II.XII
Szatyn stał w towarzystwie swoje partnera uśmiechając się szeroko i wymieniając z nim spojrzenia. Ta walka trwała już dobre osiem minut, a i tak nikt się nie poddawał. Ryży niemo wyraźnie chciał przekazać mu, że nie jest to dobry pomysł i nie zamierza w tym uczestniczyć nawet jeśli ten powoła się na ich dawną obietnicę po pijaku o której wolałby nie pamiętać. Wyższy za to jasno przekazywał spojrzeniem, że go to nie obchodzi i jeśli zajdzie taka potrzeba będzie ciągnął go za sobą siłą nie zważając nawet na jakiekolwiek i czyjekolwiek prostesty. Konflikt który się bowiem teraz odgrywał dotyczył dość delikatnej sprawy jaką było zabranie Kassandry na miasto wypuszczając ją z budynku Agencji. Oczywiście nie puściliby jej samopas tylko byli cały czas z nią pilnując jej jednak nie zmieniało to postaci rzecz, że zwyczajnie było to niebezpieczne. Wystarczyło tylko kilka sekund rozkojarzenia detektywa w których nie będzie gotowy anulować jej zdolności i całe miasto będzie mogło pójść z dymem czego nie chcieli.
Kiedy Dazai do niego zadzwonił spodziewał się tak szczerze wszystkiego, a najbardziej czegoś na temat Q i tego, że go nie upilnowali. Ku jego zaskoczeniu jednak mężczyzna polecił mu pojawienie się koło jednej rzeki przy moście z którego kiedyś skończył chcąc zakończyć swoje życie. Na początku nie chciał się zgodzić. Miał o wiele więcej ważniejszych rzeczy do roboty niż uganianie się za samobójczym maniakiem, zwłaszcza teraz gdy Akutagawa poinformował ich o nowym tropie który odkrył wraz z tygrysołakiem oraz Kyouką. Dotyczył on pewnego podejrzanego osobnika, który ich zaatakował na terenie dawnego sierocińca gdy szukali pewnego pendrive'a zgodnie ze wskazówką jednego z detektywów. Kiedy przeglądali materiały na nim zawarte bardzo szybko zorientowali się, że są to urywki z kamer gdzie widać było twarz wcześniej wspomnianego napastnika. Swoją drogą egzekutor podejrzewał, że ten cały Ranpo za którym i tak już specjalnie nie przepadał wiedział o wiele więcej niż zamierzał im powiedzieć, a ta sytuacja była na to jednoznacznym dowodem.
Wracając jednak, miał zbyt wiele na głowie żeby teraz wziąć sobie nagle wolne. Detektyw jednak cały czas do niego dzwonił i wypisywał. Niebieskooki nie wiedział jakim cudem nie zablokował jeszcze jego numeru. Jakim cudem nie zablokował go przez tyle lat, a czasem po pijaku nawet do niego dzwonił chociaż brązowooki i tak nigdy nie odbierał. W końcu jednak się poddał co nie było tak naprawdę jego decyzją, a Ozaki z którą akurat pracował i która miała tego dość. Nakahara bił się w głowę idąc podenerwowany na miejsce spotkania za to, że nie powiedział jej kto się tak do niego dobija. Wtedy już na pewno by go nie wypychała niemalże siłą z wieżowca z myślą, że nie może być aż tak źle. Później i tak czekał na samobójcę dobre kilkanaście minut, a gdy wreszcie zobaczył go na horyzoncie to ten krzyknął, że tak naprawdę wcale nie liczył na to, że przyjdzie i jest tym trochę zaskoczony. Tylko dzięki temu, że starszy się opanował to były mafiozo nie miał jeszcze skręconego karku.
Rudy westchnął w końcu głośno opuszczając głowę i przecierając twarz dłońmi czym jednoznacznie poddał się dając wygrać wyższemu. Widział jak ten skacze gdzieś na granicy jego wzroku wykrzykując jakiejś głupoty jednak teraz skupiał się bardziej na czymś innym niż to, a mianowicie, że będą mieli naprawdę spore kłopoty. Wszyscy zostali już poinformowani, że kobieta nie była po prostu stabilna psychicznie i nie wolno było zabierać jej na razie w żadne miejsca gdzie mogłaby w najprawdopodobniej niechcący wyrządzić komuś krzywdę. Z tego co mu było wiadomo to Zbrojeniówka zapewniała jej mieszkanie, jedzenie i wszelkiego tego typu rzeczy jak i również pilnowała jej. Od pamiętnego przesłuchania tak naprawdę brzydko mówiąc już do niczego się nie przydała i Chuuya miał wrażenie, że zwyczajnie nikt nie wie co z nią zrobić i dlatego jeszcze u nich siedziała. Nie zamierzał jednak tego w żaden sposób kwestionować, to nie była jego sprawa.
— Czyli co? Idziesz z nami co nie? — Uśmiechnął się wyższy szeroko. — No bo wiesz, jeśli coś zaczęłoby się walić dobrze byłoby mieć grawitację po swojej stronie... — przeciągał sylaby tylko jeszcze bardziej irytując drugiego.
— No dobra! Tylko weź się zamknij! — Prychnął nie będąc w stanie już wytrzymać.
Wyszczerz na twarzy szatyna tylko się powiększył, a ryży pokręcił głową załamany. Sytuacja ta przypominała mu trochę to jak byli jeszcze nastolatkami którzy spontanicznie zrobili sobie dzień wolnego. Na szczęście nie ponieśli z tego żadnych konsekwencji, Mori nawet jakby się dowiedział to i tak pewnie nic by nie zrobił bo w końcu byli dziećmi jak każde inne. A przynajmniej tak im raz powiedział. Ruszyli dość żwawym krokiem w miejsce wskazane przez młodszego mężczyznę który aktualnie wyciągnął swoją książkę o samobójstwie i przeglądał pismo znajdujące się w niej. Niebieskooki nawet nie próbował zabiegać o uwagę ciesząc się z tej chwili ciszy choć dziwne uczucie i tak coraz bardziej osiadało mu na żołądku. Nie zajęło im wiele dojście do budynku Agencji, a później bezszelestne wkradnięcie się bez chociażby sekundowego pojawienia się w zasięgu kamer. Co prawda zabieg ten nie był konieczny i mogli się bez niego obejść, ale to było po prostu wygodniejsze. Nie było też wyjątkowo w biurze Kunikidy co tylko ułatwiało sprawę. Z tego co szatyn wiedział ten zajmował się chłopcem z Mafii przez sojusz. Lalka też spoczywała bezpiecznie w pokoju u byłego mafiozo schowana pod deskami podłogi o czym nie widział nikt oprócz niego, osoby, która ją schowała.
Z samej grzeczności egzekutor uniósł rękę po czym dłonią zaciśniętą w pięść uderzył kilkakrotnie w drzwi chcąc w ten sposób poinformować o tym, że są tutaj i zamierzają wejść. Nie spotkało się to z żadną reakcją więc weszli do środka gdzie zastali kobietę opierającą się o ścianę i oglądającą telewizję. Gdzieś za nią również znajdowała się stłuczona szklanka jednak ona wyraźnie się tym nie przejmowała obserwując fikcyjną historię. Brązowooki jak gdyby nigdy nic zajął miejsce koło niej przez chwilę również to robiąc po czym zaczął ostrożnie oglądać ręce starszej. Nie obawiał się, że ta zrobiła sobie specjalną krzywdę lub coś w tym stylu. Miał jej akta, a w szczegółowych raportach było napisane, że nigdy nie przejawiała zachowań choć trochę typowych dla osób stosujących wobec siebie autoagresję. W tym czasie jego partner posprzątał odłamki i poszedł je wyrzucić. Kiedy natomiast wrócił oparł się o ścianę obserwując ich uważnie. Wszystkie trybiki pracowały w głowie wyższego zastanawiając się jak to rozegrać by skończyło się tak jak chciał.
— Chcesz iść z nami na miasto? Możemy kupić onigiri~ — niemalże zaśpiewał zwracając na siebie jej uwagę. — Albo jeśli chcesz możemy wstąpić do sklepu i kupić ci jakieś lepsze ciuchy. Wybacz, te, które dostałaś ani trochę nie są w twoim stylu.
Wpatrywała się w niego przez moment. Po chwili skuszona propozycją przytaknęła, a Osamu pomógł jej wstać i zaprowadził ją do łazienki żeby pomóc jej się ogarnąć, ruszył też za nimi Chuuya. Nie doszło jednak ku żadnym nieprzyzwoitościom, bardziej wtedy byli skupieni na próbie rozczesania jej włosów. Zanim ktokolwiek się obejrzał oni już spacerowali chodnikiem wymijając tłumy ludzi. Im dalej jednak szli tym mniej ich było co wskazywało tylko na to, że zaczęli zapuszczać się w niego mniej uczęszczaną, ale w żadnym wypadku nie szemraną, okolicę. Starszy z mężczyzn westchnął z irytacją zastanawiając się jak to ma niby wyglądać. Szybko jednak jak się okazało, jego obawy co do tego wszystkiego nie były potrzebne.
Najpierw zgodnie z obietnicą najmłodszego kupiono ulubioną przekąskę kobiety. Co prawda było to bento z automatu, a tej jednej konkretnej rzeczy, którą chciała nie była w nim za liczna jednak zjadła praktycznie wszystko ze smakiem i to się liczyło. Następnie poszli do sklepu odzieżowego pozwalając jej buszować w ciuchach do woli co chyba było dość sporym błędem sądząc po tym jak bardzo się w to wciągnęła. Z czasem zaczęła też coraz więcej mówić opowiadając o jakiś kompletnych głupotach czy mówiąc coś tak absurdalnego czego po prostu nie dało się nie usłyszeć i najpewniej zapomnieć w najbliższym czasie. Nie powiedziała jednak nic o swoim dawnym życiu, a przynajmniej nic co mogło przywieść na myśl choć cień tego, że nie była zwykłą, nieco rozgadaną dziewczyną z dobrej rodziny. Podczas pobytu w jednym sklepie zdążyła wybrać aż cztery sukienki, które po prostu musiała mieć. Sama również przyznała się do tego, że większość zakupów po prostu odłożyła na swoje miejsce nie chcąc ich naciągać. Już na tym etapie Chuuya był za wszystko jak zwykle zmuszony płacić. Szatyn kupił w końcu jedzenie i jego budżet ograniczał się teraz do zera. Czasami ryży zastanawiał się czy Mori faktycznie zablokował stare konto mężczyzny oraz odciął go od wszelkich zasobów pieniężnych. Nie ma niczego za darmo więc w takim razie jak żył dopóki nie dołączył do Zbrojeniówki?
Skupił swoje spojrzenie na wyższych sylwetkach znajdujących się przed nim. Zapatrzył się w plecy młodszego przez co wpadł na niego gdy ten zatrzymał się gwałtownie dezorientując również i samą Kassandre, która musiała być w trakcie mówienia czegoś.
— A więc no. Za chwilę wracam, nie oddalajcie się zbytnio! — I po tym jak to krzyknął zniknął nagle zza rogiem jednego budynku.
Niebieskooki od razu poleciał za nim chcąc go złapać. Może i kobieta była zamieszana w sprawę w jakiej on uczestniczył jednak to nie znaczyło, że była (no po prostu mówiąc bezpośrednio) jego problemem. Miał do załatwienia dużo ważniejsze sprawy i nie zamierzał się teraz bawić w nianie całkowicie pomijając fakt, że ta była od niego starsza. Jednocześnie rozumiał również, że nie mógł jej tak po prostu zostawić. Czuł również w stosunku do niej litość, nie był sobie w stanie nawet wyobrazić co przechodziła i jak się czuła. Nie znaczyło to jednak, że będzie z nią teraz skakał i bawił się jak gdyby nigdy nic. Był mafiozą do cholery, byłym jebanym przywódcą Owiec, manipulatorem grawitacji i użytkownikiem najpotężniejszej zdolności. Był w stanie codziennie mordować z zimną krwią, nawet i młodszych od niego jeśli była i taka potrzeba choć wolał tego unikać. Kiedy natomiast już myślał, że za chwilę zaciągnie detektywa tam gdzie przed chwilą porzucił kobietę zorientował się, że nigdzie go nie było, a przynajmniej nie było widać. Zmarszczył brwi rozglądając się kiedy usłyszał nagle ciche chrząknięcie. Obrócił się na pięcie po czym błękit jego oczu spotkał się z żółcią wyrażającą niezrozumienie. Wziął głębszy wdech po czym wydech i zmusił się do uśmiechu próbując nim uspokoić kobietę.
— Wszystko będzie w porządku, ten samobójczy maniak za chwilę powróci — zapewnił klnąc na drugiego w duchu. — Na razie jednak zajmijmy się tym czego ty chcesz. Masz jakiś pomysł gdzie moglibyśmy jeszcze pójść?
— Hai — przytaknęła. — Może wybierzemy się do Tsurumi? Chciałabym tam choć trochę pobyć...
Przytaknął po czym gestem ręki zachęcił ją do tego by poszła za nim. Coraz bardziej rozumiał jaki zamysł miało to wszystko. Dazai chciał żeby ona zaczęła się otwierać przed kimś o nieco trudniejszym charakterze niż tygrysołak, jego obecny uczeń. I faktycznie na początku milczała nie mówiąc praktycznie nic oraz słuchała tego jak ciągle prychał niezadowolony z czegoś tym razem innego niż swoje życie. Na dodatek mogła kojarzyć go z gorszym okresem w swoim życiu co tylko utrudniało sprawę. Z czasem jednak coraz bardziej się otwierała czując się komfortowo, a teraz nawet bez zająknięcia podążyła za nim mimo iż już na pierwszy rzut oka nie ufała ani trochę obcym. Poklepał się po kieszeni wyczuwając, że z jego portfela nie ubyło wcale tak dużo gotówki, po za tym miał jeszcze kartę. Przymknął oczy całkowicie się wyciszając. Zapowiadał się długi dzień jednak powoli nabierało go przeświadczenie, że będzie warto.
W tym samym czasie szatyn opierał się jak gdyby nigdy nic o ścianę z cegieł w swojej bezpiecznej kryjówce. Uśmiech walczył by wypłynąć na jego usta, jednak jego myśli były daleko od sytuacji, którą obserwował z boku. Właściwie to od samego początku planował zostawić ich samych. Biorąc pod uwagę większość aspektów znanych rudzielcowi ten stworzył swój własny obraz sytuacji. I po części miał w nim zapewne rację, ale nie tak jak myślał. Wyciągnął ponownie tego dnia swoją książkę uśmiechając się pod nosem i czekając. Nie wiele zajęło aż do jego uszu dotarł dźwięk kroków. Uniósł głowę, a jego aparycja niemalże niezauważalnie się zmieniła. Bowiem przed jego oczami stał mężczyzna o krótkich, ale i potarganych czerwonych włosach oraz praktycznir niezauważalnych tęczówkach. Wpatrywali się chwilę w siebie po czym szatyn buchnął niekontrolowanym śmiechem. Drugiemu jednak już tak do śmiechu nie było.
— Dawno się nie widzieliśmy. Prawda, Tanaka Daisuke?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro