rozdział trzeci- pierwsze przeszkody
Gilbert poczuł jakby dostał właśnie prosto w łeb. Feliks, taki niby wielki organizator, a zapomniał o czymś tak obligatoryjnym jak prezent! I teraz mają problem i to taki dość zajmujący, bo co można sprezentować Ruskowi? Nastała głucha cisza. Bułgaria zaczął nerwowo przystępować z nogi na nogę.
- Ale będzie raban wieczorem. - syknął Gilbert.
-A może zdążymy teraz coś wymyślić? Kto go zna najlepiej z nas tutaj? - spytał Feliks próbując ratować sytuację i swoją reputację też, przy okazji.
- Eeermm...chyba ty, Polen, co nie? - odpowiedział NRD dźgając kolegę w pierś palcem wskazującym. - W końcu jesteś jego sąsiadem!
- No tak, ale to ty miałeś z nim sojusz w XVIII wieku! - zauważył Polska. -I nie mów tak do mnie! Nie lubię niemieckiego!
- A ja twojej gęby, a cóż poradzić, widzę ją na co dzień! - wrzasnął Gilbert zaciskając dłonie w pięści. - Phi! Niemiecki się jaśnie panu nie podoba?
- No nie podoba! Jest strasznie brzydki! - krzyknął Feliks. - To paskudny język!
- Ach tak? A twój to jakiś przepiękny, grzybie? Tylko jakieś szczszcz... ty głupi wężu ty! Twoja mowa tak właśnie brzmi!
Polska nagle rzucił się na niego i zaczęli się okładać. Bułgaria pisnął. Nie wiedział co robić. Zaraz te odgłosy zaalarmują Rosję! Jak ich zatrzymać? Ratunku! Nie wiem jak!
Vlad, który niedaleko odkurzał i właśnie wyłączył maszynę, by wyciągnąć pełny worek, aż podskoczył słysząc odgłosy kłótni i bitki. - Co się tam dzieje? - krzyknął do nich. - Zaraz Iwan przyjdzie! Przestańcie!
- Cały czas próbuję ich jakoś odciągnąć od siebie, ale nie daję rady! - wychlipał Bułgaria żaląc się Rumunii i bezradnie rozkładając ręce. - No i powiedz mi, co ja mam robić?
- Aaa! Ty łap jednego, ja odciągnę drugiego, ok? - wpadł na pomysł Vlad.
- A co tu się dzieje towarzysze? - usłyszeli głos, który tak bali się usłyszeć w tej sytuacji.
- Ahaha...oj. - odparł Rumunia odwracając się i patrząc na Rosję. Zmęczonego Rosję, z worami pod oczami i z papierami w rękach. Wyglądał okropnie. Tak okropnie, że nawet on o tym wiedział i gdyby mógł to, by zostawił to wszystko, legł w łóżku i przespał z 12 godzin bez przerwy. Ostatnie na co miał ochotę, to użerać się z głupimi państwami satelickimi, które nie wiedzą, że nie należy się bić, tylko przyjaźnić ze sobą. Zaczął się trząść. Miał już tego wszystkiego dość. Naprawdę wszystkiego. Po dziurki w nosie. Nie dość, że jego nowemu szefowi stale się coś nie podobało, nigdy go nie pochwalił, zawsze powinien więcej pracować, więcej produkować itp., żeby prześcignąć Zachód. Był już zmęczony tymi komentarzami. A tu jeszcze ci się tłuką. Grrr!
- Dosyć! - wrzasnął. Kopnął obydwóch. - Ile razy mam wam powtarzać, że macie ze sobą pokojowo koegzystować? Żadnych bójek! Minęło tyle lat, a wy nadal się nie nauczyliście? Zaraz będzie kara! I to taka, że wam w pięty pójdzie. Ekhu! Ekhu! - zakaszlał. Popatrzył na swoją dłoń. - Szlag! - syknął. - Ale to zaraz! Najpierw muszę odnieść papiery. Bułgaria i Rumunia, przypilnujcie ich, a ja zrobię to co powiedziałem. - oznajmił szybko i pobiegł z dokumentami do gabinetu.
Wystraszeni Feliks i Gilbert nawet nie zaczęli przysłowiowo lizać ran i narzekać jaki to Rusek jest głupi.
- Znowu kaszle. - zauważył Polska.
- I jego reakcja... coś niedobrego się z nim dzieje. - dodał Gilbert.
- No, dla nas to lepiej, jak będzie słaby, co nie? - oznajmił Feliks wzruszając ramionami. - Mnie obchodzi moja kondycja. Nie jego. On nas tu trzyma bez naszej woli i uprawia zamordyzm. Od lat czekam na chwilę słabości ZSRR żeby móc stąd zwiać. I nie mów że ty też tak nie robisz. - zwrócił się do NRD.
- Oczywiście, że czekam tak samo! - obruszył się Gilbert. - Ja nie chcę żeby Iwan był potężny, no ale jeśli z nim jest tak źle jak mi się wydaje - a znam się na chorobach - to on kaszle krwią. A to poważne. Jest państwem, więc tak łatwo nie umrze, ale widziałem ludzi, którzy również pluli krwią i padali jak muchy. - objaśnił niebezpieczeństwo NRD.
- Skoro tak na to patrzysz... w końcu, mimo że nie lubię Rosji, to nie chcę, żeby Iwan umarł. - odpowiedział Feliks wstając. - Auć, mój kręgosłup! - zgiął się momentalnie w pół. - Rusek ma świetnego cela, jak zwykle.
- Mnie trafił w żebra. - syknął Gilbert rozmasowując obolałe miejsce. - To co robimy z Iwanem? Russki nie powie nam w jakiej jest kondycji.
- Może to jakieś przejściowe. W końcu miał to już wcześniej i zawsze mu przechodziło.
- Feliks, rozumiem twój punkt widzenia, bo nie jesteś lekarzem. Ale ja się jednak bardziej znam i obawiam się, że to się będzie nasilać. No teraz pewnie przejdzie, ale potem wróci ze zdwojoną siłą. Jego szef chyba nie zna powagi sytuacji. On zabija swoje państwo! Powoli! To jest najgorszy sposób na mordowanie swojego kraju. Wiem coś o tym. - powiedział smutno. - Razem z bratem mieliśmy ten sam problem. No fakt, ostatnio Chruszczow przegina z Rosją, ale nasz pewnie zachowywałby się podobnie. To smutne. Można się buntować, ale co to da? Jak jest ustrój totalitarny to jedna osoba ma władzę nad całym krajem.
Feliks kiwnął głową. Nigdy nie miał czegoś takiego, tylko autorytaryzm przed wojną, ale totalitaryzmu nie, więc trudno mu było to sobie wyobrazić, ale rozumiał to wszystko, co Gilbert mówił. - No to co teraz robimy?
- Chyba czekamy, a co innego mamy robić? Ja tam nie chciałbym żeby Russek ganiał nas po cały, domu. Jakby zemdlał to oczywiście jego szef darłby się na nas, że to nasza wina. A z kolei nasi szefowie, mieliby okazję by dać karę. A ja ledwo co podleczyłem się po ostatniej. - mruknął NRD krzywiąc się. - Ty chyba też, o ile się nie mylę. - zwrócił się do Polski.
- Noo...też. Ale mnie bardziej przeszkadza ten permanentny brak towarów w sklepach. U ciebie przynajmniej coś jest. - powiedział Feliks z wyrzutem.
- A co byś wolał? Więcej towarów jak u mnie, ale zamordyzm totalny i zero wolności, czy swoją sytuację? U ciebie przynajmniej jest większa swoboda poglądów niż u mnie. Nie wiem gdzie jest lepiej.
- Wiesz, co? Masz rację. - mruknął Polska. - Ale to aż przerażające, że jesteś taki mądry i logiczny dzisiaj. Z reguły gadasz głupoty i latasz jak zwariowany po całym domu. Jeszcze dołączymy do tego wrzaski to cały ten opis przedstawia twoje standardowe zachowanie.
Nie, no aż tak źle to chyba nie ma. - jęknął NRD. - No to teraz się dowiedziałem, w jakim świetle mnie postrzegacie. Ja się na serio tak zachowuję?
- No, a jak? - wzruszył ramionami Feliks. - Bułgaria i Rumunia na pewno się ze mną zgodzą, prawda? - zwrócił się do dwóch krajów, które stały obok.
- Nas proszę nie mieszać w swoje kłótnie. - mruknął obronnie ciemnowłosy.
- Tchórze. - oznajmił Polska.
- To może ja coś powiem na ciebie, pierogu? W ramach rewanżu? - zaproponował Gilbert.
- A może ja coś powiem? - zabrzmiał za nim głos. Głos Iwana.
- Ups.- jęknął NRD odwracając się. - Eeee... no pewnie, towarzyszu Rosja. - wybełkotał. Mógł nienawidzić Rosji, ale niestety takie się go bał. Nie był może najsłabszym z krajów, bo ekonomicznie dość nieźle się rozwijał i był mniej niedożywiony od powiedzmy Polski, ale lata propagandy i zastraszania obywateli zadziałały i po prostu obawiał się Iwana.
- To dobrze, że się ze mną zgadzasz NRD. - odparł ZSRR. Widać było jego zmęczenie. Ledwo trzymał się na nogach. Ciekawe jaką karę im wymierzy. Bo raczej ich nie pobije, z powodu swojego stanu. Sam wyglądał jak pobity. Miał strasznie podkrążone oczy i był blady.
- Ech, nie mam do was siły. - powiedział tylko. - Gdybym był wredny, to nie dałbym wam obiadu. A tak to dostaniecie tylko mniejsze porcje. - odwrócił się i lekko kulejąc odszedł do swojego gabinetu.
- No nie! Żarcie nam zmniejszył! Co za szczyl! - warknął Polska.
Gilbert posmutniał. I tak jakby na potwierdzenie zaburczało mu w brzuchu.
- Trzeba było nie bić się. - oznajmił Bułgaria.
- A chcesz pięścią w zęby? - spytał groźnie NRD podsuwając mu dłoń do podbródka. - Mam jeszcze na tyle siły, by to zrobić, więc uważaj!
- Oj, ok. Tylko chciałem doradzić! - mruknął cicho ciemnowłosy.
- Hej! A popros, Gilbert sprawdź może obiad! - zauważył Vlad. - No bo jesteśmy w przedpokoju, a wcześniej mieszałeś marchewkę...
- O rety! Zaraz się przypali! - krzyknął NRD i poleciał ratować obiad. Na szczęście dopiero co zaczęło się fajczyć i nic nie ucierpiało. No może marchewka,ale to na samym spodzie. Da się Litwie. Łotwa nakrył do stołu, a Gilbert przyniósł garnek z ziemniakami i mięsem. Zaraz potem doniósł marchewkę. Na szczęście ani z zapachu, ani z wyglądu nie widać było tej chwili nieuwagi. Odetchnął z ulgą i siadł wraz z pozostałymi krajami do stołu. ZSRR dotrzymał słowa. Zamiast dwóch ziemniaków i jednego kawałka mięsa, mieli po jednym kartoflu i po połowie z tego kawałka pieczeni. Polska oczywiście fuknął na to, ale Gilbert cieszył się, że tylko tak ich ukarał Rosja. Bał się, że musiałby się znowu tłumaczyć swojemu szefowi, a on ma ciężką rękę. Jęknął przypominając sobie ostatni raz. Leczył siniaki i rany aż do dnia dzisiejszego. Feliks rzadziej miał obrażenia, ale za to częściej słychać burczenie jego brzucha. Był po prostu głodzony przez swoją władzę. Cóż, coś za coś. Istniały państwa, które nie miały ani wolności ani towarów. To dopiero był dramat. Westchnął tylko. Po obiedzie poszedł znowu do Liz zmienić ją przy robieniu dekoracji. Salon był dość duży, więc musiało być wiele tych ozdób, żeby było je widać i było estetycznie, a nie byle jak.
- O, Gilbert. - przywitała go Węgry siedząc na łóżku i robiąc dekoracje. NRD na ten widok zaczął się trząść. - Eee...
- Co się stało?
- Te ozdoby... na łóżku? Przecież ona są brudne! A tu jest pościel!!! I twoje ubranie też jest brudne, w końcu wszyscy tutaj sprzątamy! Czy mogłabyś to robić przy biurku? Nie będziesz musiała wtedy zmieniać pościeli.
- Ach, dla mnie to obojętne, ale skoro tak ci zależy...- wzruszyła ramionami Liz i zeszła z łóżka. Przeniosła się tam, gdzie chciał Gilbert i rozwinęła wszystkie ozdoby, które wcześniej zrobiła, by skonsultować je z przyjacielem. - Podobają ci się? - były to folklorystyczne kolorowe kwiatki, połączone ze sobą.
- Są super Liz! -mężczyzna klasnął w dłonie . - Na pewno Iwan będzie zadowolony...Wiem! Wiem co mu kupimy! - wrzasnął nagle Gilbert. - Poczekaj Węgry, lecę do Feliksa! - krzyknął jej jeszcze i pobiegł.
- O...ok. - odpowiedziała zdziwiona kobieta i popatrzyła na godzinę. - Ocho! Muszę iść!
Zamknęła drzwi, nie na klucz, żeby Gilbert mógł tam wejść.
NRD biegł do pokoju Polski. - Wpadłem na super pomysł! Na pewno wszyscy będą ze mną zgodni! Feeeeeliks! - wrzasnął.
- Czego karaluchu? - mruknął Polak patrząc na niego spode łba. Siedział na łóżku ( na szczęście miał przynajmniej odsuniętą pościel, zakrytą prześcieradłem) i czytał polską książkę o komunizmie ( tylko takie tu mieli). Eks-Prusy miał podobne, tylko po niemiecku i rosyjsku. Feliks na swoich uczył się czytać i pisać, bo miał z tym problem po wojnie. Ale teraz to już raczej z przyzwyczajenia czytał, bo minęło już wiele lat od tej sytuacji.
- Mam pomysł na prezent! - krzyknął Gilbert zatrzymując się na jednej nodze, prawie na łóżku.
- O! Wiedziałem, że nas nie zawiedziesz Gilberciątku. - ucieszył się Polska wstając.
- Hej! Nie nazywaj mnie tak, nie jestem już malutki! To było bardzo dawno, kiedy byłem dzieckiem i mnie tak nazywałeś! A ponadto nie spoufalaj się tak, nie jestem twoim lennem!
- Ok, ok. - fuknął Feliks. - No to mów co wymyśliłeś.
- Zrobimy mu wazon na kwiatki. On je lubi, prawie zawsze ma jakieś na szafce nocnej. Pomalujemy mu słoneczniki na tym wazonie. On je uwielbia. I pewnie będzie miał taki prezent większą wartość, jak dołożymy coś od siebie. Taki własnoręcznie zdobiony. Dobry pomysł, nie? - spytał dumny z siebie.
- No, rzeczywiście dobry. A nawet świetny. -rozweselił się Feliks. - Super! Wysyłamy Licię na kupno wazonu, a my poszukamy czy nie ma jakiś farbek w domu. Bo jak nie, to trzeba jeszcze Torisowi o tym powiedzieć. Więc chodź! - zerwał się z łóżka.
- Hej! A ty nie miałeś czegoś teraz robić? - zdziwił się Gilbert.
- Miałem się uczyć. Ale zrobię sobie krótką przerwę. - wyszczerzył zęby Polska. - Chodź, bo cię zamknę i będziesz podziwiał moją kolekcję propagandowych książek. Uwierz mi, nie chcesz tego oglądać.
- Dziękuję, mam swoje. - mruknął Gilbert i wybiegł z pokoju zanim Feliks zamknął drzwi.
- No to lecimy na poszukiwanie farbek! - krzyknął jeszcze Polska.
- Tak i to jak najszybciej, żeby zdążyć kazać Litwie je dokupić! - dopowiedział jeszcze NRD i pobiegli.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro