rozdział trzynasty - ziółka
Feliks poszedł po smętne resztki, jakie zostały z wyżerki. Lata biedy zrobiły swoje. Wszystkie talerze były prawie spustoszone.
Gilbert nie za bardzo interesował się ciastkami, mimo że zjadał je jak jakieś zostało. U niego nie było problemów z żywnością. W sklepach nie istniał tylko przysłowiowy ocet, ale za to cierpiało się przez coś innego.
NRD westchnął. Jest super, lecz od jutra znowu będzie to samo – besztanie za zupełne głupoty – zły wyraz twarzy, niespuszczenie z pokorą głowy, czy inne drobiazgi. Nie patrząc, gdzie idzie zderzył się z Węgrami. Obydwoje upadli na ziemię.
- Au! – jęknął Gilbert i popatrzył się na kogo wpadł. – Ojej, przepraszam Liz! – pomógł jej się pozbierać.
- W..w porządku. – mruknęła. Nagle pociągnęła jego ucho do swoich ust. – Słuchaj! Robimy to co planowaliśmy? Bo ja już zagotowałam te ziółka! – szepnęła do niego.
- Ach! No tak! Ale Iwan jest wkurzony, więc na razie może wystarczy twój napój? Bo nie chcę, żeby nam się dostało, jak tak ciężko pracowaliśmy na tę imprezę. – przyznał Gilbert.
Feliks znowu zaczął się popisywać rzucaniem jedzenia w powietrze i połykaniem. NRD spojrzał w jego stronę. – Ten się zaraz udławi. – westchnął.
- O nie! Polska! – wrzasnęła Liz. – Bo nikt cię nie uratuje!
- No ja z pewnością nie! – mruknął cicho Gilbert. – Już to raz robiłem! Nie nauczy się pieróg.
Węgry jednak to usłyszała i westchnęła. – Przestań! A teraz chodźmy ! Ja nie wiem ile mają się te ziółka gotować, bo Rosja już nie ma zwykłego zdenerwowania.
- Nie. On ma panikę. – zgodził się Gilbert i cichcem z Liz wybiegli z pokoju.
- Ciiii! – szepnęła do niego Węgry, kładąc palec na ustach. Stąpali na paluszkach przez korytarz. W końcu, po kilku nerwowych minutach, dotarli do kuchni.
NRD podszedł do garnka i zaczął babrać się z ziołami, a Liz patrzyła czy nikt nie idzie. Bo jak się Iwan dowie, że wyszli, to będą mieli duży problem.
Mężczyzna przełknął ślinę i obserwował bulgoczącą wodę. Już do kilku minut będzie gotowe. Gorzej jak przekonać Rosję, żeby to wypił. Bo on chyba się czegoś boi. Czegoś związanego z nimi. Tylko trzeba się dowiedzieć czego. Może Feliksowi się to uda?
Gilbert wyłączył gaz i wziął przez za dużą rękawicę garnek i przełożył na blat.
Liz widząc to, przerwała obserwację i wyciągnęła szklankę. NRD nalał trochę napoju do naczynia. Już mieli z tym iść, gdy nagle usłyszeli za sobą groźny głos.
- A wy co tu robicie?
Iwan!
Przepraszam za króciutki rozdział! Następny powinien być dłuższy! Już niedługo powinnam kończyć przygodę z tym ff. Macie jakieś pomysły na inne? Planuję pisać książkę o zimnej wojnie. Czytałby ktoś cos takiego?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro