8. Jak to jak? Przeteleportowałem cię!
Przegadali kolejną godzinę, wypijając herbatę, zjadając po trzy naleśniki, a na dokładkę sernik z rodzynkami.
Kiedy babcia Wendy postawiła go na stół, Anthony'emu aż się uszy trzęsły.
– A to domowej roboty? – pytał. – A babcia sama robiła? A z rodzynkami? Naprawdę? Tymi ogromnymi sułtańskimi? Boże! Toż to niebo w gębie!
Chłopak był zachwycony.
Zaraz po sytej uczcie dwóch nastolatków, jeden po drugim wzięło prysznic, a w międzyczasie babcia przyszykowała miejsce do spania – kanapę w największym pokoju. Uprzedziła, w których miejscach są cieki wodne i gdzie się krzyżują, żeby gość miał to na uwadze, jak będzie się kładł.
Gdy starsza kobieta wróciła do swojego pokoju, Anthony w pożyczonych czarnych krótkich spodenkach i białej bokserce zapytał:
– Co to są cieki wodne?
– To podobno podziemne linie wody, które wywołują u ludzi złe samopoczucie – wytłumaczył. – Babcia kiedyś prosiła o pomoc w ich odnalezieniu radiestetę. Przyszedł z takimi drutami i jakoś to sprawdził. – Zgiął ręce w łokciach i przeszedł z przedramionami prostopadle do podłogi po całym pokoju. Zatrzymał się przed kolegą i wzruszył ramionami. – Ja się na tym nie znam, ale babcia lubi takie nietypowe sprawy. W kiosku pod blokiem ma zamówienie na wszystkie magazyny o nadprzyrodzonej tematyce i właścicielka jej zawsze odkłada.
Brwi Anthony'ego uniosły się w zdziwieniu i zdołał powiedzieć tylko "wow".
– Nie martw się – klepnął go w ramię – do niczego nie będzie cię przekonywać ani na nic namawiać. Po prostu lubi takie tematy tak samo jak ty deskorolkę.
– Nie, no spoko. Wcale się nie martwię. Bardziej mam na sumieniu, że obudziliśmy staruszkę w środku nocy. Biedna, musiała wstać, zrobić nam pić i jeść, a potem rozmawiać. Przecież jest już trzecia w nocy!
– Babcia jest na emeryturze, a my na wakacjach. Nikomu się nigdzie nie spieszy i możemy spać nawet do południa.
– Ach! Zapomniałem! Ja będę się zwijał o szóstej.
– Tak szybko?
– Jest sobota, a w soboty...
– Dlaczego nie mówiłeś wcześniej? – Objął go ramieniem, okręcił i pchnął na łóżko. – Idź spać, nastawię budzik na piątą trzydzieści, to zrobię ci jeszcze śniadanie.
– Co? Co, co... Nie! No co ty! – interweniował Anthony. – Daj spokój, nie będziesz mi nic robił. Wstanę po cichu i po prostu wyjdę. Po co masz wstawać? I tak głupio się czuję, że tyle dla mnie robicie. Ty i babcia. W ogóle to dzięki za zaproszenie. I za dziś, to znaczy wczoraj. Jesteś super gościem. Serio. Pani-babcia tak samo. A tobie nie przeszkadza, że tak na nią mówię?
– Sama ci to zaproponowała. Dobra, idź spać, dobranoc. Nie dostaniesz deskorolki, jak wyjdziesz bez śniadania.
– To szantaż!
– Widzisz? – zapytał wesoło. – Wcale nie jestem takim super gościem. Do-bra-noc. Aaa, jakby coś, mój pokój to ten pierwszy od wejścia. Mam lekki sen, więc nie waż się uciekać, bo cię dogonię i zaciągnę z powrotem.
– Samochodu nie dogonisz.
– Samochodu?
– Ta, Wilku po mnie przyjedzie. Już mu napisałem, że nie ma mnie w domu. Ale spokojnie, nie podałem numeru klatki tylko najbliższy supermarket.
Na wzmiankę, że podał najbliższy sklep, Aiden prawie się zaśmiał. Gdyby ktoś z mafii nie potrafił namierzyć innej osoby, byłby nieudacznikiem. Poza tym Anthony wspomniał już na początku, że jego przyjaciel nie łączy interesów z hobby, a prawdopodobnie spotykali się w związku z tym drugim.
To była pierwsza myśl Aidena, ale jak ponownie odtworzył w umyśle rozmowę z Lucasem, to nie był do końca pewny, czy chodzi tylko o skateboarding.
Kto przyjeżdża po kolegę do innego miasta o szóstej rano? – myślał. – Czy Anthony mógł... bać się wrócić samotnie do domu?
Nie sądził. Prędzej już wcześniej umówili się na wspólny wyjazd.
– Okej. To chociaż cię odprowadzę – stwierdził.
Wypadało odstawić bezpiecznie swojego gościa.
To przecież zupełnie normalne.
Po tych słowach i ostatnim "dobranoc" machnęli sobie dłońmi i poszli spać.
*
Dwie godziny, które Aiden powinien poświęcić na krótki sen, minęły mu na długich rozmyślaniach i powtarzaniu w umyśle wydarzeń minionego dnia.
Czuł się dziwnie. Nie był niespokojny, ale jego oczy wpatrywały się w sufit, a powieki za nic nie robiły się ciężkie i nie chciały opadać. Poprzedniej nocy też miał problemy z zaśnięciem, ale obecnie wzniosło się to na całkiem inny poziom. Umysł miał przejrzysty, po prostu zaprzątało go wiele myśli. W większości przyjemnych i co jakiś czas łapał się na niekontrolowanym uśmiechu.
Niebo stawało się jaśniejsze, więc zerknął na zegar umieszczony na ścianie. Był kwadrans po piątej. Przeciągnął się i usiadł. Miał na sobie tylko granatowe szorty, więc wciągnął jeszcze biały T-shirt i na boso poszedł do łazienki. Zanim do niej wszedł, zerknął do salonu. Nie było tam zamontowanych drzwi. Zastał Anthony'ego rozciągniętego na kanapie w dziwnej pozie. Leżał na plecach, cały odkryty, z jedną ręką wystającą poza mebel, drugą wsadzoną pod koszulkę, przez co materiał podniósł się, odsłaniając chudy i powoli poruszający się brzuch. Jasne włosy miał rozrzucone na białym prześcieradle, bo poduszka leżała po drugiej stronie łóżka. Oddychał głęboko przez półotwarte usta.
Widząc go takiego – nawet we śnie w pewien sposób swobodnego i niesfornego – nie mógł się powstrzymać, żeby do niego nie podejść. Przez chwilę stał nad nim, a potem usiadł na skraju kanapy. Zastanawiał się, czy chłopak nastawił budzik, czy może sam powinien go zbudzić, żeby się nie spóźnił.
Kto wiedział, jak bardzo punktualny będzie Lucas, a do marketu mieli pięć minut spacerkiem.
Uniósł dłoń, żeby potrząsnąć jego ramieniem, ale wtedy przedramię wysunęło się spod koszulki, a palce chwyciły za jego rękę. Anthony nadal spał, bo oczy miał zamknięte, ale przekręcił się na bok – przodem do niego i przyciągnął dłoń do piersi. Aiden czuł ciepło bijące z rozgrzanej snem skóry. Pochylił się i wychwycił woń własnych kosmetyków. Na obcym ciele pachniały inaczej – delikatnie, przyjemnie, choć podejrzewał, że to za sprawą wydzielanego ciepła.
Znów poczuł się dziwnie. Lecz nie przez obecną sytuację i ich bliskość, ale dlatego, że w ogóle mu one nie przeszkadzały. To było takie normalne. Jakby nie dziwił się ani dotykiem, ani nawet sobą, że siedzi obok niego, patrzy jak śpi, a kilka dni temu nawet nie wiedział o jego istnieniu. Ostatnio spędzali ze sobą dużo czasu, o wiele za mało, by się dobrze poznać, ale wystarczająco, aby jego obecność dawała nieznany mu dotąd komfort.
Spojrzał na ich połączone dłonie i zaśmiał się cicho. Anthony zrobił mu na początku kawał, więc teraz kolej na niego.
Przyłożył usta do jego ucha i wyszeptał:
– Dzień dobry, Anthony. Pora wstać.
Odsunął się akurat w momencie, kiedy chłopak próbował otworzyć oczy. Powieki uniosły się tylko odrobinę, ale tyle, że zobaczył, kto koło niego jest.
– Aiden – wymruczał sennie ochrypłym głosem.
– Czy księżniczka wstaje? – spytał zaczepnie.
Powieki jednak opadły ponownie, za to dłoń ścisnęła go mocniej. Chłopak zamiast wstać, położył głowę na jego udach i przysunął twarz do białego materiału.
– Nie budź mnie z tego snu – na wpół szeptał. – Jest tak przyjemnie...
Aiden poczuł na brzuchu powolny ciepły oddech, a chwyt się poluźnił. Jego gość ponownie zasnął. Nie mógł powstrzymać śmiechu, więc cicho parsknął. Żałował, że nie ma przy sobie telefonu, bo zrobiłby mu zdjęcie i oglądał je, żeby poprawić sobie nastrój.
I może czasami podroczyłby się z chłopakiem.
Teraz jednak należało go obudzić.
W przeciwieństwie do niego, okazało się, że Ant ma mocny sen. Dlatego delikatnie wyswobodził się z uścisku, objął jego plecy i uniósł górną część ciała. Głowa z jasnymi włosami zawisła, więc oparł ją o swój bark. Był pewny, że to go zbudzi, ale tak się nie stało. Westchnął, śmiejąc się jednocześnie z niego i z siebie, po czym wstał, dźwigając też Anthony'ego. Osiemnastolatek nadal był bezwładny, więc nie miał wyjścia, jak chwycić go wyżej i po prostu podnieść z łóżka.
Mając jego głowę przy szyi i przytrzymując za plecy oraz górną część ud, w tej nienaturalnej pozycji, ze zwisającymi długimi nogami przeniósł go do kuchni i posadził na krześle.
Ciągle zastanawiając się, jak go obudzić i czy to normalne spać tak beztrosko w obcym domu, że można było z nim zrobić wszystko, usłyszał dzwonek telefonu. Nie były to jego dźwięki ani babci, więc musiały należeć do trzeciej osoby przebywającej w mieszkaniu. Poznał muzykę. Było to Intro – The xx. Miał ten kawałek nawet na swojej playliście.
Głowa Anthony'ego nagle się podniosła, a on jak zombie w horrorach chwiejnym krokiem wrócił do pokoju, mamrocząc pod nosem:
– Boże... muszę wstać... Za jakie grzechy... Dlaczego ten budzik dzwoni tak wcześnie?
Aiden wyjrzał z kuchni i zobaczył, że chłopak w salonie podchodzi do stołu, przeciąga palcem po ekranie telefonu, a potem przykłada dłonie do twarzy i ją pociera. Dopiero wtedy powieki całkiem się uniosły, a wzrok niepewnie przesunął się po pokoju.
– Chcesz wziąć jeszcze raz prysznic, czy po prostu coś zjeść? – zapytał Aiden, choć niezbyt głośno, żeby nie zbudzić babci.
– Co? – odpowiedział mu pytaniem gość.
Patrzył na niego niezrozumiałym wzrokiem, potem ponownie rozejrzał się po pokoju i wrócił do kuchni.
– Cześć – przywitał się z wahaniem.
– Cześć, śpiąca królewno.
– Co?
– Śpiąca królewno – powtórzył, włączając palnik na kuchence i postawił na nim czajnik. – Obudzić cię to level hard. Gdyby nie ten budzik, to bym cię związał, okradł i nawet byś o tym nie wiedział.
Anthony milczał przez kilkanaście sekund i zapytał:
– Jak się znalazłem w kuchni?
– Przeteleportowałem cię.
– Prze... co?
– Co, co, ciągle tylko co – upomniał chłopaka ze śmiechem. Obrócił się przodem do niego i przesunął dłonią po swoich krótkich, czarnych włosach. – Jak to się stało, że byłeś w kuchni? Chyba jest tylko jedna odpowiedź. Przeniosłem cię.
– Ale dlaczego? Jak?
– Dlatego, że nie mogłem cię dobudzić. A jak? Nie chciałeś mnie puścić, więc też cię złapałem i przeniosłem. Myślałem, że to cię obudzi, ale masz sen jak śpiąca królewna. Mogłoby się walić i palić, a ty nadal byś spał.
Anthony dłuższą chwilę przyswajał sobie usłyszane informacje, jakby dopiero łączył wszystkie kropki w całość. Zakończył, pocierając ponownie twarz i kątem oka spoglądając na gospodarza.
– Chyba nie zrobiłem nic głupiego?
Zastanawiał się, czy powiedzieć mu o złapaniu za rękę, a później leżeniu na jego nogach, ale tego nie zrobił. Bo co miałby odpowiedzieć, jakby zadano mu pytanie, dlaczego na to pozwolił? Nie miał nic przeciwko, a nawet... a nawet...
– Nic a nic.
...A nawet było to miłe. Widok śpiącego Anthony'ego był uspokajający i wywoływał ciepło w piersi. Jego dotyk akceptowalny, a nawet naturalny, jakby znali się długo i robili to nie raz.
Dlaczego pomyślał, że taki zaspany wygląda uroczo?
– Uff – westchnął Anthony. – Całe szczęście, że nie zrobiłem nic głupiego, bo ja przez sen potrafię nawet rozmawiać z kimś przez telefon, a potem tego nie pamiętać. Ale nie tak, że o czymś rozmawialiśmy, tylko ja w ogóle nie wiem, że z kimś gadałem! Najgorzej, jak krótko śpię. Wtedy nie dość, że nie można mnie dobudzić, to czasami plotę trzy po trzy. Dobrze, że tobie nie sprawiłem problemu, ale mogłeś mnie po prostu zrzucić z łóżka. Może bym się obudził, a jak nie, to bym tak spał, przynajmniej to jakaś nauczka dla mnie, żebym w końcu nauczył się wstawać jak człowiek.
– Ale na tamten dzwonek zareagowałeś.
– To mój budzik. Reaguję tylko na niego.
Aiden wrzucił dwie saszetki do kubków i zalał je gorącą wodą.
– Fajny kawałek, mam go na playliście.
– Serio? – zapytał już ze swoją rutynową radością. – Jest w dechę! Widzisz, kolejna rzecz nas łączy. Znamy te same utwory.
Kilka godzin wcześniej jedli późną kolację, a potem ciasto, więc nie byli głodni. Wypili herbatę i wspólnie przyszykowali kilka kanapek na drogę dla Anthony'ego. Zdradził tyle, że jadą z Lucasem do oddalonego o ponad sto kilometrów miasta i będą tam cały dzień.
Za dziesięć szósta Anthony jak błyskawica przebrał się, umył zęby pożyczoną szczoteczką i z deskorolką pod pachą stał już przy drzwiach. Wyszli kilka sekund później i tym razem skorzystali ze schodów.
Ze względu na to, że gość nie miał już czasu jechać do domu, Aiden pożyczył mu swoje ubrania, powerbank oraz plecak z jego jasnoniebieskim kocem, wodą mineralną i przygotowanym prowiantem.
Przy sklepie byli dokładnie o 5:59, a równo o szóstej podjechał Lucas w dwudrzwiowym sportowym Audi z przyciemnianymi szybami, co bardzo do niego pasowało. Wyszedł z czarnego samochodu i przywitał się skomplikowaną wymianą uścisków dłoni, klepnięć oraz uderzenia barkiem.
W czarnej koszuli z długim rękawem, odprasowanymi spodniami i wyjściowymi półbutami wyglądał bardzo elegancko. Ciemne włosy postawił na żel, ale cały pozytywny efekt psuły złote łańcuchy, które było widać spod rozpiętego kołnierzyka.
– Cześć, Mrówa – uśmiechnął się po przywitaniu. – Chyba ostro w nocy zabalowałeś, że skończyłeś u nowego kumpla.
– Czy ja wyglądam na imprezowicza? – rzucił mu, unosząc kącik ust. – Zagadaliśmy się i tak wyszło, że Aiden nie miał sumienia puszczać mnie w środku nocy samego w drogę powrotną.
– Mogłeś zadzwonić, przyjechałbym po ciebie.
– Przecież nie jestem dzieckiem. Nie musisz mnie zawsze tak traktować.
Lucas oparł dłoń na masce czarnego auta i rozejrzał się dookoła.
– Mam kilku ziomków na tym osiedlu. Mogli cię zgarnąć i przekimać u siebie. Ich miejscówka jest całkiem bezpieczna. – Spojrzał na Aidena, a potem na Anthony'ego. – Po co kłopotać nowego kolegę.
– To nie kłopot – odezwał się Aiden.
– Serdeczność i duże serce dla wszystkich? – zapytał z drwiną. – Jakbym się błąkał po nocy, to mnie też byś przygarnął?
– Hej-hej-hej! – zainterweniował blondyn, ściągając dłoń wieloletniego kolegi z dachu i zaciągając na miejsce kierowcy po drugiej stronie auta. – My tu gadu gadu, a czas ucieka.
Wrzucił na tylną kanapę plecak i deskorolkę. Lucas wsiadł do samochodu, a Anthony wrócił do stojącego chłopaka i rzekł cicho:
– Rano straszna z niego zrzęda, ale to dobry przyjaciel. Na pewno nie chciał cię niczym urazić. – Patrzył w niebieskie oczy, szukając tam zrozumienia. Aiden bez słowa kiwnął głową. – Dla nieznajomych bywa dupkiem, ale...
– Wszystko słyszę! – Doleciał do nich krzyk z wnętrza Audi.
Anthony objął szyję bruneta i dokończył mu na ucho:
– Wilku jest w porządku, ale nieufnie podchodzi do nowych osób. Rozumiesz... Sprawy rodzinne i środowisko, w jakim żyje, każą mu być ostrożnym.
– Rozumiem – odparł głośniej, żeby obaj go słyszeli. – To nie tak, że się z nim przyjaźnię, więc nie musi być dla mnie miły. – Przez otwartą szybę widział uśmieszek Lucasa. – Jeśli będziecie w pobliżu, to zapraszam. Was obu – podkreślił, odwdzięczając się takim samym uśmiechem.
– Będę miał na uwadze twoje słowa i zaproszenie. Postaram się nie wpraszać – oznajmił Lucas i uruchomił silnik, który zamruczał jak typowe sportowe auto z dużym silnikiem i szerokim wydechem.
Anthony nie wiedział, czy ten mały konflikt został zażegnany, ale przynajmniej słownie się dogadali. Martwiła go za to niewiedza, o czym rozmawiali poprzedniego dnia. Było pewne, że jak przyjaciel zabrał jego rzeczy i podał swoje imię, to musiał rozmawiać z Aidenem. Nie istniała możliwość, żeby tego nie zrobił! Wilku nie byłby wtedy Wilkiem, którego znał od piaskownicy. Co prawda obaj zachowywali się normalnie, ale między nimi istniało wyczuwalne napięcie. Coś jak tolerowanie siebie, ale nie powstrzymywanie przed wzajemnym dogryzaniem. Cieszył się, że bez rękoczynów, bo przyjaciel byłby do tego zdolny.
Nic nie wymyśli, dlatego nie zamierzał przedłużać pożegnania i dać tym dwom sposobność do rzucenia sobie kolejnych uszczypliwych uwag. Pożegnał się z Aidenem podaniem dłoni i wsiadł do samochodu. Od razu ruszyli, a Anthony zdążył tylko unieść rękę i pomachać. W bocznym lusterku widział, jak chłopak stoi kilka sekund i patrzy za nimi, a potem odwraca się i idzie w drogę powrotną. Dopiero gdy stracił go z oczu, zapiął pasy i wygodniej ułożył się na siedzeniu.
– Nocowałeś u niego? – zapytał Lucas.
– Tak – odparł, sięgając do schowka i wyciągając z niego okulary przeciwsłoneczne. Jedne podał przyjacielowi, drugie ubrał sam. – Uparł się i nie... – Chciał powiedzieć "nie miałem wyjścia", ale zamiast tego zakończył: – Sam byłem zdziwiony, że mnie zaprosił.
– Hmm, nie sądzisz, że to trochę dziwne? Gość, którego znasz raptem trzy dni, zabiera cię na chatę? Poszedłeś z nim bez żadnej informacji, a jakby cię...
Anthony wiedział, do czego zmierza ta rozmowa, dlatego ją przerwał.
– Daj spokój. Nie jestem tobą i nie żyję w twoim świecie. Nikt nic ode mnie nie chce i nie będzie mi groził z broni, żeby dostać okup lub udziały w jakimś nielegalnym biznesie.
– Może chce czegoś od ciebie. Choćby kasy i może wie, kim jesteś.
– Nikim niezwykłym. Poza naszym kręgiem, nikt nic o mnie nie wie. Zresztą... to nie jest ważne. A Aiden – wziął wdech i powiedział zdecydowanie – to po prostu Aiden. Jest naprawdę spoko gościem.
Wyjechali z miasta i Anthony opuścił niżej oparcie fotela, szykując się do drzemki.
– Źle spałeś?
– Ja? Nie. Krótko, ale w sumie bardzo dobrze.
– A burza? – zapytał, wciskając mocniej pedał gazu i nabierając prędkości.
– Jakoś minęła...
– Nie pisałeś, a wiem, że twoi rodzice wyjechali, więc zastanawiałem się, czy nie przyjechać, żebyśmy obejrzeli jakiś film.
Blondyn spojrzał na niego i zaczął się śmiać.
– Chociaż ty pamiętasz, że nie lubię grzmotów. Dzięki, ale dałem radę.
Lucas nie ciągnął tego tematu. Wiedział jednak, że jeśli chłopak nie wrócił do domu przed wieczorem, a z samego rana odbierał go w cudzych ciuchach z drugiego końca miasta, to odkąd odjechał spod skateparku, on był cały czas z Aidenem.
Także podczas burzy.
– Jadłem w nocy nieziemski sernik. Mówię ci, ciasto stworzone boskimi rękami. A rodzynki? Mmm, wielkie i soczyste!
Kierowca zaśmiał się i włączył ich ulubioną składankę, której zawsze słuchali podczas jazdy.
– Nadal nie mogę zrozumieć, jak można jeść rodzynki. Przecież wyglądają tak ohydnie jak stare i pomarszczone jądra myszy!
– Bo ty to masz wilcze geny i nie wiesz, co najlepsze!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro