Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

48. Mrówa zawsze pełen energii i gotowy na wyzwania!

Lucas zostawił swój samochód w garażu państwa White i wszyscy pojechali ich białym Jeepem. Rodzice nie pytali swojego syna i jego nowego kolegi o zmianę ubrań. Może uznali, że jak oni wybrali na wielogodzinny lot wygodniejsze spodnie i koszulki, tak nastolatkowie założyli zwyczajne T-shirty? Ostatecznie tylko Lucas pozostał w czarnych chinosach, z paskiem w tym samym kolorze i idealnie dopasowanej czarnej koszuli, która podkreślała wyrzeźbiony, umięśniony tors. Przez jego wzrost i większą masę ciała wyglądał na znacznie silniejszego od Aidena. Oni trzej jednak wiedzieli, że były taekwondzista prawdopodobnie nawet w obecnym stanie pokonałby Lucasa. Żaden z nich nie mówił o tym głośno, dlatego Anthony wewnętrznie śmiał się, kiedy jego tato zapytał Lucasa, czy nareszcie wydoroślał z pakowania się w bójki i zaczepiania każdego, kto na niego źle spojrzy.

Lepiej zapytaj, jak mój zawsze opanowany i niewinnie wyglądający chłopak zlał pięciu dręczycieli zwierząt! – myślał z dumą.

Brian White był podobnej postury do Lucasa, ale z natury bliżej mu było do wielkiego miśka, do którego można się przytulać w nieskończoność i którego uścisk nie zrobiłby krzywdy nawet małemu dziecku. Z ich pięciorga jego żona była najniższa. Nie miała nawet metra siedemdziesięciu wzrostu. Za to w rozmowie okazała się uparta i lubiąca postawić na swoim. W połączeniu z wcześniejszym nazwaniem jej w myślach osobą "noszącą w domu państwa White spodnie", a także nazwana przez własnego syna "ostatnim bossem" – Aiden miał jasny obraz, że nikt się jej nie sprzeciwiał. Oczywiście, że mógł próbować, ale i tak ostatnie słowo zawsze należało do niej. W jego rodzinie było podobnie. Mama też zazwyczaj lubiła postawić na swoim, ale rzadko ingerowała w jego sprawy. Trenując od najmłodszych lat, przyzwyczaił ją, że rzadko jest w domu, ale potrafi o siebie zadbać. Po rozpoczęciu sportowej kariery rodzice wspierali go, ale biernie, zwłaszcza w ostatnich latach. Jego tato dostał pracę za granicą i przyjeżdżał do domu tylko raz w miesiącu. Po pożegnaniu się przez Aidena z gimnastyką mama zdecydowała, że wyjadą do ojca i tam zamieszkają. Rodzina znów będzie razem.

Wszystko już było ustalone.

Pierwszy raz spędzał całe wakacje u babci. Dzięki temu miał czas poznać miasto, odkryć skatepark przy wiadukcie, dużo odpoczywać, a także pierwszy raz się zakochać. Z tego powodu nadal nie wiedział, jak pogodzić uczucia Anthony'ego i własne uczucia do niego z wizją wyprowadzki za granicę.

Ostatecznie, siedząc na tylnej kanapie Jeepa, w milczeniu trzymając się za ręce, obaj chłopcy myśleli o tym samym. Podczas kolejnych trzech tygodni treningów będą musieli zdecydować, co lub kto jest dla nich najważniejszy i czy o to walczyć do ostatniej kropli krwi, czy poczekać, co szykuje dla nich los. Nawet pewność Anthony'ego, że z Aidenem żywią do siebie silne uczucia, nie gwarantowała, że będzie mógł zostać blisko niego... choć Lucas zapewniał, że Aiden coś wymyśli i będą razem.

Dziewiętnastolatek przez materiał pożyczonego szarego T-shirta dotknął zawieszonej na szyi srebrnej ozdoby i wyjrzał przez okno.

Lucas się mylił.

A jednocześnie miał rację.

* * *

Na lotnisko dotarli przed planowanym czasem. Odprawili się, oddali główne bagaże i zostali tylko z plecakami, dokumentami tożsamości oraz biletami na samolot. Do wylotu pozostała im godzina. Pani White miała parę pytań do Aidena, więc zaczęła od tego, dlaczego zrezygnował z taekwondo. Lucas przerwał czytanie bloga o nowopowstałym skateparku blisko jego domu i z zaciekawieniem spojrzał na dziewiętnastolatka. Pan White stał w pobliskiej kawiarni w kolejce po kawę dla ich pięciorga, a Anthony siedział pomiędzy swoim chłopakiem a mamą, robiąc za ludzką barierę, którą jednak kobieta się nie przejęła, zagadując do osoby siedzącej za nim.

– Babcia często mnie upominała, że kiedyś zrobię krzywdę komuś lub sobie – odpowiedział, opierając plecy o drewniane krzesło i patrząc na kobietę.

Anthony też się oparł, zarzucając rękę pomiędzy krzesła i dyskretnie dotykając palcem udo swojego chłopaka.

– Ciekawie to określiłeś. – Uśmiechnęła się, poprawiając sięgające ramion spięte jasne włosy. – "Zrobisz krzywdę innym lub sobie", dlaczego nie bała się, że ktoś zrobi krzywdę tobie?

– On... – Lucas wtrącił się do rozmowy, ale nagle przerwał, uświadomiwszy sobie, że prawie zdradził informację, że umiejętności walki Aidena wykraczają daleko poza przeciętność, bo widział je na żywo podczas bójki przy Czarnym Kocie.

Myślał intensywnie, żeby wnikliwa strona kobiety nie kazała jej zagłębić się w ten temat.

– Ciociu, widziałaś filmiki z jego zawodów w taekwondo? Są trochę gorszej jakości niż te z zawodów lekkoatletycznych, ale dobrze na nich widać, że żaden zawodnik nie mógł nawet drasnąć Aidena. Chłopak ma talent.

– Skoro ty tak mówisz, to muszę ci uwierzyć.

W duchu Lucas odetchnął. Chociaż raz częste wdawanie się w bójki pomogło i Jennifer White nie miała powodów, by wątpić w jego słowa. Dawniej przynajmniej dwa razy w tygodniu był "na dywaniku" u ojca. Wraz z Lucasem odetchnął także Anthony. Bał się maminego "opierdzielu" jak ognia. Przecież znowu mógł dostać niepotrzebny szlaban, a nawet nie oni zaczęli tę bójkę!

– Miałem niezły refleks i bardzo dużo czasu poświęcałem na sparingi – wyznał Aiden. – Dlatego, kiedy przychodziło do walki w zwarciu, szło mi dość dobrze. Niewiele się o tym mówi poza gronem osób trenujących sztuki walki, ale taekwondo jest w dużej mierze nastawione na trening postawy, dokładność uderzeń i kopnięć oraz na rozciąganie. To sztuka walki, w której bardzo ważne są nogi i one stanowią największą siłę taekwondzistów. W tamtym czasie ćwiczyłem głównie z moim trenerem, a on się nie patyczkował. Miałem osiem lub dziewięć lat, kiedy pierwszy raz stanąłem z nim na ringu – wspominał z nostalgicznym uśmiechem, splatając palce na kolanach i wpatrując się przez panoramiczne okno na płytę lotniska oświetlanego rzędem mocnych reflektorów.

– I jak ci poszło? – Anthony był nie mniej zainteresowany przeszłością Aidena niż Lucas czy jego mama.

– Ochraniacze na głowę pomogły tylko tyle, że nie miałem wstrząśnienia mózgu, ale nieźle mi się wtedy dostało. Pierwszy, ale ostatni raz w tamtym momencie miałem dość. Jednak to była świetna lekcja.

Ant aż rozszerzył oczy.

– Pobił cię, a ty nazywasz to lekcją?

– Najlepszą. – Przeniósł na niego wzrok. – Nienawidziłem przegrywać, więc od tego dnia ćwiczyłem jak opętany. W domu, w szkole, na dworze. Biegałem po lesie, aż nie miałem sił oddychać, rozciągałem się godzinami w pokoju na dywanie, żeby zrobić pełny szpagat. Poprosiłem rodziców o worek treningowy i taśmy ochronne na dłonie. Miesiąc później mieliśmy kolejny sparing. Tym razem także mi się oberwało, ale o wiele mniej i byłem w stanie zaskoczyć trenera wysokim kopnięciem. Pomogła różnica naszego wzrostu i trochę szczęścia. Nie spodziewał się, że wykorzystam jego postawę obronną do wyprowadzenia własnego ataku. Odbiłem się z jego uda, kopnąłem najwyżej jak potrafiłem i stopą sięgnąłem boku głowy.

– Wow – powiedział Ant z podziwem – a szpagat nadal zrobisz?

– Po krótkiej rozgrzewce, bez problemu.

– No... to może nie tu, ale będziesz musiał mi pokazać.

– Przed treningiem z wami na pewno będę musiał się przygotować, więc zobaczysz i to nie raz. – Mrugnął mu.

– Ja to nigdy nie miałem cierpliwości do takich rzeczy.

– A do czego niby, Mrówa, masz cierpliwość? – Lucas prychnął. – Nawet pół szpagatu nie zrobisz.

– O, odezwał się ten "rozciągnięty".

– Założę się, że kroczem zejdę niżej do podłogi niż taki sztywniak jak ty.

– Taaak? To dawaj! Jeśli wygram, przez tydzień będziesz prał mi skarpetki.

– A jeśli ja wygram, opowiesz o swoim pierwszym i ostatnim pocałun...

– Dobra! – krzyknął, zanim dotarło do niego, o czym mówi jego przyjaciel. – Cooo? Nie! Wilku!!!

Zgodził się, zanim w ogóle usłyszał pytanie. Nie raz mu powtarzano, że jest w gorącej wodzie kąpany, ale w tym momencie uświadomił sobie, że naprawdę będzie musiał nad sobą popracować i w końcu zacząć używać głowy, a nie działać pod wpływem impulsu. Dziś kolejny raz w swoim życiu jak małe dziecko dał się sprowokować przyjacielowi i tańczyć tak jak on mu zagrał!

Lucas roześmiał się i nie zważając na innych pasażerów czekających przy swoich Gate-ach na samolot, wstał i rozsunął stopy na boki, rozkraczając się jak żaba. Przytrzymywał się o siedzenie krzesła, opadając coraz niżej.

– Dawaj, Mrówa, bo wygram walkowerem – upomniał przyjaciela z wesołym błyskiem w oku.

Anthony bardzo chciał się wycofać z tego wyzwania, ale jak w tej sytuacji mógł to zrobić!?

– Wygrasz. – Usłyszał przy uchu szept pochylonego w jego stronę Aidena. – Trzymaj cały czas stopy równolegle do siebie i schodź w dół bardzo powoli. Nie myśl o przegranej, bo będziesz spięty, a pewnie o to chodzi Lucasowi. – Anthony pokiwał ze zrozumieniem głową. – Jeśli poczujesz opór, połóż dłonie płasko na podłodze, weź kilka spokojnych oddechów i spróbuj rozluźnić biodra. Tak jak na deskorolce.

Skończył mówić i odsunął się, ciepło uśmiechając do chłopaka.

Z radami takiego specjalisty jak Aiden nie mógł przecież przegrać!

Brian White nadszedł z pięcioma kawami na papierowej podstawce na gorące napoje akurat w momencie, kiedy Anthony z Lucasem niemal stukali się głowami będąc nisko nad ziemią w dość "rozkracznej" pozycji.

– No, Mrówa, jeszcze trochę, a wszyscy usłyszymy o twoich miłosnych podbojach! – droczył się z młodszym kuzynem Lucas.

– Zapomnij! Już nigdy ci nic nie powiem! Szykuj się na pranie moich brudów! Gacie też ci dorzucę!

– Ha, ha, ha, najpierw mnie pokonaj.

– Co się dzieje, kochanie? – Pan White zapytał żony, podając jej kubek z intensywnie pachnącą i parującą kawą.

Odebrała, przytrzymując ostrożnie krawędź i od razu upijając mały łyk.

– Dzieci się nudziły, więc znów ze sobą konkurują. Jakby nadal mieli po sześć lat.

Westchnęła, rozkoszując się mocnym aromatem z nutą czekolady.

– Co tym razem mają do stracenia? – Podał kolejny kubek Aidenowi, który przyjął z podziękowaniem. – Znów będą nosić się na barana lub biegać na czworaka w samych bokserkach?

– Pranie skarpetek i zwierzenia – odparła, jakby była przyzwyczajona do tego tak samo jak mąż. – Pierwszy i ostatni pocałunek.

– Czyj? Lucasa?

– Anthony'ego.

– Naszego syna? On i wakacyjny romans?

– Najwidoczniej poznał kogoś, kiedy nas nie było, i na razie chce to zachować dla siebie, bo za wszelką cenę stara się wygrać. – Zamyśliła się i po chwili dodała: – To na pewno dlatego tak bardzo odmawiał wyjazdu. Zostawił ją samą, nawet nie mając czasu się pożegnać.

– Może wynagrodzimy mu to i po powrocie zaprosimy ją na obiad, a potem zawieziemy do kina?

– Na pewno dzisiejsza młodzież nadal tam chodzi, żeby potajemnie trzymać się za ręce... – Nagle przestała mówić i popatrzyła w oczy swojego męża. – Zaraz, zaraz, nasz Anthony w czasie naszej nieobecności poznał jakąś dziewczynę i nawet się z nią całował?

Wstała, podchodząc od tyłu do Lucasa i docisnęła jego plecy do podłogi.

– Masz to wygrać, bo muszę się wszystkiego dowiedzieć!

Widząc, co robi i słysząc jej słowa, Anthony zbladł jak ściana.

– Mamo!!!

*

Na szczęście dla jednych, a na nieszczęście dla drugich – biodra Anthony'ego były o centymetr niżej niż Lucasa i to nie wina gotowego do warty "szeregowego". Ten często dumnie prężący się w towarzystwie Aidena służbista przy mamie ani myślał choćby drgnąć! Gdyby tylko zobaczyła, jakie reakcje ciała wywołuje bliskość Aidena, musiałby jej o wszystkich powiedzieć, a na to nie był psychicznie gotowy. Sprawa była świeża i zamierzał najpierw sam nacieszyć się byciem czyimś chłopakiem.

Lucas syknął niepocieszony przegraną. Albo Aidenowi się zdawało, albo dostrzegł uśmiech na jego ustach, lecz trwało to tylko chwilę, po której znów zrobił niezadowoloną minę. Były taekwondzista wolał myśleć, że lubił on swojego młodszego kuzyna i tak naprawdę nie chciał przyprawiać mu więcej zmartwień. Choć nie dało się nie zauważyć, że uwielbia się też z nim droczyć.

Pan White cały czas się śmiał, a jego żona miała minę jak Lucas, oczywiście nie przepuszczając okazji i zasypując swojego syna pytaniami o "dziewczynę" – tak jak prawie trzy dni wcześniej zrobili to Pszczelarz i Motyl. Zagroziła nawet, że zabierze mu deskorolkę, jeśli natychmiast jej tego nie wyjaśni, ale jak Anthony mógł powiedzieć, że "wybranka" jego serca wcale nie została sama w mieście, a jest zaledwie metr od niej i to chłopak?

Milczał jak zaklęty w kamień!

Ku jego uldze rozpoczął się boarding, więc każdy z nich dopił swoją kawę i po kolei zaczęli wchodzić na pokład samolotu. Państwo White często podróżowali i posiadali specjalne karty, które dawały im duże zniżki na zakup biletów, ale i tak nie lubili przepłacać za klasę business, wybierając odrobinę gorszą, a o wiele tańszą premium. Jednak tym razem wszyscy, nawet Aiden, otrzymali miejsca w klasie business. Lucas wytłumaczył mu, że to żaden wydatek dla jego ojca, a skoro go w to wciągnęli, to ma się nie kłócić i w ramach wdzięczności w trzy tygodnie dorównać Anthony'emu w tunelu aerodynamicznym.

Niewykonalne?

Aiden nie należał do osób, które miałyby nie dać z siebie wszystkiego. Tym bardziej dla dobra tego, którego kocha, choć z wyznaniem musiał poczekać na lepszy moment i na pewno, kiedy będą sami i mając czas dla siebie. Dużo czasu. Bo oprócz wyznania swoich uczuć na głos, miał zamiar też mu je pokazać.

Długo i dogłębnie go o nich zapewnić.

Dreamliner w przedziale z klasą business posiadał trzydzieści miejsc w trzech rzędach po dwa fotele obok siebie. Anthony usiadł przy oknie z prawej strony samolotu. Lucas miał miejsce obok niego, ale specjalnie zajął fotel bezpośrednio za nim. Patrząc na swój bilet i na Lucasa – Aiden bez słów skinął głową na zgodę. Dwudziestolatek mrugnął mu okiem, patrząc, jak wrzuca swój plecak do luku bagażowego nad głową młodszego skatera. Rodzice siedzieli pośrodku, dwa rzędy za nimi, dlatego chłopcy wymienili się ze sobą porozumiewawczymi spojrzeniami i jednocześnie się uśmiechnęli.

Lucas zajął miejsce Aidena, więc dziesięciogodzinny lot para zakochanych mogła spędzić blisko siebie.

Anthony był szczęśliwy. Po wszystkich zawirowaniach dnia mógł nareszcie oprzeć zmęczoną głowę o miękki fotel, a kiedy spoglądał w lewo, widział Aidena. To było wspaniałe uczucie i dopiero teraz docierało do niego, że wspólnie będą mogli przygotować pokaz. Jeszcze nie mógł w to uwierzyć, dlatego pięć razy pytał Lucasa, czy to prawda, że wujek Scott i jego rodzice zgodzili się na taką podmiankę. Wszyscy, łącznie z Aidenem, wiedzieli, że będzie niezwykle trudno opanować do perfekcji każdy ruch ciała na wietrze uderzającym z prędkością prawie trzystu kilometrów na godzinę. Nie mogli zapomnieć, że Aiden miał kontuzję i nawet jeśli nie narzekał podczas nocnego latania, to dawanie z siebie wszystkiego przez trzy tygodnie z rzędu może być ponad jego siły. O stanie jego stopy nie wspomnieli. Jednak Anthony pamiętając każde słowo, które Aiden powiedział przy jego rodzicach, a później jemu w łóżku, jak mógł też nie uwierzyć, że im się uda? To przecież był Aiden! Jego chłopak. Jego niezwykły, niesamowity, nieziemski i najlepszy pod słońcem, a nawet pod srebrną tarczą księżyca na granatowym niebie chłopak. Skoro chciał mu pomóc i jego najlepszy przyjaciel zorganizował to wszystko z myślą o nim, to też postara się z całego serca ich nie zawieść. Oraz rodziców. I wujka Scotta. I...

Resztę świata.

*

Od nadmiaru emocji Anthony zasnął chwilę po tym jak wystartowali, a obudził się, kiedy jego nozdrza wypełnił zapach jedzenia. Nawet brzuch wydał charakterystyczny odgłos świadczący o głodzie.

– Co dla panów? – Usłyszał uprzejmy, kobiecy głos.

– Dla kolegi coś pożywnego i podwójną porcję deseru, a dla mnie sałatkę i miseczkę świeżych owoców – poprosił półszeptem Aiden.

– Zaraz przyniosę.

– Dziękuję.

– A dla pana?

– Czy jest jakieś danie z ryżem? – odezwał się z fotela za nimi Lucas.

– Oczywiście, mamy risotto.

– Świetnie.

– Sałatka do tego?

– Tak, poproszę.

– Długo spałem? – mruknął zaspany Anthony, przekręcając się na lewy bok i dostrzegając wpatrującego się w niego uśmiechniętego Aidena.

W samolocie panował półmrok i tylko w przejściu przy podłodze świeciły taśmy LEDy, żeby stewardessy się nie potknęły, a pasażerowie mieli komfort wypoczynku.

– Godzinkę – odparł, zapalając zamontowaną nad głową punktową lampkę. – Dałbym ci pospać dłużej, ale chyba jesteś głodny.

– Strasznie. – Ziewnął głośno i zamrugał powiekami, żeby przyzwyczaić oczy do światła. Leżał na miękkiej poduszce, okryty granatowym kocem z polaru. Ktoś nawet dla wygody rozłożył mu fotel. – Kiszki grają mi marsza jak przed jakąś ważną bitwą.

– Albo jak na głupiego Mrówę przystało, który zapomniał, że do życia potrzeba jedzenia – doleciał do niego przytyk od przyjaciela.

– Cześć, Wilku.

– Cześć, Mrówa. – Pochylił się nad jego głowę i popukał palcem w środek czoła. – Czy kiedyś będzie tam coś prócz latania i deskorolki?

– Już jest – wyszeptał, szczerząc się radośnie.

– Głupek. – Zmierzwił mu włosy i opadł na własne siedzenie.

– Dzięki za rozłożenie fotela i koc z poduszką.

– Podziękowania kieruj do Aidena. Ja też się kimnąłem. Niańczenie i pocieszanie pewnego bachora wyssało moją energię.

– Dziękuję, Aiden. – Posłał mu uśmiech.

– Nie ma za co. Nie chciałem, żebyś zmarzł – odpowiedział.

Aiden nie zdradził, że podsuwając mu poduszę pod głowę miał okazję, żeby zebrać mu z czoła splątane włosy, a narzucając koc, potrzymać pod materiałem jego dłoń. Rodzice Anta ze swojego miejsca nic nie mogli zobaczyć, a Lucas spał, ale nie chciał ryzykować obgadywania przez innych pasażerów lub stewardessy. Nie, kiedy państwo White mogli o tym usłyszeć.

Anthony przekręcił się na brzuch, podpierając łokciami na poduszce.

– Wilku, jak namówiłeś wujka do zmiany zdania?

– Prościzna. – Podniósł wzrok znad telefonu, na którym coś czytał. – Trzeba tylko czasami użyć tego, o czym ty zawsze zapominasz. – Stuknął się dwukrotnie w skroń. – Mózgu.

– A by cię mrówka w dupę ugryzła albo w ten twój złośliwy "mózg"!

Dwudziestolatek nie mógł powstrzymać złośliwego uśmiechu, odwdzięczając się krótkim:

– Pomyśl.

– Już myślałem! Przecież nie pytałbym cię, gdybym wiedział!

– Aiden, może ty mu pomożesz – zachęcił.

Dziewiętnastolatek zastanowił się, patrząc raz na jednego, raz na drugiego.

– To pokaz w parze, a więc... synchroniczny? – zapytał.

– W głównej mierze tak. – Lucas potwierdził, dobrze wcześniej odgadując, że akurat on szybko się domyśli.

– W układach kilkuosobowych bardzo ważna jest synchronizacja ruchów, ale nie tylko na to zwykły człowiek zwraca uwagę. Także na podobieństwo osób, które przedstawiają dany układ. Pływaczki synchroniczne mają takie same stroje kąpielowe, koki na głowie, nawet wodoodporne szminki na ustach, a zdarza się, że nawet podobną budowę ciała. – Tym razem utkwił spojrzenie w Anthonym. – My mamy podobny wzrost, jesteśmy zwinni, wygimnastykowani. Kilka razy zrobiłeś przy mnie salto i za każdym razem bez żadnego wysiłku.

– Na mnie nie patrzcie – powiedział od razu Lucas. – Bez rozgrzewki nie zrobię salta ani w przód, ani w tył. Mam na to za duże mięśnie, ale w zamian mogę dźwignąć i jednego, i drugiego, kiedy będę wyciągał wasze umęczone zwłoki z tunelu.

– To dlatego wpakowałeś w to Aidena! – wypalił nagle Anthony, ale szybko ściszył głos do głośniejszego szeptu, żeby nie obudzić innych. – Chciałeś spędzić resztę wakacji na nie przemęczaniu się i doginaniu, tak jak my będziemy to robić!

– Mrówa, czy nadal nie traktujesz tego jak przysługi?

– Jeśli bym cię nie znał, to może i tak bym pomyślał, ale ty masz głęboko w zadku jakieś światowe otwarcia czegokolwiek innego poza swoim deskorolkowym światem!

Śmiech Lucasa Anthony odebrał jako potwierdzenie własnych słów. Jeszcze przez kilka minut młodszy z kuzynów dogryzał starszemu, nazywając krętaczem, leserem, cwaniakiem, antyprzyjacielem i wieloma innymi obraźliwymi określeniami.

Zanim stewardessa przyniosła im posiłki, Aiden zdążył zapytać o jeszcze jedną sprawę.

– Czy są w ogóle realne szanse, że opanuję wszystkie powietrzne akrobacje tak dobrze, jak Anthony?

– O to się nie martw – odparł Lucas. – Mając nas dwóch za nauczycieli i swoje umiejętności akrobatyczne zdobywane przez lata, zajmie nam to maksymalnie dwa tygodnie. Poznasz wszystko od podstaw, żadnego latania na łatwiznę. Budując porządne fundamenty, nie nabawisz się kontuzji i poradzisz sobie z każdym saltem, śrubą, czy cokolwiek innego urodzi się w twoim umyśle.

– Będziesz nawet lepszy ode mnie!

– To całkiem możliwe, bo Aiden jest bardziej rozgarnięty od ciebie. – Przekręcił telefon między palcami i dokończył: – Kiedy dopracujecie swoją choreografię i synchronizację, dacie popis, jakiego ten świat jeszcze nie widział i szybko nikt wam nie dorówna.

– Więc naprawdę muszę się postarać. – Aiden obrócił twarz do Anthony'ego. – Mam już przyzwolenie twojego najlepszego przyjaciela, mamy, twojego wujka, brakuje mi jeszcze tylko jednej osoby. – Uśmiechnął się. – Zgadzasz się, żebyśmy wspólnie zawładnęli tym ogromnym tunelem aerodynamicznym?

– Tak! Cztery razy na tak!


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro