47. Wystarczy, że jesteś obok, a znów mam ochotę się uśmiechać!
– Anthony?
Aiden zapukał, a nie słysząc odpowiedzi, delikatnie nacisnął na klamkę. Drzwi od razu ustąpiły. Zamknął je i podszedł do łóżka, na którym pod kołdrą leżała zwinięta w pozycję embrionalną osoba. Usiadł na materacu i położył dłoń, gdzie podejrzewał, że znajduje się głowa. Niespodziewanie dotknął łydki, a dwa ramiona wydostały się z pościelowego kokonu po przeciwnej stronie i od boku owinęły wokół jego pasa. Ant przylgnął do niego, otaczając również nogami – do lewego uda – oraz całą klatką piersiową i głową do prawego uda, lecz w dalszym ciągu nie wyściubiając nosa spod kołdry. Usta Aidena uniosły się w subtelnym uśmiechu.
– Odkryj chociaż twarz, bo będzie ci gorąco – poprosił ze spokojem.
– Nigdy – usłyszał przytłumioną grubym materiałem odpowiedź, a po niej pociągnięcie nosem.
– Nie będę patrzył.
– Nie chcę.
– Masz czym oddychać?
– Mam.
– Cóż... w takim razie będziesz musiał się ze mną podzielić.
To powiedziawszy, bez ostrzeżenia wyswobodził się z objęć i błyskawicznie znalazł pod kołdrą twarzą w twarz z Anthonym. W pokoju było jasno, więc kołdra nie stanowiła żadnej ochrony dla zrozpaczonego skatera. Szybko przyciągnął brodę do klatki piersiowej i schował mokrą od płaczu twarz z zapuchniętymi oczami. Tak zwinięty jak konik morski przytknął czoło do obojczyków Aidena. Zadrżał, zacisnął palce na jego błękitnej koszuli i zaniósł się szlochem.
Aiden pierwszy raz widział go w takim stanie. Jego serce objął ból, którego nie umiał opisać, dlatego w takiej chwili mógł tylko przytulić chude, drżące ciało, głaszcząc uspokajająco plecy i pozwalając chłopakowi wypłakać nagromadzone emocje.
Żaden nic nie mówił, nie odsunął kołdry, nie zwracał uwagi na gorąco i pot spływający po karku, plecach oraz ze skroni. Jeden z nich cierpiał, więc drugi nie miał zamiaru się odsuwać, dopóki go nie uspokoi.
Trwało to kilka minut: cisza przerywana płaczem, szelestem warstw materiałów ocierających o siebie oraz prawie bezgłośnych łez spływających z policzków i upadających na prześcieradło. W końcu łkanie ucichło zastąpione pociąganiem zawalonego katarem nosa, a zmaltretowana, wygnieciona, mokra od łez i smarków koszulka została puszczona. Aiden wykorzystał okazję i położył się wygodniej na boku, podstawiając ramię pod skroń Anthony'ego i przyciągając głowę z płowymi włosami do własnej piersi. Odkrył ich do połowy pleców – tylko tyle, aby mogli swobodniej oddychać. Nie zamierzał zabierać tej dodatkowej, choć wywołującej gorąco, namiastki bezpieczeństwa – kołdry. Jeśli Anthony ukrył się pod nią, to oznaczało, że tam czuł się bardziej komfortowo. Objął go dodatkowo drugim ramieniem, całując raz w czubek głowy, raz bliżej czoła i opierając o niego policzek. Po chwili poczuł na swoich plecach ciepłe dłonie i jak stopniowo ciało w jego ramionach się rozluźnia.
– Co tu robisz? – zapytał Ant. Głos mu drżał, był zachrypnięty i niższy niż zazwyczaj.
– Leżę z moim chłopakiem w jego łóżku... w poprzek łóżka, będąc dokładnym.
– Pytam serio.
– Przytulamy się. Jest ciepło i miło, aż nie chce się stąd wychodzić, tym bardziej...
– Aiden – upomniał go, aż ten zamilkł. – Dlaczego tu jesteś?
Uścisnął skatera mocniej, zanim odpowiedział:
– Chcesz krótką wersję?
– Chcę całą, bo nic nie rozumiem.
– Jest tak, jak na pewno domyśliłeś się z naszej rozmowy. – Uniósł głowę i pocałował go w wilgotną skroń. – Lecę z tobą.
Kilka sekund Anthony był cicho, przyswajając sobie tę informację.
– To niemożliwe... Nadal nie rozumiem, bo... jak?
– To zasługa twojego najlepszego przyjaciela – oznajmił. – Musisz podziękować jemu.
Zamknął oczy, wciągając zapach szamponu Anthony'ego. Byli ze sobą kilka godzin wcześniej, lecz czuł, jakby nie widział go od tygodnia.
– Zdążyłem zjeść połowę makaronu i od twoich przyjaciół usłyszeć, że robisz na rampie najlepsze tricki w całej okolicy – ciągnął. – Lucas zadzwonił do mnie i w skrócie o wszystkim opowiedział. Że lecicie na otwarcie nowego flyspotu, wrócisz pod koniec wakacji i na pewno teraz wykłócasz się o to z rodzicami. Powiedział też, że jedzie po mnie i mam kwadrans, żebym przemyślał, czego chcę. Rozłączył się i z początku nie wiedziałem, o co dokładnie mu chodziło. Co miałem przemyśleć? Co miałem "chcieć"? W tej sytuacji pewne było czego "nie chcę". Mianowicie twojego wyjazdu i rozłąki. Wyobraziłem sobie, że nie zobaczę cię na skateparku, nikt nie będzie za mną wołał "Aiden, Aiden, Aiden!", witał szerokim uśmiechem, nie będzie osoby, która mnie rozśmieszy, wciągnie w rozmowę o deskorolce lub lataniu, nie dotknie mojego ramienia, przytuli znienacka, weźmie za rękę, pocałuje, kiedy będziemy sami. Nie będzie nikogo, na którego widok moje serce przyspiesza, a usta same się uśmiechną. Nigdy wcześniej nie czułem takiego szczęścia przy innej osobie. Nigdy nie pozwalałem sobie na myślenie o drugim człowieku "mój".
Anthony wstrzymał powietrze, powoli wymawiając:
– Twój chłopak.
– Tak. Mój chłopak. Mój zwariowany, ale najwspanialszy chłopak. Dlatego, kiedy nadjechał Lucas, nawet się nie zastanawiałem, jaki ma plan. Byłem gotowy na wszystko, żeby być przy tobie... Egoistyczne, prawda?
– To najbardziej romantyczne wyznanie, jakie usłyszałem – przyznał.
– Wyznanie... – Zaśmiał się z ustami przy jego włosach. – Może trochę tak zabrzmiało, ale bardzo nie chciałem się z tobą rozstawać. Bo bez mojej mrówczej królewny obok wakacje nie byłyby już takie same.
– Nabijasz się... – mruknął. – Jednak dziś wyjątkowo ci wybaczę. Tylko nadal nie kminię, jak udało się wam namówić mamę, żebyś też leciał. Z którym diabłem podpisaliście cyrograf, żeby się zgodziła? I co z panią-babcią?
– Do babci pojechaliśmy od razu ze skateparku. Lucas przestawił jej całą sytuację.
– Czyli co dokładnie? Mów wszystko, co wiesz! Nie trzymaj mnie w niepewności!
Dłoń z pleców Anthony'ego przesunęła się na jego policzek. Palce delikatnie pieściły gorącą skórę, a kiedy Anthony nareszcie się uśmiechnął, Aiden przytrzymał brodę i uniósł ją, czule całując usta. Spojrzał w mokre oczy, starł z ich kącików pozostałe łzy i pocałował oba policzki, nos, kończąc znów na ustach.
– Powiedział, że obaj już wcześniej myśleliście o tym, żeby wciągnąć mnie ponownie do świata sportu. Tunel aerodynamiczny dla osoby, która całe życie ćwiczyła i dokładnie wie, jak wykonać każdą akrobację, to szansa na wykorzystanie moich umiejętności. Właśnie teraz, kiedy nie mogę już trenować gimnastyki, ale nadal nie wyszedłem z formy.
– Tak... powiedział?
– Yhm. – Leniwie złapał ustami dolną wargę Anta i lekko ją pociągnął. – Przyznam, że moje myśli nigdy nie wybiegały tak daleko w przyszłość. Tę przyszłość. Pogodziłem się, że moja sprawność nigdy nie wróci całkowicie. Dlatego byłem zaskoczony jego słowami.
– A-a... pani-babcia? – Zacisnął uda i przełknął głośno.
– Zrobiła nam herbatę, pokroiła ciasto z rabarbarem...
– Boże, rabarbar! Tak dawno nie jadłem...
– ...I powiedziała, że jeśli Lucas obieca, że nie pogorszy to mojego stanu i oczywiście tego chcę, to cokolwiek by to nie było, zgadza się – dokończył z uśmiechem. – No i, jak przewidziała, na słowo "ciasto" rozpogodzisz się, dlatego specjalnie dla ciebie dała mi kawałek do plecaka.
– Uwielbiam was! – Przytulił Aidena. – I ciebie, i panią-babcię!
Uścisnęli się, Anthony przetarł twarz i sam się odsunął, opadając głową na podstawione ramię. Patrzyli na siebie, trzymając za dłonie i dalszą rozmowę poprowadzili właśnie w tej pozycji. Głównie mówił Aiden, niektórych szczegółów się domyślając, a Anthony na zmianę unosił wysoko brwi i się śmiał.
O wytypowaniu dwóch kuzynów do otwierającego flyspot pokazu Lucas dowiedział się rano. Jednak we wtorek, po powrocie od babci Wendy, tato już mu napomknął, że zbliża się otwarcie i właśnie jemu przypadło zadanie znalezienia najlepszych skydiverów do przygotowania pokazu inaugurującego. Przedwczesna informacja dała Lucasowi czas na rozważenie, jakie ma możliwości. Był pewny, że wybiorą Anthony'ego, a z nim zapewne i jego. Kiedy decyzja zapadnie i ojciec wyda polecenie wylotu, był pewny, że choćby połamał nogi, ten nie odpuści, pozwalając mu zostać w domu. Jeszcze gorzej, gdyby zasłonił się nadchodzącymi zawodami skateboardowymi. Równocześnie domyślił się, jak zareaguje jego przyjaciel, kiedy usłyszy nowinę. Ta świadomość jeszcze bardziej kazała mu powściągnąć emocje. Uważał, że jeśli nadal będzie spokojny i podejdzie do tego na chłodno, może uda mu się nieco zmienić plany rodzica i Stowarzyszenia Skydivingu oraz Nadzoru nad Flyspotami. Jako ważny udziałowiec jego tato miał wybrać reprezentantów, więc tej decyzji ani myślał podważać, aczkolwiek... przedstawić mu lepszego kandydata już tak. Sam się nie wymiga, ale ciągle mógł zrobić coś dla Anthony'ego.
W ostatnią sobotę u ojca wyprosił wynajęcie flyspotu na całą noc i choć odwdzięczył się mu za to opieką nad Maxem, teraz nadszedł odpowiedni moment, aby wytłumaczyć, w jakim celu to zrobił. Nie zdradził całej prawdy, że "Mrówa chciał przywrócić nowemu koledze uśmiech". W zamian użył słów "Mieliśmy na oku chłopaka, który od dziecka ćwiczył i na ostatnich mistrzostwach świata zdobył złoty medal w gimnastyce akrobatycznej". To zaciekawiło mężczyznę. Poprosił o podanie nazwiska tej osoby, a kiedy czytał o niej znalezione w internecie informacje, Lucas pokazał własnoręcznie nagrany filmik z kilku ostatnich minut lotu w tunelu aerodynamicznym, gdzie Aiden i Anthony powtarzali wszystkie wyuczone tej nocy powietrzne akrobacje.
Scott do swojego syna miał tylko dwa pytania. Pierwsze brzmiało, czy ta osoba była pierwszy raz w tunelu, a drugie, czy jest pewny, że w trzy tygodnie – czyli tyle, ile pozostało czasu do otwarcia flyspotu – opanuje do perfekcji całą choreografię i na pewno nie narazi go na zbłaźnienie przed zarządem i całym światem.
Lucas potwierdził. Ryzykował własnym karkiem i prawdopodobnie pozostaniem wiecznym "nieodpowiedzialnym bachorem" w oczach ojca, ale czego nie robi się dla osoby, dla której już nie raz podstawiał tenże kark?
Prawdą było, że nie miał pojęcia, czy się uda, ale nie opuszczało go przeczucie, że jeśli Aiden zgodzi się na ten szalony pomysł – bo nie można zaprzeczyć, iż to wariackie – mając obok "Mrówę", wszystko musiało się udać.
Jak zawsze.
– Lucas zadzwonił do twojej mamy, wysłał jej filmik z naszych lotów we flyspocie i powiedział, że niedługo przyjedziemy, żeby osobiście mnie poznała – kończył opowiadać Aiden.
– No tak. – Anthony potaknął, doskonale rozumiejąc, dlaczego jego przyjaciel poinformował ją o tym jako ostatnią i kiedy wszystko zostało już zaaprobowane i prawie ustalone. – Moja mama jest jak "last boss". Jeśli jej nie "przejdziesz", to nie dojdziesz do końca gry.
– Twoja mama...
Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Spojrzeli na siebie, w pół sekundy rozumiejąc, że ktokolwiek zobaczy ich w obecnej sytuacji, może wyciągnąć błędne wnioski... choć tak naprawdę bardzo właściwe.
Jednocześnie sięgnęli po krawędź kołdry i naciągnęli ją nad głowy.
Jeśli kołdra miałaby mieć właściwości czapki–niewidki lub peleryny Harry'ego Pottera i mogła sprawić, że będą niewidzialni, to musieliby być w baśniowym filmie. Niestety... musieli zmierzyć się z rzeczywistością.
Usłyszeli otwierane drzwi i radosny głos:
– Mrówa, skończyłeś się maz...ać? – Ostatnie słowo dokończył Lucas po krótkiej przerwie.
Do uszu leżących i ukrytych chłopców dotarł odgłos trzaśnięcia, a po nim zbliżające się kroki.
– Nie wierzę, że ja się kurwa martwię, a wy sobie tutaj w najlepsze gruchacie! – krzyczał, choć starał się nie podnosić głosu, żeby rodzice na dole go nie usłyszeli.
Zerwał z łóżka kołdrę i odrzucił na bok. Obaj nastolatkowie byli ubrani, choć umysł Lucasa przez chwilę podsuwał mu wizję roznegliżowanego przyjaciela pod jego najnowszym kolegą, także ubranym jedynie we wstyd albo pożądanie. To trochę go uspokoiło, a widząc, że twarz Anta jest wciśnięta w szyję Aidena, który opiekuńczo przytula go do siebie, nagle zmartwiło. Aiden patrzył na niego, ale nic z tych niebieskich oczu jak zwykle nie mógł wyczytać.
Uklęknął na kolanie przy łóżku. Przyłożył dłoń do czoła Anthony'ego i odgiął tak, żeby wyrwać go z komfortowego miejsca i ustawić na wprost swojej twarzy. Osiemnastolatek zaciskał mocno powieki, lecz czując na skórze dużą, ciepłą, znajomą dłoń, poddał się, spoglądając na przyjaciela. W czarnych tęczówkach Lucasa ukrywała się głębia ich relacji. W intensywnym spojrzeniu można było dostrzec tak rzadko pokazywane innym zmartwienie. I właśnie przez to Anthony po raz kolejny nie wytrzymał.
– Wilkuuu... – załkał boleśnie.
Oczy ponownie mu się zaszkliły. Zamrugał, pozwalając spłynąć kilku łzom po policzkach. Widząc to, Aiden puścił jego szyję, aby Lucas mógł złapać za chude ramiona, unieść chłopaka i jak z małym dzieckiem usiąść na podłodze. Posadził go sobie na kolanach, przytulając i trzymając dłoń na plecach i tyle głowy, a Anthony objął go obiema rękami jego plecy i wtulił się pomiędzy bark a szyję.
– Boże, Mrówa, dlaczego nadal ryczysz? Przecież nikt nie umarł.
– Nie ostrzegłeś mnie... nic nie wiedziałem... nie uprzedziłeś... dlaczego o niczym mi nie powiedziałeś?! – pytał, głośno zawodząc przez potok łez.
Aiden usiadł na brzegu materaca i odpiął trzy górne guziki koszuli, poruszając materiałem i wpuszczając pod niego chłodne powietrze. Wzrok Lucasa skierował się na jego dłoń, a potem na twarz. Ruchem głowy wskazał na szafę, a poruszając bezgłośnie ustami, nakazał:
"Weź ciuchy i ręcznik. Doprowadź się do porządku".
Aiden wstał niechętnie, choć wiedział, że czeka ich długi lot, więc prysznic był wskazany. Wyciągnął z szafy ręcznik, ale wahał się z ubraniami. Ostatecznie wybrał granatowe bokserki i ciemnoszary T–shirt z nadrukiem deskorolki. Przed wyjściem z pokoju jeszcze raz spojrzał na dwóch obejmujących się chłopaków.
Przyjaciół... i kuzynów.
Mimo chęci, aby zostać dłużej i pocieszać Anthony'ego – tak jak teraz przytulaniem robił to Lucas – wiedział, że oni także potrzebują chwili tylko dla siebie. Porozmawiać, poruszyć pewne kwestie, wyjaśnić niedopowiedzenia i najzwyczajniej w świecie pobyć ze sobą, bo przecież od kiedy ich własna relacja się zacieśniła, Anthony mniej czasu miał dla innych.
Dla innych ważnych w jego życiu osób, a przecież najważniejszą był jego najlepszy przyjaciel.
Aiden czuł namiastkę zazdrości, ale w końcu oni dwaj wiedzieli o sobie wszystko, więc znali też sposoby, żeby wesprzeć się lub przywrócić drugiej osobie spokój. Sądził, że kilkoma trafnymi zdaniami Lucas udzieli odpowiedzi na wszystkie nurtujące Anthony'ego pytania, co na pewno pomoże młodszemu skaterowi znów swobodnie się uśmiechać.
Nikt inny, tylko właśnie Lucas doprowadził do ich dzisiejszego spotkania, namówił do swojego planu ojca i rodziców Anthony'ego, a wcześniej zorganizował nocne latanie.
Wszystko dla Anthony'ego.
Nie spieszył się pod prysznicem, dając tym dwóm potrzebny czas na rozmowę.
Kiedy wyszedł z łazienki, ledwo otworzył drzwi od pokoju, a z naręczem ubrań przywitał go Anthony. Oczy nadal miał podpuchnięte, policzki zaróżowione, ale nie był już smutny.
Nawet zażartował ze swoją naturalną radością:
– Zaraz wracam, nigdzie beze mnie nie odlatuuuj!
W pokoju Lucas ścielił łóżko.
– Jeśli Mrówie na czymś bardzo zależy, czasami niepotrzebnie panikuje – odezwał się, poprawiając poduszki. – Ale od kilku lat rzadko płakał.
Aiden przewiesił wilgotny ręcznik na oparcie fotela stojącego przy biurku.
– Ta sprawa była dla niego naprawdę ważna – dodał. – Dlatego tak się nią przejął i zareagował zbyt emocjonalnie. Ja nie zawsze mogę być obok, dlatego dzięki, że ty przy nim jesteś. – Uniósł głowę, patrząc na niego. – Wcześniej mogłem być dla ciebie trochę szorstki, ale cieszę się, że nie zniechęciło cię to do polubienia mojego pozytywnie nakręconego młodszego kuzyna.
Zawiesił wzrok na białych chmurach za oknem i zmarszczył brwi, jakby o czymś sobie przypomniał i intensywnie o tym myślał. Potem nieoczekiwanie wypalił:
– Mimo moich najszczerszych życzeń, żebyście przestali bawić się w dziecięce podchody, a przeszli do dorosłych czynów, chyba "tego" nie zrobiliście? Hm? Nie widziałem żadnej malinki na jego szyi, czyli chyba nic z tego nie wyszło...
Podszedł do Aidena i zlustrował także u niego odsłonięte obszary ciała.
– Skoro już jesteście więcej niż tylko kolegami i wczoraj całą chatę mieliście dla siebie, to nie wmówisz mi, że nie miałeś na niego ochoty. Że, kiedy go przytulałeś, dotykałeś lub całowałeś, to bez choćby najmniejszego problemu potrafiłeś oprzeć się jego jękom i nie chciałeś zatopić zębów w ciele, żeby go sobie oznaczyć. – Wyszczerzył się w zadziornym uśmieszku. – Gdyby Mrówa był dziewczyną, byłby mój. Bez względu na to, czy należałby do mojej rodziny, czy nie.
Aiden pominął początek dialogu, uważając go za próbę wyprowadzenia go z równowagi albo sprawdzenia wywołanej reakcji. W zamian skupił się na ostatnich słowach.
– Kazirodztwo byłoby okej, ale bycie z osobą tej samej płci już nie?
– Wybacz. – Wzruszył ramionami. – Jestem całkowicie hetero. Ptaszki mnie nie kręcą. Choć... może, kiedy teraz o tym wspomniałeś, to dla mojego uroczego kuzyna mógłbym zrobić wyjątek? – Rozejrzał się dookoła i nagle zmienił temat. – A właśnie, nie użyliście mojego zestawu, który wczoraj mu dałem? Jacy grzeczni.
Zajrzał do kilku szuflad z ubraniami, a potem przykucnął przy szafce nocnej.
– Anthony byłby szczęśliwy, gdybyś miał to być ty – niespodziewanie powiedział Aiden.
Dłoń Lucasa zastygła na uchwycie od dolnej szuflady, wysuwając zaledwie centymetr, lecz oczy dwudziestolatka powędrowały do rozmówcy, słuchając dalszej części wypowiedzi.
– Na co dzień jest pełen energii – kontynuował Aiden – błyskotliwy i zabawny, ale kiedy przychodzi do romantycznych chwil, to okazuje się odważny i tak uroczy, że nie można mu się oprzeć. Skradłby twoje serce, zanim byś się zorientował, że w twojej piersi bije ono już dla niego.
Lucas zostawił szufladę w spokoju i ponownie podszedł do Aidena, mówiąc:
– Szkoda, że już się o tym nie przekonam, skoro znalazł sobie ciebie.
– Cieszę się, że nie zobaczysz go w swoim najbardziej uroczym wydaniu, bo wtedy byłbym bardzo zazdrosny.
– Och. Więc dotąd byłeś tylko "trochę" zazdrosny? Kto by pomyślał... – Chciał go pstryknąć w czoło, lecz Aiden zdążył zrobić krok w tył, unikając nawet dotknięcia. – Głupi. Szczęście mojego małego kuzyna jest najważniejsze.
Zbliżył się do drzwi, lecz zanim wyszedł, powiedział:
– Zejdźcie za chwilę. Już bez ckliwego romansowania. Nie możemy spóźnić się na samolot.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro