami w oczach. - Czemu nie możesz zaakceptować tego jaki jestem?
W tym momencie kopnął syna w brzuch, a ten aż syknął z bólu.
- Nigdy tego nie zaakceptuję - powiedział stanowczo. - Nie jesteś nienormalny, synu - powiedział błagalnie. - Wyślemy cię tam ponownie, pomogą ci...
Castiel pokręcił głową i zaczął łkać.
- Błagam nie - wydukał. - Wszystko tylko nie to.
- Aż tak się boisz stać normalny, szczeniaku?!
- Wolę umrzeć niż tam wrócić - powiedział przez łzy.
- W takim razie... - Chuck pchnął go w kąt i kopnął kilka razy, a Castiel starał się osłaniać twarz i żebra. Po chwili mężczyzna się odsunął. - Jeśli ktokolwiek więcej was zobaczy, jeśli się dowiem, że nadal zadajesz się z tym pedałem, zabiję was. Obu. - zagroził i jakby nigdy nic poszedł do swojego pokoju, zostawiając zwijającego się z bólu syna na podłodze.
Castiel płakał i długo nie wiedział co robić. Próbował wstać, ale nie potrafił. Wyjął więc z kieszeni telefon i napisał do Deana.
Wie o nas. Pobił mnie. Nie mogę wstać. Błagam, przestań o mnie walczyć. Nie chcę, żebyś cierpiał razem ze mną
Tyle, że Dean nie potrafił przestać walczyć. Gdy tylko przeczytał wiadomość, bez namysłu pobiegł do domu Castiela, nie dbając o to, że jego ojciec wciąż może przy nim być, że jego też może skatować. Musiał mu pomóc.
Novakowie zawsze zostawiali drzwi otwarte i Dean był za to w tym momencie potwornie wdzięczny. Wszedł do domu i od razu ujrzał skulonego w kącie, dwa metry od wejścia Castiela.
Brunet spojrzał na niego z przerażeniem, a Dean pokazał mu, żeby był cicho. Podszedł do niego i ostrożnie wziął go na ręce, a następnie ruszył w stronę swojego domu, zamykając drzwi poprzez zahaczenie o nie stopą.
To było kilka metrów, ale ciężkie kilka metrów. Bał się, że obrażenia Castiela są poważne, że niosąc go tylko pogorszy jego stan, ale nie miał zamiaru pozwolić mu tam leżeć. Porozmawia z rodzicami, wybłaga ich, aby pozwolili mu się nim zająć.
Bał się wnieść Castiela do swojego pokoju, więc wszedł z nim do salonu, na co jego rodzice zareagowali przerażeni.
- Kto mu to zrobił? - spytała przerażona Mary, mama Deana.
- Jego ojciec - odparł chłopak, ostrożnie kładąc Castiela na kanapie, którą jego rodzice pośpiesznie zwolnili. Brunet chwycił słabo dłoń Deana. - Już dobrze, kochanie - zapewnił go. - Jesteś bezpieczny.
- Dean, on nie może u nas zostać - powiedział John.
- To mamy problem, bo nie pozwolę, żeby wrócił do domu - powiedział stanowczo, po czym skupił się na Castielu i ostrożnie rozpiął jego koszulę odkrywając powstające na jego chudym ciele siniaki. Dotknął delikatnie jego żeber, a chłopak syknął z bólu. - Bardzo boli? - spytał Dean z troską, a Castiel skinął głową. - Przyniosę jakiś okład - poinformował go i ruszył w stronę kuchni.
- Może mieć połamane żebra - stwierdziła Mary. - Dean, to nie wygląda dobrze.
- Gdybyście nie kazali mi go zostawić w wakacje nic z tego by się nie wydarzyło! - warknął głośno, zdając sobie sprawę, że przesadza, ale po prostu nie mógł pogodzić się z tym, że Castiel cierpiał przez niego.
- Synu, uspokój się - poprosił John.
- Idę po okład - powiedział stanowczo Dean, idąc w stronę toalety i po chwili wrócił z mokrymi ręcznikami, którymi delikatnie owinął żebra Castiela. - Lepiej? - spytał zatroskany.
- Niewiele - odparł Castiel, a Dean skinął słabo głową. - Nie płacz - poprosił i dopiero teraz Dean zdał sobie sprawę z tego, że płacze.
- To przeze mnie - powiedział słabo Dean. - Obiecałem, że nikt cię nie skrzywdzi, że nigdy się nie dowie...
- Nie mogłeś temu zapobiec - powiedział słabo Castiel. - Dla mnie nie ma ratunku, Dean. Ojciec mnie nie zaakceptuje. Ja o tym wiem, ty o tym wiesz. Zakończmy to.
Dean zamarł i momentalnie pokręcił głową.
- Nie zostawię cię - powiedział stanowczo.
- Ucierpisz na tym.
- Cholera, Cas, kocham cię i nigdy cię nie zostawię, nawet gdybym miał przy tym umrzeć, rozumiesz?
- Nie mów tak - poprosił Castiel.
- Mówię prawdę.
- Dean, on powinien jechać do szpitala - powiedział John. - Zawieziemy go.
- A oni wezwą jego rodziców - odparł Dean. - Zabiorą go do domu. Ten drań znowu go skrzywdzi.
- Zeznamy co się stało - obiecał mu. - Cas przejdzie obdukcję i Chuck zapłaci za to co mu zrobił. To jedyne wyjście, Dean.
Chłopak wziął głęboki oddech. Bał się, ale jeśli obrażenia Castiela faktycznie były poważne, a to było możliwe, to potrzebował pomocy, której on nie będzie w stanie mu zapewnić. Nie miał więc innego wyboru.
- Dobrze - zgodził się.
Pięć złamanych żeber, dwa palce, liczne siniaki na całym ciele, podbite oko i wstrząśnienie mózgu oraz wyraźny lęk przed ojcem i powrotem do domu nie były wystarczającym dowodem dla policji, aby wszcząć śledztwo, zatrzymać Chucka czy chociażby zawiadomić opiekę społeczną. Castiel miał więc wrócić w takim stanie do domu. Reputacja byłego szeryfa... Dean miał ochotę ich wszystkich pozabijać.
Kiedy Dean się o tym dowiedział wpadł w panikę. Błagał ojca, by coś zrobił, ale John nie mógł niczego zrobić. Zawiadomił opiekę społeczną, ale zdawał sobie sprawę, że to za mało. Poza tym nic nie zrobią - Chuck był zbyt wysoko postawiony w tym miasteczku.
Oprócz tego Chuck zdemontował u siebie drabinę przeciwpożarową, co uniemożliwiało Deanowi i Castielowi wymykanie się do siebie tak, jak robili to do tej pory. Rozmawiali więc po prostu przez telefon i to było wszystko, co mieli. Dean nie miał prawa wstępu do domu Castiela, a Castiel był w zbyt słabym stanie, aby wyjść do Deana.
Mało to - Chuck postanowił zmienić mu szkołę, a to oznaczało, że nawet po tym, jak Castiel dojdzie do siebie, będą widywać się dużo rzadziej niż wcześniej.
Dean wrócił do szkoły ze świadomością, że jest sam, a na dodatek złego Hannah dowiedziała się jak się nazywa i rozgadała na całą szkołę, że jest gejem. Dean nie wstydził się swojej orientacji, ale to było liceum.
Nie było dnia, żeby nie usłyszałby homofobicznych tekstów czy chamskich żartów. Starał się wtedy uspokajać poprzez pisanie z Castielem, ale średnio pomagało i z każdym dniem było tylko gorzej. Powoli nie dawał rady i przed próbą samobójczą trzymał go tylko Castiel. Najgorsze było to, że czuł, że z Castielem też było coraz gorzej odkąd zostali zmuszeni by przestać się widywać, a świadomość, że nie może nic zrobić, dobijała go jeszcze bardziej.
Dlaczego nawet nie mógł odwiedzić tego, którego kochał?
Tak mijały kolejne dni, aż w trakcie zajęć Dean dostał bardzo niepokojącą wiadomość od Castiela.
Dziękuję za wszystko. Nigdy Cię nie zapomnę i zawsze będę Cię kochał, ale już dłużej tak nie mogę. Przepraszam
Castiel nie odpisywał. Wybiegł więc na korytarz i zaczął do niego wydzwaniać, ale nie odbierał. Rzucił się wiec biegiem w stronę jego domu, do którego wpadł cały zadyszany.
- Co ty tu robisz?! - warknął Chuck, pracujący przy laptopie w salonie, ale Dean kompletnie go zignorował i pobiegł w stronę pokoju Castiela.
Próbował otworzyć drzwi, ale oczywiście były zamknięte.
- Cas! - wrzasnął dobijając się do drzwi jego pokoju. - Cas, błagam, to ja, otwórz!
Ale nie pomagało, a Chuck stanął dwa metry od niego.
- Czyżbyście zerwali? - powiedział z kpiącym uśmieszkiem.
Dean nie odpowiedział i wyważył drzwi do pokoju swojego chłopaka i serce mu zamarło.
Castiel leżał na podłodze i na pierwszy rzut oka wyglądało na to, że śpi. Ale wtedy Dean dostrzegł pudełko z tabletkami i padł przy nim na kolana.
- Coś ty zrobił, Cas?! - spytał błagalnie, sprawdził puls i nic nie wyczuł. - Niech pan dzwoni po karetkę! - krzyknął i o dziwo Chuck zareagował.
Dean próbował go ratować przez sztuczne oddychanie, ale po kilku minutach poddał się, rozumiejąc, że jest już za późno.
Po raz ostatni wtulił głowę w klatkę piersiową Castiela i zaczął płakać. Chciał, aby to był jakiś cholerny sen, z którego zaraz się obudzi, ale on się nie budził. Gdy przyjechała karetka, musiał pogodzić się ze świadomością, że to nie jest sen.
Musieli siłą odciągać go od ciała Castiela. Dean próbował się wyrywać i rzucić z powrotem do ciała ukochanego. Krzyczał, że nie może go zostawić, że musi go chronić. Może i zwariował, bo wiedział przecież, że jego już nie ma. Odszedł, a jego przy nim nie było.
Pogrzeb Castiela odbył się cztery dni później. Dean poszedł tam mimo rady Johna, aby został w domu. Musiał się z nim pożegnać ten ostatni raz.
Szybko jednak pożałował, że nie posłuchał ojca. W życiu nie został tak upokorzony jak w momencie, w którym stanął nad grobem Castiela. Był w żałobie i chciał w spokoju pożegnać swojego zmarłego chłopaka, ale nie było mu to dane.
- To twoja wina! - warknął Chuck. - Ty powinieneś tu leżeć, nie on!
- Proszę mi uwierzyć, że zrobiłbym wszystko, żeby się z nim zamienić - powiedział przez łzy. - Może pan wierzyć lub nie, ale kochałem Casa. Nigdy nie chciałem go skrzywdzić.
- Skrzywdziłeś go w momencie, w którym dałeś mu szansę na coś więcej, wiedząc, że to nie jest normalne! Castiel nie był gejem, ty mu wmówiłeś, że jest inaczej!
- To, że się kochaliśmy nie było normalne?! - warknął Dean. - Wciąż by żył, gdyby pan go zaakceptował! Ma pan pojecie co mu zrobili na tej całej terapii?! To go złamało!
- Ty gówniarzu... - Gabriel próbował powstrzymać ojca, ale nie potrafił. Chuck podszedł do Deana i zaczął go bić na oczach sporej części miasteczka i całej szkoły.
Trzech mężczyzn musiał odciągać go od chłopaka, który przetarł wargę, czując na niej krew spływającą z prawdopodobnie złamanego nosa.
- Wypierdalaj stąd! - krzyczał Chuck. - Nie masz prawa tu być! Nie masz prawa się pokazywać nad jego grobem!
Dean nie rozróżniał już czy po twarzy spływa mu krew, czy łzy. Rzucił się biegiem w stronę wyjścia z cmentarza, przepychany przez większość zgromadzonych.
Gabriel rzucił się biegiem za nim, ale Dean szybko zniknął mu z oczu, więc kopnął bramę cmentarza i wrócił nad grób brata.
Winchester pobiegł nad pomost i padł na kolana. Płakał. Stracił tego, dla kogo mógłby poświęcić cały świat. Stracił tego, którego kochał ponad wszystko i którego obiecał chronić. Zawiódł. Zawiódł Castiela i zawiódł siebie. Jedyna osoba, która trzymała go na tym świecie odeszła na zawsze. Był sam.
Zdjął marynarkę i usiadł na pomoście, przy brzegu wody. Obwiązał mocno nogi, co było ciężkie ze względu na łzy, przez które prawie nic nie widział.
Wyjął ze spodni telefon i wysłał jedną krótką wiadomość do ojca. Nie chciał, aby zastanawiali się co się z nim stało i żyli z nadzieją, że się odnajdzie.
Pomost nad jeziorem. Przepraszam
Zdjął krawat i związał sobie ręce, co było ciężkie, więc musiał pomagać sobie ustami, ale wreszcie mu się udało.
Ostatni raz spojrzał na tapetę na swoim telefonie, na której widniało jego zdjęcie z Castielem. Byli wtuleni w siebie, szczęśliwi.
To na tym pomoście wszystko się zaczęło i uznał, że i tutaj to wszystko się skończy. Wiedział, że nie da rady żyć ze świadomością, że mógł go ocalić, gdyby tylko w którymś momencie zachował się inaczej.
Gdyby nie zdjął mu koszulki przy lesie. Gdyby poczekali ze świętowaniem trzech lat związku, aż wszyscy zasną.
Gdyby postawił się ojcu i nie ruszył się stamtąd bez Castiela.
Gdyby przyszedł do niego mimo zakazu.
Gdyby porozmawiał z jego rodzicami i powiedział co się dzieje na tych terapiach, przekonał, aby nie posyłali tam syna.
Gdyby zamiast iść tego feralnego dnia do szkoły, poszedł do niego. Przecież czuł, że było źle.
Wiele rzeczy mógł zrobić inaczej i żałował, że zabrakło mu odwagi, by pomóc Castielowi, by go uratować. Nie był na tyle silny, aby żyć z tą świadomością.
Chciał jedynie wierzyć, że jeśli istnieje Niebo, to Castiel tam trafił, bo właśnie na to zasłużył. Był przecież aniołem, który nigdy nikogo nie skrzywdził.
- Jeśli istnieje życie po życiu, to mam nadzieję, że się tam spotkamy - powiedział uśmiechając się smutno do telefonu, po czym wskoczył do wody, wiedząc, że z niej nie wyjdzie.
Po przeczytaniu wiadomości od Deana, John natychmiast zadzwonił na policję i pojechał nad jezioro. Były dwa pomosty. Jeden, nad którym zazwyczaj było sporo osób i drugi, od strony lasu, zazwyczaj pusty, gdzie Dean często chodził z Castielem w dzieciństwie. Ruszył więc w stronę tego drugiego.
Na pomoście znalazł telefon syna, ale Deana nigdzie nie było widać.
- Dean?! - krzyknął, ale odpowiedziała mu jedynie cisza.
Ciało Deana wyłowiono z jeziora o godzinie 16:47.
Pogrzeb odbył się trzy dni później. Dokładnie tydzień po śmierci Castiela.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro